Zamilczany rok 1920 - to jest zamierzone.
Wpisał: Marcin Drewicz   
02.07.2020.

Zamilczany rok 1920 - to jest zamierzone.


["Do Rzeczy - Historia" (red. Piotr Zychowicz), "W Sieci Historii" (red. prof. Jan Żaryn). Przyp. M. Dakowski]


Marcin Drewicz czerwiec-lipiec 2020


Sięgamy ponownie po owe dwa – spośród kilku oferowanych „w kiosku” – popularne miesięczniki z nadtytułem „Historia”: po DR z czerwca 2020 r. oraz po WS z, awansem, już lipca-sierpnia 2020 r. „W kiosku” dostępne były jednocześnie, w czerwcu br. W tym symultanicznym układzie ci (DR), co wystąpili z numerem dopiero czerwcowym, mają jeszcze czas się zrehabilitować, tzn. owe braki, jakie my tu im zaraz wytkniemy, uzupełnić w numerach lipcowym i sierpniowym oraz w oczywiście kolejnych, jesiennych – Na Stulecie wydarzeń.

Jednakże ci, którzy „politykę braków” poprowadzili także poprzez podwójny numer lipcowo-sierpniowy (WS), już całkiem przepadli. No bo jak tu ową katastrofę polskiego Wielkiego Odwrotu z czerwca-lipca 1920 roku referować – o ile by był w ogóle taki zamiar – w numerach z września-października, zatem w miesiącach Stulecia kolejnej, jakże dynamicznej, i zarazem już ostatniej (sic!) polskiej ofensywy na Wschód?

O, tak.

Przez minione Sto Lat, inaczej aniżeli poprzez dawniejsze stulecia, Polska i polskość (a z nimi katolicyzm i wpływy cywilizacji łacińskiej) ku Wschodowi się już nie rozprzestrzeniały; a od lat najmniej trzydziestu do Wschodu ustawiamy się pracowicie tyłem, tak jakby on w ogóle nie istniał (sic!).

Żeby nie było wątpliwości: te oraz inne jeszcze miesięczniki „Historia”, afiliowane zazwyczaj przy redakcjach poczytnych „tygodników opinii”, są nieodmiennie bardzo ciekawe. Dobór tematów jest różnorodny, podane są one w sposób zajmujący, zawsze znajdzie się coś, o czym dotąd nie wiedzieliśmy...

Uważamy jednakże, w myśl Ewangelicznego „po owocach ich poznacie”, że musi być wydana jakaś odgórna dyrektywa (przez kogo?), wedle której redakcje nie śledzą owych Stuleci jakże doniosłych i przełomowych wydarzeń począwszy od najpóźniej roku 1917. Wydarzeń – dodajmy – wokół których, każdego z nich, wciąż toczy się ów jakże w publicystyce – wydawałoby się – chwytliwy „spór o historię”, prowadzony i przez publicystów właśnie, i przez badaczy źródłowych. Że – daleko nie szukając – na Samo Stulecie przywołamy choćby ów pasjonujący przecież spór pomiędzy „rozwadowszczykami” i „piłsudczykami”. Ale nie! Właśnie o tym i o podobnych sprawach potomni, Po Stu Latach, nie mają się dowiedzieć; a ci co już coś wiedzą, nie mają sobie przypomnieć.

 

Tak więc na początek czerwcowy numer DR. Nie będziemy tu wymieniać wszystkich, jakże ciekawych, poruszonych w nim tematów. Dość powiedzieć, że „tematem numeru” jest kapitalne zagadnienie służby około połowy miliona Polaków w wojsku niemieckim w okresie drugiej wojny światowej, z artykułami jak ten: „Z Wehrmachtu do Andersa”. Dobrze!

Lecz gdzie jest rok 1920, na Stulecie? Gdzie hasło np. „Samhorodek-Ozierna, 5 czerwca 1920”? Numer wszakże czerwcowy! W poprzednim numerze, majowym, wspominano – owszem – wyprawę kijowską Sprzed Stu Lat. My zaś pytamy: CO DALEJ ?! No bo przecież dalej nie było tak, że oni od tamtej pory w tym Kijowie „żyli długo i szczęśliwie”...

