"Jak spotkam w ciemnej bramie, to okaleczę. Permanentnie" - to jedna z łagodniejszych gróźb
Wpisał: Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris   
16.05.2020.

"Jak spotkam w ciemnej bramie, to okaleczę. Permanentnie"

- to jedna z łagodniejszych gróźb

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl >



Jak spotkam w ciemnej bramie, to okaleczę. Permanentnie  choć trudno w to uwierzyć, jest to jedna z łagodniejszych gróźb, którymi próbowano zastraszyć Zuzannę Wiewiórkę, która swoją odważną interwencją powstrzymała aborcyjne uśmiercenie dziecka i uratowała jego 17-letnią mamę przed traumą na całe życie.

===================

Proaborcyjni aktywiści odpowiedzieli niespotykaną kampanią gróźb i oszczerstw. Na portalach społecznościowych umieścili nieprawdziwą relację na temat tej historii, opatrzoną imieniem i nazwiskiem, zdjęciem, a nawet adresem zamieszkania wolontariuszki pro-life. Setki lewicowych aktywistów znających zmanipulowany opis historii Zuzanny obrzuciło ją błotem wyzwisk i obelg, zastraszano jej rodzinę, a nawet grożono pobiciem i śmiercią.

W ten sam sposób aktywiści mścili się również na siostrze zakonnej, która na lekcjach religii w Liceum Towarzystwa Salezjańskiego w Pile przedstawiała informacje na temat homoseksualizmu. Pełne nienawiści ataki dotknęły cenioną lekarz psychiatrę za rzeczowe, krytycznie wypowiedzi o braku możliwości zdiagnozowania transseksualizmu u 5-letniego dziecka. Groźby i zniewagi formułowano też pod adresem prawniczki Ordo Iuris sprzeciwiającej się ideologicznie zdeterminowanej definicji tzw. mowy nienawiści. Również do mnie docierają anonimy, których najdelikatniejszy brzmiał „Nie boisz się chodzić po ulicach z takimi poglądami? Ja bym się bał. Tyle ludzi cię nie lubi. Ja też cię nie lubię”.

Komentarze i wiadomości prywatne, którymi nękano wolontariuszkę, katechetkę, lekarkę i prawniczkę, są tak wulgarne, że nie będę ich Panu cytować...

Agresja z rzeczywistości wirtualnej coraz częściej przenosi się do świata realnego. Ostatnio przekonał się o tym pan Jan – wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia, który jechał samochodem oklejonym informacjami na temat kontrowersyjnych standardów WHO w zakresie edukacji seksualnej. Przeciwnicy ukazywania prawdy o wulgarnym modelu seksedukacji zajechali mężczyźnie drogę i powodując zagrożenie w ruchu, uniemożliwili dalszą jazdę, wyzywając i grożąc pobiciem.

Nie mogliśmy pozwolić na to, by te karygodne ataki pozostały bezkarne.

We wszystkich sprawach nasi prawnicy podjęli natychmiastowe działania. Od ofiar gróźb przyjęliśmy pełnomocnictwa i przygotowaliśmy zawiadomienia do prokuratury, wskazując na czyny zabronione, w tym przestępstwa, których dopuścili się aktywiści skrajnej lewicy. W części z nich wszczęto już postępowanie karne, w pozostałych czekamy na dalsze działania organów ścigania.

Jednak nie poprzestajemy na złożeniu zawiadomienia, ale korzystając z możliwości proceduralnych będziemy aktywnie uczestniczyć w postępowaniu, wnosząc również o poddanie sprawców tych czynów przesłuchaniu ze strony adwokatów z Ordo Iuris.

Jestem pewien, że pełne zaangażowanie doprowadzi do postawienia zarzutów i skazania siewców nienawiści, dotąd kryjących się w poczuciu bezpieczeństwa za pseudonimami i fałszywymi profilami portali społecznościowych.

Z pomocą naszych Darczyńców zrobimy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo ludziom, którzy są szykanowani za obronę najważniejszych wartości.

