PAKT O NIEAGRESJI - O świetlanej przyszłości PIS
Wpisał: Aleksander Ścios   
27.07.2019.

 

 

PAKT O NIEAGRESJI - O świetlanej przyszłości PIS

Aleksander Ścios

24 lipca 2019 https://bezdekretu.blogspot.com/2019/07/pakt-o-nieagresji-o-swietlanej.html


Nim zechcą Państwo zapoznać się z nowym tekstem, pozwolę sobie na jedną uwagę.

Stali czytelnicy bezdekretu pamiętają zapewne, że w latach 2008-2015 na moim blogu ukazywało się nawet kilkanaście tekstów miesięcznie. O różnym ciężarze i tematyce, zwykle związanej ze sprawami aktualnymi, które zaprzątały naszą uwagę.

Tak pokaźna „produkcja”, skłaniała ludzi marnego intelektu do odkrywczej refleksji, jakoby Ścios był jakimś „bytem zbiorowym”, grupą kilku, kilkunastu osób, które z nadania ówczesnej opozycji prowadziły partyjną robotę w sieci internetowej.

Było wtedy o czym pisać: od afery marszałkowej, stoczniowej i paliwowej poczynając, poprzez postępki Komorowskiego i belwederskich hierarchów, aktywność służb i „sołdokratów” z WSI, po tematykę smoleńską i rozliczne draństwa reżimu. Wiele z ówczesnych spraw zostało ujawnionych tylko na tym blogu, gdy partyjne „wolne media” obchodziły z daleka tematy mogące zaszkodzić wizerunkowi „konstruktywnej opozycji”.

       W ostatnich miesiącach otrzymałem od Państwa pytania, których sens można sprowadzić do konkluzji: dlaczego tak mało tekstów ukazuje się dziś na bezdekretu, czemu nie poruszam spraw bieżących i nie podnoszę tematów, które interesują naszych rodaków?

Prawda – tekstów jest niewiele, czasem tylko jeden miesięcznie. Żadnej w nich „bieżączki” i mało odniesień do rzeczy aktualnych.

Powód? Z prozaicznych kilka: pewnie stetryczenie autora, być może problemy z „bezpiecznym” logowaniem, brak interesujących tematów.

Ale jest też przyczyna głębsza, o której wspomniałem przed rokiem, w tekście „NIE IDZIEMY ZA PARTIĄ ANI POD OBCĄ FLAGĄ. ZMIERZAMY DO POLSKI”:

Fałsz i nędza polityki prowadzonej przez obecnych rządców III RP, ma prawo odstręczać i napawać odrazą ludzi rozumnych. Jako autor setek tekstów z lat 2008-2015, w których niezwykle krytycznie oceniałem reżim PO-PSL, mogę napisać – tak prostackiej propagandy, takich pokładów zakłamania i ordynarnego fałszu, nie widziałem nawet w tamtych latach.

Opisywanie obecnych zjawisk lub komentowanie poszczególnych wypowiedzi, postaw i decyzji, nie miałoby najmniejszego sensu. To, co napisałem w tekście „FAŁSZYWA ALTERNATYWA”, jest dostateczną konkluzją.

Z kolei - kierowanie takich opisów do wyznawców i apologetów PiS, tym bardziej byłoby niedorzeczne. Ogromna rzesza wyborców tej partii, nie tylko nie jest zainteresowana sprawami polskimi i w głębokim poważaniu ma przyszłość mojego kraju, ale w rezygnacji z używania rozumu i niewolniczym serwilizmie wobec rządowej propagandy, zeszła poniżej poziomu pogardzanych „lemingów”.

Chcąc więc zachować szacunek do czytelników bloga, ale też uniknąć „syzyfowej”, bezcelowej pracy, niełatwo znaleźć obszar, w którym publicystyka nie byłaby tylko agitacją, a myśl podążała na przekór utartym schematom.

Z jednej strony - istnieje silna pokusa totalnej krytyki zastanej rzeczywistości, z drugiej - nęci postawa bojkotu i „wzniosłego milczenia”.

