BRONKI, SZYMBORSKA I CO BY TU JESZCZE?
Wpisał: Arnold Parszawin   
23.12.2010.

BRONKI, SZYMBORSKA I CO BY TU JESZCZE?

Po kilku miesiącach urzędowania Bronisława Komorowskiego z dużą dozą prawdopodobieństwa da się wskazać dwa główne kierunki jego prezydenckiej aktywności – w każdym razie tej publicznej. Wydaje się, iż oba doskonale charakteryzują zarówno osobę sprawującego urząd, jak i format samej prezydentury.

            Pierwszy to puszczanie tak zwanych „bronków”, z czego Komorowski aż za nadto dał się poznać już w trakcie kampanii wyborczej. Jeżeli prezydent nie powściągnie swojego niepohamowanego pędu do wprawiania w stan zażenowania publiczności swoimi, rozlicznymi lapsusami i „bon motami” na poziomie szefa kompanii, to istnieje szansa, że na koniec jego prezydentury (oby jednokadencyjnej) wykwitami prezydenckiego intelektu będzie można wypełnić kilka opasłych tomów. Oczywiście ten rodzaj talentu Komorowskiego jest konsekwentnie ignorowany przez zaprzyjaźnione z nim media i nie podlega stosownym komentarzom ze strony poprawnych funkcjonariuszy frontu medialnego. Niezależnie od tego mam chyba uzasadnione wrażenie, że jeżeli nowy prezydent kojarzy się zwykłemu obywatelowi z czymkolwiek, to chyba jednak tylko z jego językowymi wygibasami.

            Drugi z żywiołów, któremu z upodobaniem oddaje się idealny kandydat aktora Chyry na prezydenta, to przyznawanie państwowych odznaczeń ludziom, którzy zaangażowali się po jego stronie w czasie pamiętnych zmagań o prezydenturę. Zważywszy na zapowiedź udekorowania w najbliższej przyszłości Wisławy Szymborskiej, Krystyny Jandy, Agnieszki Holland i paru innych osób widać, że bardziej niż o samo odznaczanie chodzi tu o nagradzanie salonowego towarzystwa za jego trudny do przecenienia udział w politycznej wojnie wypowiedzianej widmu IV RP. Ludzie z najbliższego otoczenia Komorowskiego przyznają to sami wprost, nie widząc w tym nic niestosownego. Jak nazwać tego typu bezwstydną praktykę: czy jest to „tylko” przejaw towarzyskiego klientelizmu, czy już polityczna korupcja?

            Ostentacyjny brak moralnych samoograniczeń i poczucia przyzwoitości to znak firmowy państwa Tuska i Komorowskiego, państwa, które od 10 kwietnia dzień po dniu z poczuciem samozadowolenia „zdaje egzamin”. Co jeszcze panowie, co by tu jeszcze zdeptać? Jaki standard nie został jeszcze ośmieszony? Mając na uwadze widoczną skłonność Bronisława Komorowskiego do oficjalnego odwdzięczania się za wsparcie w wojnie z kaczyzmem przewiduję, że następnym krokiem może być przypięcie orderów do klap najbardziej zasłużonych dla władzy propagandzistów. Adam Michnik już był – czas na Mariusza Waltera, Tomasza Lisa, Jacka Żakowskiego, Janinę Paradowską. Niemożliwe? Niemożliwe to było to, by na pogrzebie Anny Walentynowicz p.o. prezydenta reprezentowany był przez trzeźwe osoby. Wszystko inne jest już jak najbardziej możliwe.