W Kościele Katolickim Rosjanie znajdują prawdę
Wpisał: Bogusław Rąpała   
05.01.2011.

W Kościele Katolickim Rosjanie znajdują prawdę

[umieszczam, mimo faktu, iż ci bardziej postępowi księża katoliccy jakby nie znali żądania Matki Boskiej z Fatimy na temat konieczności poświęcenia Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Ale nasze modły i tych księży pomogą oświecić. Jaka WTEDY otworzy się perspektywa na nawrócenie Rosji! MD]

Bogusław Rąpała naszdziennik

Coraz więcej wykształconych prawosławnych Rosjan przechodzi do Kościoła rzymskokatolickiego. Znajdują w nim przestrzeń wolności, intelektualne wyzwanie, formację duchową. Kolędowanie z zespołem "Promyczki Dobra" w księgarni "Naszego Dziennika" Dzieci i dorosłych zapraszamy serdecznie na wspólne kolędowanie oraz spotkanie z dziecięcym zespołem "Promyczki Dobra". Spotkanie odbędzie się w piątek, 7 stycznia, w godz. 16.00-18.00 w księgarni "Naszego Dziennika" w Warszawie, al. Solidarności 83/89. Będzie możliwość nabycia płyt zespołu. Serdecznie zapraszamy!

            Wołodia miał 18 lat, kiedy po raz pierwszy przyszedł do kościoła prowadzonego przez polskich księży katolickich w swoim rodzinnym Tambowie. Mimo że jako dziecko został ochrzczony w Kościele prawosławnym, żył jak ateista. Potrzebę nawrócenia rozpoznał dzięki lekturze wartościowych książek. Szczególne wrażenie wywarły na nim te opowiadające o życiu św. Franciszka z Asyżu. Zaczął szukać głębszych relacji z Bogiem oraz odpowiedniej wspólnoty, w której mógłby zrealizować pragnienie swojego serca. To, czego szukał, znalazł dopiero w Kościele katolickim - spodobała mu się jego otwartość na świat. - Takich Rosjan, poszukujących i w końcu odnajdujących swoje miejsce w Kościele rzymskokatolickim, jest coraz więcej - twierdzi ks. dr hab. Józef Wołczański, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie i dziekan na Wydziale Historiii Dziedzictwa Kulturowego tej uczelni. Są to przede wszystkim osoby wykształcone, które szukają logicznego wykładu prawd wiary, czyli po prostu katechezy, której Cerkiew prawosławna im nie zapewnia. Zdaniem polskich księży katolickich pracujących w Rosji, określanie tego kraju jako prawosławnego to spora przesada. Kilkadziesiąt lat rygorystycznego ateizmu odcisnęło na społeczeństwie rosyjskim widoczne piętno. Dlatego uwagę zwraca bardzo duże przywiązanie do rytuałów i obrzędów, często niemających jednak już żadnego przełożenia na świadomość religijną i życie duchowe. - Ludzie często po prostu nie wiedzą, w co wierzą - twierdzi ks. prof. Wołczański. Brak formacji i edukacji duchowej oraz intelektualnej prowadzą do czystego rytualizmu. Ksiądz Dariusz Jagodziński, dyrektor Caritas Rosja, który pracuje w Petersburgu, nazywa to zjawisko kulturą prawosławną, co nie jest tożsame z wiarą prawosławną. - Religijność bardzo wielu Rosjan ogranicza się do przyjścia do cerkwi przy okazji jakiegoś ważnego święta i zapalenia świeczki - mówi. To widać na przykład w czasie Wielkanocy, kiedy raz w roku w cerkwiach zjawiają się niebotyczne tłumy ludzi, którzy - w dość charakterystycznym dla prawosławnych stylu - przychodzą, przechodzą i znikają. Według danych rosyjskiego ośrodka badania opinii publicznej Fond Obszczestwiennoje Mnienije, do cerkwi uczęszcza 8 proc. rosyjskiego społeczeństwa, Komunię