Eeeeee = mc2. Cywilizacja e-jąkałów.
Wpisał: Mozets   
10.02.2020.

Eeeeee = mc2. Cywilizacja e-jąkałów.

Mozets

https://www.ekspedyt.org/2020/02/03/eeeeee-mc2/


      Od kilku lat  w obiegu publicznym a szczególnie w mediach najróżniejszego autoramentu (TV, R – czyli środkach masowego rażenia)… daje się słyszeć pewien styl wypowiedzi, lansowany przez redaktorów, polityków i  przyjmowany ochoczo przez prowadzących programy –  telewizyjne i radiowe.
Również zwykły obywatel bezmyślnie naśladuje ten sposób mówienia, bo naśladowanie nie wymaga żadnego wysiłku umysłowego.
Oczywiście nic nie jest zawieszone w próżni i przeciętni odbiorcy spijający z ust idoli i polityków  ten-że  sposób „mówienia” – przyjmują tę nowo-mowę, jako obowiązujące (i prawidłowe) sposoby wyrażania się.
Styl ten zresztą jest preferowany aktualnie przez wszelkich guru i ludzi trzymających akurat mikrofon w ręce.    Nie będę dużo mówił o chamstwie, zakrzykiwaniu rozmówców, przerywaniu wypowiedzi – to dotyczy już manipulacji, dezinformacji i socjotechniki.
O tym na końcu.
Jeśli już dyskutant jest inteligentny, to niech nie myśli że uda mu się dokończyć mądrą wypowiedź.
Prowadzący przerwie mu  tok wypowiedzi, już po 2 słowach.
Jeśli mimo to gość studia będzie na to przygotowany i będzie przytomnie kontynuował wypowiedź, rozpoczynając za każdym razem od przerwanego miejsca, sądząc, że mu się uda dokończyć myśl ?
Nic mylniejszego – zawiedzie się sromotnie.
Pan „redachtur”  będzie  robił tę zagrywkę, co drugie słowo i w końcu powie – „no to już musimy kończyć”. 
„No”- jest już obowiązkowe!…
Robi karierę.
„No-słucham”. „No”-  na początku każdego zdania.
Szanujący się mówca z zasady powinien zaczynać od przeciągłego – eeeeeee, -aaaaaa lub –yyyyyy.
Później już można śmiało mówić kompletne idiotyzmy.
„Eeeee”- nobilituje całą wypowiedź.
Mój polonista w Liceum (śp. wspaniały człowiek) tylko jednemu uczniowi w klasie przepuszczał nawet ciągłe: eee czy ooo.
Ten uczeń  autentycznie i mocno się jąkał.
Inni za kilkakrotne eeee dostawali lagę.
Nawet na studiach wymagano ode mnie mówienia prawidłowego, jasnego, zwięzłego, logicznego, wyraźnego  i bez jąkania.
Ale „to se ne vrati” jak mówią Czesi.
A przecież wcale nie miałem przemawiać do milionów ludzi  przez TV – tylko w jakimś zakładzie, grajdołku do (góra) setki ludzi.
Zdarzyło mi się mówić do najwięcej 400 osób.
Na tzw. zad…iu.
Tylko przez miesiąc w czasie delegacji służbowej.

Skupię się więc  głównie na języku.
Zmienił się sposób wymawiania głosek – szczególnie tych gardłowych, charakterystycznych, ale nie w naszym kręgu językowym i kulturowym.
Słowa nie są już wymawiane, ale  wyrzucane z tchawicy jak podmuchy tajfunu.
Tchooo- zamiast zwykłego – “to” ,
Tchhhego – zamiast “tego”,
Khażdy, thak, photem, phan, krythykhancki, khhhapitalna sprawa, te khhhafle, thutaj, Arthhur itp.itd. – mówiący wprost zieje słowami.
Spółgłoski w ten sposób wymawiane są typowe np. w językach  Bliskiego Wschodu.
Rozciągane są do granic absurdu  samogłoski a,e,o,u,y, i niemalże  „wyśpiewywane”.
Po co ?
By wzmocnić ekspresję wypowiedzi i przedłużyć czas łabędziego śpiewu – będącego akurat przy głosie.
Który chce dużo i kwieciście mówić, ale nie chce wiele powiedzieć.
Gdyby wyrzucić  z programu te postękiwania, pojękiwania, pomrukiwania,  jąkania, zacięcia i pustosłowie –  z godzinnego programu zostałaby połowa istotnej treści.
Programowe gadulstwo.

