Dlaczego "ZIELONI" zawłaszczyli ekologię?
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
19.10.2019.

 

 

Dlaczego "ZIELONI" zawłaszczyli ekologię?

 

Ewa Działa-Szczepańczyk

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie - dlaczego to właśnie partie Zielonych zagarnęły „temat ekologiczny” i praktycznie są jego wyłącznym „gospodarzem”. W powszechnej świadomości Zieloni są kojarzeni z walką o ochronę środowiska naturalnego. Mało tego, niektórzy uważają, że są oni jedyną siłą zatroskaną losem naszej planety.

A sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Wdrożony w wielu krajach konsumpcyjny styl życia, wymuszający ciągłą produkcję wielu dóbr (nawet tych zupełnie człowiekowi niepotrzebnych), spowodował niekontrolowaną eksploatację zasobów Ziemi, a w następstwie nie dającą się już ukryć degradację środowiska naturalnego. Powstała pilna potrzeba zorganizowania „spontanicznego” ruchu w obronie naturalnych zasobów Ziemi, do walki z zanieczyszczeniem środowiska itp., by w porę go przejąć i skanalizować jego działania w odpowiednim kierunku - kierunku, który nie będzie kolidował z interesami wielkiej finansjery (kredytującej gospodarcze przedsięwzięcia i konsumpcję dóbr) i interesami międzynarodowych korporacji (realizującymi owe gospodarcze przedsięwzięcia, zapewniającymi produkcję i dystrybucję dób). 

I powstał taki ruch – Zieloni, który z czasem przekształcił się w partie polityczne. Jednocześnie, nie jest przypadkiem, że te partie, bez względu na kraj, w którym działają, wszystkie bez wyjątku, tworzą ruch polityczny o wyraźnym ideologicznym zabarwieniu. Członkowie i działacze tego ruchu to obrońcy tzw. liberalnej demokracji i społeczeństwa otwartego, a hasła i postulaty, które głoszą dotyczą promocji elementów marksizmu kulturowego. Dzieje się tak, bowiem właśnie taki neomarksistowski model świata (docelowo prowadzący do ubezwłasnowolnienia ludzi, którzy mają być bezmyślnymi konsumentami), bardzo jest na rękę światowej finansjerze i wielkim międzynarodowym korporacjom. Nic dziwnego, że Zieloni stali się szpicą ich interesów. Jednak większość ludzi jest przekonana, że oto powstały struktury, które będą skutecznie walczyły o ochronę środowiska naturalnego i nawet nie podejrzewa, że ma do czynienia ze specjalistami od ruchów pozorowanych dla uśpienia czujności opinii publicznej.

Jak dalece są to działania pozorowane niech posłuży przykład dotyczący wdrażania technologii 5G w Polsce (w jego wersji bezprzewodowej oczywiście, bo np. w Izraelu instaluje się wersję światłowodową 5G, ze względu na bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. W końcu, wiedzą co robią – ta technologia powstała w Izraelu). Aby bezkolizyjnie, tanio i szybko mogła być wprowadzona do naszego kraju przez wielkich światowych gigantów branży telekomunikacyjnej, Sejm RP przyjął w tym roku nowelizację Ustawy o wspieraniu i rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych (zwanej Megaustawą). Zawiera ona szereg niebezpiecznych pod względem bezpieczeństwa ekologicznego przepisów. Mają one między innymi ułatwić dostęp infrastruktury technologi 5G do terenów leśnych, w tym zwiększają możliwości umieszczania jej na obszarach (na których do tej pory występował zakaz lub mocne ograniczenia w tym zakresie) takich jak parki narodowe czy rezerwaty. Dodatkowo, resort Ochrony Środowiska stwierdził, że Polska nie jest przygotowana, by efektywnie kontrolować natężenie promieniowania elektromagnetycznego emitowanego przez mikrostacje 5G, zwłaszcza pikokomórki.

Jak zareagowali na te niepokojące wieści polscy aktywiści z partii Zielonych oraz inni „ekolodzy”? Wymowną ciszą, a w kuluarach - zapewne radością, że ich mocodawcy wchodzą w Polskę ze swoim telekomunikacyjnym biznesem jak w masło. „Ekologiczne” sumienie ich oczywiście nie gryzie, bowiem jako zdeklarowani neomarksiści – dawno się sumienia wyzbyli. Zgodnie z wytycznymi, mają się troskać wyłącznie o takie sprawy, jak np. dbałość o długie i syte życie kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej i jak zajdzie potrzeba zrobić z tego i podobnych „problemów ekologicznych” hucpę na cały świat.

Zmieniony ( 19.10.2019. )