Świętą zaś przyjmuje regularnie zaledwie 1 proc. osób uważających się za prawosławne. - W takich miastach, jak Petersburg czy Moskwa odsetek ludności uczęszczającej regularnie do cerkwi waha się w granicach 2-3 proc. - dodaje ks. Dariusz Jagodziński. Wizyta w katolickim kościele W trakcie swojej posługi duszpasterskiej katoliccy księża spotykają wielu wykształconych Rosjan, ochrzczonych lub nie, którzy z własnej inicjatywy zaczynają szukać czegoś więcej, niż jest im w stanie zaoferować prawosławie, i trafiają do Kościoła katolickiego. - Niejednokrotnie zdarza się, że przy okazji świąt w naszym kościele pojawiają się całkiem nowe twarze. Przychodzą potem znowu albo już się więcej nie pojawiają. To są właśnie ci szukający - wyjaśnia werbista, ks. Jerzy Jagodziński, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Bolesnej w Znamiensku. Takie sytuacje nieobce są również ks. Dariuszowi: - Znając swoich parafian, widzimy, że czasem do Komunii Świętej podchodzą osoby, które nie są zorientowane w sprawowanych obrzędach i po prostu zachowują się tak, jak wszyscy inni, ponieważ w katolickim kościele znaleźli się pierwszy raz. Robimy im wtedy krzyżyk na czole, ale po Mszy św. zawsze staramy się z nimi spotkać i porozmawiać - wyjaśnia. Za swoje szczególne osobiste przeżycie dyrektor Caritas Rosja uważa spotkanie z pewnym starszym mężczyzną, który po jednej ze sprawowanych przez niego Mszy św. poprosił o chrzest. Kiedy dowiedział się, że sakrament ten poprzedza długi proces, oznajmił, że sam będzie się przygotowywał. Przygotowania trwały trzy lata. - Przez cały ten czas regularnie przychodził do kościoła i czytał książki, które mu poleciłem. A przede wszystkim odbyliśmy szereg rozmów - opowiada ks. Dariusz. W czasie jednej z nich mężczyzna wyznał, że jest emerytowanym nauczycielem akademickim, a przedmiotem, który wykładał, był... naukowy ateizm. - Byłem tak zaskoczony tym wyznaniem, że od razu zapytałem go, jak w takim razie swoim studentom mówił o Panu Jezusie i czy w ogóle o Nim mówił. Na to on odparł, że i owszem, była mowa o Jezusie, ale wyłącznie jako o człowieku, który jednakże nie był Bogiem. Kilka lat później ów wykładowca ciężko zachorował i zmarł. Ale już jako ochrzczony. Katolik. - W swoim życiu spotkałem wiele osób, które przeszły przez kilka konfesji, a nawet sekt, aż w końcu zatrzymały się w Kościele katolickim - podsumowuje ks. Dariusz. Przełamanie stereotypów Na temat Kościoła katolickiego panuje w Rosji bardzo dużo stereotypów, uproszczeń i zwykłych kłamstw. - W świadomości przeciętnych obywateli Rosji funkcjonuje stereotyp Kościoła łacińskiego jako Kościoła wykształconych ludzi Zachodu, posługujących się różnymi psychologicznymi chwytami w celu manipulowania innymi i odebrania im ich wschodnich wartości oraz tożsamości religijnej - mówi ks. prof. Józef Wołczański. Prowadzi to niekiedy do sytuacji wręcz zabawnych. Jak chociażby ta, kiedy ksiądz katolicki poprosił jednego z mężczyzn o pomalowanie plebanii. Malarz wydawał się wielce zakłopotany tym zleceniem. Dopytywany o przyczynę odpowiedział, że musi zapytać o pozwolenie swojego batiuszki. Odpowiedź prawosławnego księdza brzmiała: Absolutnie nie! I ma nawet tam nie wchodzić. Zdaniem ks. Dariusza, zdarzają się również wypadki, kiedy ktoś odmawia przyjęcia darów rozdawanych