Używanie określeń przysłowiowy do pojęć, które nie mają nic wspólnego z przysłowiami:
np. przysłowiowe krzaki, przysłowiowe światełko w tunelu, przysłowiowa łezka w oku, przysłowiowa para skarpetek, przysłowiowe krokiety, przysłowiowa butelka z wodą,  itd.
Pomysłowość, lub ściślej –  bezmyślność  twórców tych potworków językowych jest wprost nieograniczona.
Nagminne jest stosowanie dygresji w jednym zdaniu w tak dużej ilości, że zdanie traci sens.
Stając się niemal-że bezsensownym zlepkiem wątków. I najczęściej o to  chyba właśnie chodzi.
Sekwencyjnie – będący przy głosie, wydobywa  z siebie kilka zdań z szybkością karabinu maszynowego, bez żadnych przerw między wyrazami i  zaraz po tym zaczyna się jąkać.
W rodzaju: klucz do bram eee-miasta i do eee-serca.
Oraz  powtarzanie wielokrotne i,i,i,i, lub bo,bo,bo, żeby, żeby, yyyy, do,do,do , jakby, na,na,na,  czy,czy,czy, że,że,że,że, dla,dla,dla , kiedy,kiedy,kiedy,kiedy – itd. itp.

Tzw. dykcja Pawlaka i mówienie yyy-Nałęczem.
Oraz szyk przestawny wymyślony przez intelektualistę Wałęsę.
Zrozumiały tylko dla analfabetów.
Będący przy głosie mówi tak szybko, że czasem traci kontrolę nad budowaniem logiki  wypowiedzi – wtedy zaczyna natychmiast „łatać” powstałą przerwę przy pomocy przeciągłych samogłosek:
– yyyyyy, eeeeeee, oooooo, aaaaaaa. Ostatnio „doszło” – aaammm i eeemmm.
– Lub kompozycja aaeeeyyymmmm.
Chodzi o to by prowadzący program lub inny „dyskutant” – nie wszedł mu czasem w słowo – bo wtedy całkowicie pozbawia go tokowania w szklanym okienku.
Prowadzący programy nie muszą zresztą czekać na jakąkolwiek ułamkowo-sekundową przerwę.
Brutalnie przerywają mówiącemu w dowolnym momencie.
Najchętniej wtedy, gdy mówca zaczyna mówić inteligentnie i do rzeczy.
Pacyfikuje się więc delikwenta –zakrzykując go ordynarnie.
Czasem redaktorowi pomagają w tym dzielnie wyszkoleni oponenci biorący udział w  spektaklu.
„Robią” tzw. „klangor medialny”.
„Dyskusja” w radio czy TV przypomina kłótnię na targowisku lub hałas na szkolnym korytarzu w podstawówce.
Żeby było śmieszniej i łatwiej – przeciwko 1 gościowi zaproszonemu do studia – wystawia się dwóch redaktorów.
By w duecie łatwiej i skuteczniej zakrzyczeli, ośmieszyli, wydrwili, sflekowali – często bardzo kulturalnego, łebskiego i inteligentnego rozmówcę.
Głoski ę i ą – zaczynają zanikać.
Na ich miejsce wchodzą  jakieś dziwnie brzmiące twory, nawet nie podobne do regionalizmów w rodzaju: om, em (gwiazdom zarannom, zorzom północnom ,  szkołom budowlanom).

