Barbarzyństwo było z nami zawsze i tak pozostanie aż do Sądu Ostatecznego. Podszepty diabła.
Wpisał: Jakub Majewski   
07.09.2019.

Barbarzyństwo było z nami zawsze i tak pozostanie aż do dnia Sądu Ostatecznego, gdyż wynika z podszeptów diabła.

Barbarzyńcy wczoraj i dziś.

Jakub Majewski

http://www.pch24.pl/barbarzyncy-wczoraj-i-dzis,62630,pch.html#ixzz5yqgLLoOX


Dzikus wcale nie odszedł w niebyt wraz z powszechnym cywilizowaniem się świata. Jeszcze go sporo w kulturach, których nie dotknęło chrześcijaństwo, a we współczesnych Europejczykach ostatnio jakby się obudził. I coraz śmielej sobie poczyna.

===================

 Barbarzyństwo, czyli zachowanie nielicujące z godnością człowieka cywilizowanego to zjawisko stare jak świat. O ile jednak barbarzyńcy byli, są i do końca świata będą między nami, o tyle samo barbarzyństwo na przestrzeni wieków występowało w różnych formach. Bywali barbarzyńcy, których czyny wynikały niejako z przymusu, z trudnej sytuacji. A także tacy, którzy zostali zwiedzeni przez kult fałszywych bożków. I wreszcie, tacy, których w barbarzyństwo popchnęły niemal zwierzęce odruchy: strach, wygodnictwo, hedonizm.

 Różnice pośród barbarzyńców szczególnie dobrze widać w ich podejściu do życia ludzkiego u jego początku i kresu. Barbarzyńca morduje dzieci i starców: ale jego działania mogą być dla cywilizowanego człowieka mniej lub bardziej zrozumiałe w zależności od motywacji. Można też przypuszczać, iż Bóg jako Sędzia Sprawiedliwy, inaczej osądza tych, którzy mordowali w poczuciu przymusu, a inaczej tych, którzy mordowali dla wygody. Tymczasem, wraz z rozwojem cywilizacji ludzkiej, barbarzyństwo bynajmniej nie łagodnieje i nie zanika. Wprost przeciwnie…

Barbarzyńcy‑nomadzi

Gdy pośród ludzkości dominował tak zwany łowiecko‑zbieracki styl życia, ludziom – co może być zaskoczeniem – żyło się przeważnie łatwo i wygodnie. Wiemy to dziś na podstawie badań wśród ostatnich istniejących u progu współczesności ludów łowiecko‑zbierackich, takich jak australijscy Aborygeni. Antropolodzy badający te ludy skonstatowali, iż Aborygeni, nawet żyjący w pustynnych regionach, nie mieli trudności z pozyskaniem pożywienia. Zwykle zdobycie i przygotowanie pożywienia zajmowało kobietom około czterech godzin dziennie; po tym czasie, można powiedzieć półżartem, przychodziło dolce far niente – życie obozowe, uzupełnianie skromnego zestawu narzędzi, śpiewy, tańce, opieka nad dziećmi, i tak dalej.

 Mężczyznom polowanie zajmowało nieraz więcej czasu, zwłaszcza gdy trzeba było przygotować sidła na zwierzynę albo gdy w pewnych porach roku zwierzęta były mniej dostępne. Jednak również mężczyźni nie narzekali na przepracowanie. Łowiecki tryb życia, uniemożliwiając gromadzenie materialnych dóbr, sprawiał, że ich potrzeby materialne były małe i łatwo zaspokajalne.

 Sielankę ludów prymitywnych regularnie przerywały jednak rozmaite dramaty. Nieoczekiwane warunki pogodowe, przedłużające się susze czy ulewy mogły utrudnić zdobycie pożywienia, popychając grupę na skraj głodu. Powszechne były konflikty z innymi grupami. Według historyków śmiertelność tych konfliktów pośród Aborygenów potrafiła sięgać kilkunastu procent w skali rocznej – to poziom strat ludzkich porównywalny do strat ponoszonych przez społeczeństwa Europy w latach wojen światowych. Przy czym, nawet śmierć paru osób w kilkunastoosobowej grupie mogła pociągnąć za sobą dalsze trudności i straty, choćby dlatego, że niektóre rany stanowiły faktycznie wyrok śmierci.