Dalej mamy oto, jednym skokiem, już SIERPIEŃ, w czerwcu (!!!), jakby te setki wiorst lub kilometrów Wielkiego Odwrotu nie miały żadnego znaczenia:

Ze starych klisz/Lwów, sierpień 1920 r.; Oddział ochotników lwowskich, tzw. Szwadron Śmierci, podczas wojny z bolszewicką Rosją”. Taki jest nagłówek nad zamieszczonym już na str. 3 archiwalnym i dość już znanym zdjęciem. Ale... gdy wziąć obydwa omawiane tu numery czasopism razem – czerwcowy DR i lipcowo-sierpniowy WS – to owo zdjęcie jest tam nieomal jedynym archiwalnym z wojny roku 1920, przedstawiającym Polaków. Na Stulecie... nieomal jedynym!

Owszem, w DR mamy jeszcze, bliżej końca, też znane, zdjęcie ówczesnych żołnierzy ukraińskich stojących w szeregu. Natomiast w WS zamieszczono niewyraźne zdjęcie polskiego jeźdźca, także wizerunek naradzającej się przy stole „grupy literatów, żołnierzy Armii Ochotniczej”, jak również portret, na całą stronę, generała, ale nie polskiego (sic!), ani nawet komandira sowieckiego, gdyż mianowicie generała Maxime Weyganda, także jego sylwetkę, w otoczeniu członków misji zachodnich w Polsce.

Czy Redakcja chce w ten sposób ominąć, przyklepać i zamilczeć spór pomiędzy „rozwadowszczykami” a „piłsudczykami”?

Atoli, czytelnicy WS mogą sobie obejrzeć, też w dużym formacie, jak wyglądał inny jeszcze ówczesny generał, mianowicie Hans von Seeckt, znany polakożerca, ówcześnie dowódca Reichswehry.

Tak więc Polaków z roku 1920 w „rocznicowych” numerach owych czasopism prawie nie oglądamy, a wizerunków bolszewików w ogóle nie widać, ani mowy o nich nie ma, jakby to nie z nimi była Sto Lat Temu wojna. Owszem, DR dała artykuł, ze zdjęciami, o... Andrieju Własowie i jego działalności w czasie... drugiej wojny światowej; lecz to już jest przecież „inna bajka”.

My zaś nadal pytamy, o to samo, na Stulecie Wydarzeń: Gdzie są wizerunki żołnierzy, oficerów i generałów polskich z lat 1918-1920? Gdzie sylwetki, portrety, biografie choćby tylko tych 32. naszych zwycięskich generałów, których nazwiska podano na płytach w otoczeniu kościoła parafialnego w warszawskim Nowym Rembertowie, fundowanego jako wotum za Cud nad Wisłą?

Sierpień a czerwiec 1920 roku? Tu już Lwów, a tam jeszcze Kijów, czy znacznie dalej, bo już „w stepie szerokim” położony, a przez nas wyżej wywołany Samhorodek. Czy pomiędzy tymi punktami nie ma żadnej odległości? Czy w czerwcu 1920 roku doprawdy NIC SIĘ NIE DZIAŁO na tamtych jakże długich kresowych szlakach? A w lipcu – też NIC?

Widocznie „nic”. Raz jeszcze wertujemy czerwcowy numer „DR”. Znajdujemy krótkie omówienie książki o sprawie ukraińskiej Sto Lat Temu; i innej, biografii węgierskiego premiera Pála Telekiego (o czym też dalej); jeszcze jedna krótka notka o sprawie ukraińskiej.

I to wszystko!!! Czyli nic!!! O POLSKIM CZERWCU 1920 roku. Tak więc polscy archeologowie, nawet gdyby strona ukraińska na to pozwoliła, nie wyruszą na dalekie Podole i na daleki Wołyń, aby badać tamtejsze, z roku 1920, czerwcowe, a po nich lipcowe pobojowiska (także te wcześniejsze i późniejsze, przecież). Nie pojadą tam Polacy, aby w danym, ściśle oznaczonym miejscu – w jakże licznych miejscach – postawić, tam w stepie, tam „nad jarem” krzyż i kamień ze stosownym napisem, ani by zmówić tam „Wieczne odpocznienie” za naszych bohaterów Sprzed Stu Lat. Ta niemoc i niemożność dotyczy zresztą w ogóle całej polskiej sprawy kresowej Na Stulecie, nie tylko wschodniego Podola, Wołynia, czy Kijowszczyzny. I nie tylko kresowej przecież.


