Golem dzisiejszych czasów czyli przepis na NOWEGO CZŁOWIEKA
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
17.01.2020.

Golem dzisiejszych czasów

czyli przepis na NOWEGO CZŁOWIEKA



Ewa Działa-Szczepańczyk

Zadziwiająca jest łatwość z jaką można formatować człowieka na taką modłę, by sam sobie szkodził, a proces formatowania przebiegał za jego przyzwoleniem, ba, z jego pełnym entuzjazmu udziałem.

Przepis na stworzenie takiego człowieka wydaje się stosunkowo prosty. Wymaga on w zasadzie spełnienia tylko trzech warunków: ogłupienia człowieka, przewartościowania kodeksu moralnego jakim się dotychczas posługiwał oraz pozbawienie go własności.

Pierwszy warunek sprowadza się do pozbawiania ludzi prawdziwych informacji, siania dezinformacji, karmienia informacjami nieistotnymi, podlanymi sowicie emocjonalnym sosem, oduczenia myślenia w kategoriach ogólnych (uczenie ludzi ekscytowania się nieistotnymi szczegółami), rozumowania logicznego (np. umiejętności wywiedzenia na podstawie skutku przyczyn jego powstania), chęci dociekania prawdy oraz nie rozbudzania tzw. ciekawości świata (uczenie skupiania uwagi jedynie na sobie i ewentualnie na najbliższym otoczeniu).

Drugi warunek to przewartościowanie kodeksu moralnego (który na drodze ewolucji stał się gwarantem sprawnego funkcjonowania danego społeczeństwa – na podobieństwo kodeksu drogowego przeznaczonego dla kierowców, by się nie pozabijali), w taki sposób by przestał spełniać swoją funkcję. To obserwowany obecnie, zwłaszcza w świecie białego człowieka, demontaż etyki chrześcijańskiej na konto tworzenia takiej, która kreuje człowieka pozbawionego więzi społecznych, hołdującemu dogadzaniu wyłącznie sobie, co ostatecznie uczyni go samotnym i zagubionym, a przede wszystkim, bezbronnym wobec wszelkiego typu manipulacji i form wyzysku.

Trzeci warunek to nic innego jak pozbawianie ludzi niezależności, jaką daje własność gwarantująca utrzymanie. Wzorcowy człowiek naszych czasów to ten, który "robi" za najemnika, zdanego na łaskę i niełaskę pracodawcy - najczęściej wielkich i anonimowych bytów gospodarczo-finansowych. Ma on oczekiwać ewentualnego socjalnego wsparcia od państwa (które odbywa się oczywiście za podatki, które wpłacił wcześniej do kiesy państwowej). Te "nowoczesne" państwo lubi dawać rybę, ale bardzo niechętnie daje wędkę, sukcesywnie powiększając liczbę ludzi z wyciągnięta doń ręką i zdanych na jego łaskę (co przekłada się na konkretne "korzyści" - np. znacznie zwiększa  danej ekipie zarządzającej państwem szanse wygrania kolejnych wyborów, bo "daje" ona więcej niż konkurenci) i właśnie o to chodzi.     

Proces ogłupiania i demoralizacji ludzi święci ostatnio triumfy. Dlaczego? Ponieważ go nie rozpoznajemy. Jak wiadomo, by się przed czymś skutecznie bronić - trzeba to po prostu widzieć. Już od wielu lat tworzy się NOWEGO CZŁOWIEKA o cechach nadpobudliwego seksualnie radosnego imbecyla, a my tego nie dostrzegamy. Proces ten robi wrażenie samonapędzającej się machiny, która wszystkich mieli i przed którym nie ma ucieczki. Ma on i tę właściwość, że im więcej ogłupionych produkuje, tym bardziej przyspiesza. Dlatego kluczowymi kwestiami, zarówno dla formatowanych, jak i formatujących, stają się CZAS i ILOŚĆ. Jeżeli nie przerwiemy w porę tego procesu ogłupiania i demoralizacji przygotowanego dla nas z ogromnym pietyzmem przez ŚWIATOWYCH SZERMIERZY PO(d)STĘPU (czyli przez tych mających ambicje zarządzać nami według własnego autorskiego pomysłu), to „zagarną” ONI tę kluczową większość i wówczas będzie już za późno na ratunek, nie tylko dla tej większości, ale i dla nas wszystkich. Przecież, z „zagarnięciem” większości metodą masowego ogłupiania i uwodzenia nową moralnością,  jako skutecznym narzędziem przejęcia władzy, zetknęliśmy się już w historii (tylko na mniejszą, bo lokalną skalę - ZSSR, ChRL, Korea i inne „czerwone” i „ludowe” kraje). Czym to się skończyło? Totalitaryzmem, bo takie eksperymenty społeczne zawsze się nim kończą. 

Dzisiaj wprowadza się totalitaryzm aksamitnie. Nie będzie on jednak miał aksamitnego oblicza - o nie – bo taki on już jest – lubi pożerać jednych, podczas gdy drudzy temu przyklaskują, ciesząc, że akurat oni nie są pożerani. Ostatecznie wszyscy zostają pożarci lub przynajmniej pogryzieni, oczywiście prócz tych, którzy tę jatkę przygotowali i przyglądają się jej z nieukrywaną satysfakcją.

Zmieniony ( 17.01.2020. )