Dnia 24 lipca gen. Rozwadowski zostaje szefem sztabu generalnego. Przełom moralny w dowództwie.
Wpisał: Jędrzej Giertych   
24.07.2020.

Dnia 24 lipca gen. Rozwadowski zostaje szefem sztabu generalnego i następuje przełom moralny w naczelnym dowództwie.

wspomnienia płk. Aleksandra Kędziora o Wojnie 1920 r.



https://politykapolska.eu/2020/07/23/dnia-24-lipca-gen-rozwadowski-zostaje-szefem-sztabu-generalnego-i-nastepuje-przelom-moralny-w-naczelnym-dowodztwie-wspomnienia-plk-aleksandra-kedziora-o-wojnie-1920-r-pdf/

Równo 100 lat temu, 24 lipca 1920 roku, gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski, w sytuacji już mocno katastrofalnej po porażkach armii Piłsudskiego na Wschodzie w związku z wysoce niefortunną (najdelikatniej mówiąc) “Wyprawą Kijowską”, został szefem sztabu generalnego.

Poniżej wybrane opisy dokonane przez pułkownika Aleksandra Kędziora (miał zostać generałem mianowanym przez gen. Wł. Sikorskiego, ale odmówił wierząc, że będzie lepsza sposobność), biorącego udział w Bitwie Warszawskiej 1920 roku, oraz później będącego bezpośrednim obserwatorem wojny domowej w Hiszpanii, jako attache wojskowy w Lizbonie. W 1938 roku ostrzegał on polskie władze o nadciągającej wojnie Niemców przeciwko Polsce, wraz z opracowanym planem obrony kraju przed inwazją, jednak jego rekomendacje zignorowano.

Całość wspomnień płk. Aleksandra Kędziora, wraz z przedmową Jędrzeja Giertycha, w załączonym PDF poniżej (wyd. Londyn 1983 rok). [ w oryg. md]

Jeśli historia ma być nauczycielką życia, to każdy Polak powinien się zapoznać z tym opracowaniem (37 str.) !!!



Z przedmowy Jędrzeja Giertycha:

O odbudowaniu państwa polskiego

Odbudowanie zjednoczonego państwa było owocem odwrócenia strategii. Naród polski, którego rzeczywistym sternikiem i wodzem był Roman Dmowski, uznał, że jego głównym wrogiem nie jest Rosja, lecz są Niemcy, oraz uznał, że nie należy dążyć do niepodległości Królestwa Kongresowego, lecz do zjednoczenia wszystkich trzech zaborów w jeden polityczny organizm i do niepodległości tej Polski zjednoczonej. Odwrócenie strategii powstańczej XIX wieku, której kontynuatorem był w XX w. Piłsudski i która wiodła nas od klęski do klęski, było dziełem trudnym – a przyniosło w sposób bezpośredni dwa osiągnięcia.

Po pierwsze, Niemcy zostały pobite. Bez wkładu polskiego, bez polityki Dmowskiego, Niemcy byłyby już w 1914 ro­ku wojnę wygrały. Planem wojennym niemieckim było wywołać w Królestwie Kongresowym polskie powstanie, zwrócone przeciwko Rosji — i spowodować przez to wycofanie się Rosji z wojny, co pozwoliłoby Niemcom na błyskawiczne rozprawienie się z Francją i na podyktowanie ogólnego pokoju. (Oczywiście, pokój ten utrwaliłby rozbiory Polski). Podstawowym narzędziem w tym niemieckim planie był Piłsudski. Zadaniem, wyznaczonym mu przez rządy i sztaby niemiecki i austriacki było wywołanie w Królestwie powstania. Jego wkroczenie 6 sierpnia 1914 roku do Królestwa i jego 10-dniowe rządy w Kielecczyźnie — to były akty, których strategicznym celem było zapewnienie Niemcom zwycięstwa w wojnie, a w dalszym etapie uniemożliwienie odbudowania niepodległej, zjednoczonej Polski. Polityka Dmowskiego obaliła zamiary powstańcze Piłsudskiego, a tym samym uniemożliwiła Niemcom zwycięstwo. Polska przyczyniła się w sposób wybitny do pobicia Niemiec w wojnie. Przyczyniła się także i w sposób aktywny: udziałem wielotysięcznej rzeszy polskich rezerwistów w drugiej bitwie pod Grunwaldem, która pozwoliła Francji na odniesienie zwycięstwa nad Marną. (Rosyjscy rezerwiści – poza żołnierzami jednego tylko, smoleńskiego korpusu, – nie mogli do tej bitwy zdążyć ze względu na odległość). Oraz później wysiłkiem armii Hallera we Francji i wojsk polskich w Rosji.

