Warszawa i Polska w sierpniu roku 1920 i 1944. Krótkie porównanie
Wpisał: Marcin Drewicz   
03.08.2020.

 

 

Warszawa i Polska w sierpniu roku 1920 i 1944.

Krótkie porównanie

[z dodatkiem: Alcazar de Toledo 1936 – Warszawa 1944]


Marcin Drewicz 3 sierpień 2020


Uwaga! Poniżej, w każdym dziale tekstu, stawiamy znak + przy dacie rocznej obrazującej sytuację dla Polski i Polaków lepszą z dwóch omawianych (1920 – 1944); tam gdzie dostrzegamy, tylko w jednym aspekcie – stosunek Niemiec i mocarstw Zachodu – (względną) równowagę, stawiamy znak + przy każdej z dwóch dat.


I Terytorium Państwa.

1920 +

Na zachodzie (i zasadniczo także na południu) trzyma się ono (jeszcze) na „zawiasach wersalskich i okołowersalskich”. Acz w lipcu mocarstwa Zachodu czynią w nim wyłom, oddając Zaolzie Czechosłowacji (i tak jest po dziś dzień). Niemcy liczą zaś na to, że po rychłej likwidacji Niepodległego Państwa Polskiego przez rosyjskich bolszewików nastąpi dokonane przez tych ostatnich „oswobodzenie Germanii”, czyli powrót w skład Niemiec ich niedawnych Ziem Wschodnich (Ostland), czyli Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego oraz pozostawienie przy Niemczech całego Górnego Śląska; czemu Zachód się nie sprzeciwi, skoro odtąd to właśnie Niemcy miałyby stanowić tę pierwszą, frontową zaporę Europy przed wschodnim bolszewizmem (oby tylko same Niemcy, wygłodzone po przegranej wojnie, drogą kolejnej wtedy własnej rewolucji nie zostały objęte przez bolszewizm).

Co do wschodnich rubieży polskich, to przede wszystkiem Zachód huczy o „linii Curzona”, teraz już przedłużonej do Karpat, zatem wskroś terytorium Galicji, na zachód od Lwowa – czyli o dzisiejszej (po 1945) granicy Rzeczypospolitej Polskiej, czemu bolszewicy się bynajmniej nie przeciwią. Oni przecież „dla Galicji” powołali swój rewolucyjny komitet rządzący inny, niż „dla Polski” (czyli dla terytorium mniej więcej dawnej Kongresówki wraz z Galicją Zachodnią).


1944

Nie ma żadnego „Terytorium Państwa”, gdyż to co było przed rokiem 1939, jest od pięciu już lat pod obcą, krwawą, wyniszczającą okupacją i zapowiada się, że tak pozostanie, a tylko okupant się zmieni (co zresztą rychło nastąpiło). Przyszłość jest już projektowana przez obcych – konferencja teherańska z listopada-grudnia 1943 roku – lecz nieznana ani władzom polskim (londyńskim i krajowym-konspiracyjnym), ani tym bardziej szerokim rzeszom ludności.


II Władze państwowe i wojskowe Polski oraz możliwości ich działania.


1920 +

Pomimo wszystko (nie miejsce tu na wyjaśnianie, co się pod tym zwrotem kryje) polskie suwerenne władze przebywają na wolnym od nieprzyjaciela terenie Polski, a nawet w jej stolicy -Warszawie (ale nie Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny w rozstrzygającym tygodniu 12-18 sierpnia; ani nie co poniektórzy posłowie, którzy po zawieszeniu prac Sejmu zaciągnęli się do wojska). Polskie władze – „pomimo wszystko” – kierują więc obroną Państwa z własnego terytorium, tj. ze stolicy-Warszawy, mając stały kontakt z władzami innych państw, a to zwłaszcza poprzez obecność oficjalnych, cywilnych i wojskowych przedstawicielstw tamtych państw w Warszawie, oraz przedstawicielstw Polski w tamtych państwach.


