O dalszy rozwój chmur kłębiastych
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
19.03.2020.

O dalszy rozwój chmur kłębiastych


Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4660

Najwyższy Czas!”  •  19 marca 2020



8 marca przeszła przez Warszawę tak zwana „manifa”, czyli demonstracja feministek. Feministki bowiem, zwłaszcza te nie do końca pokonane w walce z upływem czasu, pragną być przynamniej „fajne” - czemu służy również młodzieżowe słownictwo na przykład - „manifa”. Te „manify” bywały urządzanie i wcześniej, zazwyczaj w celu przeforsowania legalizacji dzieciobójstwa, ale tym razem akcenty zostały rozłożone trochę inaczej. Sprawę dzieciobójstwa organizatorzy „manify” najwyraźniej powierzyli naczelnemu polskiemu sodomicie Robertowi Biedroniowi, który przy pomocy tej właśnie kiełbasy wyborczej liczy na przyciągnięcie głosów kobiet – jak to określał marszałek Piłsudski - z „rozdziwaczoną płcią”, w związku z czym tegorocznej „manifie” przyświecała „walka z klimatem”, ale nie taka sobie zwyczajna, tylko z pozycji „antykapitalistycznych”.

Ta pozycja wskazuje na to samo źródło inspiracji, zarówno dla propagandy dzieciobójstwa, jak i walki z „klimatem”. Tym źródłem jest żydokomuna, która – chociaż sama podsuwa całemu światu pod nos swoją „martyrologię” - nie może wytrzymać bez mordowania, a przynajmniej – bez wzdychania za mordowaniem, jak nie „wrogów klasowych”, to chociaż dzieci. Dzieci bowiem, zwłaszcza od momentu, kiedy żydokomuna postawiła na proletariat zastępczy w postaci kobiet, stały się rodzajem wroga klasowego. Żydokomuna bowiem całą swoją pomysłowość i energię poświęca na wmówienie kobietom, zwłaszcza tym łatwowiernym, co to na dźwięk „słowiczych dźwięków w mężczyzny głosie” zaraz rozchylają nogi – że są oprymowane przez „męskie szowinistyczne świnie”, to znaczy – najbliższe im osoby i że od tej opresji najlepiej wybawią ich handełesy udrapowane w kostiumy meliorantów świata. Tak naprawdę zaś nie chodzi o żadne ulepszanie świata, tylko o zapewnienie handełesom nieograniczonego dostępu do – jak to górnolotnie określają niektórzy grafomani – słodyczy kobiecej płci. To pragnienie odczytujemy już w „Manifeście komunistycznym”, gdzie dwaj brodaci erotomani z całą powagą piszą o „wspólnych żonach”.

No tak – ale korzystanie ze „słodyczy płci”, zwłaszcza w tak masowej skali, wiąże się z pewnym ryzykiem, a właściwie z ryzykiem podwójnym, o którym wspomina Karol Irzykowski: ryzykiem zarażenia i ryzykiem zapłodnienia. Toteż nic dziwnego, że postępactwo szaleje na punkcie „seksu bezpiecznego”, który te ryzyka eliminuje, a przynajmniej zmniejsza. W tym celu spółkowanie zostało obwarowane szeregiem surowych procedur; ściśle wyliczone terminy bliskich spotkań III stopnia, podczas których partnerzy męscy powinni zakładać sobie specjalne fiuterały, zaś damy – przyjmować farmaceutyczne specyfiki.

Na to wszystko nakładają się rygory równościowe, w ramach których na każdorazowe zbliżenie trzeba uzyskiwać nie tylko wyraźne, ale najlepiej – pisemne zezwolenie w formie aktu notarialnego, w których zostaje szczegółowo uregulowany cały przebieg operacji, a tylko patrzeć, jak w ramach postępującej biurokratyzacji, Unia Europejska wymusi na członkowskich bantustanach wprowadzenie specjalnych inspektorów, którzy w momentach notarialnie umówionych na coitus, będą dyżurowali w domowych dormitoriach, skrupulatnie nadzorowali przebieg wydarzeń i protokołowali wszystko na ewentualny użytek niezawisłego sądu.

