O wielości cywilizacji - po nowemu | |
Wpisał: Paweł Milcarek | |
29.02.2020. | |
O wielości cywilizacji - po nowemu[W sześćdziesiątą rocznice śmierci wielkiego myśliciela, wielkiego Polaka. Mirosław Dakowski] Paweł Milcarek 2010-10-8 http://www.bibula.com/?p=27110 Jakoś mało kto zauważył, że w tym roku – w lutym minęła pięćdziesiąta rocznica śmierci śp. Feliksa Konecznego. Wybitny historyk, związany z Krakowem i Wilnem, „nie miał szczęścia” już za życia: za krytykę rządów Piłsudskiego został zmuszony do odejścia z uniwersytetu, a po wojnie komuniści podtrzymali ten akt wykluczenia, tym razem z powodu przynależności Profesora do nurtu „wsteczno-klerykalnego”. No cóż, na ziemi nie należy się spodziewać sprawiedliwości! [ A obecne władze UE to podejście kontynuują. MD] Twórczość Konecznego – zwłaszcza jego „nauka o cywilizacjach” – nie powinna być oczywiście czytana jak nieomylna Biblia. Pamiętam interesującą sesję naukową sprzed lat, zorganizowaną przez Uniwersytet Jagielloński, na której uczeni różnych specjalności mówili i o mocnych, i o słabych stronach jego refleksji. Nie zmienia to faktu, że o Konecznym wciąż mówi się za mało, a czasem mówiąc o nim, powiela się niesprawiedliwe oceny ideologiczne. Dla wielu autor ten jest więc „kontrowersyjny”, jeszcze zanim dowiedzą się o nim czegokolwiek. O nauce Konecznego „o wielości cywilizacyj” zaczęło się przynajmniej wspominać ciut częściej po tym, jak Samuel Huntington wystąpił z tezą o „zderzeniu cywilizacji”, bardzo modną w związku z konfliktem Zachodu ze światem islamu. Koneczny stał się „polskim Huntingtonem” – choć tak naprawdę to sir Huntington mógłby być „amerykańskim Konecznym”. [z mojej korespondencji z S. Huntingtonem wynikło, że znał prace Konecznego, ale.. wolał odwrócić kota ogonem, a o plagiacie .. nie wspomniał. M. Dakowski] Nie piszę tu jednak notki wspomnieniowej o zapominanym i szkalowanym historyku. Nazwisko Konecznego przyszło mi niedawno do głowy, gdy zbierałem się do wypowiedzi o funkcjonowaniu współczesnych mediów. Nauka o zróżnicowaniu cywilizacji – a więc o konkurencji zasadniczo różnych sposobów życia zbiorowego – wydała mi się w związku z tym bardzo pouczająca. Na naszych oczach zanika założenie, że wielkie media chcą prezentować całość życia i chcą przemawiać do pewnej całości społecznej usytuowanej w jakimś miejscu. Rozwój technologii – zwłaszcza Internetu, ale i innych mediów elektronicznych „połykanych” obecnie przez Internet – sprzyja przekształcaniu się gazet, anten radiowych, programów telewizyjnych, cyberportali w setki odrębnych okienek i pasm, które są następnie śledzone i kolekcjonowane przez odbiorców według ich widzimisię. Dzisiejszy odbiorca przyzwyczaja się więc do brania sobie „tego, co zechce” – a nie „tego, co dają”. To zaś oznacza, między innymi, że mocniej przeżywa się swoje zaangażowanie w określony wybór wartości niż swoją przynależność do jakiejś zlokalizowanej całości. To właśnie dynamika nowych mediów sprawia, że zamiast jednej Polski czy Francji wyrasta nam kilka różnych Polsk i kilka różnych Francji, i kilka różnych Europ – a lokalne społeczności okazują się coraz mniej atrakcyjne w stosunku do ponad-lokalnych wspólnot opartych na określonym wyborze, stylu życia, etosie. I tak to zamiast przysłowiowego rynku, na którym mieszkańcy jednego miasta toczą swe dyskusje, mamy wiele „kanałów” przekazu, w których świętuje się i podkręca swoją odrębność. Czy istnieje jeszcze coś takiego jak „common sense” lub choćby wspólne zasady? Chyba w coraz mniejszym stopniu. Niestety, gdy brak tej wspólnej podstawy, zwyciężać może już tylko siła, a nie argument. Paweł Milcarek [Powstał więc już „stan a-cywilizacyjny”, przed którym tak ostrzegał Koneczny . MD] CZYTAJ RÓWNIEŻ: [wybór linków generowany komputerowo przez serwer BIBUŁY]
|
|
Zmieniony ( 29.02.2020. ) |