1944

Nie ma suwerennych polskich władz, skoro, poza wspomnianą już okolicznością okupowania całego terytorium Polski przez wroga, i pomimo utrzymywania się w Kraju nigdy przez wroga do końca nie pokonanych struktur konspiracyjnych:

a) polski rząd emigracyjny (i polskie emigracyjne władze wojskowe) jest całkowicie i jawnie uzależniony od swojego londyńskiego gospodarza i od sojuszniczej polityki Wielkiej Brytanii skierowanej na ścisłą współpracę ze Związkiem Sowieckim; że ponownie wskażemy na zatajane przed stroną polską ustalenia konferencji teherańskiej z grudnia 1943 roku;

b) konspiracyjna Komenda Główna Armii Krajowej oraz Delegatura Rządu na Kraj nie panują nawet nad znacznymi połaciami miasta Warszawy, a co dopiero nad obszarem Kraju, od którego obydwie te instytucje są w czasie trwania Powstania odcięte;

c) sowieci, wzorem roku 1920, acz tym razem w Chełmie Lubelskim (w 1920 w Białymstoku; w obydwu przypadkach koniecznie na zachód od „linii Curzona”) szykują swój własny rząd dla Polski Ludowej/Polskiej Republiki Rad, który – inaczej niż w roku 1920 – rychło zyska oficjalne uznanie mocarstw Zachodu.

Nota bene: Czy już powstała oparta na źródłach sowieckich monografia historyczna obrazująca, jak to władze sowieckie decydowały w końcowej fazie drugiej wojny światowej, że ani Polska, ani inne środkowoeuropejskie kraje tzw. demokracji ludowej nie zostaną wprost wcielone do Związku Sowieckiego, jako jego republiki 17. i następne?


III Wojsko Polskie w Kraju.


1920 +

Pomimo wszystko” jest to regularna milionowa armia, z rozwiniętymi wszystkimi broniami i służbami (łącznie z takimi nowościami tamtej epoki, jak lotnictwo, czołgi, czy pociągi pancerne), otwarcie i szeroko wspomagana przez społeczeństwo, prowadzona przez wyśmienitych fachowców, weteranów Wielkiej Wojny lat 1914-1918, mających wieloletnie doświadczenie dowódcze na stanowiskach generalskich (oprócz Naczelnego Wodza i niektórych spośród jego zaufanych).

Wojsko Polskie walczy przeciwko bolszewikom samotnie (sic!), acz przy wsparciu stosunkowo niewielkich oddziałów złożonych głównie z Ukraińców i Rosjan, także niewielkiej grupy oficerów francuskich.

Wobec tego, że byłe państwa zaborcze nie lokowały produkcji zbrojeniowej na swoich okrainach, czyli na ziemiach polskich, uzbrojenie i wyposażenie Wojska Polskiego pochodzi z zasobów pozostawionych tu po Wielkiej Wojnie przez jej uczestników, po części ze zdobyczy wojennej, a w wielkiej mierze z na różnych warunkach realizowanych dostaw zagranicznych. Zaopatrzenie zagraniczne dla Wojska Polskiego musi się ku terytorium Polski wręcz przedzierać przez różnego rodzaju blokady, stawiane nie tylko przez agenturę Rosji bolszewickiej (sic! o czym już nie tutaj); dociera ono zwłaszcza z Węgier i z Francji (tam potężny demobil francuski, a także amerykański).


1944

Dysponujące tylko bronią ręczną oddziały partyzanckie, w tym rażąco niedozbrojeni powstańcy warszawscy, ze wszystkich możliwych powodów – jak wykazuje historia – nie mające szans opanowania na czas dłuższy jakiegokolwiek skrawka terytorium w następstwie starcia z przeciwnikiem, czyli z regularnymi jednostkami niemieckimi lub sowieckimi.

Ani zdobycze na wrogu, ani daleko niewystarczające lotnicze zrzuty brytyjskie (te dokonywane nad powstańczą Warszawą trafiające w znacznej części na tereny zajęte przez Niemców), nie mogły spowodować wyraźnego dozbrojenia tych oddziałów.

Zawiła i w rzeczy samej do dzisiaj tajemnicza (sic!) polityczna kombinacja, leżąca u podstaw podjęcia przez Komendę Główną AK tzw. Akcji Burza, w połączeniu z rzeczywistą sytuacją wojenną-międzynarodową skazywała wysiłki polskiej partyzantki, i powstańców warszawskich, na niepowodzenie, czego pierwszymi a nie ostatnimi dowodami były następstwa kontaktów podejmowanych na Kresach Wschodnich przez polską partyzantkę z wkraczającymi tam czołowymi regularnymi oddziałami Armii Czerwonej.


