Co mam czynić abym osiągnął życie wieczne ?
Wpisał: Ks. Krzysztof Gołębiewski   
26.08.2020.

 

 

Co mam czynić abym osiągnął życie wieczne ?



Ks. Krzysztof Gołębiewski, Kazanie – “O miłości do Boga i bliźniego” – XII niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego (audio+tekst) 

https://gdynia.fsspx.pl/2020/08/02/biuletyn-sierpien-a-d-2020/

 

Lekcja [2 Kor 3:4-9]
Ewangelia [Łk 10:23-37]

> Pobierz audio plik mp3 <–



Co mam czynić abym osiągnął życie wieczne?

Czcigodny Księże, Drodzy Wierni.

To tak ważne pytanie zadaje uczony w piśmie. Jest to pytanie, które dotyka środków koniecznych do osiągnięcia celu swojego życia – mianowicie zbawienia swej duszy. Takie samo pytanie powinien zadać sobie każdy z nas. Co muszę robić, co muszę czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Odpowiedź jest prosta: miłować Boga oraz bliźniego. Rozważmy krótko, te dwa rodzaje miłości, które są środkiem do zbawienia swej duszy.

Najpierw miłość ku Bogu. Z odpowiedzi jaką daje uczony w piśmie, którą chwali nasz Pan Jezus Chrystus mówiąc: „dobrześ odpowiedział”, wynika, że nasza miłość powinna mieć następujące cechy, powinna być: z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił naszych. Czyli nie jest istotne mieć jakieś uczucia, czy nawet zadowolenie – to wszystko może, ale nie musi być. Prawdziwa miłość musi mieć te trzy cechy, aby była miłością doskonałą. Nasza miłość musi być z całego serca, czyli Bóg musi być w naszym sercu, w naszym życiu na pierwszym miejscu. Żadne stworzenie nie może być miłowane bardziej niż Pan Bóg. Znaczy to tyle, że wszystko inne kochamy zawsze po Bogu i ze względu na Boga. Oznaką takiej miłości jest to, że człowiek wolałby raczej stracić przyjaźń z ukochaną osobą niż obrazić dobrego Boga. Znaczy to, że unikamy wszystkiego co rani Boga – gdyż jak moglibyśmy Go naprawdę miłować: obrażając Go ciągle, stawiając na drugim miejscu ponad stworzeniem?

Kolejną właściwością prawdziwej miłości do Boga jest miłość z całej duszy. Co mamy pod tym wyrażeniem rozumieć? Nic innego jak to, że wszystkie władze duszy – czyli rozum jak i wola – muszą brać udział w miłości ku Bogu. Nasz rozum czyni to gdy poznaje Boga i to Bóg o sobie samym zechciał nam objawić. Dlatego mamy obowiązek pogłębiać wiedzę o naszej Świętej Katolickiej Religii. Nasza wola – władza naszej duszy, która jest odpowiedzialna za akty miłości – czyni to gdy wybiera dobro, a odrzuca zło. Najwyższym, największym dobrem jest Bóg. A złem największym jest grzech, który obraża Boga. dlatego wola wtedy jest dobra gdy gardzi grzechem, a miłuje prawdziwe dobro – to jest Boga i wszystko co nas do Niego prowadzi. Jak praktykowanie cnót, jak przyjmowanie sakramentów, jak miłość do Kościoła Świętego. Wszystko co nas prowadzi do Boga musi być miłowane, a wszystko co nas od Niego oddala musi być pogardzone, a nawet musi być w pewnej nienawiści.

Ostatnią cechą miłości do Boga, jest to, że kochamy Go ze wszystkich naszych sił. Człowiek jest, ze względu na swą duszę, stworzeniem duchowym – tym podobnym jest do aniołów, a nawet samego Stwórcy. Lecz posiada on również ciało – tym różni się od czystych duchów. Jako stworzenie, musi człowiek wielbić i miłować swojego Stwórcę również ciałem i jego władzami – gdyż ciało należy do naszej ludzkiej natury. Cały człowiek, a nie tylko jego jedna część, musi kochać Boga. Dlatego również ciało powinno brać udział w miłości do Pana Boga. Czyni ono to gdy przez swe zewnętrzne zachowania jak: klęczenie, śpiewanie – oddaje Bogu Jemu należną cześć. W ten sposób wyraża człowiek na zewnątrz swą miłość ku Stwórcy, która jest wewnątrz niego. Dlatego nie jest prawdą to co czasami się słyszy, że liczy się tylko wnętrze, że zewnętrzna postawa, że zewnętrzne moje pokazywanie się nie ma znaczenia. Ma znaczenie, gdyż na zewnątrz objawiamy to co mamy wewnątrz poprzez naszą postawę, poprzez nasz ubiór, poprzez wszystko to co inni mogą dostrzec. I o tym musimy pamiętać!

