Skoro wy, to czy my także musimy zmieniać wiarę?
Wpisał: Marcin Drewicz   
11.08.2020.

Skoro wy, to czy my także musimy zmieniać wiarę?



Marcin Drewicz, listopad 2017

Artykuł dotąd niepublikowany [choć posyłany do portali, w tym Magna Polonia… M. Dakowski]


Czy to nie wstyd, że wciąż jesteśmy tylko biernymi obserwatorami, zaskakiwanymi kolejnymi doniesieniami o wydarzeniach zagadkowych i niepokojących? Kiedy nareszcie weźmiemy swoje sprawy w swoje ręce?


Oto publikatory doniosły o odbytej w dniu 26 listopada 2017 roku w Toruniu konferencji z udziałem najwyższych czynników państwowych i kościelnych, poświęconej „Polakom ratującym Żydów”, a zatytułowanej „Pamięć i nadzieja”. Konferencja odbyła się, jak rozumiemy, we wnętrzu rzymsko-katolickiej świątyni, a jej uczestnicy „na zakończenie pomodlili się w języku hebrajskim i polskim” (za portalem wPolityce.pl). W tym samym czasie znany po stronie żydowskiej polakofob miał się ponoć ponownie odezwać w „światowych massmediach”. Dość liczni internauci natychmiast odpowiedzieli na ową konferencję zdrowym odruchem zaniepokojonego narodu polskiego. Niektórzy wykazywali, że bilans stosunków polsko-żydowskich jest, zwłaszcza za ostatnie stulecie, lecz i za czasy wcześniejsze, zdecydowanie niekorzystny dla strony polskiej, więc obecnie nie ma co tych stosunków rozwijać. Pojawiły się także retoryczne pytania o to, „czy będzie konferencja poświęcona Żydom ratującym Polaków”.

Tak trzeba pytać, i to oficjalnie, bo oficjalna była konferencja wspomniana wyżej. Przypomnijmy, że gdy Rosjanie co jakiś czas narzekali w massmediach na ponoć złe traktowanie bolszewickich jeńców wziętych przez Wojsko Polskie do niewoli w roku 1920, po medialnej „stronie polskiej” zawsze rozbrzmiewały rutynowe zaprzeczenia, podobne do odpowiedzi na zarzuty na przykład o „polski antysemityzm”. Inicjatywę ma zatem tamta, inna strona, i gdy przychodzi jej na myśl znowu coś nam „zarzucać”, to w odpowiedzi polskie „nożyce odzywają się” dyżurnym zaprzeczeniem; nigdy odwrotnie.

Co do Rosjan, to nikt po „polskiej stronie” jakoś się ich nie pytał o losy Polaków wziętych w tej samej wojnie do niewoli przez bolszewików, ani w ogóle o polskie, wojskowe i cywilne ofiary rewolucji rozpętanej w roku 1917, już sto lat temu.

W obydwu przypadkach, tym dotyczącym Żydów i tym dotyczącym Rosjan, owa niekorzystna dla Polski asymetria jest nader rażąca. Dotyczy to przecież „dialogu” z kilkoma innymi jeszcze nacjami. Kto i w jakim celu ustawił nas w tej roli dyżurnego chłopca do bicia? Kto i w jakim celu ustawił nas w roli nieustającego „przepraszacza” i solennego „zapewniacza”, że pomimo zarzutów było się jednak grzecznym i że koniecznie nadal się takim będzie, skoro mowa nie tylko o skierowanej w przeszłość „pamięci”, lecz także o skierowanej ku przyszłości „nadziei”? A my wciąż dajemy się tak traktować.

Wiele by o tym mówić, atoli teraz skupmy się nieco na nie po raz pierwszy ujawnianym w massmediach „różnych nurtów” związku pomiędzy:

1. przygotowanym na użytek mediów przekazem (około)historycznym,

2. bieżącą polityką w postaci bilateralnych stosunków polsko-żydowskich (w tym pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Państwem Izrael),

3. Świętą Religią Rzymsko-Katolicką.

Bo wspomniana konferencja na związku tych aż trzech czynników się wszakże opierała. Święta Religia w takim zakresie z polityką nie bywa w naszych czasach mieszana, poza tym wyjątkiem!

Jesteśmy wciąż zaskakiwani, nie wiemy, więc pytamy: Czy zagadnienie „Polaków ratujących Żydów”, takie jak się je prezentuje m.in. w Muzeum w podrzeszowskiej Markowej (które ma podobno otworzyć oddział w Nowym Yorku!), lub na owej toruńskiej konferencji z dnia 26 listopada 2017 roku, należy do Doktryny Katolickiej, czyli do wyznawanej przez nas RELIGII?

TAK albo NIE! TAK czy NIE? Tertium non datur.