Obie są mi zasadniczo obce, dlatego w czasach trudnych wyzwań, trzeba obrać drogę unikalną, stawiając sobie i czytelnikom równie wysokie wymagania.”

Powtórzę po raz kolejny: Fałsz i nędza polityki prowadzonej przez obecnych rządców III RP, ma prawo odstręczać i napawać odrazą ludzi rozumnych.

Fałsz, bo karmi się nas setkami trzeciorzędnych tematów, ukrywa rzeczy niewygodne dla władzy, osłania pustkę, słabość i cynizm.

Nędza zaś, bo takich pokładów serwilizmu i zniewolenia – tak w polityce krajowej, jak zagranicznej, nie oglądałem od dziesięcioleci.

Powie ktoś – przecież ludzie reżimu PO-PSL prowadzili jeszcze bardziej nędzną i fałszywą politykę, przecież kłamali na potęgę i traktowali naszych rodaków niczym stado idiotów.

Odpowiem: prawda, ale świadomość – kim są ci ludzie, była rzeczą równie naturalną, jak wiedza o zaraźliwej, śmiertelnej chorobie. Byli tymi, za kogo ich uważaliśmy – zbieraniną obcych,twardogłowych typów, złączonych nienawiścią do wszystkiego co polskie.

Spodziewać się po nich dobra, oczekiwać uczciwości i działań honorowych, byłoby niepodobne. A wręcz głupie i próżne – jak każde oczekiwanie sprzeczne ze stanem faktycznym.

Od takich ludzi nie oczekiwałem więc niczego. Poza życzeniem, które wyraziłem przed ośmioma laty: by zniknęli z mojego kraju na zawsze i zostali osądzeni podług swoich czynów.

Ich świat - świat Obcych, był rozpoznawalny i tylko ludzie bez zdolności rozróżnienia dobra od zła, mogli go nie zrozumieć.

           Jeśli dziś tak krytycznie oceniam partię Kaczyńskiego, to nie dlatego, że ów jest gorszy od Tuska, a Morawiecki głupszy od Schetyny. Powodem jest świadomość zderzenia mitu z realiami i groźba pułapki zastawionej na grani przepaści, jaka oddziela świat ułudy od rzeczywistości.

Wiedza – kim okazali się ludzie, którym zaufały miliony Polaków, udręczonych bezprawiem i traumą zbrodni smoleńskiej, powinna wzbudzać wstręt u każdego, kto potrafi patrzeć własnymi oczami i komu nieobce zasady moralne.

Jeśli tamci byli Obcymi - w porządku naturalnym, ci stanowią nieudolną imitację „swoich” - w sprzeczności z jakimkolwiek porządkiem.

Jeśli czynienie zła było miarą tamtych, tych wyróżnia zło, tak dalece podstępne, że ośmiela się pozować na dobro.

W realiach, jakie tworzą ludzie obecnej władzy, nie ma miejsca na proste „tak” lub „nie”, na definicję wroga i przyjaciela, na oddzielenie prawdy od kłamstwa. Wszystko, czego dotkną, staje się nieokreśloną, nienazwaną „miazgą”, na której nie sposób budować, odtworzyć narodu ani odzyskać Polski.

To zbrodnia, której się nie wybacza.

Ich kłamstwo musi być stokroć gorsze, bo strojąc się w szaty prawdy, zabija nadzieję, że taka wartość w ogóle istnieje.

Ich propaganda jest po wielokroć groźniejsza, bo kreując świat ułudy, niweczy szansę na zderzenie z rzeczywistością.

Ten typ „osobowości politycznej” określiłem onegdaj jako „Puczymordy”, nadając to miano gromadzie „wybitnych dziennikarzy” III RP. W tekście pod takim tytułem, z roku 2008, przywołałem postać Puczymordy z dramatu „Szewcy" Stanisława I. Witkiewicza i słowa, jakimi ten bohater opisał swoją kondycję:

Ja jestem na ich służbie - ja się zupełnie zmieniłem. Zrozum to, kochasiu, i uspokój się.

