W kłodzkim rynku odbył się protest pod hasłem "Fałszywa Pandemia"
Wpisał: Kłodzko   
12.09.2020.

W kłodzkim rynku odbył się protest pod hasłem "Fałszywa Pandemia"

Joanna Żabska http://24klodzko.pl/w-klodzkim-rynku-klodzku-odbyl-sie-protest-pod-haslem-falszywa-pandemia

Sporo ludzi przyszło dzisiaj, w piątek 11 września br. na kłodzki rynek na zorganizowany oddolnie przez mieszkańców protest pod hasłem „Fałszywa Pandemia”. Gościem była dr Anna Martynowska z Lądka-Zdroju, która została zawieszona w prawach wykonywania zawodu za publiczne poddawanie w wątpliwość faktu istnienia pandemii.

Protest – raczej nie przez przypadek – odbył się pod kolumną z figurą Najświętszej Marii Panny w kłodzkim rynku, którą w XVII w. ufundowały władze miejskie i jezuici po przejściu w mieście epidemii dżumy, która pochłonęła życie blisko 1500 mieszkańców Kłodzka.

Jak podkreślali dzisiaj protestujący, ogłoszona pandemia koronawirusa to wielka, światowa mistyfikacja. – Przed tym jest nasz opór, a dodatkowo przed restrykcjami, obostrzeniami, nakazami, które wprowadzono bez żadnych według nas gruntownych faktów, które mówiłyby o tym, że ta pandemia istnieje, że trup ściele się gęsto. I przed tym protestujemy – mówi jeden z organizatorów, Grzegorz Kogut, przedsiębiorca z Kłodzka. – Jesteśmy wolnymi ludźmi, nie chcemy chodzić w maskach, mamy swoją tożsamość, wolność osobistą. Żałuję tylko, że ta konstytucja, na której my właśnie w takich sprawach spornych się podpieramy, kiedy była ważna dla strony, która się nazywa opozycyjną, która tak nią szafowała i krzyczała „Konstytucja! Konstytucja!” była potrzebna, żeby dostać się do władzy. A jeśli ta konstytucja ma pomagać nam obywatelom, to nie słyszymy nikogo, kto by przywoływał ten akt prawny, żeby bronił on obywatela.

Podczas protestu wystąpiła także zawieszona w prawach wykonywania zawodu [sic!! MD] dr Anna Martynowska z Lądka-Zdroju za poddawanie w wątpliwość istnienia pandemii koronawirusa: – Dlaczego nie uwierzyłam w covida? Bo to jest wiara, to nie jest nauka i to nie jest doświadczenie – mówiła A. Martynowska, dodając, że dzisiaj medycyna to nie oddanie pacjentowi, ale po prostu biznes. – 10-15 lat temu to co się działo w medycynie można było przyjąć z pełnym zaufaniem, natomiast od pewnego czasu jesteśmy poddawani praniu mózgu przez różne firmy i instytucje, które czerpią z tego profity. Sprawdzam każdy nowy lek, który jest wypuszczany na rynek, porównuję jak on działa, ponieważ niestety ale dobro pacjenta nie jest według mnie już naczelną zasadą w medycynie. Naczelną zasadą jest biznes. Dlatego od pierwszych dni tej koronopaniki w przychodni wszystko analizowaliśmy i porównywaliśmy ze swoim własnym doświadczeniem. Nie uwierzyliśmy politykom, nie daliśmy się nabrać „na wnuczka” – teraz można powiedzieć „na covida” – i w drugim tygodniu tej koronopniki wiedzieliśmy, że to jest ściema. Widzieliśmy z przerażeniem, jak panika ogarnia świat. Mam swoje doświadczenia z pacjentami chorymi na covid, mam bardzo przykre relacje ze strony pacjentów, którzy znaleźli się w sytuacji przymusowej, czyli choroby i musieli skorzystać z placówek służby zdrowia, gdzie oszaleli pracownicy służby zdrowia stosowali się ślepo, a nawet wyprzedzali swoim postępowaniem bzdurne i szkodliwe dla pacjentów zarządzenia – mówiła A. Martynowska, dodając, że od początku starała się przekonać, żeby każdy kierował się zdrowym rozsądkiem. – Zakończyło się to odebraniem mi prawa wykonywania zawodu. Do tej pory nie wiem co mi się zarzuca. Nie uczestniczyłam w posiedzeniu, ponieważ po trzech minutach panowie „covidianie” w maseczkach kazali mi opuścić salę Okręgowego Sądu Lekarskiego. Odwołałam się od tej decyzji i sprawa została przekazana do sądu wyższej instancji w Warszawie – mówi lądecka doktor podkreślając, że złamane w jej przypadku zostały wszystkie procedury. – Jestem zażenowana postawą środowiska lekarskiego, to znaczy nie tego szarego jak ja, bo dostaję wiele słów poparcia od kolegów, natomiast tzw. lekarzy funkcyjnych. Jest wstydem, żeby lekarze, na podstawie doniesień medialnych formułowali swoje osądy, a rzeczywistość dookoła jest inna. Mają narzędzie badawcze, zostali wprowadzeni w stan głębokiej nieużywalności rozumu – nastąpiła śmierć zdrowego rozumu. Gdyby nie moje środowisko dawno byłoby po covidzie. Zaoszczędzilibyśmy śmierci wielu osób, dramatycznych nieszczęść. Sejm szykuje się do wydania ustawy „bezkarność plus”, ci wszyscy, którzy mają krew na rękach zabezpieczają sobie tyły.

