Diakon czyli kozioł ofiarny
Wpisał: ks. Tadeusz Isakowicz   
03.09.2007.

ze strony Isakowicz.pl:  

Diakon czyli kozioł ofiarny   2007-09-03

    Los diakona Andrzeja Miszka, jezuity, jest już przesądzony. Jego prowincjał, ks. Krzysztof Dyrek wysłał bowiem list do generała o usunięcie go z zakonu, zarzucając mu publicznie na łamach "Rzeczpospolitej" - cytuję - "brak dojrzałości, posłuszeństwa i szacunku do innych". Jest to sprawa kuriozalna, bo jeżeli przełożony (psycholog z wykształcenia) dziennikarzom tak mówi o swoim podwładnym, to wystawia to złe świadectwo nie owego podwładnemu, ale wyłącznie przełożonemu, który w takiej sytuacji powinien ugryźć się w język. Poza tym, diakon Miszk to nie wychowany pod kloszem niedojrzały młodzieniec, jakich pełno w polskich seminariach, ale 42-letni mężczyzna, który w życiu świeckim wiele doświadczył, a w życiu zakonnym przeszedł przez - aż! - 11-letnią formację. Choćby więc tylko z tego powodu o wyświęconym diakonie mówić się tak nie powinno. 

            Po takiej wypowiedzi ks. Dyrek może sobie podać rękę z niektórymi młodymi urzędnikami krakowskiej Kurii Metropolitalnej, którzy  czasie kryzysu lustracyjnego, stosując metodę ataków personalnych zamiast dialogu, wykazali się wyjątkowym brakiem profesjonalizmu. Problemy i kryzysy będą bowiem zawsze, więc kto jak kto, ale przełożony kościelny musi wiedzieć jak się publicznie zachować i jak te problemy rozwiązywać. W ogóle lustracja, z którą Kościoły w innych krajach sobie poradziły, pokazała, że Kościół polski, skądinąd silny duchem i godny szacunku, z rozwiązywaniem problemów sobie nie radzi.

Wracając do diakona Miszka, to muszę stanowczo stwierdzić, że jest on typowym kozłem ofiarnym. Dlaczego? Na to pytanie, jak i na inne pytania w sprawie kryzysu lustracyjnego w archidiecezji krakowskiej, odpowiem w pełni w książce, którą obecnie przygotowuje do druku. Nie chcę wyprzedzać pewnych faktów, ale na jutro przygotuję w blogu szerszy tekst w tej sprawie.