Po wtóre, naród polski potrafił skorzystać z niemieckiej klęski i osiągnąć znalezienie się w obozie zwycięzców i uczestniczenie w konferencji, która podyktowała Niemcom pokój.
Polska nie uczestniczyła w żadnym kongresie pokojowym w XVIII i XIX wieku. Nie było jej, w szczególności, na kongresie wiedeńskim w 1815 roku. Nie było jej również w Locarno w 1925 i w Monachium w 1938 roku, a także, w istocie, w Poczdamie w 1945, nie mówiąc już o Teheranie (1943) i Jałcie (1945). Gdy Prusy zostały powalone przez Napoleona pod Jena (1806), naród polski nie uczestniczył w konferencji pokojowej w Tylży (1807). Ale w Wersalu (a raczej w Paryżu) w 1919 roku Polska była pełnoprawnym uczestnikiem, a Dmowski – jednym z głównych negocjatorów. W istocie Polska została odbudowana w Wersalu. Dokładnie tak samo, jak zmiażdżona została w sposób ostateczny w 1815 roku w Wiedniu, a pognębiona w roku 1945 w Jałcie i w Poczdamie. Bez Wersalu — wszystko co się działo w 1918 i 1919 w Polsce byłoby się okazało równie przemijające jak niepodległość Ukrainy w pierwszej wojnie światowej, oraz Słowacji i Chorwacji w drugiej. Niepodległość i zjednoczenie Polski — to nie był owoc wysiłku zbrojnego, nie zostały one „wywalczone”. Były owocem mądrej, zwycięskiej akcji politycznej i dyplomatycznej.

(…)

Postawa polityczna polskiego narodu znalazła najdobitniejszy wyraz w tajnym zjeździe we dworze w Pieniakach pod Brodami w dniach 15-19 września 1912 roku, w którym uczestniczyło 17 czołowych polskich polityków z trzech zaborów, a wśród nich Roman Dmowski, były prezes Koła Polskiego w Dumie, czyli parlamencie rosyjskim (który zjazdowi przewodniczył), Władysław Seyda, aktualny prezes Koła Polskiego w Reichstagu, parlamencie niemieckim i Stanisław Głąbiński, były prezes Koła Polskiego w Reichsracie, parlamencie austriackim. Zjazd ten uchwalił, że głównym wrogiem Polski są Niemcy i że naród polski w nadchodzącej wojnie staje w obozie antyniemieckim. Zjazd zakończono toastem na cześć Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej, to znaczy na cześć odbudowanej Polski przedrozbiorowej, a nie niepodległego Królestwa Kongresowego, do którego dążył Piłsudski. Aktem formalnym, określającym stanowisko narodu polskiego w wojnie w obozie antyniemieckim była deklaracja w tym duchu w imieniu całego polskiego narodu, złożona przez posła Wiktora Jarońskiego w Dumie rosyjskiej w dniu 8 sierpnia 1914 roku. (…)

Co robił Piłsudski ?

Wojna polsko-rosyjska, pierwsza zwycięska polska wojna od kilku stuleci, a w szczególności bitwa warszawska, największe polskie zwycięstwo od wyprawy wiedeńskiej 1683 roku, to znaczy od 237 lat, jest tym wielkim wydarzeniem historycznym, któremu rozważania pułkownika Kędziora poświęcone są w znacznej części. Wojna ta i bitwa są w polskiej świadomości historycznej przedmiotem zawziętej kontrowersji. Pułkownik Kędzior stoi w tym sporze po stronie historycznej prawdy i słuszności – a wbrew tendencyjnej, propagandowej legendzie.

Owa legenda głosi, że zwycięzcą w bitwie warszawskiej i w całej w ogóle polsko-sowieckiej wojnie był Józef Piłsudski, a zarazem, że był on rzeczywistym twórcą i odnowicielem polskiego wojska.