Mocą transformacji wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy, langusty, wermuje i papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi do końca życia. Jestem cynikiem, aż do brudu pomiędzy palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę jak zgniła flądra. Chram na wszystko."

Robić z takich „osobowości” obiekt zainteresowań, obdarzać je refleksją i nagradzać myślą, pisać o ich „walkach” i fałszywych „dylematach” lub zastanawiać nad ich kondycją – może tylko partyjny wyrobnik lub człowiek wyjątkowo głupi.

==============================

  Proszę wybaczyć ten przydługi wstęp do tekstu, ale – wyjątkowo - będzie on dotyczył grupy rządzącej i kreślił scenariusz na najbliższe miesiące. Jeśli podjąłem tak niewdzięczną próbę, to dlatego, że ten scenariusz – radosny dla wyborców PiS i fatalny dla Polski, wytycza kolejny etap długiego marszu.

Nie ma wątpliwości, że partia Kaczyńskiego wygra kolejne „wybory”, a obecny lokator Pałacu zaszczyci nas drugą kadencją.

Pewność, że tak będzie wyglądała rzeczywistość najbliższych lat, wynika z prostej konkluzji: partia Kaczyńskiego nie naruszyła żadnej patologii III RP, nie rozliczyła ani jednej zbrodni, zakonserwowała interesy środowiska b.WSI i na długie lata wygasiła sprawę smoleńską.

Patriotyczna” retoryka ludzi PiS skutecznie omamiła wyborców, a rozbuchane rozdawnictwo publicznych pieniędzy, zapewniło przychylność ze strony „mas pracujących miast i wsi”.

Efektywnie skanalizowano oczekiwania społeczne, a metodą wykluczenia i napiętnowania, uczyniono z partii Kaczyńskiego jedyną „siłę na prawicy”. Aspiracje Polaków sprowadzono do populistycznego programu „micha +”, rezygnując całkowicie z realizacji jakichkolwiek idei i wizji odbudowy Rzeczpospolitej.

Za rządów tej partii umocniły się grupy obcych wpływów, wzrosła pozycja „czynników zewnętrznych”, ujawniły środowiska dewiantów i systemowych deprawatorów.

Można powiedzieć, że PiS zrobiło to, co do niego należało i ma prawo oczekiwać przyzwolenia na drugą kadencję.

Jeśli 90 proc. „produkcji” partyjnych mediów poświęca się temu, co robi i mówi tzw. „opozycja”, jeśli usilnie nagłaśnia się bełkot i błazenadę Obcych, jest w tym działaniu celowość i logika.

Wzbudzenie przeświadczenia, że żyjemy w warunkach permanentnej wojny, a herosi Kaczyńskiego muszą potykać się z całym złem tego świata, doskonale uzupełnia zamysł zachowania obecnego status quo. Dość zrozumieć, że gdyby partyjne przekaźniki zaprzestały zaśmiecać uwagę wyziewami Obcych, mogłoby się okazać, że te lub inne środowiska utraciłyby wpływ na życie publiczne lub zgoła zniknęły z realiów III RP.

Karmienie” Obcych i rezonowanie „zatrutych źródeł”, jest zatem jedną z ważniejszych funkcji partyjnych mediów PiS i wpisuje się w zamysł zachowania magdalenkowego porządku.

A skoro sprawa smoleńska, mogłaby zakłócić tą systemową koegzystencję, należało ją wyciszyć i zapomnieć.

Zdecydował o tym prosty rachunek. Prawda materialna o Smoleńsku kosztowałaby zbyt wiele; groziła utratą spokoju społecznego, niosła perspektywę ostrej walki, wizję wyrzeczeń, być może, ofiar. Dla partii, której fundament opiera się na relatywizmie i minimalizowaniu aspiracji Polaków, oznaczałaby konieczność podejmowania jednoznacznych decyzji i trudnych wyborów.

Prawda formalna jest bezpieczniejsza. Wsparta dziś na „wspólnocie pomnikowej” i grze na emocjach, na długo może absorbować uwagę wyborców i zapewni PiS-owi miano „obrońcy pamięci”.