Mamy pełne prawo o to pytać, ponieważ jest to NASZA DOKTRYNA, i ponieważ to MY jesteśmy jej WYZNAWCAMI, w Polsce od wielu stuleci.

Niezależnie od udzielonej nam przez Miarodajne Czynniki odpowiedzi – tak/nie – żądamy wyczerpującego, acz dla każdego katolika zrozumiałego uzasadnienia teologicznego. Tak jak w sądzie: „wyrok z uzasadnieniem”. Ale bez żadnych sztuczek! Jeśli mamy w to wierzyć, pytamy – dlaczego? Jeśli mamy w to nie wierzyć, również pytamy o przyczyny.

Z internetowego przekazu wynika, iż na wspomnianej konferencji owi „Polacy ratujący Żydów” traktowani byli jako „męczennicy”, w sensie katolickim. Pytamy zatem – skoro „męczennicy”, to za co? Jak los tych ludzi ma się do męczeństwa za Świętą Wiarę Chrystusową, o jakim czytamy w najwcześniejszych i wszystkich późniejszych martyrologiach Świętego Kościoła?

Czy zatem Polak (lub nie Polak), który w czasie wojny stracił życie za to, że uratował był innego Polaka (lub człowieka dowolnej innej narodowości lub religii), też jest z tego powodu męczennikiem za Świętą Wiarę Chrystusową, którego uroczyście należy wynieść na ołtarze i uczynić tym samym naszym orędownikiem u Boga?

Jeśli tak, to każda bitwa, potyczka, czy strzelanina, a były ich tysiące, w każdej wojnie, w każdych czasach, przysparzała by Kościołowi niezliczonej ilości „męczenników za Wiarę”, gdyż zdarza się często, że żołnierze w walce, a bywają wśród nich także ateiści, ratują życie kolegów, lecz sami giną; podobnie policjanci lub strażacy. Analogicznie wśród cywilów – jeszcze więcej „męczenników za Wiarę”, gdyż cywilów jest więcej niż żołnierzy. Tym sposobem pojęcie „męczeństwa za Wiarę” traci swój sens. Może o to właśnie chodzi? Lecz dlaczego aż w czasie wojny, i to koniecznie drugiej światowej? Przecież taka groźna sytuacja zdarza się i w innych okolicznościach.

W toruńskiej kaplicy zamieszczono ponoć na ścianie ewangeliczny cytat: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J, 15, 13). Aczkolwiek „za przyjaciół” znaczy jednak coś innego, aniżeli „za Wiarę”. Żądamy zatem drobiazgowej teologicznej analizy porównawczej pomiędzy tym, co się w czasie wojny wydarzyło m.in. we wspomnianej Markowej, a owym ewangelicznym zdaniem, ze szczególnym akcentem na słowa: „swoje”, „swoich”, „przyjaciół”.

Szczerze mówiąc, to my przecież dobrze znamy wyniki takiej analizy oraz odpowiedzi na zadawane wyżej pytania. Ale to tylko my – prostaczkowie, wciąż zaskakiwani poruszającymi doniesieniami medialnymi. Trzeba atoli, aby wypowiedziały się w tej sprawie teologiczne Miarodajne Czynniki.

Zauważmy, że zaraz następne po wyżej zacytowanym zdania wypowiedziane przez Chrystusa Pana są następujące: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J, 15, 14-15). Wszelako to nie do nas należy wykonanie owej analizy, o jakiej przeprowadzenie się zwracamy; aczkolwiek wnioski same się narzucają.

Wszystkie powyższe pytania i zadania kierujemy do naszych rzymsko-katolickich teologów, oczywiście. Nie do żadnych innych.

Jak Szanowny Czytelnik widzi, tu akurat nie zajmujemy się kwestią historyczną, czyli przyczynami i skutkami udzielania pomocy jednym ludziom przez drugich w czasie drugiej wojny światowej, aczkolwiek rzecz ta sama w sobie jest bardzo ciekawa i rozległa. Przywołajmy atoli, tu tylko sygnalnie, wypowiedź jednego z wysokiej rangi polskich uczestników wspomnianej konferencji, który wobec m.in. przedstawicieli Państwa Izrael przypominał, że we wrześniu roku 1939 zrazu Niemcy, a wkrótce po nich sowieci zaatakowali byli „nasze wspólne państwo”; którą to wypowiedź tu pozostawiamy bez komentarza.

Tu bowiem zajmuje nas kwestia jeszcze ważniejsza, jak najbardziej nam współczesna, a zarazem transcendentna, gdyż dotycząca tego, w co my odtąd mamy, zdaniem niektórych, wierzyć i jak się modlić. Albowiem zmiany w odwiecznej Doktrynie Katolickiej znane dotąd zawsze były jako herezje. Te zaś wywoływały w Kościele same straty i narażały wiele dusz nieśmiertelnych na wieczne potępienie.

Zmieniony ( 11.08.2020. )