Toteż dla Aborygenów i podobnych im ludów najwyższą wartością była możliwość błyskawicznej ucieczki: ona to decydowała o życiu i śmierci wspólnoty. Kobieta mogła jednocześnie opiekować się dwójką małych dzieci – jedno niosła, drugie prowadziła za rękę. Kolejne, jeśli się urodziło, zanim jedno z pozostałych podrosło, musiało zginąć lub być pozostawione na pastwę żywiołów. Nie dlatego że było niechciane lub niekochane. Jego śmierć musiała przeszywać matkę ogromnym bólem – ale tak nakazywało surowe prawo, które gwarantowało przetrwanie całej grupy. Analogicznie starców pozostawiano na śmierć głodową, gdy nie mogli już samodzielnie spożywać jedzenia lub nie potrafili się poruszać o własnych siłach.

 Barbarzyństwo zawsze jest niegodne. Mordowanie „nadliczbowych” dzieci w takich okolicznościach było pójściem na łatwiznę, ucieczką od problemu, którego twórcze i etyczne rozwiązanie mogłoby stanowić bodziec do podniesienia się całej grupy na wyższy poziom życia. Jednak poczucie konieczności, dramat trudnego życia tych ludów sprawia, iż potępiając ich czyny, jednocześnie im współczujemy.

 Barbarzyńcy‑rolnicy

Wraz z pojawieniem się rolnictwa, a więc bardziej stabilnej produkcji pożywienia, mordowanie dzieci lub starców przestało być postrzegane jako konieczność. Jednak w tym momencie zauważamy rzecz dziwną: jak gdyby nie wierząc własnemu szczęściu, ludzie dalej mordują. Już nie z konieczności, ale na ofiarę krwawym, szatańskim bożkom, które mają im zapewnić dobrobyt. Pismo Święte opisuje kult Molocha, któremu składano w ofierze pierworodne dzieci. Podobne zwyczaje mogły też istnieć w Ur Chaldejskim, skąd wywodził się Abraham. Ten bowiem, wystawiony na próbę przez Pana, był zasmucony, ale nie zaskoczony nakazem zabicia swego syna. Zaskoczeniem dla niego było dopiero, gdy okazało się, iż jego syn nie musi zginąć. Dla Abrahama radosnym szokiem było odkrycie, że Pan, jako Bóg prawdziwy i dobry, nie domaga się krwawych ludzkich ofiar! W przyszłości zaś sam pośle swego Pierworodnego, Jedynego Syna, aby dobrowolną ofiarą odkupił ludzkość.

 Podobne krwawe ofiary miały jednak miejsce nie tylko na starożytnym Bliskim Wschodzie, ale we wszystkich częściach globu, gdzieniegdzie wręcz aż do współczesności. Francuski misjonarz, ojciec André Dupeyrat, przebywający na południu Papui‑Nowej Gwinei w latach 1930–1950, relacjonuje, jak pewnego razu zobaczył grono kobiet, w tym jedną u kresu ciąży, odchodzących w dżunglę. Po jakimś czasie wróciły, ale nie widać było już ani ciąży, ani dziecka. Zbadawszy sprawę, odkrył przerażającą rzecz: zwyczaj nakazywał, aby kobieta zabiła swe pierworodne dziecko zaraz po urodzeniu, rozłupując jego główkę o skały, a zwłoki miała zjeść przyprowadzona w to miejsce maciora, po czym jedno z prosiąt maciory zastępowało niemowlaka, karmione piersią przez kobietę, a gdy w przyszłości dorosłą już świnię ubijano na ucztę, ta sama kobieta opłakiwała swą „stratę”. Myliłby się jednak ten, kto by powiedział, iż te kobiety były nieczułe na swój straszliwy czyn. Misjonarz drążąc temat, usłyszał, iż widząc swe pierworodne dziecko, doświadczały one, jak wszystkie matki, wielkiej fali miłości. Po czym chwytały za piętę i uderzały ukochanym dzieckiem o skałę, gdyż tak nakazywał szatański kult…

 Również u kresu życia obyczaje nakazywały zabójstwo. Ojciec Dupeyrat opowiada, jak jeden z tubylców pokazywał mu wiszące w jego chacie kości rodziców. Tłumaczył z dumą, jak dobrze spełnił swą synowską powinność: gdy byli w podeszłym wieku, zgodnie ze zwyczajem uprosił, aby sąsiedzi z innej wioski zaprosili rodziców na ucztę, jakie nieraz się odbywały, po czym, gdy ci wyruszyli w drogę, sąsiedzi zamordowali ich w dżungli. Uczta była – z rodziców. Potem dostarczano synowi kości, ten zaś je czyścił i troszczył się o nie.