Uratowała dziecko i matkę przed aborcją

Zuzanna Wiewiórka jako wolontariuszka Fundacji Pro Prawo do Życia śledzi dyskusje na forach internetowych, na których zagubione, zrozpaczone kobiety nakłaniane są przez organizacje zajmujące się obrotem nielegalnymi środkami poronnymi do uśmiercenia własnych dzieci. Jedną z ich ofiar była 17-latka spodziewająca się dziecka.

Wiewiórka natychmiast napisała do niej wspierającą wiadomość, próbując odwieść ją od strasznego planu i zapewniając o pełnej gotowości do udzielenia wszelkiej pomocy. Niestety zdesperowana dziewczyna odrzuciła życzliwe wsparcie.

Dlatego wolontariuszka napisała do ojca nienarodzonego dziecka, prosząc, by rodzice jeszcze raz przemyśleli ten dramatyczny krok i zapobiegli tragedii. Wówczas okazało się, że chłopak nie wiedział, że jego dziewczyna jest w ciąży. Zaalarmował rodziców 17-latki i wspólnym wysiłkiem ocalili dziecko przed śmiercią. Młody ojciec był wdzięczny Zuzannie za to, co zrobiła.

Ordynarna nagonka

Jednak ocalenie dziecka rozwścieczyło proaborcyjnych aktywistów. W pełnym kłamstw wpisie na jednym z portali społecznościowych zaatakowali wolontariuszkę, podając jej dane osobowe, adres zamieszkania oraz szczegóły na temat życia rodzinnego. Do historii 17-latki dodali fikcyjną opowieść o rzekomej śmierci innej spodziewającej się dziecka kobiety, do której miała przyczynić się Wiewiórka, którą nazwali „morderczynią kobiet”.

Na młodą kobietę spadł grad obelg i wyzwisk. „Potwór. I jeszcze pewnie jest dumna z tego co zrobiła”; „Obrzydliwa morderczyni kobiet nawet wygląda na taką psychopatkę, widać że kręci ją śmierć jak wszystkich anty-choice”; „To takie przykre, że jej nie wyskrobali ok. 25 lat temu” - to tylko trzy z setek komentarzy, którymi zachęceni do linczu internauci zaatakowali młodą kobietę.

Proszę przyznać - czy w takiej sytuacji można dziwić się, że wolontariusze pro-life zaczynają bać się o swoje życie?

Zawiadamiamy prokuraturę

Wiedziałem, że w tej sprawie, poza słusznym oburzeniem wielu ludzi ślących wyrazy wsparcia dla Zuzanny, potrzebne jest profesjonalne działanie prawników. Nienawistne komentarze, groźby okaleczenia i śmierci trzeba natychmiast utrwalić, wobec każdego sprawcy przeprowadzić śledztwo i ustalić jak najwięcej danych pozwalających go zidentyfikować, a następnie sprawie nadać zdecydowany, prawny bieg.

Natychmiast zapewniliśmy prześladowanej wolontariuszce pomoc prawną. Gdy tylko przyjęła naszą propozycję i udzieliła pełnomocnictw naszym adwokatom, skierowaliśmy zawiadomienie do prokuratury, wskazując na cały szereg przestępstw, których dopuścili się zarówno administratorzy profilu publikujący dane osobowe Zuzanny Wiewiórki i nawołujący do linczu, jak i autorów znieważających ją komentarzy oraz gróźb.

W zawiadomieniu sformułowaliśmy aż pięć zarzutów: znieważenia, zniesławienia, stalkingu, gróźb karalnych, a także namowy do popełnienia zbrodni oraz złamania przepisów RODO zabraniających przetwarzania danych osobowych i publikacji wizerunku bez zgody.

Atak na kierowcę furgonetki

Nienawiść ze świata wirtualnego przenosi się do realnego. Ofiarą bezpośredniej i w pełni realnej agresji padł niedawno inny obrońca życia – pan Jan Bienias. To właśnie on był uczestnikiem głośnego zajścia na warszawskim Ursynowie, podczas którego bmw zajechało drogę furgonetce fundacji oklejonej hasłami z kampanii „Stop pedofilii”, informującej o szczegółach programu wulgarnej edukacji seksualnej. Po chwili do blokady dołączyły dwa inne auta uniemożliwiając furgonetce przejazd.