Następnie zwróćmy się ku miłości do bliźnich. Nawet jeżeli na początku kazania mówiliśmy o dwóch rodzajach miłości – ku Bogu i miłości ku bliźniemu, należałoby raczej mówić o jednej miłości, która ma dwa oblicza. Można by ją porównać do medalu, czy monety która ma dwie strony – i tak jest właśnie z tą podwójną miłością. Jak nie ma monety jednostronnej tak nie ma prawdziwej miłości Boga bez miłości bliźniego i prawdziwej miłości bliźniego bez miłości Boga.
Ale jaka powinna być ta miłość bliźniego? Ewangelia daje nam odpowiedź, stawiając nam przed oczyma przykład miłosiernego Samarytanina. Który widząc potrzebę drugiego – pokazuje nam miłość bliźniego w czynie, a nie w pięknych słowach lub obietnicach. Najpierw zauważył potrzebę drugiego człowieka, nie po to by się nad nim wywyższać, aby mówić, że on taki nie jest, ani się naśmiewać, lecz aby tej biedzie, tej potrzebie zaradzić. Ewangelia mówi nam, że Samarytanin użalił się nad półumarłym człowiekiem, który wpadł między zbójców, opatrzył on rany jego nalewając oliwy i wina. Kolejność postępowania i leczenia chorego ma swoje znaczenie. Samarytanin wlewa najpierw oliwę, która ma na celu złagodzenie bólu oraz pomóc w zagojeniu się ran. Dopiero teraz wlewa on wino, które ma na celu oczyszczenie ran. Zabieg ten sprawia ból, ale jest konieczny aby chory naprawdę doszedł do zdrowia. Nie wlewa on najpierw wina, a potem oliwy – gdyż chory będąc w złym stanie, mógłby nie przeżyć nowego bólu, który spowodowałoby wlanie wina. Następnie ranny zostaje zabrany do gospody, gdzie był starannie pielęgnowany. Ojcowie Kościoła widzą w tym zranionym człowieku, obraz człowieka zranionego przez grzech, zbójcy to diabeł i jego zwolennicy, a dobry Samarytanin to nikt inny, jak nasz Pan Jezus Chrystus. Analogia ta jest bardzo słuszna i pasuje dobrze do postępowania naszego Pana wobec grzeszników. Najpierw lituje się On nad duchowo umarłym, następnie zawiązuje rany wlewając oliwy – znaczy to łagodność i dobroć Bożego miłosierdzia. Następnie wlewa On wina, które symbolizuje niezbędny żal i pewne ofiary i wyrzeczenia związane z nawróceniem – konieczne aby znaleźć odpuszczenie grzechów. Po tym jak grzesznik uratowany jest od śmierci duchowej, opiekuje się nim nasz Pan starannie w gospodzie, która nie przedstawia nic innego jak Święty Katolicki Kościół, a gospodarzem jest nikt inny, jak władza duchowa Kościoła. I pod jego opieką, tejże władzy, zostaje pozostawiony chory przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ważne w tym obrazie jest to, że Samarytanin, czyli Zbawiciel, płaci za koszt pielęgnacji. Uczynił On to płacąc nasz dług względem Bożej sprawiedliwości, umierając na krzyżu. Również Ewangelia o tym wspomina, że nie jesteśmy zdolni sami pomyśleć coś dobrego z siebie, ale nasza zdolność jest z Boga – dzięki zasługom naszego Pana Jezusa Chrystusa możemy to uczynić. Obraz ten jest również nauką dla nas – jak mamy postępować z naszymi bliźnimi, z tymi którzy są najbliżej nas. Najpierw musimy dostrzegać ich potrzeby. Do tego potrzebna jest pewna wrażliwość, która nie patrzy ciągle na siebie samego. Następnie potrzebne jest współczucie, które zachęca nas do uczynków miłosierdzia – tych względem ciała, jak również tych względem duszy. Tu potrzebny jest pewien duch ofiary, który zapomina o sobie samym, aby móc drugiemu przyjść z pomocą. Bo przecież łatwiej byłoby mi minąć zranionego, jak to uczynili słudzy Starego Przymierza, niż zadać sobie trud opieki nad chorym. Kolejną nauką z porównania naszego Pana z dzisiejszej Ewangelii jest to, że potrzebna jest łagodność, ale i pewna surowość – i to w dobrej proporcji. Za dużo surowości jest szkodliwe i nie pomaga do prawdziwego dobra drugiego – gdyż rani i zadaje zbyt dużo bólu. Ale również za dużo łagodności jest szkodliwe – gdy nie mówimy lub czynimy czegoś koniecznego z obawy aby nie zranić drugiej osoby, ale czasami jest to bardzo potrzebne, a nawet konieczne. Taka właściwa równowaga pomiędzy łagodnością i surowością jest potrzebna w naszych stosunkach z bliźnimi, a szczególnie potrzebna jest przy wychowaniu dzieci.

Drodzy Wierni, starajmy się o prawdziwą miłość do Boga jak i miłość do bliźniego. Potrzebujemy tej miłości, aby osiągnąć życie wieczne. Uciekajmy się do Matki Najświętszej, abyśmy ten wielki dar miłości otrzymali od Boga. Ona to, posiadała miłość ku Bogu jak i ku bliźnim, w największym stopniu z pośród wszystkich stworzeń. Niech Niepokalana wyjedna nam u swojego Boskiego Syna ten wielki dar, abyśmy mogli osiągnąć cel naszego życia i wraz z naszą ukochaną Matką kochać i wielbić Boga w niebie.

Amen.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Zmieniony ( 26.08.2020. )