                Rozstrzygnięcie wyborcze wynika też z logiki mistyfikacji z roku 2015 i wytycza drogę do ewolucji systemu III RP. By zrozumieć tą logikę, trzeba cofnąć się do wydarzeń sprzed wielu lat.

W tekście „NOWE ROZDANIE - STARA INSCENIZACJA „ z marca 2012 pisałem:

Nie można wykluczyć, że w ramach obecnej rozgrywki istnieje zamysł utworzenia tzw. rządu fachowców, do którego swój akces zgłosiłaby pewna grupa posłów opozycji. Taki rząd, działając pod szyldem walki z zagrożeniami ekonomicznymi mógłby powstać przy wsparciu PiS-u i funkcjonować jako nowa hybryda układu. Na początku marca wspominał o tym rzecznik PiS Adam Hofman: „Gdyby koalicja się nie dogadała, bylibyśmy gotowi na konstruktywne wotum nieufności, rząd fachowców, być może rozmowy z Pawlakiem”. (...)Zadziwiająca „koncyliacyjność” niektórych polityków opozycji oraz umizgi i zapewnienia Gowina o „wzmacnianiu prawicowego skrzydła PO” mogą świadczyć, że takie scenariusze są również brane pod uwagę.

To wówczas, pod egidą środowiska belwederskiego, za sprawą tzw. afery Amber Gold, podjęto pierwszą próbę wykreowania ekipy zastępczej. Propozycja stworzenia „rządu fachowców”, na którego czele miał stanąć prof. M.Kleiber, miała na celu wymianę grupy Tuska i zapewnienie triumwiratowi kolejnych lat prosperity.

Dwa lata później, w tekście „NIEDYSKRETNY UROK REŻIMU PREZYDENCKIEGO” z października 2014 mogłem już stwierdzić, że Odsunięcie nadto skompromitowanego Donalda Tuska i kilku innych osób, szczególnie zaangażowanych w sprawę kłamstwa smoleńskiego, jest zabiegiem od dawna planowanym i korzystnym dla triumwiratu III RP. W tle obecnej kombinacji znajdziemy bez wątpienia interesy środowiska belwederskiego, ale ma ona również szerszy wymiar dotyczący interesów rosyjskich i niemieckich. (…) Mocnym preludium, zapowiadającym te roszady była tzw. afera podsłuchowa, w której ludzie bliscy kręgom belwederskim wystawili figurantów mających uwiarygodnić pochodzenie komprmateriałów”.

Rok 2015 przyniósł w istocie „nowe rozdanie”. Na tyle zaskakujące, że w maju 2015 postawiłem na blogu „NIEBEZPIECZNE PYTANIA”:

Dlaczego Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem?

Dlaczego wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych graczy?

Dlaczego pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP?

Dlaczego rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego?

Dlaczego środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne? Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”?

Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem?

Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”?

Dlaczego środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury, przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy spotkań, nazwisk gości i doradców?

Dlaczego w tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”?

Dziś, gdy znam odpowiedź na te pytania, nie odważyłbym się na podobną naiwność.

Dlatego w marcu ubiegłego roku mogłem napisać:

We wszystkich działaniach podejmowanych przez „dobrą zmianę”, można wyróżnić jeden, zasadniczy mianownik – nie dotyczą one środowiska „wojskówki” i nie obejmują osób związanych z tym środowiskiem. To nie przypadek.

Parasol ochronny nad Komorowskim, obecność ludzi WSW/WSI w BBN i w otoczeniu A. Dudy, odstąpienie od wojskowej ustawy dezubekizacyjnej, ukrycie Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, niepodjęcie śledztwa w sprawie zbrodni założycielskiej III RP – zabójstwa księdza Jerzego, zamilczenie afery marszałkowej, stoczniowej i podsłuchowej, „wygaszanie” sprawy Smoleńska, wymuszona przez Pałac dymisja Antoniego Macierewicza oraz tzw.”rekonstrukcja” rządu i związane z nią konsekwencje – należą do katalogu spraw, za którymi skrywa się intencja ochrony interesów środowiska b.WSI.”


Kreślenie scenariusza powyborczego, musi więc uwzględniać również ten czynnik.

