"Zagrożenie klimatyczne" czyli kolejna odsłona zarządzania strachem | |
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk | |
30.10.2019. | |
Ewa Działa-Szczepańczyk W latach siedemdziesiątych XX wieku powstała w Stanach Zjednoczonych doktryna mówiąca, że społeczeństwo egzystujące w stanie stałego zagrożenia jest bardziej skłonne do ponoszenia ofiar (np. wzrostu podatków) i chętnie poddaje się narzuconemu ograniczaniu wolności (np. powszechnej inwigilacji jako remedium na „zagrożenie terroryzmem”, przymusowi szczepień jako antidotum na „zagrożenie pandemią). Inaczej ujmując zagadnienie – fundując społeczeństwu stan permanentnego strachu można nim łatwo zarządzać. Obserwując ostatnią propagandową operację pt. „Ratujmy Matkę Ziemię przed CO2” nieodparcie nasuwa się podejrzenie, że to kolejna odsłona tej samej bajki, którą przerabiamy już od wielu lat. Czy nie zadziwia fakt, że wielu ludzi dało sobie wmówić, że szesnastolatka Greta Thunberg ze Szwecji, wie więcej o stanie zagrożenia ekologicznego na naszej planecie, niż reszta dorosłej części ludzkości czyli w przybliżeniu 3,5 miliarda przedstawicieli naszego gatunku. To bardzo niebezpieczny sygnał. Skoro WIELCY STEROWNICY LUDZKOŚCI czyli czołowi gracze światowej finansjery i ich drobniejszego sortu satelici (wspomagani działaniami, uległych w stosunku do nich, kierowniczych elit państw i organizacji międzynarodowych), posuwają się do tak prymitywnych propagandowych medialnych metod, to znaczy, że te metody uważają za bardzo skuteczne. I chyba mają rację, skoro ludziska siedzą przed telewizorami z rozdziawionymi buziami i ekscytują się małoletnią Szwedką – a co powiedziała, a co przemilczała, jaką miała minę, że Trump ją zignorował itd. Niektórzy "ekologicznie oświeceni" osiągnęli już taki stopień oderwania od rzeczywistości, że na okoliczność ochrony naszego klimatu, postanowili zaniechać prokreacji (akurat w ich przypadku to dobry pomysł – po co bezkrytyczna skłonność do zawierzania innym ma utrwalać się w następnych pokoleniach). Więc cel został osiągnięty – ludzie uwierzyli, że nasza planeta niebawem przegrzeje się od nadmiaru CO2 produkowanego przez naszą cywilizację. Ale tak naprawdę, to jest cel pośredni, mający stworzyć odpowiednią atmosferę do osiągnięcia celu ostatecznego i niejawnego. Jest nim robienie na „zagrożeniu klimatycznym” ogromnej kasy. W tej sytuacji, w przekazie większości mediów, zupełnie ignoruje się fakty, że:
Nagłaśnianie tych faktów i wielu innych oczywistych oczywistości powiązanych z tym „klimatycznym zagrożeniem” nie leży w interesie WIELKICH STEROWNIKÓW, a jest on podwójny. Pierwszy z nich to - możliwość sprzedaży technologii ekologicznego pozyskiwania energii krajom, które nie są w stanie udźwignąć finansowo ich wprowadzenia z własnych środków. W jaki sposób sprzedać tym krajom te bardzo drogie technologie, skoro są one biedne? W bardzo prosty i sprawdzony - udzieli się tym krajom kredyty na realizację tych proekologicznych przedsięwzięć (z ochotą pospieszy z tą „pomocą” np. Bank Światowy, czy jego agenda - Światowy Bank Ochrony Środowiska, zwany obecnie dla niepoznaki Globalnym Funduszem dla Środowiska) i na zawsze ekonomicznie od siebie uzależni. Drugi potencjalny uzysk – krajom opornym (na kupno owych technologii), narzuci się (już się to robi) wyśrubowane normy emisji CO2. Płacenie kar za ich przekroczenie będzie dla tych krajów, będących zwykle na dorobku, ekonomiczną katastrofą i uwięzi je na zawsze w strefie państw ”stale rozwijających się” (żeby było „zabawniej” to właśnie w tych krajach międzynarodowe korporacje umieszczają brudną ekologicznie produkcję. Teraz za emisję tych „brudów” te kraje mają płacić kary. To się nazywa mieć nos do biznesu – od razu robić go w wydaniu podwójnym). Powtarzam - najwyraźniej jest to próba sprowadzenia tych państw do ekonomicznego getta. Jednak niektóre z nich śmiały wybić się na ekonomiczną niepodległość, a kilka, położonych w Azji, robi nawet za gospodarczych tygrysów. Te, jednak żadnych umów nie podpisują i mają „w głębokim poszanowaniu”, wykreowaną przez WIELKICH STEROWNIKÓW, klimatyczną panikę. Dlatego oczy „zatroskanych ekologów” zwróciły się ku Europie. Można przecież poszukać ofiar wśród biednych krajów tego kontynentu, które będąc członkami UE są zobowiązane przestrzegać jej prawodawstwa i umów przez nią zawieranych. Najwyraźniej Polska ma należeć do tego „ekskluzywnego klubu” wiecznych płatników za przekroczenie emisji CO2. Dlatego nasi przywódcy muszą być na ciągłym politycznym standby-u, by nas ta „ekologiczna” machina nie przygniotła, a nasi rodacy nie powinni ulegać naiwnie skleconej kampanii medialnej (bo przeznaczonej dla mieszkańców Zachodu – już w większości „ekologicznie” sformatowanych) pt. „Patrzcie, nawet dziecko jest świadome zagrożeń dla naszej planety płynących z przekroczenia emisji CO2”.
|
|
Zmieniony ( 30.10.2019. ) |