przez Caritas, aby nie mieć nic wspólnego z katolikami. - Szczególnie na początku naszej pracy spotkaliśmy się z dużą podejrzliwością. Zastanawiano się, co tak naprawdę nas tutaj sprowadza. I snuto przypuszczenia: "Z pewnością nie przyjechali tutaj bez powodu, oni coś z tego muszą mieć". Dopiero po jakimś czasie ludzie, widząc naszą pracę, przekonywali się do nas - opowiada dyrektor Caritas Rosja. Wielość stereotypów, niedomówień i zakazów ze strony prawosławnych duchownych to również jeden z czynników motywujących co bardziej samodzielne jednostki do myślenia i sprawdzenia, czym jest Kościół katolicki. - W czasie wakacji przyszła do mnie pewna nauczycielka angielskiego wraz ze swoim siedemnastoletnim synem, który zapragnął zostać księdzem katolickim - wspomina ks. Dariusz Jagodziński. Raczej nie można powiedzieć, żeby wcześniej on i jego rodzina byli ludźmi religijnymi. Właściwie byli tylko ochrzczeni. Skąd więc ten pomysł? Otóż w szkole, do której uczęszczał, usłyszał pewnego razu referat o Kościele katolickim. Po tym wydarzeniu zaczął przychodzić do kościoła św. Katarzyny w Petersburgu. Z nikim nie rozmawiał, po prostu przychodził. I po roku zgłosił swoją gotowość do stanu duchownego. - Przed nim jeszcze daleka droga. Najpierw musi stać się katolikiem. Uczęszcza na katechezę, często rozmawiamy. No i oczywiście musi wytrwać w swoim postanowieniu - mówi ks. Dariusz Jagodziński. - Dla ludzi młodych oraz wykształconych Kościół rzymskokatolicki nie jest już synonimem jezuityzmu, a wręcz przeciwnie: szukają wiary, która się kojarzy z Zachodem, z Rzymem. Nie ma mowy o żadnym antypolonizmie. Jest to znaczny postęp i duży plus na korzyść ludzi nowej epoki - ocenia ks. prof. Józef Wołczański. Książki o świętych Wołodię oprócz życia św. Franciszka zafascynowały jeszcze postacie innych świętych i błogosławionych Kościoła rzymskokatolickiego: św. Jan od Krzyża, św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Teresa z çvili. Swoją wiedzę o nich czerpał z książek. Mówi o sobie, że jest molem książkowym. Teraz studiuje dzieła o św. Edycie Stein. Co go urzeka w zachodnich świętych? - Miłość do bliźniego i pokora - odpowiada Wołodia. To, jego zdaniem, najważniejsze cnoty, które jako katolik chciałby w swoim życiu urzeczywistniać. Ksiądz Jerzy Jagodziński twierdzi, że Rosjanie chętnie czytają klasykę katolicką, której jest coraz więcej na rosyjskim rynku wydawniczym. - Bardzo wielkim uznaniem cieszy się u nich Matka Teresa - zauważa ks. Jerzy. - Zdarza się im wieszać psy na wszystkim, co katolickie, ale nigdy nie słyszałem, żeby ktoś coś źle powiedział o Matce Teresie. Są zafascynowani jej osobą. Dlatego wszystko, co się ukaże w druku na jej temat, jest sprzedawane na pniu - mówi ks. Jerzy. Wielkim szacunkiem darzony jest również Ojciec Święty Benedykt XVI, uznawany w Rosji za wybitnego intelektualistę. - Wszystkie przekłady jego dzieł na rosyjski doskonale się rozchodzą, np. prezentacja książki "Wprowadzenie w chrześcijaństwo" ks. Josepha Ratzingera zgromadziła w Kaliningradzie bardzo dużo ludzi, w tym prawosławnych. - Prawosławnych Rosjan pociąga to, że wiara w Kościele katolickim przekazywana jest w sposób bardziej intelektualny - dodaje ks. Jagodziński. Wiele osób czerpie wiedzę religijną właśnie z książek i czasopism katolickich. Ich