MAK Donald: gra w strachu czy nim grają ?
Wpisał: Łukasz Warzecha   
23.12.2010.

MAK Donald: gra w strachu czy nim grają ?

Czy Tusk gra wspólnie z Rosjanami raportem MAK?

2010-12-20 wpolityce Warzecha

Cóż takiego musi mieścić w sobie raport MAK, że premier Tusk postanowił zasygnalizować zawczasu swoje votum separatum wobec tego dokumentu? Odpowiedź wydaje się dość oczywista: raport MAK musi przekraczać wszelkie granice hucpy i manipulacji, skoro krąg doradców premiera wykalkulował, że będzie nie do obrony przed polską opinią publiczną.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że znaczna część tej opinii jest od wielu miesięcy systematycznie urabiana w przekonaniu, że do katastrofy doprowadził wyłącznie upór Lecha Kaczyńskiego, ewentualnie samobójcze tendencje załogi tupolewa, a zatem że znaczna część polskiej publiczności byłaby gotowa zaakceptować nawet bardzo karkołomne wytłumaczenia, spreparowane przez Rosjan – musimy dojść do wniosku, że dokument MAK jest więcej niż karkołomny. Musi być niebywale bezczelnym stekiem niedbale pozlepianych bzdur i szytych grubymi nićmi nadużyć, skoro Donald Tusk woli się ratować przed ewentualną kompromitacją za pomocą tak mocno brzmiącego oświadczenia.

Nic też dziwnego, że minister Miller nie był uprzejmy poinformować choćby ogólnie opinii publicznej o polskich uwagach do rosyjskiego raportu. Muszą one  być fundamentalnej natury. Ich ujawnienie postawiłoby pod znakiem zapytania forsowaną od 10 kwietnia tezę o znakomitej współpracy polsko-rosyjskiej.

Teza ta oczywiście z czasem ulegała modyfikacjom. Od początkowego urzędowego entuzjazmu, tak nachalnego, że wywołującego odruch wymiotny, przesuwała się w stronę delikatnego sceptycyzmu, aby w zakończyć żywot w chwili, gdy premier wygłosił swój ostatni komentarz.

Gdyby polskie media działały normalnie, gdyby istniała normalna medialna kontrola działań rządu, gdyby niewygodne tematy były systematycznie drążone i gdyby sytuacja polityczna i społeczna nie była tak niekorzystna – wizerunek premiera zostałby w tym momencie zgruchotany. Inna sprawa, że w ogóle nie byłoby możliwe utrzymywanie przez tak długi czas fikcji znakomitej współpracy z Moskwą. Rozsypałaby się wkrótce po 10 kwietnia, już choćby pod wpływem opisów tego, jak przebiegała identyfikacja ciał i jak były traktowane rodziny ofiar przez rosyjskich śledczych. Dobiłaby ją sprawa niszczejącego pod gołym niebem wraku (który nadal nie wiadomo, kiedy trafi do Polski) i przetrzymywanych przez Rosjan czarnych skrzynek.

Jest jednak jak jest. Tym, którzy – jak autor tego tekstu – są zdruzgotani postawą polskiego rządu po 10 kwietnia musi wystarczyć gorzka satysfakcja z faktu, że szef tego rządu znalazł się w swego rodzaju potrzasku. Wie doskonale, że to on pozwolił Rosjanom prowadzić swoje śledztwo oraz dochodzenie MAK w taki sposób, w jaki były i są prowadzone. To on żyrował działania, w wyniku których Polska została postawiona w roli petenta. To on zgodził się, aby Rosjanie grali nam na nosie w sprawie wraku i czarnych skrzynek. Donald Tusk musi mieć poczucie, że – gdyby raport MAK wyciekł i został rzetelnie lub nawet pobieżnie przeanalizowany – oberwie za swoje winy rykoszetem. Nie można też wykluczyć, że za pomocą tej amunicji uderzyliby w niego ci, którzy chcieliby osłabienia jego pozycji wewnątrz PO.

Jest jednak jeszcze inne wytłumaczenie. Czy przypadkiem Donald Tusk nie prowadzi z Rosjanami czysto cynicznej gry, dzięki której jego rosyjski partner Putin chce pomóc mu umocnić wizerunek? Oburzenie Tuska na raport MAK może być przygotowaną wcześniej reakcją, która ma pokazać jego twardość w ważnej sprawie. Ostatecznie może się zatem okazać, że Rosjanie nasze uwagi uwzględnią, swój raport poprawią, a wówczas Donald Tusk z ulgą stwierdzi, że przyjaciele z Moskwy zrobili jednak w miarę dobrą robotę i nie ma się już do czego przyczepić.

Powie ktoś, że oskarżanie lidera PO o aż tak złą wolę i tak cyniczne granie Smoleńskiem to przesada. Doprawdy? Donald Tusk nie uczynił po 10 kwietnia niczego, co pozwoliłoby sądzić, że naprawdę zależy mu na wyjaśnieniu przyczyn tragedii, że ma w tej sprawie uczciwe zamiary, że realistycznie patrzy na rolę Rosjan w tej sprawie. Uczynił za to wiele, aby przypisywać mu jak najgorsze intencje, jak najbardziej cyniczne podejście.

Oceniając rolę Donalda Tuska w tej smutnej historii trzeba pamiętać o sytuacji bezpośrednio po katastrofie. O tym, jak grupa polityków PiS była celowo wstrzymywana w swojej podróży przez Rosję, aby pierwszy na miejsce katastrofy mógł dojechać premier. Jak potem autokar z politykami PiS czekał pod bramą lotniska kilkadziesiąt minut, aż jego teren opuści Władimir Putin. Jak współpracownicy premiera rozmawiali między sobą o tym, gdzie staną kamery i gdzie Tusk uściska Putina. Pierwsze reakcje, w chwili, gdy szok powinien być największy i gdy tliły się jeszcze szczątki maszyny, mówią chyba najwięcej. Czy wobec tego instrumentalne wykorzystanie raportu MAK dla pokazania Tuska jako twardego gracza, w pełnym porozumieniu ze stroną rosyjską, wydaje się niemożliwe? Proszę samemu odpowiedzieć sobie na to pytanie.