W imię troski o środowisko. A Wielki biznes ma to w dupie.
Wpisał: zła   
20.10.2019.

W imię troski o środowisko. A Wielki biznes ma to w dupie.

Znalezione na fejsbuku

Jestem zła.

W trosce o środowisko kupiliśmy wcale nienajtańszą pralkosuszarkę Boscha. Jest, a w zasadzie była, energooszczędna, wodooszczędna. Zakładałam, że będzie nam dobrze służyć przez długie lata.

Minęło parę lat. Wysiadł elektrozamek. Wymiana ponad 200 zł.

Miesiąc później szlag trafił pompę. Zapłaciliśmy jakieś 500 zł.

Minęło kilka miesięcy - coś zaśmierdziało, pralka zapomniała odwirować i przestał działać programator. Oczywiście drzwiczki pancerne, człowiek sam nie może tego otworzyć bez pomocy serwisu. Pan serwisant właśnie wyszedł. Naprawa będzie kosztowała 1900 zł. Tym razem padł mały elektroniczny sterownik zatopiony w plastiku, do którego nie ma zamienników, bo producent tak go stworzył, żeby nikt tego nie podrobił. ŻEBY NAPRAWA BYŁA NIEOPŁACALNA. Ponieważ to jego trzecia wizyta, dostaliśmy przynajmniej rabat na ekspertyzę...

Przy okazji zajrzałam do środka. Bęben jak nowy. Podobnie jak reszta pralki. Tylko jeden mały element uszkodzony.

Efekt jest taki, że muszę wyrzucić całą piękną pralkę, dlatego, że nie opłaca się wymienić jednego małego elementu, który kosztuje tyle co dobrej klasy telefon komórkowy. A w produkcji zapewne jakieś 5 zł. 

Jeśli jeszcze ktoś będzie próbował wywołać we mnie poczucie winy, że nie dbam o środowisko biorąc w sklepie torebkę foliową, to mu chyba napluję na buty. To jest przerzucanie odpowiedzialności na nas, na konsumentów. To ja mam przereorganizować swoje życie, podlewać ogródek deszczówką z beczki, nosić torby ekologiczne, kupować bio-sro marchewki, jajka od szczęśliwych kur, nie jeść mięsa, kosmetyki tylko z domowej manufaktury, 10 koszy na śmieci pod zlewem... A producenci agd robią wszystko, żebym musiała co kilka lat wymieniać w domu cały sprzęt.

I co się z tym sprzętem teraz stanie? Gdzie trafi? Poza tym jednym spalonym gównem (a głowę dam, że ktoś ostro nad tym myślał jak to zrobić, żeby się po 6 latach spaliło) moja pralka jest w idealnym stanie.

Serce mnie boli na takie marnotrawstwo surowców, pieniędzy, energii. Ktoś musi wyprodukować nową pralkę emitując masę śmieci, zanieczyszczeń, dwutlenku węgla, a potem sprzęt z niewielką usterką zezłomować. Ale to JA jestem winna plastikowym patyczkom do uszu w oceanie i bocianom budującym gniazda z torebek foliowych.

Czuję się teraz jak kompletna frajerka. 

Nie kupuję dzieciom jednorazowych plastikowych zabawek. Żadnego brokatu (mikroplastik), plastikowych naklejek, jajek Kindera, pierdół z Mc Donalda, modeliny, czy innych bzdetów, które po 5 minutach trafiają do śmieci, gdzie będą zalegać kolejnych 500 lat. 

Nie jemy śmieciowego żarcia.

Segreguję śmieci.

Noszę materiałowe torebki na zakupy. Mam nawet wózek na kołach na większe zakupy, żeby nie jeździć samochodem.

Nie mamy drugiego samochodu, bo uważam, że jest zdrowiej dla mnie i dla środowiska żadnym poszła codziennie na stację 1,5 km, albo pojechała na rowerze /rolkach lub hulajnodze. Od 5 lat zmuszam do tego moje dzieci. W każdą pogodę, cały rok maszerują od pociągu do domu piechotą. W imię troski o środowisko i ich zdrowie. 

A wielki biznes ma to w dupie. I jestem jeszcze zmuszona kupić nową pralkę.

Udostępniajcie to proszę. Może trafi to do kogoś, kto się puknie w czoło i coś z tym zrobi.


Zmieniony ( 20.10.2019. )