GWAŁT z podtekstem erotycznym. Prześladują tego wspaniałego człowieka.
Wpisał: Janina Kowalska   
18.06.2019.

GWAŁT z podtekstem erotycznym.

Prześladują tego wspaniałego człowieka.

Janina Kowalska

Wczoraj (poniedziałek 17 czerwca 2019) znajomy ze wsi poinformował mnie, że w piątek 14 czerwca rano doszło do zgwałcenia młodej dziewczyny w stadninie w Regietowie. Według informacji znajomego, dyrektor stadniny spił młodą dziewczynę i ją zgwałcił; dziewczynę odwieziono do szpitala w szoku i w złym stanie. Huczała o tym cała okolica.

Sprawdziłam natychmiast, co piszą na ten temat media. Znalazłam jedynie wzmianki w gorlickich portalach miejskich, po których informację powtórzyła Gazeta Krakowska. Nieco później napisał o tym Fakt na swoim portalu, ale w zakładce „Wydarzenia”, „Polska” i dalej „Kraków”, a nie na głównej stronie.

Dzisiaj w gorlickich mediach nazwano gwałt „sprawą z podtekstem erotycznym”

https://gorlice24.pl/pl/19_wiadomosci_z_regionu/657_uscie_gorlickie/7114_regietow_gwalt_na_19_latce_prokuratura_chce_sie_wyl_czyc_z_tej_sprawy.html

Dziewczyna jest praktykantką, ma 19 lat i mieszkała w czasie praktyki w stadninie. Po gwałcie (podobno była jakaś impreza) uciekła do Karczmy, tzn. restauracji znajdującej się na terenie stadniny, gdzie pomocy udzielił jej personel obiektu. Zamiast wezwać natychmiast policję i pogotowie, pracownicy powiadomili rodziców dziewczyny, którzy prawdopodobnie mieszkają gdzieś w okolicach Gorlic. Rodzice odwieźli dziewczynę na ostry dyżur do szpitala i dopiero lekarze z SOR zawiadomili o zdarzeniu „o podłożu erotycznym” rodzinę.

Jeden z pracowników stadniny powiedział mojemu znajomemu, że już w piątek na miejsce przyjechała posłanka PiS Barbara Bartuś w towarzystwie „kogoś z Warszawy”. Podobno – to też wiem od mieszkańca wsi – dyrektor stadniny, Stanisław Ciuba, został odwołany i na jego miejsce mianowano dyrektora oddziału Agencji w Gorlicach. Nie wiem, o którą Agencję zajmującą się rolnictwem chodzi, ale zapewne o tę, która jest właścicielem stadniny, a właściwie PGR Kietrz, który przejął stadninę po tym, jak ówczesny prezes stadniny, a obecnie już „tylko” dyrektor Ciuba doprowadził ją do bankructwa z powodu nadmiernego zadłużenia.

Oczywiście dyrektor Ciuba nie stracił stanowiska z powodu doprowadzenia stadniny do upadku.

Pracownicy stadniny są zastraszeni i nie udzielają żadnych informacji. Dyrektor uchodzi za człowieka wszechwładnego, jest członkiem miejscowej sitwy policyjno-prokuratorsko-sędziowsko-adwokacko-politycznej. Miejscowi notable, w tym posłanka Bartuś, goszczą na imprezach organizowanych przez stadninę i raczej nie widać między nimi różnic na tle politycznym, w zasadzie jest to dokładnie obojętne, czy reprezentują partię rządzącą, czy opozycyjną, bo zgodnie dzielą się władzą.

W naszym powiecie nie odbywa się nawet prawie żadna kampania wyborcza, a kandydaci sami pilnują, żeby w punktach wyborczych nie było mężów zaufania – po prostu wyniki wyborów ustalają między sobą, a w punktach zasiadają ludzie zależni całkowicie od miejscowych władz. Dużą rolę odgrywa miejscowe koło łowieckie (Dzik Gorlice), dysponujące chyba największym areałem w kraju (21 tys. ha) i dużą liczbę zwierzyny, do którego na polowania przyjeżdża sporo VIP-ów, w tym posłowie z różnych partii. Ponadto stadnina jest jednym z największych pracodawców w okolicy, w której pracy można szukać nawet kilka lat.

Wszystko wskazuje na to, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan. Po wsi już chodzą słuchy, że cała historia była próbą zdyskredytowania dyrektora (sic!), a dziewczyna była pijana. Sądzę, że osoby, którym zależy na zatuszowaniu sprawy mogą wywierać na rodziców dziewczyny naciski, by odstąpili od oskarżenia – jeżeli są mieszkańcami powiatu, to tych środków nacisku może być znacznie więcej i mogą być silniejsze niż gdziekolwiek indziej (jak np. zagrożenie pozbawieniem ojca pracy, zarzut fałszywego oskarżenia miejscowego notabla, sama poszła na imprezę, sponiewieranie dziewiętnastoletniej dziewczyny w sądzie czy na przesłuchaniach na policji).

Sama miałam do czynienia z dyrektorem wielokrotnie i zawsze uważałam go za człowieka prymitywnego i pozbawionego jakichkolwiek zasad etycznych. Kilka lat temu moja wychowanka (byłam rodziną zastępczą) przewróciła się na rolkach przed domem pracowników stadniny i złamała sobie rękę. Ponieważ miała na nogach rolki, nie była w stanie wstać. Płakała i prosiła tych ludzi o pomoc – w ogrodzie widziała cztery dorosłe osoby, z których dwie były pracownikami stadniny, jedna była byłym pracownikiem stadniny i jedna była członkiem rodziny, trzech mężczyzn i kobieta w wieku 30-40 lat. Ponieważ kłóciłam się z dyrektorem, żadne z nich nie wyszło pomóc rannej dziewczynce leżącej na ulicy, koło której przejeżdżały samochody. Moja wychowanka zdrową ręką zdjęła rolki, wrzuciła je do rowu i przyszła boso do domu. Gdy otworzyłam jej drzwi, wszystko wypadło mi z rąk – zapłakana, zasmarkana, przyciskają złamaną rękę zdrową do ciała. Natychmiast wsadziłam ją w samochód i zawiozłam na ostry dyżur, gdzie pod narkozą poskładano jej rękę. Na drugi dzień zgłosiłam do prokuratury przestępstwo nieudzielenia pomocy. Pan dyrektor uruchomił swoje policyjno-prokuratorsko-sędziowskie znajomości i sąd skupił się na rozprawie na dowodzeniu, że ja nie mam prawa reprezentowania mojej wychowanki i sprawę umorzył.

Nic więc dziwnego, że pracownicy stadniny bali się wezwać policję w sprawie gwałtu (miejscowi policjanci często gościli i pana dyrektora w stadninie na obiadkach) ani powiadomić prokuraturę.

Wielokrotnie pisałam też do Agencji w sprawie karygodnego zachowania dyrektora; ostatecznie dostałam od Agencji list, żebym zajęła się własnymi sprawami i przestała prześladować tego wspaniałego człowieka.



Zmieniony ( 18.06.2019. )