IV Niemcy a Zachód


1920 +

Niemcy są w zasadniczym konflikcie z mocarstwami Zachodu, zwłaszcza z Francją, który na gruncie militarnym właśnie się był zakończył, lecz na gruncie polityczno-dyplomatycznym trwa przecież nadal. Niemcy, rozbrojone, okrojone, targane własną rewolucją, głodujące i niszczone przez hiperinflację (Polska też, acz w nieco mniejszym stopniu) wciąż jeszcze czują respekt przed Zachodem (ale krótko: Rapallo 1922, coś tak jak w naszych czasach Nordstream I i II).

Zachód zaś obawia się, że Niemcy:

a) zażądają zdjęcia z nich „kagańca wersalskiego”, gdyby Polska przegrała wojnę z bolszewikami, a one, Niemcy, stałyby się frontową zasłoną Europy przed bolszewizmem (taka zasłona musi być przecież mocna i zbrojna!), albo że Niemcy: b) same się wreszcie do reszty zbolszewizują, „na trupie Polski” połączą siły z Rosją sowiecką, w następstwie czego zasilona wciąż wielkim potencjałem Niemiec światowa rewolucja przekroczy Ren, Alpy i Kanał La Manche.

Francja jest stanowczo antyniemiecka, Wielka Brytania w pewnym zakresie chroni Niemcy przed większym upadkiem, a Stany Zjednoczone AP wtedy właśnie osłabiają swoje zainteresowanie sprawami europejskimi, tym bardziej wschodnioeuropejskimi.


1944 +

Niemcy toczą krwawą wojnę z mocarstwami Zachodu (i z innymi przeciwnikami), zwłaszcza zaś z Wielką Brytanią (podobnie jak niegdyś wojował z nią cesarz Napoleon I). Francja się w tej wojnie od roku 1940 nie liczy, gdyż jest krajem okupowanym i podporządkowanym przez Niemcy. Natomiast Stany Zjednoczone są w okresie ponownego zainteresowania sprawami europejskimi, wyrażonego w ponownym zaangażowaniu militarnym w kolejnej światowej wojnie przeciwko Niemcom.

Pomimo tego sytuacja Polski, tak w stosunkach z Zachodem, jak i – co oczywiste – w stosunkach z Niemcami, jest bez porównania gorsza, aniżeli w roku 1920, czyli o ledwie niespełna ćwierćwiecze wcześniej. Główny powód? Oto Zachód trwa teraz niezachwianie w braterstwie broni z Rosją bolszewicką (Związkiem Sowieckim). Sytuacja owa jest podobna do tej sprzed rosyjskiej rewolucji lutowej 1917 roku, więc sprzed deklaracji ówczesnej rewolucyjnej dwuwładzy rosyjskiej o wolności dla Polski. Do tamtej pory pozostający wszakże w wojennym sojuszu z (wtedy carską) Rosją Zachód traktował sprawę polską jako wewnętrzną sprawę Rosji; po zaledwie 27. latach – rok 1944 – znowu!


V Rosja sowiecka a Zachód


1920 +

Państwa Zachodu właśnie zakończyły lub zakańczają ów „pochód Ententy”, czyli własną militarną antybolszewicką interwencję w Rosji, czynioną dla wsparcia antybolszewickiej Rosji „białej”, na północy na Murmaniu, na południu od strony Morza Czarnego, na Dalekim Wschodzie (Władywostok, Syberia). Wszyscy wiedzą, że chociaż Polska Niepodległa, i to jeszcze rozciągająca się na wschód wedle żądań delegacji polskiej na paryską Konferencję Pokojową (memoriał z 3 marca 1919 roku), „białym” Rosjanom stoi ością w gardle, to jednak obecnie (a mówimy o sierpniu 1920 roku) jedyną siłą mogącą się na Wschodzie jeszcze przeciwstawiać Armii Czerwonej jest Wojsko Polskie, bo już nie rosyjska „biała gwardia”, spychana na Krym.

Francja otwarcie popiera antybolszewicką Polskę, lecz Wielka Brytania już kokietuje bolszewików („handlować można z każdą Rosją!”), atoli oficjalnie nadal trzyma z Francją, przede wszystkiem z przyczyny potencjalnego zagrożenia ze strony Niemiec (o czym była mowa wyżej).


1944

Jak wyżej – pkt. IV 1944. Wszyscy, cały Zachód, kochają swoich wspaniałych sowieckich sojuszników z ich niezwykłym przywódcą, „uncle Joe”, czyli wujaszkiem Stalinem. To przecież „naród radziecki” ponosi główną ofiarę w tej zwycięskiej i „wyzwolicielskiej” walce z niemiecką „hydrą hitlerowską”. Największe zasoby ludzkie i materiałowe drugiej wojny światowej są zaabsorbowane przez front wschodni, ten niemiecko-sowiecki. I tak ma pozostać. Niech się oni tam, na Wschodzie, powyrzynają; co też rzeczywiście nastąpiło.

