Internet - inne jego oblicze czyli niebezpieczne osaczenie
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
06.10.2019.

Internet – inne jego oblicze czyli niebezpieczne osaczenie

 

Ewa Działa-Szczepańczyk

Chociaż elementy otaczającej nas rzeczywistości, ewidentnie ulegają zmianie – większość z nas nie jest w stanie tego dostrzec. Prawdą jest, że zmiany dokonują się często ewolucyjnie, stopniowo i zapewne to sprawia, że umykają naszej uwadze. Do czego zmierzam?

Chodzi mi o niepokojący proces jaki obecnie zachodzi w świecie internetu i to w przyspieszonym tempie. Nie chodzi mi o stały ilościowy wzrost oferowanych, stron, portali, informacji, wzrost możliwości wykorzystania internetu w wielu obszarach, np. w usługach, rozrywce, przesyłaniu danych czy traktowania go jako środka komunikacji między ludźmi. Nie mam również na myśli, niepokojącego wzrostu ingerencji w wolność słowa prowadzonej przez właścicieli niektórych wyszukiwarek czy serwisów internetowych. Chodzi mi o wykorzystanie internetu do GLOBALNEGO HANDLU. Po prostu znaleźli się ludzie, którzy stwierdzili, że jest to wspaniały instrument do robienia wielkich pieniędzy. Jak wiadomo, by handel był efektywny i przynosił ogromne zyski, musi być spełnione kilka warunków, wśród których dotarcie do dużej ilości potencjalnych klientów jest kluczowe. I ten właśnie warunek wspaniale spełnia globalna sieć informatyczna. W świecie internetu potencjalni nabywcy liczeni są w tysiącach, setkach tysięcy, ba, w milionach „osobników”. To dlatego wokół każdego użytkownika sieci dzieją się dziwne rzeczy. Do niedawna były to wyłącznie tzw. ciasteczka (cookies) – pliki umieszczane w naszym komputerze przy każdym otwarciu strony www. Mają one na celu wyłowienie konsumpcyjnych preferencji danego użytkownika internetu, a następnie epatowanie go dawką reklam i ofert kupna różnych produktów i usług. Z czasem posunięto się dalej, akceptacja ciasteczek przy każdym otwarciu dowolnej strony stała się warunkiem, by można było z niej korzystać czyli posunięto się do prostego szantażu. Oczywiście wszystko to w imię naszego dobra – byśmy mieli przedstawioną odpowiednią dla nas ofertę. Rzecz jasna, nikt nas nie pyta – czy życzymy sobie, by była ona nam przedstawiana. Dziwnym zbiegiem okoliczności, na YOU TUBE prócz reklam zaczęły pojawiać się strony pokrewne tematycznie z tą, z której akurat korzystamy. I tu również nikt nas nie pyta czy życzymy sobie tego „ułatwienia” w buszowaniu po internecie. Ale żebyśmy nie dopatrywali się w tych poczynaniach zbytniej nachalności – szybko sprowadzono nas na ziemię – przecież wszystko kosztuje. Uświadomiono nam, że udostępniając nasze konsumpcyjne preferencje, zainteresowania i gusta – po prostu płacimy za korzystanie z otwieranych stron. Szybko okazało się, że „wciskanie” ciasteczek w nasz komputer jest zabiegiem niewystarczającym. Od jakiegoś czasu, żeby korzystać z jakiegoś portalu, bądź usług np. Google koniecznie trzeba się zalogować z podaniem pełnego zestawu swoich danych, oczywiście z zapewnieniem, że te dane pozostaną tylko do dyspozycji owego np. portalu, bo przecież obowiązuje RODO. Stworzenie uregulowań RODO miało chronić nasze dane, a wychodzi na to, że przeznaczone są one na „żer” wielkich internetowych gigantów robiących wielkie pieniądze np. na umieszczaniu reklam. Obejście tych chroniących nas uregulowań okazało się bardzo łatwe. Konieczność każdorazowego wyrażania naszej zgody na przetwarzanie naszych danych osobowych staje się dla przeciętnego użytkownika internetu dużą niedogodnością, zwłaszcza, że jest obwarowane przystaniem na wiele warunków. Oczywiście można od nich odstąpić i skorygować wiele opcji, otwierając kolejne okna i nanosząc nasze „zgody” lub „niezgody”.

Jednak twórca tego szatańskiego zamysłu dobrze o tym wiedział, że zdecydowana większość użytkowników pójdzie na skróty i kliknie po prostu OK – tym samym godząc się na przetwarzanie swoich danych. I tak powolutku krok za krokiem nasza wolność w internecie jest uszczuplana, a strefa prywatności przestaje istnieć. Finalizuje się na naszych oczach operacja przeprowadzana przez właścicieli wielkich przedsiębiorstw informatycznych takich jak np. Google czy You Tube pt.: „Każdy człowiek jest nasz”. Powstaje pytanie - czy te nasze dane osobowe będą wykorzystane tylko i wyłącznie do celów marketingowych czy też niekoniecznie?

Niebawem uzyskamy odpowiedź na nie, ale już dzisiaj można podejrzewać, że utrzymujący się trend zawłaszczania naszej prywatności, nie wróży nam dobrze.

Zmieniony ( 06.10.2019. )