Leon Zawodowiec, czyli kup pan cegłę. | |
Wpisał: I F | |
16.09.2007. | |
Leon Zawodowiec, czyli kup pan cegłę. Kilka dni temu zadzwoniła do mnie znajoma z czasów opozycji twierdząc, że musi się spotkać ze mną w niezwykle ważnej sprawie, o której nie chce mówić przez telefon. Na zasadzie konspiracyjnego odruchu proponowałam jej wycieczkę do Lasów Kabackich, ale wolała przyjść do domu. Okazało się, że usiłuje mi wepchnąć za 170 złotych butelkę jakiegoś świństwa, które rzekomo leczy wszystkie choroby poczynając od łupieżu a skończywszy na raku. Wyraźnie poszukując oznak jakiejś ciężkiej dolegliwości wpatrywała się we mnie wzrokiem kota polującego na wróbelka tak, że poczułam się naprawdę nieswojo. Pomimo wyraźnej deklaracji, że nie przyjmuję żadnych leków, a tym bardziej leków nieznanego pochodzenia, przez dwie godziny nie ustawała w marketingowych zabiegach, rozpaczliwie podtrzymując rozmowę wspomnieniami dawnych spraw. Przypomniał mi się cały ciąg podobnych wydarzeń. Kilka lat temu zgłosił się do mnie niewidziany dosłownie od 40 lat kolega i w niezwykle ważnej sprawie ściągnął na Politechnikę, gdzie jest profesorem zwyczajnym. Szczerze mówiąc poczułam się ujęta, że z prośbą o pomoc zwraca się właśnie do mnie. Trudno mi opisać złość na własną głupotę, gdy okazało się, że pan profesor jest w wolnych chwilach akwizytorem firmy ubezpieczeniowej i usiłuje namówić mnie na niekorzystną dla mnie zmianę polisy. Z zażenowaniem obserwowałam że, aby wymusić transakcję wykorzystuje opisywane w podręcznikach psychologii społecznej i całkowicie czytelne dla mnie chwyty, niczym uliczny sprzedawca perfum. Inna koleżanka przez wiele lat była postrachem instytutu naukowego, w którym pracowała, gdyż zwykła przybiegać z torbą produktów pewnej sieciowej firmy kosmetycznej na każdą ważną konferencję czy spotkanie z zagranicznymi gośćmi. Ten chwyt marketingowy okazał się wyjątkowo skuteczny - zawstydzeni koledzy, aby się jej pozbyć, pospiesznie kupowali jakąś maść przeciwko komarom albo najdroższy na świecie proszek do prania. Pewien znany socjolog bezskutecznie usiłował urządzić u mnie pokaz garnków firmy Zepter, a potem skruszony opisał mi podręcznikowy (w sensie sztuki manipulacji) mechanizm funkcjonowania tej firmy. Otóż ogólnie szanowana osoba urządza u znajomych kobiet późną kolację połączoną z pokazem. Podgrzewając atmosferę i wykorzystując naturalną skłonność niewiast do rywalizacji nakłania je do zamówienia niezwykle drogich produktów swej firmy (komplet garnków kosztował wówczas 25 milionów czyli obecnie 2,5 tysiąca). Następnego dnia rano, przerażone tym co zrobiły panie pędzą do lokalu firmy, gdzie za 300 złotych udaje im się anulować umowę. Pojawiali się też różni znajomi usiłujący wciągnąć mnie do sieci finansowych o charakterze łańcuszka Św. Antoniego zapominając chyba, że wiem co to jest ciąg geometryczny i umiem policzyć w ilu iteracjach wyczerpuje się cała populacja Polski. Najgłębiej w podświadomość wepchnęłam jednak najbardziej przykre dla mnie wspomnienie. Otóż w kilka dni po pogrzebie mojego męża jedna z trzech osób, które były świadkami jego niespodziewanego zawału, przyszła sprzedać mi za 2 miliony ( obecnie 2000 złotych) gotujący mikser i pomimo gorących protestów moich i przyjaciół ugotowała i przetarła przed nami przyniesioną specjalnie w tym celu marchewkę. Każde z opisywanych wydarzeń obraża moją miłość własną, gdyż dowodzi, że ludzie mają mnie za idiotkę. Ale tak naprawdę boli mnie i szokuje zupełnie co innego. Zamawiając jakieś cudowne urządzenie przez firmę Mango, albo uczestnicząc w pielgrzymce połączonej z promocją bielizny pościelowej, pozwalam się oszukiwać na własne życzenie. Jeżeli jednak rozmawiam z profesorem politechniki mam prawo zakładać, że nie jest on zwykłym farmazonem, a fakt że jest prywatnym znajomym przyzwyczaiłam się traktować jak dodatkową gwarancję. Przez wiele lat niewoli oszukiwało nas i okradało komunistyczne państwo, natomiast rodzina i przyjaciele lojalnie nas wspierali. Nie do pomyślenia było, żeby znajomy lub ktoś z rodziny usiłował wcisnąć ci bezwartościowy lek, albo świadomie wciągał cię w oszukańczy system finansowy. To niestety należy już do przeszłości. Niedawno w nocnym klubie w Sopocie z niesmakiem obserwowałam przystojnego fordansera zmysłowo obtańcowującego bardzo wiekową, obwieszoną złotem panią. Towarzyszący mi znajomy, zdumiony moją dezaprobatą, usiłował mi wytłumaczyć, że nie ma w tym nic złego gdyż chłopak robi to tylko dla pieniędzy. Uświadomiłam sobie wówczas jak dalece odwróceniu uległa cała hierarchia wartości. Przecież zawsze odróżniało się (i dotąd w sądzie odróżnia się) zabójstwo w afekcie od morderstwa dla pieniędzy czyli z niskich pobudek, oczywiście na niekorzyść tego drugiego. Niewątpliwy wpływ na taką zmianę świadomości społecznej ma gloryfikacja przestępczego profesjonalizmu w filmach, ale to osobny temat. W czasach realnego socjalizmu, które mimo woli zaczynamy postrzegać jako złoty wiek ludzkości mogłam się spodziewać, że w ciemnej uliczce ktoś zaproponuje mi kupno cegły. Nie do pomyślenia jednak było, że będzie próbował mnie oszukać znajomy profesor, a przyłapany na tym rozłoży ręce mówiąc : Sorry, that’s my job. IF |