Na miejscu pojawił się nagle mężczyzna, który był świadkiem samowolnego zatrzymania pojazdu przez innych kierujących. Zaczął wyzywać Jana Bieniasa i grozić mu pobiciem.

To kolejny atak, który przypuścili przeciwnicy informacji o szczegółach permisywnej edukacji seksualnej na samochód fundacji. Napaści przybierają na sile, mimo że prawo do krytyki postulatów aktywistów LGBT potwierdził Sąd Okręgowy w Gdańsku. Sędzia nie miał wątpliwości, że cytowane na plandece samochodu hasła odzwierciedlają treść standardów WHO, które zawierają postulat, by uczyć „4-latki o masturbacji”, „6-latki o wyrażaniu zgody na seks”, a „9-latki o pierwszych doświadczeniach seksualnych i orgazmie”. Sąd potwierdził też, że aktywiści ruchu politycznego LGBT propagują wprowadzenie tych treści do placówek edukacyjnych.

Natychmiast rozpoczęliśmy działania prawne w obronie zaatakowanego kierowcy. Przede wszystkim złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 190 § 1 kodeksu karnego, czyli o groźbach karalnych. Ponadto zawiadomiliśmy policję o popełnionych wykroczeniach przeciwko bezpieczeństwu w ruchu lądowym.

Zaledwie dwa dni po tym zdarzeniu aktywiści LGBT zaatakowali furgonetkę fundacji stojącą na światłach w Poznaniu, czarną farbą zamalowując informacje obnażające prawdę o wulgarnej edukacji seksualnej. Również w tej sprawie pomogliśmy wolontariuszom, składając zawiadomienie w związku z naruszeniem z art. 124 kodeksu wykroczeń, czyli zniszczeniem mienia.

Nagonka na lubianą katechetkę za prawdę o homoseksualizmie

Jednak nie tylko wolontariusze prolife stali się ofiarami linczu i zastraszenia.

Podobną metodę skrajni aktywiści zastosowali wobec siostry zakonnej pracującej jako katechetka w Liceum Ogólnokształcącym Towarzystwa Salezjańskiego w Pile za to, że w ramach e-katechezy na platformie szkolnej zamieściła prezentację na temat homoseksualizmu.

Nienawistny i pełen oszczerstw atak na katechetkę nadszedł ze strony Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych założonego przez Rafała G. skazanego za oszustwa finansowe i ukrywającego się obecnie przed polskim wymiarem sprawiedliwości.

Na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych Ośrodek zamieścił tekst na temat lekcji religii, opatrując go zdjęciem katechetki i podając jej dane osobowe – imię, nazwisko, pełną nazwę miejsca pracy.

Zacytowano też fragmenty prezentacji, które szczególnie oburzyły aktywistów LGBT. Oto przykłady: „Nauka może opisywać występowanie pewnych zjawisk, badać ich przyczyny, pochodzenie, ale nie posiada narzędzi, by je wartościować. Wartościowanie faktów należy do sfery religii, etyki, metafizyki. Nauka opisuje np. występowanie zjawiska homoseksualizmu, ale chcąc je ocenić pod względem moralnym naukowiec musi odwołać się do standardu poza nią” albo „Nauka nie udowodniła żadnego z etycznych postulatów środowisk LGBT, a także czynników determinujących homoseksualne skłonności. To homoseksualni lobbyści tworzą homoseksualny gen”.

Za te wyważone słowa przekazywane uczniom podczas e-lekcji religii rozpoczął się publiczny hejt wobec siostry zakonnej. Pod wpisem zamieszczono blisko tysiąc komentarzy, atakujących katechetkę, a także szkołę i duchowieństwo.

Za pysk i wypad z publicznych szkół. Ta katechetka to jest chora psychicznie kobieta i niebezpieczna dla uczniów” – to tylko jeden z przykładów zniewag, które padły pod adresem siostry Marii.