W istocie, Piłsudski ani bitwą warszawską nie dowodził, ani nawet w niej nie uczestniczył. W dniu 12 sierpnia 1920 wręczył premierowi Witosowi sporządzony na piśmie akt swego zrzeczenia się godności zarówno Naczelnika Państwa, jak Naczelnego Wodza i wyjechał z Warszawy, to znaczy z siedziby Naczelnego Dowództwa. Jak wiemy z pamiętników marszałkowej Piłsudskiej, udał się do niej pod Kraków. [w tym czasie była jego kochanką, żona mieszkała w Krakowie. P. Aleksandra Szczerbińska przebywała w Bobowej, w dworze adiutanta Piłsudskiego Bolesław Wieniawy-Długoszowskiego. md]

Potem [zatajany termin, chyba 16 ?? md] przyjechał do Puław, by stanąć na czele zgrupowania wojsk, które w planach generała Rozwadowskiego przeznaczone zostało do uderzenia skrzydłowego.

Wobec tego, faktyczne dowództwo nad całością armii objął oficjalny zastępca wodza naczelnego, którym był szef sztabu, generał Rozwadowski. To on był rzeczywistym dowódcą w bitwie warszawskiej i sprawcą osiągniętego w niej, wiekopomnego zwycięstwa. To on był autorem planu bitwy. To on dokonał bardzo ważnej czynności, jaką było przegrupowanie wojsk i ustawienie ich do bitwy. To on dowodził bitwą w czasie jej trwania, – także dokonywając w toku walki bardzo istotnych zmian w planie bitwy, spowodowanych zmianą sytuacji. Dotyczy to zwłaszcza ofensywy V armii generała Sikorskiego. To generał Rozwadowski występował wobec zgrupowania wojsk pod dowództwem Piłsudskiego nad Wieprzem w roli przełożonego. Bitwa toczyła się w dniach 14, 15 i 16 sierpnia 1920 roku, a polegała na stałej obronie Warszawy przed atakiem na nią od wschodu oraz na ofensywie w kierunku północnym, która wbiła się klinem we flankę bolszewicką, przecinając siły bolszewickie na pół.

Pierwszą z tych operacji przepro­wadziła polska 1-sza armia (gen. Latinik), drugą 5-ta (gen. Sikorski). Walczyły one z trzema armiami sowieckimi, XVI, III i XV. Armie te zostały w bitwie warszawskiej pobite. Dnia 17 sierpnia sowiecki wódz, Tuchaczewski, zarządził odwrót na linię rzeki Liwiec.

Projektowaną przez generała Rozwadowskiego operacją, stanowiącą nieodzowną część składową bitwy miało być uderzenie na flankę wojsk sowieckich zgrupowania wojsk znad Wieprza, złożonego z polskich armii II, III i IV, razem z dziewięciu dywizji. Piłsudski nominalnie dowodził tym zgrupowaniem – i zadania swego nie wykonał. W czasie bitwy warszawskiej cała ta wielka, polska siła, zgru­powana pod ręką, pozostała bezczynna. Piłsudski wyruszył w pochód dopiero z wielkim, zupełnie niepotrzebnym opóźnieniem, mianowicie 16 sierpnia, gdy bitwa warszawska dobiegała końca. Uderzył w rezultacie w próżnię. Dopiero w nocy z 17 na 18 sierpnia, 14 dywizja po przejściu Garwolina nawiązała kontakt z nieprzyjacielem. W wyniku tego, zwycięstwo warszawskie było połowiczne, gdyż wojska Tuchaczewskiego zdołały się z matni wymknąć.

Piłsudski zmienił plan Rozwadowskiego przesuwając koncentrację IV armii z rejonu Garwolina nad Wieprz i w ten sposób ograniczył rozmiar zwycięstwa. To przesunięcie IV Armii nad Wieprz było po prostu sprzeczne z zasadami sztuki wojennej: oznaczało ono odsunięcie się od skrzydła nieprzyjacielskiego i uniemożliwienie zgrania manewru w czasie.

