Cele i strategia ruchów LGBT [zboczeńców, też duchowych]
Wpisał: Piotr Lewandowski   
17.09.2019.

 

 

Cele i strategia ruchów LGBT [zboczeńców, też duchowych]

Piotr Lewandowski


13 wrzesień 2019 https://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/6593-cele-i-strategia-ruchow-lgbt


Zniesione będą wszystkie prawa zakazujące homoseksualizmu, a w ich miejsce zaczną obowiązywać ustawy propagujące miłość między mężczyznami. (…) Jeśli odważycie się nazwać nas ciotą, pedałem, zboczeńcem, wbijemy nóż w wasze tchórzliwe serca i zbezcześcimy wasze martwe, rachityczne ciała”.


I. Cel i środki


Wyjaśnienie tytułowej kwestii – celów ruchu LGBT i strategii, dzięki której mają być osiągnięte – zawiera się tak naprawdę w dwóch pozycjach sięgających lat 80. XX wieku. Pierwsza to opublikowany w gejowskim magazynie „Gay Community News” (luty 1987 r.) artykuł Michaela Swifta pt. „Gay Revolutionary”, zwany często „gejowskim manifestem”, zakreślający cele tego, co dziś nazywamy „gejowskim lobby” czy „ruchem LGBT”.

Druga natomiast, prezentująca metody, jakimi powinna posługiwać się homopropaganda, to wydana w 1989 r. książka Marshalla Kirka i Huntera Madsena pt. „After the Ball. How America will conquer its fear and hatred of Gays in the 90s” (w luźnym tłumaczeniu: „Po bitwie. Jak Ameryka przezwycięży swój strach i nienawiść do gejów w latach 90.”).

 

II. Manifest Swifta


Zacznijmy od manifestu Michaela Swifta. Najpierw jednak istotna uwaga. Środowiska gejowskie, aby zakamuflować jego nienawistną wymowę, często usiłują przedstawić ten tekst jako formę satyry i intelektualnej prowokacji. Taki zabieg służyć ma neutralizacji oburzenia „heteronormatywnej” większości. Zgodnie z tą metodą osoby podnoszące alarm ogłaszane są ograniczonymi umysłowo i pozbawionymi poczucia humoru bigotami, niezdolnymi do prawidłowego odczytania sarkazmu i ironii. Rzeczywiście, autor posługuje się celowo przesadzoną aż do groteski retoryką, stosując na pozór karykaturalne przerysowania i inne tego typu zabiegi stylistyczne. Wszystko to jednak ma cel maskujący (pamiętajmy, że mówimy o latach 80. – taka wówczas obowiązywała „mądrość etapu”) – tak, by autor złapany za rękę mógł wykręcić się sianem: „no co wy, przecież to tylko satyra, nie bierzecie chyba tego na poważnie?”. Z perspektywy lat widać jednak wyraźnie, że pod pozorem niby-satyrycznej formy przemycono rzeczywiste, dalekosiężne zamiary homolobby.

Cóż tam znajdziemy? Chociażby zapowiedź deprawacji dzieci, dziś realizowanej pod postacią inwazji genderyzmu i szkolnej seks-edukacji, mającej oswajać najmłodszych z dewiacjami:

Będziemy sodomizować waszych synów, emblematy waszej kruchej męskości, waszych płytkich marzeń i wulgarnych kłamstw. Będziemy ich uwodzić w waszych szkołach, w waszych internatach, w waszych siłowniach, w waszych szatniach, w waszych halach sportowych, w waszych seminariach, w waszych grupach młodzieżowych, w łazienkach sal kinowych, w waszych barakach armii, w waszych przystankach dla ciężarówek, we wszystkich waszych męskich klubach, w waszych domach Kongresu, gdziekolwiek mężczyźni są razem z mężczyznami. Wasi synowie staną się naszymi podwładnymi i będą wykonywać nasze rozkazy. Zostaną oni przekształceni na nasz obraz.

Obecnie homoaktywiści, organizujący kontrdemonstracje przeciw marszom pro-life i katolickim procesjom, lubują się w wykrzykiwaniu hasła: „wasze dzieci będą takie, jak my!”. To nic innego, jak spełnienie postulatu „zostaną przekształceni na nasz obraz”. Satyra? Nie, rzeczywistość Zachodu trzydzieści lat po publikacji „manifestu”.

Idźmy dalej: Zniesione będą wszystkie prawa zakazujące homoseksualizmu, a w ich miejsce zaczną obowiązywać ustawy propagujące miłość między mężczyznami. (…) Jeśli odważycie się nazwać nas ciotą, pedałem, zboczeńcem, wbijemy nóż w wasze tchórzliwe serca i zbezcześcimy wasze martwe, rachityczne ciała.

I to również dzieje się na naszych oczach. „Antydyskryminacyjne” ustawodawstwo, małżeństwa homoseksualne, aktywność zorganizowanego homolobby, prawne uznawanie kolejnych „płci” (ostatnio „trzecia płeć” w Niemczech) – to są już fakty. Faktem jest również agresja, zarówno werbalna, jak i fizyczna, wobec osób sprzeciwiających się homoinwazji – Internet pełen jest filmów przedstawiających ataki lewackich aktywistów na konserwatywne demonstracje. Narasta także coraz powszechniejsza przemoc instytucjonalna – chociażby w miejscach pracy, czego przedsmakiem w Polsce była słynna sprawa zwolnionego pracownika IKEA.