Nie tylko albowiem we Francji, ale i w innych krajach Zachodu pamiętane są owe straszne następstwa separatystycznego pokoju bolszewicko-niemieckiego zawartego ledwie 26 lat wcześniej, w marcu roku 1918 w Brześciu nad Bugiem. Wtedy to dziesiątki niemieckich dywizji uwolnionych z frontu wschodniego wsparły kolejne uderzenia na kierunku paryskim, szczególnie silne wiosną, latem i aż do wczesnej jesieni owego roku 1918. Niemiecka „Gruba Berta”, działo dalekosiężne, gruzowała coraz to inne obiekty w Paryżu, a dzieło zniszczenia dopełniało bombardowanie z powietrza (oczywiście, siła rażenia ówczesnego lotnictwa była mniejsza, niż tego z późniejszej drugiej wojny światowej).

Teraz zaś wiadomo dwie rzeczy, dla Zachodu dobrą i złą:

a) że bolszewicy ani myślą o separatystycznym pokoju z Niemcami, ponieważ teraz chcą oni te Niemcy nareszcie bezwarunkowo zawojować (do czego w roku 1920 nie doszło w następstwie polskiego triumfu nad Armią Czerwoną), i że:

b) ta sama okoliczność jest równoznaczna z rozwojem komunistycznej rewolucji ku zachodowi, więc ze zbliżaniem się jej na sowieckich czołgach do Renu (patrz wyżej: rok 1920).

Lądowania więc wojsk zachodnich aliantów, kolejno, na Sycylii, na Półwyspie Apenińskim, w Normandii, w południowej Francji, niosą dla Armii Czerwonej ulgę swego rodzaju „pokojów brzeskich”, co latem 1943 roku było zapoczątkowane niedokończeniem przez Niemców bitwy pod Kurskiem, gdyż wycofaniem stamtąd i wysłaniem do Włoch korpusu pancernego, na wyraźny rozkaz Hitlera, acz kontestowany przez niemiecką generalicję.


Po tym zdawkowym zaledwie przeglądzie wybija się, pośród innych, wciąż to samo pytanie:

Dlaczego w roku 1920 było z Polską „tak dobrze”, a niewiele później, bo w już 1939, i tym bardziej w roku 1944, aż tak bardzo źle?

Dlaczego w lecie roku 1920 „nikomu nieznane” Państwo Polskie, którego jeszcze dwa lata wcześniej nie było na mapie Europy, i przede wszystkiem Wojsko Polskie, potrafiło orężnie rozstrzygnąć o tejże Europy losach? A mogłoby ono rozstrzygnąć jeszcze lepiej, mocniej i trwalej, gdyby było w latach 1918-1920 lepiej prowadzone; innymi słowy: prowadzone przez jakiegoś innego Naczelnego Wodza.

I dlaczego po tych nieco więcej niż dwudziestu latach – sierpień 1944 – Polska pozostawała już tylko w praktyce bezbronną ofiarą, bezkarnie i na oczach nieomal obojętnego świata tratowaną przez hitlerowców i bolszewików – przez socjalistów narodowych niemieckich oraz tych międzynarodowych, acz z ośrodkiem decyzyjnym w Moskwie?

Nieodparty wniosek z tych porównań nasuwa się taki oto, że Polska pomiędzy rokiem 1920 a 1939, rządzona tak, a nie inaczej, przez tych, a nie innych, tylko słabła. Więc w roku 1939 i później nie była w stanie wykonać takiej pracy, ani stoczyć takiej walki, jakie była wykonała i stoczyła w latach 1918-1921.

Czytelników pozostawiamy ze spostrzeżeniem, że oto już w końcu roku 1919 terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, więc to zajmowane przez Wojsko Polskie, sięgało już mniej więcej tych granic, jakich była żądała dla Polski nasza delegacja na Konferencję Pokojową w Paryżu w lutym-marcu tamtego właśnie roku.