Bo „włanczanie”, jest już wydaje się normą językową, uznaną nawet przez wychowanków prof. Miodka.
W wykonaniu sław szklanego ekranu odbywa się natomiast  międlenie kilkuwyrazowych sekwencji po 2 – 3 razy,  jak imbecyl z zastojem umysłowym.
Poza tym, jest to (głównie) część planu politycznej walki medialnej.
W której stacje nie tylko przekazują obraz bitwy – ale same jak najbardziej w niej uczestniczą.
Wszystkie chwyty dozwolone. Wbrew pozorom to nie jest takie głupie.

Ponieważ:
W tym szaleństwie jest metoda. (Wiliam Shakespeare).

Ma wprowadzić rozmówcę (widza także) w diapazony nerwowego rozedrgania, kiedy to zamiast mówić – co myśli, zacznie mówić – co podpowiada mu prowadzący, lub polityczna poprawność.
Ma wyłączyć asertywność u ofiary ataku.
Ogólnie wprowadzić nastrój zdenerwowania i myślowego bałaganu.
Słuchaczom ma zaś zrobić wodę z mózgu.  Generalnie rozdrażnić widza, wzbudzić bezosobową awersję…
Następnie wystarczy tylko podać umiejętnie skołowanemu i wzburzonemu  widzowi cel ataku.
Cięty z metra widz, z ulgą ulokuje swe najgorsze odczucia w podanym na tacy obiekcie.
I tak robi się wrednie – bo wrednie, ale skutecznie –  indoktrynację i manipulację polityczną w mediach.
Agresja zwykłego prezentera jest zaprogramowana przez szefów stacji.
Oczywiście, nie każdy jest atakowany. Ofiary są wybierane starannie, przed programem,  choć w wypadku inteligentnych rozmówców, nawet zmasowany atak na nich, przy udziale wyszkolonej do nagonki „przypadkowej publiczności” – pali na panewce, ku wściekłości prowadzącego (patrz Olejnik).
Stacja staje się tubą propagandową.
Ten sposób wymawiania głosek, niezwykle ekspresywny, jak przy kłótni wiejskich bab na jarmarku, ma wydobyć z rozmówców ich najgorsze cechy charakteru i rzucić je gawiedzi telewizyjnej.
Jak ochłapy  na pożarcie.
Z założenia dyskusja  wcale nie ma prowadzić do mądrych i słusznych wniosków, tylko do wytworzenia pozornego obrazu prawdy.
Czyli „racji” urabianej przez stację. Rozmówca musi mieć niesłychanie silne nerwy i  gruboskórność nosorożca by oprzeć się takim atakom. Oczywiście wobec osób, które są w łaskach mediów taktyka jest diametralnie różna. Prowadzący rozmawia z takim (taką) niemalże jak z małym, miłym dzieciątkiem.
Prawie, że klepie go paluszkiem  po policzku (ti, ti, ti – mały grubasku)…
Jak  kreuje się “gwiazdy”,”idoli” i “elyty” w telewizji?
Pokazuje się te obiekty jak najczęściej.
A skoro je “widać” –  to “masy” uważają je za gwiazdy….
 Nota bene, idol to po grecku – bałwan…
Jakie czasy takie autorytety (ałtorytety)…