W ten sposób starano się zniszczyć wypracowaną przez lata renomę oddanej swej misji wychowawczej katechetki. Rozpędzonego hejtu nie zdołał zatrzymać nawet wpis mającego skłonności homoseksualne absolwenta szkoły, który wziął zakonnicę w obronę, pisząc: Wiecie co, ta Pani była jedyną osobą w całej szkole, która mnie wspierała, wiedziała o mnie i nie miała nic przeciwko. Za każdym razem jak ją teraz spotykam, to otrzymuję od niej tylko miłość i szacunek, żadnych negatywnych emocji.

Zarówno siostra zakonna, jak i dyrekcja szkoły właśnie do Instytutu skierowali pierwsze kroki z prośbą o pomoc, którą oczywiście niezwłocznie od nas otrzymali.

Składamy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, wskazując, że nie tylko doszło do naruszenia zniesławienia siostry Marii, ale również do nawoływania do nienawiści oraz – podobnie jak w przypadku Zuzanny Wiewiórki – do bezprawnego wykorzystania wizerunku oraz naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych.

Zmasowany atak na lekarkę

Aktywiści LGBT stali też za publicznym linczem i nagonką wobec lekarki, która jest cenionym warszawskim psychiatrą i seksuologiem. Padła ona ofiarą hejtu po tym, gdy podczas wywiadu poświęconego głośnej sprawie 5-letniej Zosi przedstawiającej się jako Bartek, powiedziała, że w tym wieku nie można zdiagnozować u dziecka transseksualizmu.

Mimo że fundacja lekarki była zaangażowana w pomoc Zosi, zbierała nawet fundusze na rehabilitację oraz terapię dziecka, ruszyła pełna nienawiści nagonka na specjalistkę.

W tym przypadku nie ograniczono się jednak tylko do hejtu w sieci, ale zainicjowano również akcję wystawiania negatywnych opinii Google oraz ocen na profilu prowadzonej przez panią doktor kliniki psychiatrycznej.

W rezultacie ludzie, którzy nigdy nie leczyli się u tej lekarki, ani nie korzystali z usług jej kliniki, wystawiali jej najsłabsze oceny, zamieszczając oszczerstwa o braku wiedzy medycznej oraz homofobii. W wiadomościach prywatnych grożono jej śmiercią.

Nagonka w sieci odbiła się także na działalności zawodowej lekarki – dotkliwie ucierpiała renoma jej kliniki, odeszli z niej niektórzy pracownicy, widocznie zmniejszyła się liczba pacjentów.

Również w tym przypadku nie wahaliśmy się z podjęciem zdecydowanych kroków prawnych i niezwłocznie wszczęliśmy dwa postępowania.

W pierwszym postępowaniu wykazywaliśmy, że doszło do wypełnienia znamion przestępstwa z art. 190 kodeksu karnego, czyli groźby karalnej. Na umorzenie przez prokuraturę dochodzenia w tej sprawie zareagowaliśmy natychmiastowym zażaleniem na tę decyzję. Obecnie cały czas ta sprawa jest na etapie rozpatrywania zażalenia przez sąd.

Drugim postępowaniem objęte są natomiast zachowania, które stanowią wypełnienie znamion art. 212 kk i 216 kk, czyli pomówienie i zniesławienie. Tu Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście zawiadomiła nas o wszczęciu dochodzenia.

Oskarżenie o życzenie śmierci

Nie sposób również nie wspomnieć w tym miejscu o sprawie Dyrektor naszego Centrum Prawa Międzynarodowego Karoliny Pawłowskiej. W tym przypadku znów mamy do czynienia z OMZRiK, który oskarżył prawniczkę o to, że życzy śmierci aktywistom LGBT.

Stało się to po tym, gdy specjalistka prawa międzynarodowego sprzeciwiła się stosowaniu przez Europejski Trybunał Praw Człowieka znacznie rozszerzonej wykładni pojęcia tzw. mowy nienawiści. Przypomnę, że w myśl kontrowersyjnego wyroku Trybunału w Strasburgu termin ten nie obejmuje już tylko słusznie potępianego nawoływania do przemocy, ale również wypowiedzi powodujące „psychiczny dyskomfort” u osób o skłonnościach homoseksualnych.

