Szczęść Boże !
Wpisał: Jakiś pseudonim daj...   
24.03.2020.

Szczęść Boże!

Jakiś pseudonim daj...”


Dawniejszymi czasy lud wierny pozdrawiał się – jak to mówiono w środowiskach wiejskich i małomiasteczkowych - „Boskim słowem”, czyli zwrotem „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”

Od dwudziestu, a może i trzydziestu lat katolickie pozdrowienie, powszechnie zamieniono na „Szczęść Boże!”

No bo po co chwalić Pana, wszak nic z tego nie będzie, ale zwracać cię do Niego z żądaniem by nam szczęścił, to już może mieć jakiś sens. A nuż posłucha i coś nam tam z Bożego stołu albo kieszeni skapnie? O ile oczywiście jakiś Bóg jest.

Owo „Szczęść Boże” zawsze mnie mocno irytowało i nadal irytuje, kiedy zatem ktoś się do mnie tak zwracał nieodmiennie odpowiadałem: „młodej parze!”

Początkowo nie rozumiano, o co mi chodzi, więc cierpliwie tłumaczyłem, że zamiast pochwalić Pana Boga, to żądają od Niego, żeby im się szczęściło.

Z czasem zaczęło docierać i znajomi księża czy zakonnice jęli się do mnie zwracać „Niech będzie pochwalony...”

Aż razu jednego zadzwoniło do mojej furtki dwóch kapłanów (po cywilu oczywiście) przybyłych z daleka, z niemieckojęzycznego kraju, którzy nie wiedzieli o moim uczuleniu na nowomodne „katolickie” pozdrowienie.

Gdy otwierałem furtkę zgodnym chórem, szeroko się uśmiechając, rzekli: „Szczęść Boże!” Na co ja – jak zwykle odparłem: „młodej parze”.

Popatrzyli jeden na drugiego, miny im skwaśniały, ledwo bąkali coś tam do mnie pod nosem.

Później dowiedziałem się, że jednym śrutem trafiłem dwie kaczki, albowiem jak mi powiedzieli znajomi owych kapłanów, byli oni… parą.

„- Ale skąd on wiedział? I jak mógł nas tak przywitać! My żadną parą nie jesteśmy – protestowali i zarzekali się”.

Jak się to skończyło? Do dziś się do mnie nie odzywają.

A ja naprawdę Bogu ducha winny rzekłem to w trosce o chwałę Bożą, a nie żeby im dopiec…

=======================

mail: 

- A ja na to zawsze odpowiadam: na wieki wieków, amen

Zmieniony ( 24.03.2020. )