Alternatywna rzeczywistość, alternatywny teatr. Jak tu szarżować na kucyku?
Wpisał: Aleksander Nalaskowski   
19.09.2019.

Alternatywna rzeczywistość, alternatywny teatr.



Jak tu szarżować na kucyku?



Aleksander Nalaskowski



Spełniło się wreszcie marzenie Krzysztofa Mieszkowskiego, aby zamiast na broń i gospodarkę pieniądze wydawać na kulturę. Ale tę, którą on osobiście uważa. Onże Mieszkowski kiedyś w dyskusji z Cejrowskim posłużył się tu jako przykładem tomem poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Zapomniał, a może nie wiedział biedak, że poeta zginął jako żołnierz i uczestnik podziemia w Powstaniu Warszawskim. Zginął z karabinem w ręce, a nie z piórem jak by tego chciał zapewne Mieszkowski Krzysztof.



Ale oto marzenia posła się ziściły! Pani Dulkiewicz & Co. zorganizowała w Gdańsku festiwal teatru alternatywnego, a nawet rzeczywistość uczyniła alternatywną. Prosto spod waginy na patyku pobiegła do kościoła zapalać paschał. Wprzódy jednak wydając okrzyk przeciągły „Gdańsk miastem wolności i Solidarności”. Ale w następnych aktach tej sztuki okazało się, że chodzi o wolne miasto (oryg. Freie Stadt Danzig) i o solidarność z Bolkiem. Ton przedstawieniu nadawali niegdysiejsi gwiazdorzy tego teatru. Komorowski, który mówił o sobie jako antyreżimowym radykale, Kwaśniewski, który wszak większość aktywnego życia był po stronie sowieckiego hegemona i Wałęsa, król wszelkiej wolności i nieskrępowania. W rolę Stańczyka króla Europy i króla Komunistów wcielił się osobiście, ale głupio Frasyniuk Władysław. Ta fraternizacja z Kwaśniewskim to szczególna odmiana syndromu sztokholmskiego?



Och, jak żałowano, że nie przybył prezydent i premier. A niby po co mieli przybyć? Aby usłyszeć inwektywy ze strony Bolka albo faceta, który z nim sromotnie przegrał czy przechrzczonego komunisty albo pajaca z Wrocławia!? Mieli dobrowolnie dać opluwać majestat urzędów Najjaśniejszej Rzeczpospolitej?

Cały spektakl był najzabawniejszym i najbardziej kulturalnym seansem frustracji jaki kiedykolwiek widziałem. Był też pokazem bezsilności i braku klasy. Jakkolwiek było to przedstawienie zaangażowane. W istocie można było wyczuć, gdzieś w nieodległym tle, intencję oderwania Gdańska, potem może Śląska, potem pewnie Szczecina od Macierzy.



Jeśli ktoś myślał, że jest taka podłość, po którą się opozycja nie schyli w walce o władzę, to właśnie zobaczył, że nie ma takiej podłości. Radzę rządzącym, aby się dobrze temu przyjrzeli i szybko zareagowali. Tu już nie ma miejsca i czasu na polityczną poprawność, na wolność (każdego?) słowa. Ten projekt to czytelna i jasno deklarowana zdrada stanu. Ta obłąkana sadurszczyzna jest niebezpieczna. Ale z drugiej strony wątpię, aby suweren potraktował to na serio. Idea jest tak chora, że aż „trzaskowska”.



Tam w Gdańsku wszystko mi zgrzytało. Janda była jak Podleśna, Oda do radości brzmiała po niemiecku, a hymn polski został upokorzony tym, co go poprzedzało. Wyraźnie, coraz wyraźniej widać nową strategię opozycji – „nie możemy ich pokonać (przez sprzyjających im chamów, prostaków, kmieci, roboli, katoli i nieuków) to zabierzmy sobie kawałek Polski i uwijemy sobie własne państewko, przygarniemy wszystkie mniejszości, urządzimy sobie, a może nawet i tym mniejszościom, raj na Ziemi, póki ta Polska jeszcze kwitnie i się pnie w górę, i jest co brać”.



I tak to nomenklatura chce się uwłaszczyć kolejny raz. Gdyby to chodziło tylko o Warszawę, to bym pewnie nie wierzgał. To zepsute, ponure i molochowate miejsce, pełne pogardy i chamstwa. Także politycznego. Ale w Gdańsku spędziłem dzieciństwo, w Gdańsku jest Poczta Polska i Westerplatte, był Zbyszek Cybulski, Kobiela i Bim-Bom. Gdańsk to Czerwone Gitary, Grudzień ’70 i strajk sierpniowy. Koczowałem wtedy pod stocznią w oczekiwaniu na wyniki rozmów. Wtedy jeszcze nikt nie był tak głupi, aby powiedzieć, że polskość to nienormalność. Bo to był mądry Gdańsk, a teraz jest … Dulkiewicz i Adamowicz. Polinezja na gruzach Atlantydy. Ma ten dzisiejszy, oficjalno-urzędniczy Gdańsk tyle samo wspólnego z mądrością, co dzisiejsza Grecja z Sokratesem. I tak to dźwięczało ze sceny.



Jeśli tak bardzo nienawidzą rządu, Kaczora i jego kota, linii politycznej i prospołecznej PiS i brzydzą się prawicą, patriotyzmem i jedną Polską od wschodu do zachodu, od północy po południe, to niech z zaangażowaniem wpłacają swoje 500+, kwoty podatków, z których zostali zwolnieni, wyprawki pierwszoklasisty, trzynastki emerytalne, niech wpłacają na niepełnosprawnych, na których im tak bardzo zależy. Jak gardzić Morawieckim to do końca, a nie tylko na przedstawieniach teatralnych z okazji tej czy innej rocznicy. Szanowna opozycjo, sufler Tusk nie przyjedzie na siwym, ani żadnym innym koniu do waszego przybytku Melpomeny. Od lat jestem instruktorem jazdy i na pierwszy rzut oka widzę, że ułan z niego taki jak trąba z kozy od tyłu. Chyba, że na DRP (Deutsches Reitpony). Ale jak tu szarżować na kucyku?

Zmieniony ( 19.09.2019. )