ROSZCZENIOWA MATKA. "TELEPORADA TELEPORADA PANIE TOMKU"
Wpisał: ROSZCZENIOWA MATKA. Kamila Maria   
24.10.2020.

 

 

ROSZCZENIOWA MATKA.

"TELEPORADA TELEPORADA PANIE TOMKU"

Kamila Maria jest z Piotrkiem Piotrkiem

!!UWAGA!! Będzie długo.
Patrzycie moi drodzy na skierowanie wystawione przez lekarza dyżurnego nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w naszym pięknym mieście. [w oryg. Md]
Skierowanie dotyczy mojej córki.
Widzicie tam na dole rozpoznanie? Jest w miarę czytelne prawda? W razie gdyby ktoś miał wątpliwości : PODEJRZENIE COVID-19 z dopiskiem ROSZCZENIOWA MATKA.
A i owszem moi mili. Ta roszczeniowa matka to ja.
Jestem roszczeniowa dlatego, że zażądałam przebadania mojego dziecka. Ale wiecie, nie przebadania przez telefon, teleporadę czy kurwa telekonferencję tylko przebadania fizycznie. Dotykiem, stetoskopem, patyczkiem co wsadza się w usta, żeby spojrzeć na gardło. Byłam na tyle bezczelna, w ocenie lekarki dyżurującej ( choć tytuł lekarz czy dr nie powinien mieć w przypadku tej osoby zastosowania), żeby domagać się pomocy medycznej dla chorej 9 latki. Gwoli ścisłości: absolutnie nie mam nic przeciwko teleporadom. Serio. Mi w to graj. Nie lubię łazić po przychodniach, szpitalach, klinikach. Jeśli jestem w stanie opisać co dolega dziecku a lekarz jest w stanie w ten sposób postawić diagnozę to luzik. Jeśli po paru dniach widzę poprawę to piąteczka. Ale! Jeśli podczas teleporady lekarz zaznacza, że jak tylko wystąpią dodatkowe objawy albo stan się pogorszy to mam nie czekać tylko jechać na opiekę to, do kurwy nędzy, tak właśnie robię! Szczególnie jeśli wypada to w weekend. I teraz hit moi kochani. Hit dotyczący poniższego zdjęcia.
N od czwartku źle się czuła. Jedynym objawem była wysoka gorączka. Ok. Wspomniana wcześniej teleporada miała miejsce. Czekam zatem. W piątek bez zmian. W nocy dochodzi potworny ból gardła. Znacie to na pewno. Żyletki w gardle, rozpalone węgle itd.. Ani zjeść, ani się napić, ani pogadać. W sobotę dochodzi spuchnięta szyja i migdałki jak dorodne orzechy włoskie. No wypisz wymaluj angina. Ale co ja się znam? Medycyny nie kończyłam. Postanowiłam skonsultować moje obawy z profesjonalistą... I tu napotkaliśmy opór. Ciężko mi opisać absurd tej całej " wizyty" . Przesympatyczny pielęgniarz, który rejestrował córkę zaprosił Piotrka do środka. Już w tym momencie lekarka, która akurat wracała skądś z parujacą herbatką wyskoczyła na nich z mordą, że "TELEPORADA TELEPORADA PANIE TOMKU" Zupełnie jakby to słowo było jakimś magicznym zaklęciem mającym moc uleczania na odległość. Piotrek zapytał czy ma wyjść, choć to głupie skoro już był w środku i przecież mogą tak rozmawiać a nie przez telefon... Łaskawie się zgodzono. Pragnę tu jeszcze nadmienić, że lekarka nie była uzbrojona w żaden ochronny ekwipunek. Ani fartucha, ani maseczki, ani przyłbicy. No nic nie miała. Piotrek opisał przebieg choroby N. I na tym wizyta się skończyła. Została przepisana neosina, Tantum Verde i vit c.
A dziecko jak siedziało w poczekalni tak siedziało. Nie to, że lekarka podeszła do dziecka by je zbadać. Nie. Dziecko nie zdjęło nawet kurtki. Nie zostało zajrzane w gardło by rozwiać wątpliwości o anginie. Nic. Zero. Nic nic nic. Nie wystąpił nawet kontakt wzrokowy na linii lekarz -mały pacjent. Postanowiliśmy pojechać tam znów, tym razem ze mną . Postanowiłam również, że będę roszczeniowa i zażądam zbadania córki.

