Dlaczego instytucje neo-kościoła zajmujące się liturgią nie świętują 50 rocznicy Novus Ordo?
Wpisał: unacum   
25.11.2019.

Dlaczego instytucje neo-kościoła zajmujące się liturgią nie świętują 50 rocznicy Novus Ordo?

Głównym problemem Zachodu jest zapomnienie o Bogu.


https://www.unacum.pl/2019/11/dlaczego-instytucje-zajmujace-sie.html?fbclid=IwAR3feObITyUV9TmjgH-D4NQdaW6fP7dYf85tOv0IP2AsJIdSsp3wJhCBXD0#start

Artykuł opublikowany na portalu New Liturgical Movement 24.10.2019 ("Lessons from the Sixties: Selective Synodality and Princely Protests") rozpoczyna się : "To doprawdy zdumiewające jak mało w tym roku upamiętnia się reformę liturgiczną Pawła VI, szczególnie jego Novus Ordo Missae, którą wprowadził pięćdziesiąt lat temu." Ja też mam to na uwadze przez cały 2019 rok.

Powinno nas to uderzyć jako niezwykle dziwne, przynajmniej na pierwszy rzut oka, że komitety ds. liturgii, watykańskie dykasterie, departamenty teologiczne, kancelarie, zakony i każdy inny rodzaj posoborowego aparatu biurokratycznego nie angażują się w wielki śpiew i taniec wokół złotego jubileuszu nowej Mszy ogłoszonej przez papieża Pawła VI 3 kwietnia 1969 roku i wprowadzonej w większości krajów w pierwszą niedzielę adwentu, 30 listopada tamtego roku. (W taki sam sposób Summorum Pontificum ogłoszono 7/7/07, ale nie weszło w życie przed świętem Podwyższenia Krzyża Świętego 14 września).


Z pewnością można by pomyśleć, że jeśli jest cokolwiek posoborowego zasługującego na oddawanie honorów, fetowanie, dumne poklepywanie po plecach, to byłaby to ta monumentalna, modernistyczna przeróbka. Jednak liczbę wydarzeń, co więcej, liczbę wzmianek po stronie przyjaciół i zwolenników rytu pawłowego można by policzyć na palcach jednej ręki. W przeciwieństwie do tego, liczba zdarzeń świętujących raczej skromne rocznice (5, 10 lat ...) Summorum Pontificum już sięga wartości dwucyfrowych. Być może najbardziej popularny – choć nie szczególnie głośny - był artykuł w L’Osservatore Romano z 6 kwietnia 2019, autorstwa ks. Corrado Maggioni SMM, podsekretarza Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, opublikowany w języku angielskim na PrayTell 17 kwietnia.


Czy można zrozumieć to zadziwiające milczenie? Myślę, że odpowiedź można streścić w tytule, który rozważałem alternatywnie dla tego artykułu: "Dziura w pamięci: O niszczeniu znajomości tradycji".


To co skłoniło mnie do pójścia takim tropem to interesująca wymiana na Facebook'u, z której przytoczę najwartościowsze fragmenty. Zaczęło się następująco:

Spotkałem mnóstwo ludzi, którzy nazywają siebie katolikami, a którzy nigdy nie mieli najmniejszego pojęcia o tym, że kiedykolwiek były jakieś zmiany i nie mają pojęcia nawet co oznacza termin "Novus Ordo", tak dokładnie  już przepisano historię.

Inna osoba odpowiedziała:

Kiedy zacząłem studiować miałem nikłą świadomość tego, że przed Vaticanum Secundum Msza była po łacinie, ale myślałem, że to była dokładnie taka sama liturgia, jak ta, którą mieliśmy w kaplicy w Steubenville, tyle że po łacinie. A potem z ciekawości poszedłem na tradycyjną Mszę łacińską i odkryłem jak bardzo się myliłem.

Pierwsza osoba odpowiedziała:

Ja też tak zakładałem. Pomysł, że oni poprzez komitet bezczelnie spreparowali coś zupełnie nowego był czymś, do czego musiałem być siłą przekonany. Dopiero kiedy przyłożyłem do siebie obydwa teksty, zacząłem sobie zdawać sprawę z tego jak przez całe nasze życie byliśmy oszukiwani. Potem zacząłem czytać Michael Davies'a i było już po wszystkim.

Włączyła się trzecia osoba:

Nawróciłem się z anglikanizmu wyczytując swoją drogę do katolicyzmu. Novus Ordo (chociaż nie wiedziałem, że tak się nazywa ani wtedy ani przez wiele lat) trochę mnie szokowała, ale myślałem, że tak po prostu miało być i że muszę się do tego dostosować. Nawet nie wiedziałem, że Msza łacińska jeszcze istniała. Upadłem, powróciłem i zawsze będę wierzył, że to nie był przypadek, iż msza, na której zostałem po spowiedzi była tradycyjną mszą łacińską. A potem to już zwyczajnie – przeczytałem Michael Davies’a , itd. przeszedłem okres gniewu: „oszukano mnie” - i jestem po drugiej stronie. Chwała Bogu.