Nic nie może usprawiedliwić takiego barbarzyństwa, gdyż widzimy tu ludzi, którzy mogliby zmienić swoje obyczaje – i robili to z radością i łatwością pod wpływem misjonarzy. Niemniej pozostawali w jakiś sposób zniewoleni okrutną tradycją. Ta straszna niewola szatańskich kultów stanowi zarówno potępienie całego społeczeństwa, jak i łagodzącą okoliczność dla poszczególnych osób, które dopuszczały się straszliwych mordów na swoich ukochanych bliskich, przekonane, że muszą to uczynić. Zaiste, gdyby stawiali opór, ich społeczność by ich do tego przymusiła…

 Barbarzyńcy‑hedoniści

I tak oto dochodzimy do współczesności. Dziś nikt nie musi zabijać własnego dziecka dla przetrwania społeczeństwa. Nie ma już kultu Molocha i innych bożków, których kapłani mamiliby ludzi obietnicą dobrobytu za ofiarę czy karą zagłady za jej brak. Jeśli dziś istnieje przymus, widzimy go tylko u tych kobiet, które otoczenie przymusza do dzieciobójstwa: gdy ich mężowie czy „partnerzy”, ale nieraz też rodzice i bliscy wywierają okrutną presję psychiczną, grożąc rozmaitymi konsekwencjami za nieposłuszeństwo.

 Jednakże większość przypadków dzieciobójstwa – do którego dziś, w przeciwieństwie do dawnych czasów, dochodzi przed porodem, przez co dodatkowo naraża się kobietę na fizyczną traumę, dokonując gwałtu na jej ciele – nie odbywa się pod przymusem. Tam zaś, gdzie występuje przymus, nie wynika on nawet z pobudek fałszywej religii, która mogła nadać zbrodni złudzenie wyższej wartości. Wynika ze strachu przed poświęceniem i niewygodą, z hedonistycznej chęci zapewnienia sobie życia bez obowiązków i bez stresu. Wynika z pogoni za zyskiem u lekarzy ‑morderców oraz wspierających ich mediów i korporacji. Wynika z dziwacznego wygodnictwa, które nie dopuszcza nawet myśli, aby urodzić poczęte dziecko i drogą adopcji oddać je komuś innemu na wychowanie. Bowiem zabicie dziecka jeszcze w trakcie ciąży ma pomóc kobiecie uniknąć również bólu rozstania z własnym dzieckiem i pokusy, że usłyszawszy jego płacz, szczęśliwa matka jednak nie odda swego dziecka. O ile łatwiej jest je zabić jeszcze ukryte i w jakiś sposób abstrakcyjne.

 Również starców uśmierca się dzisiaj dla zwykłej hedonistycznej wygody. Nie nazwiemy przecież koniecznością oszczędności finansowych, które motywują europejskie społeczeństwa do promowania „dobrej śmierci”. Śmierć chorych i starców jest zwykłą ekonomiczną oszczędnością dla społeczeństwa, a dla rodziny możliwością pozbycia się rodzinnych obowiązków. W porównaniu ze współczesnymi Europejczykami, Papuas, dumnie troszczący się o kości swoich zamordowanych i zjedzonych rodziców, jawi się jako bardziej odpowiedzialny…

 Barbarzyństwo było z nami zawsze i tak pozostanie aż do dnia Sądu Ostatecznego, gdyż wynika z prymitywnych instynktów potęgowanych przez podszepty diabła. Czyż nie jest jednak przerażające to, iż patrząc wstecz na rozmaite prymitywne ludy o okrutnych, barbarzyńskich obyczajach, widzimy więcej powodów do współczucia, a nawet częściowego usprawiedliwienia ich okrucieństwa niż w przypadku naszych współczesnych?

 Jezus Chrystus przypomina: A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie (Mt 11, 23–24). Doprawdy, nawet dawnym ludożercom lżej będzie w dzień sądu niż współczesnej Europie…

Zmieniony ( 07.09.2019. )