Podobnie jak w pozostałych przypadkach ten fake news wywołał lawinę zniesławiających, obelżywych komentarzy pod adresem prawniczki. Nie uniknęła wulgarnych gróźb fizycznego ataku wysyłanych w prywatnych wiadomościach.

Również w tej sprawie złożyliśmy dwa zawiadomienia do prokuratury – pierwsze odnośnie zniesławienia przez OMZRiK, a drugie – groźby karalnej. Dziś wiemy już, że Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście w Warszawie wszczęła postępowanie karne w związku z naszymi zawiadomieniami.

Bądźmy solidarni

Zapewne nie muszę przekonywać Pana, że lincz, który spotkał wszystkie te osoby, to bardzo trudne doświadczenie psychiczne. Dodatkowo nie sposób całkowicie odciąć się od obaw o własne życie i zdrowie.

Dlatego nie miałem wątpliwości, że musimy pomóc ofiarom tak drastycznych szykan.

Jednak nie ukrywam, że rosnąca liczba tego typu nieprzewidzianych spraw, którymi musimy zająć się natychmiast, to poważne wyzwanie dla budżetu naszego Instytutu nieprzygotowanego na nagłe wydatki. Koszty prowadzenia postępowania w jednej sprawie o zniesławienie wahają się w granicach ok. 6 000 zł.

Tylko opisane przeze mnie w dzisiejszym liście do Pana sprawy pochłoną minimum 30 000 zł. To koszty prowadzenia postępowania, sporządzania opinii, wyjazdy do prokuratur, jednostek policji i sądów właściwych dla miejsca zamieszkania ofiar.

Bez pomocy Pana i naszych Darczyńców będzie nam trudno udźwignąć te nowe, tak przecież ważne, zobowiązania.

Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie działań Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, która pozwoli nam udzielić profesjonalnej pomocy prawnej wszystkim prześladowanym osobom.

To bardzo ważne, byśmy okazali solidarność z tymi, którzy również w naszym imieniu, walczą o ludzkie życie i prawdę, narażając siebie, swoje rodziny, swoje kariery, a nawet zdrowie i życie.

Z poważaniem

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris

P.S. Mechanizm nagonki jest jasny – aktywiści skrajnej lewicy udostępniają dane osób, by przeprowadzić na nich lincz społeczny, zniszczyć ich psychicznie, pogrzebać kariery zawodowe, zastraszyć rodziny, spowodować zatargi z pracodawcą. Musimy zrobić wszystko, by ochronić kolejne osoby przed zmasowanym atakiem. Nie możemy pozwolić na to, by zarówno inicjatorzy, jak i autorzy publicznego linczu na obrońcach wartości pozostali bezkarni. Tylko dzięki ścisłej współpracy Darczyńców i naszych prawników możemy to osiągnąć, dlatego bardzo Pana proszę o zaangażowanie się w pomoc ofiarom hejtu.

P.P.S. Miło mi poinformować, że w związku z Państwa pytaniami wszystkie wystąpienia podczas naszej międzynarodowej wideokonferencji poświęconej przyszłości prawa rodzinnego i polityki rodzinnej, która odbędzie się 21 maja będą przetłumaczone na język polski. Na konferencję nadal można się zapisać pod adresem  ochronarodzin.ordoiuris.pl.


Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.

===========================

Mail, GW:

Czegoś nie rozumiem. 
Dlaczego tak wzniośle "aktywiści skrajnej lewicy", a nie bandyci.
Skąd ci bandyci otrzymali dane osobowe?
Jak to możliwe, że bandyci mogą przeprowadzić "lincz społeczny" ?
Czy żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości, czy w wprost przeciwnie, w państwie bezprawia, tak że potrzebne są jeszcze prywatne akcje, bez wątpienia szlachetne ale zbędne w państwie godnym tego miana.

Zmieniony ( 16.05.2020. )