Katalizatorem pojawienia się tych wszystkich wynalazków może okazać się zbrodniczy koronawirus, który – jak wiadomo – rozprzestrzenia się „drogą kropelkową”. Ci inspektorzy oczywiście muszą funkcjonować z ściśle zhierarchizowanej strukturze, na której szczycie rozsiądzie się jakiś Inspektor Generalny. Myślę, że to operetkowe stanowisko można by powierzyć panu Adamowi Bodnarowi – oczywiście dopiero po zakończeniu jego kadencji na równie operetkowym stanowisku rzecznika praw obywatelskich.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że coraz większa liczba mężczyzn zniechęca się do zadawania się z kobietami również i z tego powodu, że każda z nich może nawet po 40 latach przypomnieć sobie o jakichś alkowianych nieprawidłowościach, a feminizacja zawodu sędziowskiego, w efekcie której „śmieszne średniowieczne łachy” przywdziały na siebie liczne „siostry”, co to dla kobiecych cierpień mają nie tylko daleko idącą wyrozumiałość, ale i współczucie, a tylko powaga posady powstrzymuje je przed rzuceniem się takiej jednej z drugą „siostrze” w objęcia i wspólnym spłakaniem się. W efekcie rosną szeregi sodomitów, na co najwyraźniej stawia lewica, wysuwając czołowego sodomitę na prezydenta państwa. Tak oto dawne hasło: „swój do swego po swoje” zyskało niespodziewaną aktualność.

A jeśli niektórzy za żadne skarby nie mogą przełamać w sobie obrzydzenia sodomią i gomorią, to oferta legalizacji dzieciobójstwa wychodzi naprzeciw również, a nawet przede wszystkim ich oczekiwaniom. Pan Biedroń stręczy swoim zwolennikom legalizację dzieciobójstwa do 12 tygodnia – ale rozumiem, że jeśli zostanie wybrany na prezydenta, to – podobnie jak pan prezydent Duda – będzie chciał kandydować na drugą kadencję, więc jasne, że nie może wyprztykać się ze wszystkiego już teraz. Dlatego myślę, że w następnej kampanii wyborczej granica legalnego dzieciobójstwa zostanie przesunięta do 24 tygodni i więcej – co będzie wymagało zwiększenia liczby rzeźni niewiniątek i rozwiązania kwestii finansowania tych przedsięwzięć przez państwo.

Może ono nieco złagodzić ciężar finansowego obciążenia poprzez wykorzystanie pozyskanego w ten sposób surowca w przemyśle kosmetycznym i przedsięwzięciach wykorzystujących technologiczny kanibalizm. Nie jest wykluczone, że dzięki takiemu rozwiązaniu zostałby pozyskany tzw. „obcy kapitał” na przykład należący do starego żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa. Żeby jednak uniknąć nieuchronnego w tej sytuacji sprzyjania „kapitalizmowi”, przeciwko któremu manifestowały uczestniczki „manify” przedsięwzięcia te powinny przybrać postać spółek z dominującym udziałem Skarbu Państwa. To oczywiście tylko zarys skromnych początków, bo tylko patrzeć, jak przy okazji kolejnych wyborów prezydenckich pojawi się postulat legalizacji „aborcji opóźnionej”, obejmującej „zygoty” już wyrośnięte, a nawet – przerośnięte. Nie będę podawał przykładów takich przerośniętych „zygot”, bo jakie są – każdy widzi – a poza tym jeden wyrok zaoczny na razie mi wystarczy.

W ten oto sposób dochodzimy do odkrycia iunctim łączącego postulat legalizacji dzieciobójstwa z walką z klimatem i kapitalizmem. Legalizacja prowadzi do ograniczenia liczebności gatunku ludzkiego zgodnie z pragnieniami prof. Ehrlicha z Pensylwanii do co najwyżej miliarda, bo jednak musi być ktoś, komu handełesy mogłyby pożyczać na procent. Z kolei redukcja populacji ludzkiej prowadzi do ograniczenia produkcji gazów cieplarnianych, zwłaszcza złowrogiego dwutlenku węgla. A kiedy już to nastąpi, to nic nie stanie na przeszkodzie zwycięstwu socjalizmu, zwłaszcza gdy pod pretekstem koronawirusa zlikwidowany zostanie pieniądz gotówkowy.

Zmieniony ( 19.03.2020. )