rozpowszechnianie to niezwykle ważne pole do działania dla katolickich księży. Potrzebne jest jednak zrozumienie panujących na Wschodzie realiów i mentalności Rosjan. Zdaniem ks. prof. Wołczańskiego, trzeba uważać, aby na tamtejszy grunt nie przenosić zachodnich wzorców. - Nie można zapominać chociażby o tym, że w wielu miejscach ludzie nie mają prądu, a cóż dopiero mówić o internecie. Dlatego przekaz informacji na temat religii siłą rzeczy musi mieć bardziej tradycyjną formę. - Nowoczesność nie załatwi wszystkiego. W kraju, gdzie brak jest całego zaplecza technologicznego, nic nie zastąpi tradycyjnego nauczania (homilie, katechezy), książki czy czasopisma - podsumowuje. Otwartość i bezinteresowność Bardzo ważny dla poszukujących Rosjan jest również czas, który poświęcają im katoliccy księża. Dzięki temu relacje między duszpasterzami a wiernymi są żywe. - Nasze wspólnoty nie są anonimowe. Mamy osobisty kontakt z parafianami i potrafimy do nich dotrzeć - mówi ks. Dariusz. Podczas swojej pracy w Rosji kilkakrotnie był świadkiem pytań kierowanych do prawosławnych duchownych: dlaczego nie nauczają, dlaczego nie prowadzą katechez? Przecież to takie ważne. Odpowiedź brzmiała: jak ktoś chce, to znajdzie. - A my im to dajemy poprzez kazania i katechezy. Staramy się odpowiadać na wszystkie pytania. Jako że wiedza religijna osób poszukujących jest bardzo wymieszana i nieugruntowana, pytają często o rzeczy zupełnie podstawowe, np. czy nie popełniają grzechu, gdy stawiają świeczkę na czyimś grobie, bo w ich tradycji nie ma takiego zwyczaju. My im wszystko spokojniutko tłumaczymy - mówi ks. Dariusz. Zdarza się też, że kiedy ktoś umrze, prawosławni często pytają księży katolickich, jak mają postępować ze zmarłym. W sprawach rytuałów potrafią być bardzo drobiazgowi w obawie, że za jakieś zaniechanie może spotkać ich kara. Katoliccy księża zawsze mają czas i możliwość, aby pomóc ludziom potrzebującym. Taka otwartość z początku może zaskakuje, budzi nieufność, ale potem odbierana jest bardzo pozytywnie i z wielką wdzięcznością. Ksiądz Dariusz wspomina, jak swego czasu jeździł z sakramentami świętymi do pewnej staruszki. Jej rodzina martwiła się, że ma w tym jakiś "interes", np. po jej śmierci będzie chciał zająć jej mieszkanie. - Kiedy kobieta zmarła, poprosiłem, aby na jej grobie ustawiono krzyż. Dopiero wtedy jej bliskim otworzyły się oczy. Kręcąc z niedowierzaniem głowami, mówili: "No, czegoś takiego to u nas nie ma. Nasi duchowni tak się chorymi nie opiekują" - opowiada ksiądz Dariusz. Sojusz "ołtarza" z "tronem" Rosyjska Cerkiew prawosławna kojarzona jest bardzo mocno z forpocztą rządu i jest uznawana za silne ramię państwa. Obecnie widoczny jest wyraźny powrót do założeń, zgodnie z którymi Cerkiew chce być jednym z głównych wykonawców propaństwowych i prorządowych idei. - Jeśli się nałoży te dwie sprawy: z jednej strony - ducha, wiary, rozumu, a z drugiej - funkcję przybudówki rządu, państwa, nośnika idei nacjonalizmu, to dla osób myślących i szukających jest to nie do przyjęcia - uważa ks. prof. Wołczański. Niedawno w Kaliningradzie opublikowany został list, podpisany przez 50 znanych intelektualistów sprzeciwiających się oddawaniu Cerkwi historycznych budynków, które się jej nie należą, takich jak zamki krzyżackie, muzea czy