SKRÓCONY CZYŚCIEC wg Benedykta XVI
Wpisał: Benedykt XVI   
10.10.2019.

SKRÓCONY CZYŚCIEC wg Benedykta XVI

 

[Fragment książki B-pa Bernard Tissier de Mallerais „Portret filozoficzny Josepha Ratzingera”, str. 218 i nn. Wyd. Katolicki Instytut Apologetyczny, 2018



Benedykt XVI przyjmuje „starojudaistyczne wyobrażenie o stanie pośrednim między śmiercią a zmartwychwstaniem”. Jest to stan, w którym „nie ma jeszcze ostatecznego wyroku”, i w którym dusze „odbywają już karę (...) albo też już cieszą się tymczasową formą szczęścia””? Jest to po prostu powtórzenie błędu Jana XXII, potępionego ex cathedra przez jego następcę, Benedykta XII, który zdefiniował, że duszę sprawiedliwych „zaraz po śmierci i oczyszczeniu (...) tych dusz, które by takiego oczyszczenia potrzebowały, (...) były, są i będą w niebie, w królestwie niebieskim, w raju niebiańskim, gdzie przebywają z Chrystusem, dołączone do społeczności świętych aniołów”.

Benedykt XVI kontynuuje: W tym stanie [pośrednim] są możliwe oczyszczenia i uleczenia, które sprawiają, że dusza dojrzewa do, komunii z Bogiem. Kościół pierwotny podjął te wyobrażenia, z których potem w Kościele zachodnim [Benedykt XVI ma na myśli Kościół katolicki] powoli rozwinęła się nauka o czyśćcu.

Jednak Benedykt XVI przedstawia również współczesną alternatywę dla tej herezji stanu pośredniego (wynikłej z pomieszania starożydowskiego szeolu z otchłanią ojców, limbus patrum) oraz dla tej teorii czyśćca z jej staro-judaistyczną genezą.

Jemu samemu alternatywa ta podoba się zdecydowanie bardziej: Niektórzy współcześni teolodzy uważają, że ogniem, który spala a równocześnie zbawia, jest sam. Chrystus, Sędzia i Zbawiciel. Spotkanie z Nim jest - decydującym aktem Sądu. Pod jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia, abyśmy odzyskali własną tożsamość”?

Nie ma tu ani słowa o długu, jaki pozostaje do spłacenia ani o tymczasowej karze do odpokutowania. Nie wiadomo, o jakie oczyszczenie miałoby chodzić. O oczyszczenie z grzechu? W każdym razie pewne jest, że jest to wyzwolenie, pozwalające nam „odzyskać własną tożsamość”, to egzystencjalistyczne przekształcenie: Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym «przejście przez ogień» (por. 1 Kor 3, 12—15). Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień””.

Sądzę raczej, że cierpienia czyśćcowe to przede wszystkim swego rodzaju kara zatrzymania: powoduje opóźnienie w dostąpieniu wizji uszczęśliwiającej. Poza tym, to także pewna kara ognia, nałożona przez Boga po to, by oczyścić duszę z jej nieuporządkowanych przywiązań do stworzenia. Czy to wyjaśnienie zupełnie zgodne z naturą grzechu (który polega na odwróceniu się od Boga iprzylgnięciu do stworzenia), jest zbyt jasne dla Benedykta XVI? To jasne, że ogień miłości, który pochłania nieczystości duszy, bardziej nam odpowiada, niż ogień wymierzony przez ”najwyższego Sędziego. W ten sposób czyściec staje się nawet dość sympatyczny, bo nieczystości duszy pochlania tam ten sam ogień miłości, co na ziemi. Święci jednak nie podzielają tej opinii. Oni mają wiarę i podtrzymują jak św. Teresa z Lisieux że „ogień miłości uświęca bardziej, niż ogień czyśćcowy”. A więc to nie ten sam ogień.

Niewątpliwą zaletą teorii, której patronuje papież jest to, że owo natychmiastowe oczyszczenie, dokonujące się dzięki spojrzeniu Chrystusa, niezmiernie skraca trwanie czyśćca w oczach naszego ciągle spieszącego się pokolenia.

To wygodne chrześcijaństwo, to religia „łatwiejsza”, jak ją pojmował pewien angielski reformator. To „Królestwo Boże jak powiedziałby Kant -które pojawia się tam, gdzie wychodzi się poza wiarę kościelną i zastępuję się ją wiarą religijną, tzn. zwyczajną wiarę rozumową”. Zresztą, Kant dodaje: „jeśli chrześcijaństwo któregoś dnia doszłoby do stanu, w którym nie byłoby już godne miłości (...), Wówczas dominującą myślą ludzi musiałaby stać się myśl o odrzuceniu go i przeciwstawieniu się mu”.

Tymczasem Benedykt XVI precyzuje nieco ten „moment” czyśćca: Jest jasne, że nie możemy mierzyć «trwania» tego przemieniającego wypalania miarami czasu naszego świata. Przemieniający «moment» tego spotkania wymyka się ziemskim miarom czasu - jest czasem serca, czasem «przejścia» do komunii z Bogiem w Ciele Chrystusa””.

A więc to potwierdzone: czyściec jest momentem, jest przejściem. Nie może już być mowy, aby ktoś miał „zostać w czyśćcu aż do końca świata” jak odważyła się powiedzieć Łucji Matka Boża w Fatimie, 13 maja 1917 r., zapytana o pewną zmarłą Amelię.

Ta nowa religia na pewno bardziej uspokaja.

Zmieniony ( 10.10.2019. )