Islam, Irak a GLOBALIŚCI
Wpisał: Jean Alcader   
26.12.2010.

Islam, Irak a GLOBALIŚCI

[z książki : Prawdziwe oblicze islamu Jean Alcader. Z przedmową Generała Gallois

Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski str.308 i nast. md]

 

Wojna "demokratyczna"

 

Kto jeszcze nie pojął, że również iracka "krucjata" zakończy się - po rzezi tysięcy chrześcijan zdanych na łaskę i niełaskę muzułmanów "wyzwolonych" przez Sta­ny Zjednoczone - zainstalowaniem szyickiego reżymu islamskiego, poczytującego za swój święty obowiązek tępienie chrześcijaństwa? Albowiem po tym, jak USA zakończą swą "krucjatę", czyli narzucą swoje warunki i pozbędą się "groźnego dyktatora", doprowadzą przy po­mocy "demokratycznych wyborów" (podobnie, jak uczynili to w wielu innych krajach, m.in. w Bośni) do zastąpienia go przywódcą muzułmańskim, który dopiero będzie prawdziwym despotą!

Warto przy tym zwrócić uwagę na klasyczną amery­kańską metodę, tak cenioną przez europejskich sojuszników USA: zorganizowanie "demokratycznych wyborów" po usunięciu w trochę mniej demokratyczny sposób głównego przeciwnika. Wynik tych irackich wyborów, które mają nastąpić, jest łatwy do przewidzenia: zaprowadzenie re­żymu szyickiego (czytaj: dyktatorskiego) w miejsce pół­-laickich rządów Hussajna. Skoro bowiem to właśnie szyici mają przewagę liczebną w tym regionie, jakże w wyniku demokratycznych wyborów mógłby powstać inny rząd, niż szyicki?! Ale oczywiście amerykańscy eksperci "nie mogli przewidzieć, że to się tak skończy"...

Tak więc Irak stanie się niebawem prawdziwym krajem muzułmańskim - jednym z tych krajów, do których Amery­kanie mają szczególną "słabość", jako że są one wyjątkowo "otwarte na współpracę", tzn. gotowe zawierać korzystne dla USA umowy naftowe, co pozwoli temu mocarstwu jeszcze bardziej umocnić swój monopol. Co prawda, zda­wałoby się, że umowy, jak sama nazwa wskazuje, implikują dobrowolne zobowiązanie każdej ze stron. No ale jeśli stro­na, która nie wykazuje takiej "dobrej woli", może zostać uprzednio zlikwidowana i zastąpiona przez bardziej spole­gliwą, to można się w końcu jakoś dogadać...

Krótko mówiąc tym, co jest interesujące w Iraku dla oligarchów i maniaków światowej hegemonii, jest jego ropa naftowa.

 

Irak, kraj laicki

 

Analizując przypadek tego kraju zaatakowanego przez USA, w którym dziś chrześcijanie są zabijani, nie mając nawet jakiejkolwiek szansy ucieczki, trzeba po pierwsze stwierdzić, że Stany Zjednoczone posłużyły się jedynie pre­tekstem "groźnego dyktatora" w celu rozpoczęcia tej wojny, aby móc (za cenę jakże wielu niewinnych ofiar!) rozszerzyć na Irak swoją militarną i ekonomiczną dominację.

Zresztą jakie były problemy z Irakiem przed wojną w Zatoce Perskiej? Czy kraj ten nie prosperował gospodarczo w warunkach pokoju? Czy nie był lepiej rozwinięty techno­logicznie od większości pozostałych krajów arabskich? Czy nie był niezależny i wolny od presji polityczno­-ekonomicznych? Czy nie posiadał wzorowej jak na kraj arabski infrastruktury? I czy nie było tam wolności religijnej (albo czy widywało się tam może wyłącznie kobiety z głową nakrytą hidżabem, czy zgoła w burkach - z czym mamy obecnie do czynienia w innych krajach muzułmańskich)?

Ci, którzy mieli okazję odwiedzić Irak przed wojną ­a zwłaszcza przed zbrodniczym amerykańskim em­bargiem (popartym przez ONZ), które trwało aż 13 lat, a z powodu którego każdego miesiąca umierało w Iraku ponad 5 tys. dzieci - mogą zaświadczyć, że kraj ten był nad podziw rozwinięty, niezależny i otwarty, a jego obywatele zażywali nieporównanie większej swobody od obywateli pozostałych państw arabskich.

A dziś w tym kraju sklepy są zburzone, albo ich pół­ki świecą pustkami. I choć docierają do nas jedynie zdję­cia wyselekcjonowane przez oficjalne agencje prasowe, to i tak można się na ich podstawie zorientować, że w Iraku nic nie funkcjonuje normalnie, bo wszystko zostało zrujnowane. Przywódcy amerykańscy postanowili ob­rócić Irak w perzynę i uczynili to! Taka jest tragiczna prawda, o której media wolą milczeć.

Czy te "kłopoty", jakie przeżywa Irak, i które kosz­towały życie kilkuset tysięcy osób, są rzeczywiście - jak próbuje się nam wmawiać - konsekwencją polityki byłe­go "dyktatora"? Dyktatora, którego wina zostanie nie­wątpliwie "udowodniona" w odpowiednio nagłośnionym przez media procesie... co, rzecz jasna, wykluczy winę innych! I o to właśnie chodzi: żeby uwaga świata skupiła się na tym jednym, "groźnym tyranie", ponoszącym peł­ną odpowiedzialność za wszystkie te "kłopoty"! Dzięki temu po raz kolejny szybko zapomnimy, że światowi przywódcy, z ich nieposkromioną żądzą petrodolarów, narkodolarów itd., może też nie są zupełnie bez winy...