Jak podkreśla dr A. Martynowska, państwo powinno się zachować w stosunku do covid tak, jak sytuacja na to wskazuje, czyli pominąć problem, bo problemu po prostu żadnego nie ma. – Gdyby nie państwo, które nas ubezwłasnowolniło w każdej dziedzinie, problemu by nie było. Tak jak całe społeczeństwa, profesorowie też zostali poddani praniu mózgu. Jeśli cały świat coś mówi, to nie ma tej refleksji, że jest coś innego dookoła. Widzi pan objawy pandemii dookoła siebie? No chyba że pandemii w nowej definicji WHO, czyli choroba o niskiej śmiertelności, a dużej rozpowszechnialności – argumentowała doktor, która po swoim wystąpieniu otrzymała brawa, kwiaty i wiele ciepłych słów podczas indywidualnych rozmów, których przeprowadziła wiele.

Podczas protestu głos zabrał także Jerzy Motyka, który prowadzi sklep w kłodzkim rynku, na którym od dłuższego czasu ma wywieszoną kartkę, że od klientów nie wymaga noszenia maski. Kilka dni temu miał w sklepie miał kontrolę sanepidu, spisano protokół, mandatu mu nie wręczono. – Od początku nie wierzyłem w epidemię, maseczkę nosiłem jeden dzień. Jakim prawem ja, jako właściciel sklepu, mam wymagać od moich klientów zakładania maseczek? pyta J. Motyka, który uważa, że covid to po prostu kolejna grypa, a noszenie masek na twarzy może doprowadzić do gorszych powikłań niż koronawirus.

Grzegorz Kogut jest zadowolony z protestu. – Znajomi mówili mi, że będę przemawiał do 5 osób, a przyjechali ludzie nie tylko z Kłodzka, ale i z Lądka, Stronia, Długopola, Paczkowa, Ząbkowic, Nysy. Będziemy się konsolidować, jednoczyć. Mam nadzieję, że uda nam się zrobić większy front mniejszych miast. To nie są takie protesty jak w Warszawie czy Wrocławiu, bo małe miasta rządzą się innymi prawami, ale mam nadzieję, że uda nam się w ludziach obudzić ten gen wolności i to, żeby ten zamordyzm, który kroczy – a momentami pełzający faszyzm – żebyśmy gho już skończyli.

Podobne protesty ludzie chcą organizować także w innych miastach. Po spotkaniu wymieniali się telefonami, podpowiadali jak zorganizować i nagłośnić podobne akcje. Protest przebiegał w spokojnej atmosferze, organizatorzy otrzymali na niego pozwolenie od władz miasta, i pomimo plotek, że policja szykuje się do wręczania mandatów za brak masek na twarzy wśród uczestników – nic takiego nie miało miejsca. I zgodnie z hasłem na banerze „Ściągnij maskę!” nikt nie miał zasłoniętej twarzy.

Zmieniony ( 12.09.2020. )