     Spora część „masowej widowni” przyjmuje prostactwo za dobrą monetę.
Czyli nieważne, kto kogo bije i za co – grunt, że można popatrzeć bezpiecznie, z boku i zaspokoić swoje przyziemne instynkty.
Politycy i ministrowie nie rozwiązują już problemów, oni „pochylają się” nad nimi.
Oby im od tego dysk nie wypadł.
Spiker albo mówi co 3 słowo „prawda?”,  „tak?”, albo – „nie wiem”? – co ma zachęcić rozmówcę, bezmyślnego widza (słuchacza) do przyznania mu racji.
Szaloną  karierę robią wyrazy : „takie” , „jakiś”, oparte na ta, ten, tych, ci,  – wklejane są w wypowiedź już nie jako przerywnik, ( by mówiący pokonał chwilowego „Alzhaimera”) ale by osłabić jednoznaczność, wyrazistość, sens wypowiedzi.
Przykłady  wypowiedzi ( autentyki z wypowiedzi głównie redachtorów):
zawarłem takie – jakieś takie  przyjaźnie
chęć no- poznania czegoś takiego
śmietanka taka  eeee- bardzo zsiadła  ( chodziło mu o gęstą…)
tego podejścia tych schodów
wóz bardzo, no – taki szybki
jakiejś takiej samodzielności (prawdomówności ?)
walczyć o tą wolność , o tą demokrację
żeby te rozmowy były takie jakieś przejrzyste
jakąś taką możliwością, jakiegoś takiego postępowania
żeby po tym yyyy – alkoholu nie wsiadać za tą eeee – kierownicę
tą naszą prędkość eee – dostosować
takiej naszej gotowości do wejścia do tej  yyyy-strefy
biało no-czerwona flaga
adresują problemy 
właściwie, że tak powiem, bym powiedział, jakby tak powiedzieć (co kilka słów)
takiego jak gdyby , powiem tak, ja powiem w ten sposób,
sytuacja nie jest dynamiczna
umiejscawiam, dopytam
bardzo, bardzo, bardzo ( jedno „bardzo” to za mało…)
gaźnik dedykowany do Opla, nakrętka M8 dedykowana do śruby
chciałbym zdefiniować jak mamy mówić
zamachiwać (PR1)
miał powiedzieć, miał ukraść, miał zrobić ( dawniej mówiono podejrzany o kradzież, ale eufemizmy są bardziej correct-political).
Mijanie się z prawdą ( dawniej – prosto: „kłamca”)
Polska leży – gdzie leży
Lesistość lasów państwowych
I tyle na tyle
Zaszczepialność
Żeby te święta były pełne tej eee-radości i tego yyy-odpoczynku
Można powiedzieć ,że tak powiem, poniekąd, tak do końca, tak naprawdę…
Widzimy to co widzimy, ogarnięty
Jeszcze nie ma pełnego wypełnienia
Niezdawalność, wypadkowość, pełne pełnomocnictwo (Szubartowicz PR)
Jak ja się cieszę, że będziemy rozmawiać o tym o czym będziemy rozmawiać
Pies adresowany do osób ( dedykowany do osób)
Decydująca decyzja
Nasze przygotowania zostały przygotowane
Ponieważ  była to rana jakaś taka cięta
Warunki są jakie są

KIEDY SŁOWA TRACĄ SENS  – LUDZIE TRACĄ  WOLNOŚĆ.