Te obszerne cytaty miały Czytelnikowi zademonstrować próbkę stylistyki owej rzekomej „satyry”.

Dalej jednak padają równie niebezpieczne zapowiedzi: masowa promocja homoseksualnego stylu życia (Nasi pisarze i artyści uczynią z miłości męsko-męskiej obowiązujący kanon mody); tzw. „coming-outy” (Zdemaskujemy możnych homoseksualistów, którzy udają hetero); dążenie do dominacji w życiu publicznym (Nasza inteligencja czyni z nas naturalnych arystokratów rasy ludzkiej, a arystokraci o umysłach twardych jak stal nigdy nie zadowolą się poślednim statusem); anihilacja instytucji rodziny (Komórka społeczna zwana rodziną – wylęgarnia kłamstwa, zdrady, przeciętności, hipokryzji i przemocy – zostanie obalona); prześladowania religijne (Wszystkie kościoły, które nas potępiają, zostaną zamknięte); zaś ostatecznym celem ma być totalna władza i dyskryminacja osób heteroseksualnych (W stworzonym przez nas wspaniałym społeczeństwie rządy będzie sprawować elita złożona z gejowskich poetów. Jednym z wymogów uzyskania wpływowej pozycji w tej nowej homoerotycznej społeczności będzie oddawanie się greckiej namiętności. Każdy mężczyzna zarażony heteroseksualną żądzą będzie automatycznie pozbawiony prawa do zajmowania wpływowej pozycji).

Całość wieńczy zapowiedź: Drżyjcie, heteroświnie, kiedy staniemy przed wami bez naszych masek.

Powtórzę: w tych cytatach sprzed ponad trzydziestu lat zawarta jest obecna rzeczywistość społeczna Zachodu – wszystko to albo już się dokonało, albo jest w trakcie realizacji.

 

III. Metoda Kirka-Madsena


W jaki sposób osiągnięto obecny stan rzeczy? Stosując się skrupulatnie do zaleceń zawartych we wspomnianej wyżej książce „After the Ball”. W niej z kolei znajdziemy sześć punktów, których należało bezwzględnie przestrzegać, by homoindoktrynacja odniosła sukces.

Po pierwsze – należy mówić o homoseksualistach i homoseksualizmie możliwie jak najgłośniej i jak najczęściej. To zalecenie służyć ma wstępnemu oswojeniu społeczeństwa z tematem i „znieczuleniu” na wątki homoseksualne pojawiające się w przestrzeni publicznej, uznaniu ich za alternatywną „normę”.

Po drugie – osoby LGBT należy zawsze i bez wyjątku przedstawiać jako ofiary opresywnej większości. To z kolei ma obudzić odruch współczucia wobec prześladowanych i usprawiedliwić w oczach opinii publicznej ich „emancypacyjną” batalię. Korzystano tu obficie z doświadczeń walki o równouprawnienie czarnej społeczności w USA.

Po trzecie – kampania musi odbywać się pod pozorem walki z dyskryminacją, przy czym należy unikać odwoływania się do samych praktyk homoseksualnych, mogących budzić odruch wstrętu. W ten sposób daje się możliwość działania sojusznikom – osobom publicznym i ruchom walczącym o prawa obywatelskie.

Po czwarte – homoseksualistów należy zawsze pokazywać w korzystnym świetle. Tu pole do popisu ma popkultura – media, przemysł rozrywkowy, twórczość artystyczna. Należy kreować pozytywnych homoseksualnych bohaterów filmów, książek, seriali. Trzeba też zadbać o wsparcie gwiazd popkultury – aktorów, artystów, celebrytów.

Po piąte – przeciwników należy prezentować bez wyjątku negatywnie. Mają być odrażającymi nienawistnikami, stygmatyzowanymi „homofobami”. Należy wywołać w ten sposób zbiorowe poczucie wstydu u heteroseksualnej większości – tu już mamy mentalną pacyfikację oponentów.

Po szóste – należy zadbać o stałe i wszechstronne finansowanie. Nie tylko ze strony organizacji gejowskich, ale zewsząd, skąd tylko się da – organizacje pozarządowe, biznes, instytucje publiczne. Tylko dzięki temu zaplanowana na dziesięciolecia batalia będzie mogła zakończyć się sukcesem.

Jak widzimy, wszystko się zgadza.

Warto zwrócić uwagę, że powyższe zalecenia sprowadzają się głównie do ukrywania i kamuflowania prawdziwych celów lobby LGBT – tych przedstawionych w „manifeście” Swifta, od którego zaczęliśmy. Ale wszystko do czasu – zgodnie z zapowiedzią, prędzej czy później nastąpi chwila prawdy, kiedy staną przed „heteroświniami” bez swoich masek. Ale wtedy na jakikolwiek sprzeciw będzie już za późno.

Autor publikuje w sieci pod nickiem Gadający Grzyb

Zmieniony ( 17.09.2019. )