Zadano pytanie: „Dlaczego u katolików jest tak wielka ignorancja nie tylko w odniesieniu do historii w ogóle, ale nawet do historii współczesnej?” Pięćdziesiąt lat to nie tak dużo czasu … Można by pomyśleć, że Kościół liczący 2000 lat chciałby, żeby jego członkowie wiedzieli jakie to było wspaniałe, że złą starą zakurzoną-zatęchłą liturgię zastąpiono lśniącym nowym modelem.” A na to przyszła taka odpowiedź:


Odpowiedzią na tę zagadkę jest to, że nie powinno już być żadnej wiedzy o tym, iż „Novus Ordo” jako taka w ogóle istnieje. To powinna być tylko „Msza”, kropka. Fakt, że kiedykolwiek były jakiekolwiek zmiany w liturgii powinien ześlizgiwać się z każdym mijającym rokiem coraz głębiej w niepamięć.

Ludzie, którzy dobrze pamiętają starą mszę, którzy wiedzieliby jak radykalnie różna jest ta nowa od starej, i którzy pamiętają jak gwałtownie dokonywano zmian – ci ludzie wymierają. To jest ci, którzy nie poddali się i nie odeszli już dawno temu. Katolicy, którzy ciągle jeszcze praktykują wiarę nie powinni w ogóle wiedzieć, że kiedykolwiek był „stary ryt” albo, że jest „nowy ryt”. Na tym etapie cały projekt Rewolucji to zaprzeczanie, że kiedykolwiek było coś takiego jak Stara Wiara.
Tak czy inaczej oni są wściekli jak worek dzikich kotów właśnie dlatego, że są ciągle jeszcze tradycjonaliści i że ruch tradsów zyskuje na popularności.
Wszyscy powinni byli wymrzeć lub być przepędzeni, a fakt, że są nowi, ludzie jak ja, którzy nigdy nie znali starego rytu i rodziny mające po dwanaścioro dzieci i uczęszczające na Mszę śpiewaną i całe to domowe nauczanie i tym podobne… Połącz to z internetem i jego możliwościami dostarczania informacji każdemu o tym, co się rzeczywiście dzieje i poza tym z mnóstwem pięknych zdjęć, no to musi przyprawiać ich o apopleksję.

O apopleksję być może, ale są również dziwnie cisi. Ile jest stron w sieci, które utrzymują ściśle reformistyczną linię? Nie tak dużo. Być może tylko jedna: PrayTell. Ile jest stron, które trzymają się ściśle linii tradycyjnej? Dosyć sporo. Wydaje się, że progresistom zabrakło pary, lub pewności, albo zabrakło im ludzi na pokładzie, albo myślą, że zbytnie mówienie o tym stwarza ryzyko kierowania kolejnych katolików do tematów zakazanych – a stąd do możliwych odejść.


Czytelnik OnePeterFive napisał do wydawcy:

Kiedy poszedłem do szkoły już poszukiwałem Boga, ale pełnia, realność i piękno Kościoła i Tradycji była mi nieznana do czasu, kiedy odkryłem 1P5. Mówię, że moje spotkanie z Tradycją było drugim nawróceniem, ponieważ doświadczenie zaraz po chrzcie i bierzmowaniu w kościele Franciszka było oddzielone od wiedzy o tym, że Kościół przed latami sześćdziesiątymi dwudziestego wieku różnił się od tego, który jest dzisiaj.

Dokładnie. Sukces „transformacji wszystkich form” zdecydowanie zależy od tego jak wielu  ludzi w Kościele nie wie co było przed 1969, lub myśli, że nasz kult i nasze życie mogło, lub powinno być inne od tego, co Watykan, USCCB, kancelaria, lub [wypełnij to puste miejsce] każe nam myśleć, że tak musi być.

