LGBT a sukces wyborczy w Polsce
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
20.06.2020.

 

LGBT a sukces wyborczy w Polsce

 Byliśmy ostatnio świadkami ciekawego przedwyborczego zdarzenia. Urzędujący obecnie Prezydent RP swoją kampanię wyborczą wzbogacił o elementy dezaprobaty dla ideologii, która niczym tornado przemierza nasz kraj i pustoszy umysły naszych rodaków. Pustoszy tym łatwiej, że przeciętny Polak, nawet ten z wyższym wykształceniem, nie ma zielonego pojęcia czym owa ideologia jest. Takie określenia jak np. „neomarksizm”, „Szkoła Frankfurcka”, „marsz przez instytucje”, „rewolucja kontrkulturowa”, „gender” są mu zupełnie nie znane. A stało się to również za sprawą działań obecnej ekipy rządzącej, która głównie skupiła się na materialnym dogadzaniu naszym rodakom, zupełnie mając w pogardzie ich edukację. Na tak jałowy grunt Pan Prezydent rzuca m.in. hasło „LGBT to nie ludzie, to ideologia”, licząc, że większość Polaków zrozumie o co mu chodzi i że zaskarbi sobie tymi słowami sympatię tej części narodu, która jest przywiązana do wartości chrześcijańskich. Szkoda tylko, że wyłącznie przy okazji wyborów podnosi się tę ważną dla naszej narodowej egzystencji kwestię, ignorując fakt, że być może społeczeństwo polskie „jedzie już na oparach” i bez rzetelnej edukacji pogrąży się w odmętach ideologicznego wariactwa, które ogarnęło już praktycznie cały świat tzw. Zachodu. Być może wiedza doradców prezydenta, odpowiadający za przygotowanie kampanii, pozwoliła mieć nadzieję, że stan neomarksistowskiego „zaorania” umysłów naszych rodaków nie jest aż tak wielki. Zapewne wzięto również pod uwagę ryzyko. Było bowiem pewne, że wypowiedzi Prezydenta spotkają się z gremialnym atakiem za strony entuzjastów implementowania w naszym kraju tej „postępowej” ideologii. Pozostaje mieć nadzieje, że Prezydent nie ugnie się pod naporem tej krytyki, nie ulegnie naciskom (już ambasadoressa Georgette zdążyła wyrazić swoją głęboką dezaprobatę dla słów Prezydenta) i nie przejmie się wrzaskiem „postępowych” tubylców. Ale tak naprawdę, najważniejsze jest to, by podnoszenie kwestii zagrożenia związanego z najazdem Hunów neomarksistowskiego postępu na nasz kraj, nie było tylko epizodycznym działaniem na rzecz wygranej wyborczej, a było stałym elementem edukacji naszego społeczeństwa. W przeciwnym wypadku, w głowach większości naszych rodaków utrwali się przeświadczenie, że jesteśmy cywilizacyjnie zapóźnieni i jak zawsze w przyswajaniu postępowych idei, pozostajemy w ogonie świata. Z takim przeświadczeniem, wejdziemy w rodzinę „nowoczesnych i oświeconych” narodów świata, jak w przysłowiowe masło. Pamiętajmy jednak, że ONI - ci na Zachodzie wcielając w życie oderwane od praw natury i życia społecznego – ideologie, muszą uprawiać ekonomiczne pasożytnictwo. Żyją kosztem innych narodów m.in. naszego. Te społeczeństwa na razie stać na takie ryzykowne eksperymenty społeczne - dopóki mają kasę. Natomiast, nas na wcielanie takich fanaberii ideologicznych zdecydowanie nie stać – na nas nikt nie pracuje. Ogłupieni, zmanipulowani, pozbawieni tożsamości, staniemy się łatwym łupem, dla tych, którzy nam źle życzą i pragną nas wykorzystywać ekonomicznie do końca świata.