Kierunek ewolucji systemu politycznego III RP, wskazał niedawno J.Kaczyński zapowiadając, że „jeszcze przed wyborami PiS przedstawi propozycję porozumienia, które miałoby zakończyć wojnę na polskiej scenie politycznej”.

Teza, głoszona dziś przez ośrodki propagandy, jakoby toczyła się jakaś „wojna polsko-polska”, jest w swoim fałszu identyczna ze stwierdzeniem, że w okresie powojennym mieliśmy do czynienia z „wojną polsko-polską”, „ścieraniem różnych wizji” i „walką bratobójczą”.

W latach 1944-89, teza ta służyła usprawiedliwieniu tysięcy zbrodni reżimu okupacyjnego i miała prowadzić do konkluzji, że przywiezieni na ruskich czołgach bandyci, byli naszymi rodakami.

Podobny cel przyświeca dzisiejszym rzecznikom pojęcia „wojny polsko-polskiej”. W miejsce nazwania Obcych po imieniu i wykluczenia z narodowej wspólnoty, wmawia się nam, że antypolska, wroga i nienawistna zgraja, zasługuje na miano Polaków i trzeba się z nią „porozumieć”.

Zapowiedź Kaczyńskiego nie jest bynajmniej wyrazem naiwności politycznej ani „strategicznej rozgrywki”. Ten człowiek ma świadomość, że ludzie, którym przedstawi „propozycje porozumienia” nie wykazują żadnych związków z polskością i traktują nasz kraj, niczym „kawał sukna”.

Wie również, że taka deklaracja nie wpłynie na zachowania tej grupy i nie wywoła pozytywnych skutków dla Polski. Nie oczekujmy też spektakularnych gestów, podpisywania dokumentów i ściskania dłoni.

Jeśli usłyszeliśmy taką zapowiedź, to tylko dlatego, że kolejna kadencja PiS-u (i reszty), zostanie wykorzystana na realizację najbardziej złowrogiego scenariusza – budowania sztucznej wspólnoty z Obcymi i szukania „porozumienia ponad podziałami”.

Warto pamiętać, że nie ma takich grup i środowisk politycznych, z którymi PiS nie znalazłby „konsensusu”. Ten „dar relatywizmu”, postrzegany przez otumanionych zwolenników, jako gra „wybitnego stratega” , jest jednym z podstawowych powodów dla których partia Kaczyńskiego staje się nośnikiem obcych interesów.

Przypomnę, że w roku 2015, prezes PiS otwarcie anonsował „linie polityczną” swojej partii i tuż przed „wyborami” oświadczył: „Nie będzie żadnej zemsty i odwetu, negatywnych emocji ani osobistych rozgrywek czy odgrywania się, żadnego kopania tych, którzy upadli”. Usłyszeliśmy również zapowiedź „umacniania i szanowania roli opozycjioraz szczególne słowa – „Jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać”.

Te deklaracje, na co zwracałem wówczas uwagę, niosły zapowiedź rzeczywistych intencji „zwycięzców” i wbrew rojeniom zwolenników PiS, nie były wyrazem jakiejś „gry politycznej”.

Identyczną wartość mają obecne deklaracje Kaczyńskiego i jego „propozycja porozumienia”.

W wymiarze,w jakim oceniam realia III RP, wyrażają one projekt zawarcia swoistego „paktu o nieagresji”, między dwiema grupami, które od lat 80. ubiegłego stulecia rozgrywają sprawy tego państwa: środowiskiem „wojskówki” i ludźmi służb cywilnych z b. Departamentu I SB MSW.

Założenie to opieram na przeświadczeniu, że zainicjowane (już w roku 2013) "nowe rozdanie", zakończone prezydenturą A. Dudy i rządami Prawa i Sprawiedliwości, nosi znamiona kombinacji operacyjnej, rozegranej przez środowisko byłej "wojskówki".