filharmonia. - Powstało wiele animozji na tym tle, a wystosowany list był bardzo ostry i krytyczny wobec hierarchów prawosławnych - zauważa ksiądz Jerzy Jagodziński. On sam w swojej miejscowości przez trzy lata musiał zabiegać o zwrot katolickiego kościoła zagarniętego przez państwo. Udało się to osiągnąć dopiero dzięki głosom prawosławnych deputowanych, którzy postanowili oddać katolikom ich własność. Ale problem jest znacznie poważniejszy. - Przed wojną w Kaliningradzie było pięć parafii katolickich, a kościoły przeszły na własność rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Cena nawrócenia Rodzice Wołodii, chociaż ochrzczeni, są niewierzący. Ojciec - wojujący ateista, matka w cerkwi bywa najwyżej raz w roku. Zauroczony osobą św. Franciszka Wołodia postanowił wstąpić do Zakonu Benedyktynów w Tyńcu. Jak na to zareagowali jego rodzice? - Nie byli zachwyceni, ale zaakceptowali moją decyzję, ponieważ mnie kochają - odpowiada. Choć wie, że marzyli o tym, aby pomagał im w prowadzeniu ich rodzinnego interesu. - Zdarza się, że osoby, które decydują się przystąpić do Kościoła katolickiego, doświadczają przykrości ze strony sąsiadów, a nawet rodziny - mówi ks. Jacek Jagodziński, rodzony brat ks. Dariusza, proboszcz w Anapie nad Morzem Czarnym. Jako przykład podaje pewną panią prawnik z Soczi, która przygotowywała się do chrztu świętego. W bloku, w którym mieszkała, zaczęto ją obmawiać. Wytykano jej, że sprzedaje swoją wiarę, rodzinę i swój kraj. - Co ciekawe, z tego samego bloku do cerkwi prawosławnej chodziło może kilka osób, a najbardziej zajadle atakowali ją ci, którzy nie chodzili tam wcale bądź w ogóle nie byli ochrzczeni - wspomina ks. Jacek. - Kościół katolicki jest kościołem "niebezpiecznym" w tym sensie, że daje wolność - dodaje ks. Dariusz. - Następuje moment, kiedy rozwiązuje się jakiś węzeł i człowiek zaczyna inaczej myśleć. Z tej perspektywy nic dziwnego, że jest to zatrważające dla tej reszty społeczeństwa, która uważa, że lepiej nic nie robić, nie dbać o swoją duszę, niż iść do kościoła katolickiego. I dodaje: - Myślę, że ludzie wykształceni i inteligentni patrzą już na to inaczej. Zdaniem ks. prof. Józefa Wołczańskiego, takie zachowania spowodowane są postawą prawosławnych duchownych. O ile zwykli ludzie są bardziej skłonni do dialogu, to nad nimi jest hierarchia. - Nawet nie ma mowy o tym, że będzie ona mogła prowadzić dialog z Kościołem katolickim, w takim sensie, że będzie poszukiwać wartości jednoczących obie strony, z jednego prostego powodu: wyżsi rangą hierarchowie mają świadomość swoistego monopolu na sukcesorów jedynego prawdziwego Kościoła - twierdzi ksiądz profesor. Hierarchia prawosławna nie chce ani nie potrzebuje dialogu. Nie można jednak zapominać o jednej bardzo ważnej rzeczy: Kościół katolicki i Cerkiew prawosławna nie są po przeciwnych stronach barykady. Katolicyzm zawsze będzie wygrywał, jeżeli będzie zwracał uwagę na rozwój także tej drugiej konfesji, jaką jest prawosławie. - Jeżeli u nich dzieje się źle, to niestety my też na tym tracimy - wskazuje ks. Dariusz Jagodziński. I podaje przykład odwołujący się do wpływu rodzin na powołania kapłańskie: lepsze małżeństwa oznaczają lepsze rodziny, z których z kolei wychodzą lepsi kapłani. My nie rywalizujemy, ale mamy wspólny cel: chcemy się dostać do Nieba.