Natomiast dwumiesięcznik WS, ten co to drugiego lipcowo-sierpniowego numeru wszakże już nie wyda, stosuje taktykę nieco odmienną. Z jego kart też się nie dowiadujemy (także z poprzednich numerów) o tym, co tak po prawdzie, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, wydarzyło się Równo Sto Lat Temu z udziałem zwłaszcza Wojska Polskiego.

Bo skoro lipiec, to i nieodzowne hasło „Auta, 4 lipca 1920”. Wiemy przecież, ale z innej lektury, że cały rozdział w „Lewej wolnej” Mackiewicza jest zatytułowany właśnie: „4-ty lipca”. Natomiast Rembek w swoim „W polu” na opis odwrotu drogą na Łużki, też 4. lipca 1920 roku, poświęcił coś z osiemdziesiąt stron. A tu nic – cicho-sza! Jakby nie tylko w czerwcu, ale i w lipcu 1920 roku nic zajmującego się nie wydarzyło.

Także i Redakcja WS nie wprowadza nas w ów „spór o historię”, tak aby wobec szerszej zainteresowanej naszymi dziejami publiczności zarówno „piłsudczycy”, jak i „rozwadowszczycy” nie mogli wyłożyć swoich argumentów. Właśnie: ARGUMENTY !!! Lecz zwłaszcza... FAKTY !!! O, nie!

Mamy natomiast w WS – Na Stulecie – przyczynkarskie (acz na ogół w dobrym tego słowa rozumieniu) informacje o niektórych wydarzeniach Sprzed Stu Lat, mniej lub bardziej związanych z samą wojną polsko-bolszewicką. Tak więc wojskowa scena na okładce numeru jest wprawdzie „na temat” roku 1920, lecz teksty w jego wnętrzu... Szukamy... Napotykamy o ogólnej wymowie krótki artykuł wstępny pt. „Wiara w cuda przynosi zwycięstwa”. Szukamy dalej, i szukamy...

Jest małe ogłoszenie o naborze do udziału w „szkole letniej” na temat „przede wszystkim 100-lecia Bitwy Warszawskiej, 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II oraz osoby prymasa Tysiąclecia Stefana kardynała Wyszyńskiego”. Jest krótki artykuł o „programie federacyjnym” Piłsudskiego; jest dłuższy o stosunku Zachodu do polskiego zwycięstwa w roku 1920 i kolejny, o tym, jak prasa francuska donosiła na bieżąco o wojennych polsko-bolszewickich letnich zmaganiach. Artykuł zatytułowany „Gdańsk w czasie wojny polsko-bolszewickiej” również traktuje zwłaszcza o wydarzeniach z lata 1920 roku.

Jest także prezentacja osoby i twórczości samego Eugeniusza Małaczewskiego, który – o czym przypomina autor WS – wojował przez całą młodość, lecz już nie w roku 1920, a to z powodu bardzo już złego stanu zdrowia. Mamy również zwięzłą biografię pewnego ówcześnie nastolatka z Galicji, który walczył pod Zadwórzem i tam został ranny, lecz całe swoje dalsze życie związał z... Francją (tam zginął w roku 1944 w partyzanckich walkach z Niemcami).

Między innymi lat 1919-1920 dotyczy artykuł o nuncjuszu Achille Rattim, późniejszym papieżu Piusie XI i o jego związkach z Polską.

Refleksy wydarzeń tej fazy wojny polsko-bolszewickiej, jaka przypadła na miesiące letnie roku 1920 (numer WS jest wszakże lipcowo-sierpniowy!) znajdujemy w bloku artykułów pisanych przez autorów węgierskich (sic!). W zwięzłej biografii wspomnianego już Pála Telekiego akcentowane są działania tego polityka mające na celu dopomożenie przez Węgry Polsce zmagającej się z bolszewickim najazdem. Z kolejnego artykułu zatytułowanego „Węgrzy Polakom 1918-1921” dowiadujemy się, że ów sławny sierpniowy (1920) transport „stu wagonów” węgierskiej amunicji dla Wojska Polskiego była to tylko część większej całości, i że podobne transporty Węgrzy, nie bez trudności czynionych przez Czechosłowację i Rumunię, słali do Polski także wcześniej i później. Już w roku 1919 stanął taki układ, że węgierska amunicja produkowana była w oparciu o energię pochodzącą z zagłębiowskiego węgla przysyłanego z Polski. Mamy też – skoro o komunizmie jako takim mowa – „spóźnione” i dość pobieżne wspomnienie o Węgierskiej Republice Rad – w 101. wszakże rocznicę jej upadku.