W chwili obecnej przygotowuję do druku manuskrypt tłumaczenia bardzo dobrej książki Michael’a Fiedrowicza „
Die überlieferte Messe: Geschichte, Gestalt und Theologie des klassischen römischen Ritus”, który będzie wydany przez Angelico pod tytułem Msza Tradycyjna: Historia, Forma i Teologia Klasycznego Rytu Rzymskiego. Poniższy fragment wymownie podsumowuje to, co chciałem tutaj wykazać:

Celebracja liturgii w jej formie tradycyjnej, stanowi zatem efektywną przeciwwagę wszystkich niwelowań, redukcji, rozwadniania, banalizacji Wiary. Wielu z tych, którzy nie są zaznajomieni z klasyczną liturgią, a poznali tylko jej ponownie stworzoną formę, wierzą, że to co widzą i słyszą jest całością Wiary. Prawie nikt nie wyczuwa, że być może centralne ustępy usunięto z perykop biblijnych. Prawie nikt nie zauważa, że oracje Kościoła nie atakują już wyraźnie błędów, nie wnoszą już modlitwy o powrót tych, którzy się zabłąkali, nie dają już wyraźnego priorytetu sprawom niebiańskim nad ziemskimi, czynią ze świętych tylko przykłady moralności, ukrywają powagę grzechu i identyfikują Eucharystię jedynie z posiłkiem. Prawie nikt nie zna nawet modlitw, jakie Kościół odmawiał przez wieki w miejsce współczesnego „przygotowania darów” i nie wie jak te modlitwy przedstawiały rozumienie przez Kościół Mszy jako ofiary, składanej przez ręce kapłana za żywych i umarłych.

Kiedy będąc nastolatkiem i we wczesnych moich latach dwudziestych odkryłem Tradycyjną Mszę Łacińską, dokładnie pamiętam zetknięcie się z ważnymi prawdami wiary – prawdami, których nauczała Biblia, Ojcowie Kościoła, Sobory, i oczywiście mszał trydencki -  a które stały się nieme, niewidoczne lub nawet zostały usunięte w Novus Ordo. A kolejne studia w tym temacie jedynie potwierdzają  rozmiar tej systematycznej stronniczej działalności. Z tego też powodu lubię mówić (przyznając, że to lekka przesada): „mój codzienny mszał zrobił ze mnie tradycjonalistę.”


Katolicy, którzy nie oddadzą się z ufnością 2000-letniej tradycji Kościoła nie będą w kontakcie z pełną doktryną i nauką moralną katolicyzmu. Trudno jest tego słuchać, ale tak jest z wieloma naukami Naszego Pana: „Jeśli jakiś człowiek chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje.” (Mt 16, 24). Tak samo jest w pewnym sensie z Tradycją: musimy wyrzec się naszych nowoczesnych uprzedzeń, podjąć błogosławione brzemię Tradycji i ją naśladować, aby stać się  katolikami w sposób integralny.


Józef Ratzinger wielokrotnie powtarzał, że głównym problemem Zachodu jest zapomnienie o Bogu. W słowie wstępnym do Organicznego Rozwoju Liturgii  Reid’a napisał:

Jeśli liturgia pojawia się przede wszystkim jako warsztat dla naszej aktywności, wtedy to co istotne jest zapominane: Bóg. Liturgia nie jest o nas, ale o Bogu. Zapominanie o Bogu jest bezpośrednim zagrożeniem naszego wieku. W przeciwieństwie do tego, liturgia powinna być ustanawianiem znaku Bożej obecności. A co się dzieje, jeśli zwyczaj zapominania o Bogu zadomawia się w samej liturgii i jeśli w liturgii myślimy tylko o sobie?

Ten sam teolog, jako Papież Banedykt XVI, napisał w liście dotyczącym cofnięcia ekskomunik czterech biskupów FSSPX:

W naszych czasach, kiedy na ogromnych obszarach świata, wiara jest w niebezpieczeństwie wygaśnięcia jak płomień, który nie ma już paliwa, najważniejszym priorytetem jest uczynienie Boga obecnym w tym świecie i wskazanie mężczyznom i kobietom drogi do Boga. Nie do jakiegokolwiek boga, ale do Boga, który mówił na Synaju; do tego Boga, którego twarz rozpoznajemy w miłości, która trwa do końca [J 13:1] – w Jezusie Chrystusie , ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Rzeczywistym problemem w tym momencie naszej historii jest to, że Bóg znika z ludzkiego horyzontu, a z przygasaniem światła, które przychodzi od Boga, ludzkość traci orientację, co niesie za sobą coraz bardziej ewidentne efekty destrukcyjne.

Ciągle jeszcze dla wielu w Kościele trudno jest dzisiaj zdać sobie sprawę - albo z tego powodu, że są całkowitymi ignorantami w odniesieniu do przeszłości (tak, jak to zakładali rewolucjoniści), albo będąc świadomymi przeszłości, boją się odrobić swoje zadanie domowe i połączyć kropki - z tego, że zmiany w liturgii przyczyniły się znacząco i trwale do kryzysu naszego zapomnienia o Bogu, i że podstawowym lekarstwem na tę amnezję będzie przywrócenie klasycznego rytu rzymskiego.


Peter Kwasniewski (www.peterkwasniewski.com)

28.10.2019

Źródło: New Liturgical Movement

Tłumaczenie: Gabriela Grobelna



Zmieniony ( 25.11.2019. )