 

Owce czy wilki?

 

Ale kto tutaj jest tak naprawdę dyktatorem? Czy ci światowi przywódcy są doprawdy aż tak "niewinni", "bezradni" bądź "wprowadzani w błąd", jak to się nam bez zmrużenia oka przedstawia? Czy to nie oni w pierw­szym rzędzie ponoszą odpowiedzialność i czy ich wina nie jest wprost proporcjonalna do pozycji, jaką zaj­mują w światowej hierarchii finansowej? Bo nie za­pominajmy, że ci czołowi przywódcy są na ogół jednocześnie liderami wysokiej finansjery i beneficjen­tami wspomnianych, niebotycznych interesów!

Zwróćmy też uwagę, że Irak pod rządami Saddama Hussajna był jedynym nie-islamskim krajem arabskim - tj. jedynym, w którym nie obowiązywał szariat. Iracki prezydent zawsze sprzeciwiał się temu, by Irak podlegał jakiemukolwiek systemowi religijnemu, ponieważ wycho­dził z założenia, że rozdział władzy świeckiej i duchowej jest gwarancją bezstronności państwa w dziedzinie prawa i wymiaru sprawiedliwości. W tym sensie Irak był pionie­rem i zasługiwał na miano państwa laickiego. Wszystkie pozostałe kraje arabskie przyjęły oficjalnie szariat albo w dużej mierze się nim inspirują.

 

        W wywiadzie zamieszczonym w książce pt. "Irak la faute" JE Bidawid, patriarcha kościoła chaldejskiego w Iraku pozostającego w jedności z Rzymem, zwraca uwa­gę na to, że:

       " W Iraku (pod rządami Hussajna) chrześci­janie mają pełną wolność sprawowania kultu i chronieni przez tutejsze prawo,"

czego nie można powiedzieć o żadnym innym kraju arabskim, zgodnie ze słowami Patriarchy:

 

" Irak jest najbardziej otwartym i najbardziej tolerancyjnym spośród wszystkich krajów arab­skich." ("Irak la faute", Plon, s. 31-32)

 

Oczywiście, teraz to stwierdzenie należy umieścić w czasie przeszłym...

Jak widzimy, dyktatorzy i kryminaliści, to nie są zawsze ci, na których się wskazuje, i nie zawsze znajdują się oni tam, gdzie myślimy. W naszych czasach zmienili oni swój "look": z gruba ciosane rysy twarzy wysubtelniały, tak iż mogą się oni dzisiaj zgrywać na szarmanckich kowbojów albo na nobliwych panów, obiecujących dać porządną burę niegrzecznym chłopcom. Widujemy ich, jak podczas wie­ców ściskają zapamiętale a niespiesznie dłonie celebrytów, żeby fotograf zdążył cyknąć parę ujęć (czemu towarzyszą rytualne brawa i wiwaty) albo jak całkiem wyluzowani udzie­lają wywiadów, grają w golfa, w krykieta itp. O mały włos człowiek dałby się na to nabrać, uwierzyłby w ich owczą nie­winność - gdyby nie ogon wilka, którym tak za sobą wywi­jają, żeby w ich zanadrze spadło parę milionów dolarów...

Wojny i ludobójstwa planowane w zaciszu gabi­netów

 

Te demagogiczne chwyty są wyrachowane i cynicz­ne, ale bardzo skuteczne - tym skuteczniejsze, że pełne­go wsparcia udziela im "czwarta władza", czyli media, których tajną bronią jest terroryzm intelektualny. "No­wożytni dyktatorzy" przestali sięgać po ideologię tota­litarną czy po rządy autorytarne. Dziś równie sprawnie posługują się "demokracją". Zdają się nawet być wam dozgonnie oddani, gotowi zrobić wszystko dla waszego bezpieczeństwa! Tak bardzo pragną oni uchro­nić was przed ewentualnymi agresorami, że sami prowo­kują konflikty zbrojne, jeszcze zanim ich o to poprosicie... i zanim oni poproszą was o zdanie. W rzeczy samej, war­to zwrócić uwagę na taką frapującą prawidłowość, że światowi przywódcy zawsze inicjują konflikty, choć nikt ich o to nie prosi. Są bardzo uprzedzający, gdyż uprze­dzają zgodę obywateli, nawet na nią nie czekają. Dopiero po fakcie uzasadniają swoje działanie...

Czyż nie ma obecnie mocnych dowodów (w postaci opracowań poważnych i wnikliwych autorów, którzy w swych książkach skrupulatnie dokumentują fakty oraz licz­by) na to, że amerykańskie korporacje od dawna finansowały dyktatorskie reżymy, w tym okrutną władzę sowiecką, która ma na sumieniu ponad 40 milionów ofiar - głównie prawo­sławnych i katolików? Dziś większość tych autorów zgodnie utrzymuje, że wiele rewolucji, wojen czy aktów ludobójstwa, do jakich dochodziło przez cały XX wiek, było zaplanowa­nych przez możnych tego świata, a więc na bardzo wyso­kim szczeblu. Nie liczyło się dla nich nic prócz ich egoistycznych, ciemnych interesów! A czy nie jest dziś ta­jemnicą poliszynela, że tam, gdzie toczą się wojny i konflik­ty, zawsze kręci się mnóstwo przedstawicieli ponadnarodowych konsorcjów (amerykańskich i europej­skich), krzątających się dosłownie niczym pszczoły w ulu!