Wreszcie, pod obiecującym tytułem „Setna rocznica zwycięstwa 1920 r.” znajdują się... krótkie prezentacje dwóch książek: biografii wspomnianego już Pála Telekiego oraz „Klęski imperium zła – rok 1920” autorstwa Andrzeja Nowaka. No i wreszcie foto-reportaż z przygotowań do rekonstrukcji na kolejną rocznicę „Bitwy Warszawskiej”.

No i to... tyle, na Stulecie polskiego Czerwca, Lipca i Sierpnia 1920 roku. Lecz skoro toczyła się wtedy wojna, wielka, totalna i przełomowa, więc głęboko zawiedzeni pytamy o ten... przemieszczający się w tamtym właśnie czasie, wahadłowo, o setki wiorst (kilometrów) to ku zachodowi, to ku wschodowi, długi na kilometrów tysiąc front wojny, od Karpat do północnych Pojezierzy.

Lecz o tym, z owych popularnych czasopism dosłownie niczego nie można się dowiedzieć. Z dwóch taktyk, przeinaczania i przemilczania, wybrano zatem tę drugą. A, jednak.

Przecież sama już owa dynamika tamtej wojny, w przestrzeni i w czasie, z trudem znajduje swoje odpowiedniki w historii (Niemcy w roku 1941 też się na Wschód wprawdzie szybko posuwali, lecz wycofywali się stamtąd powoli). Bo z powyżej przywołanych publicystyczno-historycznych doniesień i wzmianek nie dowiadujemy się o... żadnym wojennym-frontowym-sztabowym wydarzeniu. Chociaż Setną Rocznicę właśnie wojny, a nie czegoś innego, teraz w roku 2020 mamy.

W stałej rubryce-kalendarium w WS podane są wprawdzie „aż” trzy wzmianki z roku 1920. Wynika z tego, i z powyższego, że głównym bohaterem wojny polsko-bolszewickiej był właśnie węgierski premier (sic!) Pál Teleki (wszakże wielka postać, warta przypomnienia także Polakom; zdjęcia z jego podobizną też są zamieszczone), który w dniu 19 lipca 1920 roku miał powiedzieć: „To my przez stulecia nieśliśmy sztandar Europy i chrześcijaństwa. W tych bojach zawsze będziemy Polakom wiernymi druhami; także i tym razem uczynimy wszystko, by udzielić Polsce wszelkiej możliwej od nas pomocy...”.

Dobrze! Tak! Ale... państwo redaktorzy – na Boga Żywego !!! Przecież w owym dniu 19 lipca 1920 roku stoczona została w okolicach wołyńskiego Chorupania, niedaleko Dubna, jedna z najważniejszych bitew tamtej wojny, w ogóle – całej wojny polsko-bolszewickiej, będąca zarazem wielkim pomnikiem polskiej sztuki wojennej (aczkolwiek prowadząca ją kadra pochodziła z armii austro-węgierskiej). Dlaczego wy właśnie o tym, i o setkach innych podobnych wydarzeń, na Stulecie milczycie, o państwo redaktorzy?

Kolejna wywołana w WS data to 1 lipca 1920 roku – utworzenie Rady Obrony Państwa, jakiej to instytucji wypadałoby poświęcić niemały artykuł, którego nie ma. Następna krótka wzmianka dotyczy dnia 23 sierpnia 1920 r. i wsparcia, jakiego białostoccy Żydzi udzielili Armii Czerwonej. O, i to także jest, Sprzed Stu Lat, dobry trop dla dziejowych rozważań.

Lecz są to tylko pogrążone w morzu innych (skądinąd bardzo ciekawych) tematów migawki, przyczynki, przede wszystkiem zaś śmiałe ominięcia i w ich następstwie... zamilczenie Polskiego Roku 1920 na śmierć !!!

Czyżby ogół Polaków, i to tych zainteresowanych historią, zdążył dotąd zostać o tamtej wojnie tak świetnie i wyczerpująco Na Stulecie (i wcześniej) poinformowany, że już by się tym znudził, gdyby mu to „jeszcze raz” przedstawiać?

Ciekawe, co bieżącego lata 2020 roku można o Polskim Roku 1920 wyczytać w innych czasopismach, zwłaszcza tych z nagłówkiem „Historia”, oraz na portalach internetowych historii poświęconych? Kto chętny, niech to sprawdzi.

Zmieniony ( 02.07.2020. )