Jest oczywiste, że bitwę warszawską stoczył i wygrał gen. Rozwadowski. Piłsudski uchylił się od udziału w tej bitwie. Ograniczył się do — połowicznego i nie w pełni udanego - wyjścia na tyły cofającego się, pobitego w bitwie warszawskiej nieprzyjaciela. Jest zupełnym przeinaczeniem prawdy twierdzić, że zwycięstwo sierpniowe 1920 roku było dziełem Piłsudskiego. Piłsudski dopiero od 18 sierpnia, jakby nigdy nic i jakby się do dymisji nigdy nie podawał, zaczął na nowo występować w roli naczelnego wodza.

Francuski wódz, generał Joffre, powiedział ongiś w związku z kontrowersją, dotyczącą głównej zasługi w osiągnięciu zwycięstwa nad Marną, że gdyby ta bitwa była przegrana, byłoby oczywiste, że przegrał ją generał Joffre; wobec tego, skoro bitwa została wygrana, należało by przypisać także i to jemu. Sformułowanie to można by z powodzeniem zastosować również i do bitwy warszawskiej. Jest oczywiste, że gdyby bitwa ta była przegrana, za winowajcę uznany by był generał Rozwadowski — a Piłsudski byłby pierwszym, któryby to twierdził. Mówiłby: 12 sierpnia złożyłem dowództwo, objął je zamiast mnie Rozwadowski, w czasie bitwy jeździłem pod Kraków, a potem byłem w Puławach; to nie ja dowodziłem.

Do czego właściwie zmierzał Piłsudski w przededniu i w czasie bitwy warszawskiej? – Należy przypuszczać, że w zwycięstwo nie wierzył; przypuszczał, że Warszawa padnie. Stanął na czele dziewięciu dywizji w rejonie Puław, bo — wcale nie zamierzając uderzyć na skrzydło bolszewików znad Wieprza — chciał te dywizje uratować z pogromu, wywożąc je linią kolejową Dęblin-Kielce pod Częstochowę.

Dlaczego pod Częstochowę? Czego tam chciał? Czy — załamany klęską (wiemy o tym załamaniu z pamiętników jego żony i z innych źródeł) — myślał tylko, jakby w myśl tego, co pisał w swej pracy „Ulina Mała”, o obronie ostatniego bastionu i o staniu się nowym Kordeckim? Czy też przewidywał, że utworzony będzie, pod auspicjami niemieckimi, nowy front antybolszewicki, mający za główny trzon armię niemiecką, w którym znajdzie się — znowu pod niemie­ckim protektoratem — miejsce także i dla niego, jako wodza polskiej armii, złożonej z dziewięciu dywizji? — Nie wiemy tego.

O wojsku polskim

Należy w związku z całością sprawy wojny polsko-bolszewickiej omówić zagadnienie głównej zasługi stworzenia polskiego wojska, narzędzia, które pozwoliło Polsce odnieść w tej wojnie zwycięstwo.

Jest nieprawdą, że twórcą polskiego wojska był Piłsudski. Był on raczej jego dezorganizatorem i niszczycielem.

Armia polska była dziełem całego narodu. To cały naród owładnięty był wolą walki i zwycięstwa. Było naszym szczęściem, że wojna światowa sprawiła, iż wielkie rzesze Polaków otrzymały wyszkolenie wojskowe i nabrały wojennego doświadczenia w armiach państw zaborczych, oraz, że w armiach tych służyły liczne zastępy podoficerów, oficerów, a nawet generałów Polaków (takich jak Rozwadowski). To o ten korpus oficerski i generalski oparła się nowa armia polska przede wszystkim.

Rzecz ciekawa, że pierwsze większe, na ogół zwycięskie, samodzielne walki stoczyła odradzająca się Polska tam, gdzie nie było ani jednego polskiego regularnego oddziału: we Lwowie i w Poznańskiem.

Sowieccy historycy, którzy od strony rosyjskiej opisali wojnę polsko-bolszewicką, Kakurin i Mielikow, napisali o odrodzonej polskiej armii:

Z najlepszej strony pod względem uporczywości (stojkosti) i zdolności bojowej zaprezentowały się dywizje poznańskie, za nimi siły hallerowskie, a wreszcie dywizje legionowe. Najsłabszymi pod każdym względem okazały się tak zwane dywizje litewsko-białoruskie. (…) Moralna i bojowa konsystencja legionistów niewiele się odróżniała (od tych ostatnich) w lepszą stronę”

(Dywizjami legionowymi Kakurin i Mielikow nazywają wojska, utworzone w Królestwie Kongresowym i w Galicji Zachodniej).