Gdy w roku 2013 twierdziłem, że ówczesne roszady (wywołane tzw. aferą podsłuchową) zakończą się odejściem Tuska i ujawnią rzeczywistych decydentów, były to tezy kompletnie odosobnione i przemilczane. Nie chciano przyjąć, że kombinację zmierzającą do zdyscyplinowania grupy Tuska i wymiany jego ekipy, mógł podjąć tylko taki ośrodek, który dysponował realnymi narzędziami wpływu i potrafił zapewnić mechanizmy bezpiecznego przeprowadzenia "wymiany wody". Bezpiecznego, a zatem takiego, które nie doprowadzi do niekontrolowanego upadku triumwiratu (politycy-oligarchowie-służby) i nie zagrozi fundamentom magdalenkowego tworu.

Jakkolwiek wiele z toczonych dziś „sporów” należy do kategorii mistyfikacji, to różne kontry "opozycji" i wściekłe zachowania Obcych, należy oceniać jako próbę odzyskania wpływów przez środowisko cywilnej bezpieki i widzieć w nich frondę skierowaną przeciwko "nowemu rozdaniu". Analiza narzędzi wykorzystywanych przez ową „opozycję”, sposób przeprowadzania akcji propagandowych i dezinformacyjnych, stosowania prowokacji, szantażu i dywersji politycznej, oraz próby destabilizacji i dezorganizacji instytucji państwa, wskazują na silne inspiracje metodologią i technikami operacyjnymi służb specjalnych.

Ale zapowiedź Kaczyńskiego ma także innych adresatów i jest skierowana do tych „czynników zewnętrznych”, które traktują III RP jako domenę swoich wpływów i miejsce realizacji interesów. Te zaś, zwykle związane z ogromnymi pieniędzmi i zależne od „koniunktury wewnętrznej”, lubią spokój.

Trudno sobie wyobrazić, by czołowi gracze, żerujący na organizmie tego państwa, nie powitali z radością zapowiedzi „paktu o nieagresji”. Wymiar korzyści – politycznych i ekonomicznych, będzie z pewnością zależny od warunków zewnętrznych, ale już dziś można przewidzieć, że słowa Kaczyńskiego z zadowoleniem odnotowano w Moskwie, w Berlinie, Waszyngtonie i Tel Awiwie.

Żadna z tych stolic nie ma dziś interesu w obaleniu układu III RP, a tym bardziej, w odzyskaniu przez Polskę pełnej suwerenności. „Spory wewnętrzne” są dla nich interesujące o tyle, o ile prowadzą do powiększenia obszaru wpływów i korzyści ekonomicznych.

Słowa D.Trumpa, wypowiedziane podczas niedawnej wizyty A. Dudy w USA: „Mam nadzieje, że Polska będzie mieć wspaniałe relacje z Rosją. Uważam, że to możliwe, naprawdę” i odpowiedź udzielona przez lokatora Pałacu: „Ja bym bardzo chciał, żeby Rosja była przyjacielem, żeby te relacje były jak najlepsze, żeby rozkwitały relacje polityczne, międzyludzkie, naukowe czy wymiana gospodarcza”, w pełni korespondują z zapowiedzią „spokoju nad Wisłą”.

Czytelników tego bloga nie trzeba przekonywać, że „wspaniałe relacje z Rosjąsą wspólnym mianownikiem polityki amerykańskiej, niemieckiej i izraelskiej.

Dlatego wolno się spodziewać, że krajowy „pakt o nieagresji” zostanie rozciągnięty na „konsensus polityczny” w obszarze zagranicznym, a najbliższe lata upłyną na budowaniu „dobrosąsiedzkich relacji”.

Jeśli w przestrzeni międzynarodowej nie dojdzie do nagłych konfliktów i zaskakujących zmian (np. na stanowisku prezydenta USA), już dziś można przewidzieć „świetlaną przyszłość” partii Kaczyńskiego.

Nowy podział zysków, między grupami właścicieli III RP, na długo ugruntuje władzę obecnej koalicji, a przejęcie sterów partyjnych przez „delfina” - M. Morawieckiego, uczyni z PiS-u partię „nowoczesnej prawicy” - bezideową zbieraninę, złączoną pokomunistyczną „wspólnotą brudu”.

Zmieniony ( 27.07.2019. )