Ale żeby nie zanudzać .
Od kilku miesięcy jąkające się przerywniki  ( j/w: eee, oooo,yyyy, że,że,że, iiii, to,to,to,to,) zostały wzbogacone przez nowy rodzaj programowego „jąkania”.
Samogłoski owszem – pozostały, (yyyy, aaaa, oooo, eeee – obowiązkowo po 4 szt.) ale teraz rozciąga się (i czyni denerwującą oraz niezrozumiałą) wypowiedź przez międlenie spółgłosek m i n. To odgłos przypominający rozkoszowanie się np. smacznym kawałkiem tortu w pierwszej fazie przeżuwania, czyli: emnem, mmnneeee.
I z innej beczki – „eeefetepe”.
„Jak gdyby” jest już stare i oklepane – ale trzyma się mocno.
Również mruczenie przeciągłe (kocie) – gdy mówca nie ma na podorędziu żadnego pasującego (literalnie) słowa do użycia.
mamy  eeefetepe w Polsce, że tak powiem
           – potem – no – daje takie – jak gdyby – eee, efekty
Następną ulubioną manierą staje się język „poetycki”  w tych splamionych kłamstwem i dyspozycyjnością ( sprostytuowaniem zawodowym) ustach;
świeże dostawy białego puchu ( oznacza to opady śniegu)
błękitne paliwo ( gaz)
czarne złoto (węgiel)
tykająca bomba (niezadowolenie społeczne)
słońce z domieszką chmur
Następna sprawa to przesadna dbałość o dykcję wyjątkowo (tylko) ostatniej głoski w wyrazie, zdaniu i jej niezwykle sztuczne przedłużanie:
– regionach-chch
    – widzieliśmy-yy
    – podatnikó – ffff
W celu podkreślenia wagi słowa i uderzenie nim jak batem po uszach słuchacza jest akcentowanie i przedłużanie również sztuczne, pierwszej głoski wyrazu np.:
– PPP-ięć !!!    ŚŚŚŚiiiła!!!  SSSkład   nnnowego rzrzrząduuu!!! NNnnadmierniee!!! ZZzłłee rozwiązania!!! „CCCiiiepło!!!  „Muuuuzyka”, „OOOOpera!”
Ekspresja pseudo-emocjonalna, teatralne akcentowanie samogłosek i spółgłosek, stawianie wielokierunkowych pytań z tezą (za jednym zamachem).
Wypowiadanie się bądź co bądź przez specjalistów od słowa na poziomie źle przygotowanego ucznia z podstawówki przy tablicy , koncert niepewnych stękań i pomrukiwań.
Niekiedy teatralnie rozciągane jest słowo w miejscu samogłoski np. „poo…oooomogą”.
To już jest patent redachtura GW i naśladującego go wyrobnika od „łutstokuf”.
O zupełnie durnych wypowiedziach, które można by przytaczać setkami, nie ma fizycznej możliwości pisać.
Ale przytoczę  jedną tylko :
„ona ma pełne pełnomocnictwo”, (  Szubartowicz  PR).
Następna rzecz to intonacja.
Prawie każde zdanie, bez względu,  czy ma być twierdzące czy pytające zawsze (prawie) kończy się jak zdanie pytające, czyli „pod górkę” obrazując to muzycznie.
Po co?
Może po to, że pracownik wiedząc iż kłamie cały czas, miał  wytłumaczenie przed samym sobą ( bo nie przed widownią) : „no kurna, nie chciałem tego powiedzieć, ale mnie zmusili”…
Telewizja i radio operuje cały czas językiem militarnym:
rząd walczy o podręczniki, minister walczy o komputer, przedszkolaki walczą o zabawki, nauczyciele walczą o podwyżki, uczniowie walczą o oceny itp.
Natomiast żołnierze w Afganistanie chyba nie walczą,  tylko bawią się pistolecikami i innym sprzętem wojskowym. Język militarny jest bardzo ważny, by społeczeństwo było  utrzymywane w stanie  permanentnej mobilizacji jak w Korei Północnej.
Czyli w strachu – a strach to najstarsze narzędzie władzy.
O takich drobnostkach jak posługiwanie się kalkami z innych języków nie mówię: „dokładnie” – zamiast oczywiście.
Unikanie precyzji wypowiedzi, jednoznaczności, jasności.
Mówienie na wizji o Polakach jako nierobach, tumanach, brudasach, cymbałach, pijakach to temat na odrębny wątek.
Trudno mi sobie wyobrazić np. niemiecką TV, w której główny prezenter wobec całych Niemiec  przejeżdża się po swoich współbratymcach – Niemcach jak walcem po szutrowej drodze, wyliczając ich tylko prawdziwe cechy.
Nie wydumane jak u nas – szczególnie w stacjach komercyjnych (czytaj wrogich Polsce). Taki masochista giermaniec  następnego dnia, pewnie nie pracował by już w TV.
Ale widocznie można tak mówić – gdy jest się Polakiem tylko nominalnie.
I gardzi się tym narodem.
Przecież wspaniałym – co potwierdza historia. I ten wspaniały naród ma nieszczęście być nauczanym wolności  przez zniewolonych wyrobników z firmy kłamstwa, żelaza i papieru.
I jeszcze za te obelgi i kłamstwa płaci abonament.
To paranoja.
Telewizje prywatne nie to, że mnie  nie obchodzą – ale nie muszę ich oglądać. Niech sobie mówią co chcą.
Pilot OTV to dobry wynalazek. Nawet jest na nim wyłącznik.

Uffffff! Kto doczytał do tego miejsca stawiam mu kawę (lub piwo).

© M.Mozets

================

mail:  jakie znowusz "„Dyskusja” w radio"? nie muwiemy w "w radio" ino w "w radiu" wszyscy o tym wiedzom 😊



Zmieniony ( 10.02.2020. )