Tak więc wrogowie Polski uznali, że najlepszym polskim wojskiem była armia wielkopolska, a drugim co do wartości armia Hallera. Na zorganizowanie żadnej z nich Piłsudski nie wywarł najmniejszego wpływu. A zważmy, że armia wielkopolska, oddana w dniu 1 września 1919 roku pod ogólnopolskie dowództwo, liczyła w owym dniu 93 686 żołnierzy (z 13 338 końmi, 1015 ciężkimi karabinami maszynowymi, 207 działami piechoty, 146 działami polowymi i 219 ciężki­mi, 38 samolotami, 214 miotaczami min i 3 pociągami pancernymi). Co więcej, Wielkopolska wystawiła nie tylko ową armię regularną, ale nadto i 130 000 żołnierza Wojska Obrony Krajowej, stacjonowanego na miejscu, na całym obszarze Wielkopolski, i przeznaczonego do natychmiastowej walki z ewentualnym nowym niemieckim najazdem, lub partyzantką.

Zważmy także, że armia Hallera przybyła z Francji do Polski w sile z górą 90 000 żołnierza i była jeszcze lepiej uzbrojona, niż armia wielkopolska.

Legiony galicyjskie liczyły w kulminacyjnych momentach swego rozwoju w 1915 i 1916 roku 22 tysiące ludzi (w czym I Brygada Piłsudskiego tylko 5 500). Jest to niemal dokładnie tyle samo, co liczba samych tylko polskich ochotników z Ameryki w armii Hallera, których było 20 000. Cała armia Hallera była cztery razy większa od Legionów w kulminacyjnym momencie ich rozrostu liczebnego, a 16 razy większa od I Brygady. Regularna armia wielkopolska, nie licząc Wojsk Obrony Krajowej, była tak samo cztery razy większa od Legionów, a 17 razy większa od I Brygady. (…)

Piłsudski sprzeciwił się zorganizowaniu, dużej polskiej armii drogą poboru powszechnego. Pobór przeprowadzony został pierwotnie tylko w Poznańskiem (7 roczników) i pod władzą Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Galicji (3 roczniki). Gdy po zebraniu się sejmu, „endecy” wystąpili 22 lutego 1919 roku z wnioskiem o wprowadzeniu przymusowego poboru w całym kraju, Piłsudski i PPS sprzeciwili się temu. Wniosek ten uchwalony został 7 marca 1919 roku głosami samych tylko „endeków” i ludowców. Piłsudski chciał jedynie tworzyć armię „partyjną”, złożoną z jego stronników, mianowicie z członków POW: formacje w Warszawie, Łodzi, Włocławku, Kaliszu i Łowiczu. Natomiast resztę polskiego wojska dezorganizował. W szczególności, armię Hallera osłabił, zarządzając jej częściową demobilizację.

Warto ponadto przypomnieć, że Piłsudski zniszczył wojsko polskie w Rosji, które miało tam szansę powstania w 1917 roku. Mogło ono osiągnąć siłę miliona żołnierza, co byłoby wywarło decydujący wpływ już nie tylko na sprawę polską, lecz na cały dalszy przebieg wojny. Były już przez władze wojskowe rosyjskie poczynione konkretne przygotowania do utworzenia trzech polskich korpusów, co przy rosyjskich etatach z górą 70 000 ludzi na korpus oznaczało polską armię blisko ćwierćmilionową.

Ale Piłsudski przesłał poprzez Sztokholm instrukcję dla POW i PPS w Rosji, by do utworzenia tej armii nie dopuścić i POW skutecznie tworzenie tej armii rozbiła, tak, że w rezultacie I korpus (gen. Dowbor-Muśnickiego) nie przekroczył siły 23 661 żołnierza, II korpus 4 000 i III korpus 3 000. Cała ta siła została w końcu zniszczona. (Uratowały się tylko jej resztki: dywizja gen. Żeligowskiego na Kaukazie, część dywizji syberyjskiej i oddział murmański).

Tyle o wojsku polskim w I wojnie światowej i o polskich wojnach lat 1918-1920.

Zmieniony ( 24.07.2020. )