Że w czerwcu Traktat Wersalski nieco je od strony zachodniej okroił, a losy kilku ziem – zapowiedziane plebiscyty – postawił pod znakiem zapytania? Tak! Ale na Wschodzie można było brać, co się chce. I brano przecież. Zresztą, sam towarzysz Lenin, śmiertelnie zagrożony wówczas – rok 1919 – przez rodzimych „białogwardyjców”, prosił Polskę o pokój, taki wtórny „pokój brzeski”, aby uwolnić swoje zachodnie – od strony Polski – tyły do walki z rodzimą „białą gwardią” na wschodzie, północy i południu.

Co by było, gdyby? A jaka z tego wszystkiego płynie nauka na dzisiaj? Oto jest pytanie!


PS

Były zatem 63 Dni Powstańczej Warszawy w sierpniu-październiku 1944 roku. Ale... osiem lat wcześniej w dalekiej-niedalekiej Hiszpanii było 70 Dni Toledańskiego Alcazaru (Zamku) w lipcu-wrześniu 1936 roku (czego rocznica 84. teraz właśnie przypada). Zarówno obrońcy Alcazaru, jak i powstańcy Warszawy walczyli o to samo – o WOLNOŚĆ – ale jedni i drudzy oczywiście w swoim narodowym wydaniu, właściwym dla pierwszej połowy XX wieku.

I te dwa jakże wzajem podobne, w szczegółach, w przebiegu, lecz nie w ich zakończeniu (sic!) wydarzenia warto porównywać (czego tu już szerzej robić nie będziemy).

Wszelako, zasadnicza różnica jest ta, że Alcazar doczekał się odsieczy i zwyciężył, a Warszawa... nie.

Zatem mamy tu podobieństwo: jedni i drudzy czekali i liczyli na odsiecz. Ale, na Boga Żywego...! Czyją? Czyją odsiecz? Od kogo miałaby przyjść ta pomoc? Pytamy i zarazem wzywamy Imienia Bożego bynajmniej nie chcąc łamać Drugiego Przykazania.

Alcazar bronił się i czekał na pomoc... swoich, po prostu... swoich. I się doczekał! Pomimo, że czerwoni (hiszp.: rojos) robili wszystko, aby zaburzyć jakąkolwiek, nie dość, że łączność, ale w ogóle wzajemną wiedzę jednych o drugich – toledańskiego Alcazaru i ciągnącej z południa w ogólnym kierunku na Madryt powstańczej Armii Afrykańskiej (sic!). Będące tubą czerwonych Radio Madryt od początku komunikowało kłamliwie, że wprawdzie w Toledo także pojawili się „buntownicy” i przejściowo nawet zajęli Alcazar, lecz rychło zostali pojmani i surowo ukarani; które to kłamstwo dość szybko zostało ujawnione.

A w powstańczej Warszawie roku 1944...? Tutaj także wiodącą rolę grała łączność (raczej jej brak), w tym różne rozgłośnie radiowe, i w ogóle rozpoznanie sytuacji (na ile błędne, o tym napisano już całe biblioteki).

Czyż mamy porównywać dalej? Na kogo to czekała powstańcza Warszawa? Kogo to „określone siły” naznaczyły jej na „wyzwoliciela”? Skoro wszyscy dobrze to od dawna znają...: „Czekamy na ciebie, czerwona zarazo, byś nas wyzwoliła od brunatnej śmierci...”.

Tak więc powstańczy toledański Alcazar latem roku 1936 zaciekle bronił się oblegany przez „czerwoną zarazę” i wytrwale znosił barbarzyński ostrzał ze wszystkich kalibrów, z bombardowaniami z powietrza i z kilkukrotnym wysadzaniem w powietrze włącznie. Natomiast powstańcza Warszawa w roku 1944 – nie ma co ukrywać, bo tak właśnie było – znosząc takie same udręki ze strony Niemców-hitlerowców czekała właśnie na... „czerwoną zarazę”... że ta jednak przyniesie ulgę w cierpieniu.

Ot, różnica pomiędzy dwiema mentalnościami, pomiędzy dwiema politykami i ich również militarnymi następstwami.

A obrońcy Alcazaru też byli kuszeni i zwodzeni (bezskutecznie), nawet przez przysłanego do nich „z tamtej strony” – by tak rzec – księdza-Judasza.

A zatem: Taki jest twój los, jakie twoje kierownictwo i jaki twój wyzwoliciel.


Chyba, że... bo przecież Setna Rocznica Cudu nad Wisłą już niebawem.


Marcin Drewicz, 1 sierpnia 2020 (pod wpływem kolejnej medialnej fali wspomnień z Powstania Warszawskiego 1944)

Zmieniony ( 03.08.2020. )