Tak to mniej więcej wyglądało. Po raz kolejny zostaliśmy zaproszeni ( to bardzo istotne słowo że względu na dalszy przebieg wizyty) przez pana pielęgniarza do środka. Zażądałam przebadania dziecka. Spotkałam się z odmową. Lekarka kazała mi wyjść i zadzwonić do niej! Bo TELEPORADA! Stwierdziłam, że ni chuja, teleporadę to ja miałam w piątek rano, a teraz ,zgodnie z zaleceniami lekarza od teleporady, jestem tu i chcę żeby ktoś fizycznie zbadał moją pierworodną. Powiedziałam, że nie ruszę się stąd dopóki ktoś jej nie obejrzy. Lekarka z głośnym westchnieniem zaczęła wypisywać skierowanie na pediatrię. Bo ona dziecka nie zbada. Da mi skierowanie i mogę sobie iść na oddział, żeby pediatra ją zbadał. Myślę sobie ok.. niech będzie. WTEM! Zerkam na skierowanie i co widzę proszę państwa ? Ano to co widzicie i Wy moi drodzy. Moje dziecko ma podejrzenie covid a ja jestem roszczeniowa.

Dobijając do brzegu, napiszę jeszcze tylko, że moje podejrzenia na temat tego, że są równi i równiejsi sprawdzają się w 100%. Wezwana, przeze mnie, na miejsce policja nie stwierdziła bowiem złamania prawa przez lekarkę. Nie istotne było to, że jej morda nie była zakryta żadną szmatą. Co więcej, uwierzono jej gdy ,bez mrugnięcia okiem ,powiedziała, że WTARGNĘLIŚMY na teren przychodni i dlatego była nieprzygotowana jeśli chodzi o maseczkę i inne pierdolety. Luz. Popukałam tylko w tabliczkę "obiekt monitorowany całodobowo", która wesoło wisiała za policjantem, kiedy ten przekazywał mi to co rzekła ona. No to sobie popatrzymy czy byliśmy zaproszeni do środka czy faktycznie to było wtargnięcie.
Historia ma swój ciąg dalszy. Stara torba miała dyżur 24 godzinny. Zatem w niedzielę również nas nie przyjęła. Obecna zamiast Pana Tomka piguła przekazała nam wiadomość od "lekarki", tak bardzo pewnej swojej nietykalności, że możemy pisać nawet do samego ministra a i tak nikt naszego dziecka nie przebada. Nie i chuj. Ordynatorka pediatrii kazała robić test na covid. PARANOJA, KURWA, PEŁNĄ GĘBĄ.
Finał historii mamy dziś. W środę kurwa. Po wielogodzinnych telefonach do przychodni, bo kurwa TELEPORADY! W końcu lekarz po usłyszeniu wszystkich objawów kazał dziecko przyprowadzić. Diagnoza kompletnie rozbija system. Opryszczkowe zapalenie jamy ustnej. Wspaniale. Gdyby tylko lekarz dyżurny, w sobotę łaskawie zajrzał dziecku do gardła, to N miałaby oszczędzone 4 dni cierpień.
Poczytajcie jakie są objawy tej choroby. Jak boli wszystko. WSZYSTKO KURWA! Jak nie można jeść, pić, mówić, jak boli wszystko włącznie z, kurwa, kolanami! Serio.
To jest nowa rzeczywistość. Rok 2020. I pewnie kolejne lata będą wyglądać podobnie. To jest wasz covid. Covid nie tylko spierdolił mi życie zabierając pracę, ale też pomału dokłada się do wykończenia nas fizycznie. Nie ma innych chorób. Jest tylko on. Covid kurwa.
Staram się bardzo mieć wyjebane na całą tę covidozę. Serio. Nie zesrajcie się przy tym za bardzo. Jak ktoś wystrzeli mi zaraz z hasłem " powiedz to tym, którzy umierają na covid, albo tym których bliscy zmarli" albo gdy ktoś mnie serdecznie zaprosi na wolontariat do zakażonego dpsu czy innej zakażonej placówki to przysięgam nie wytrzymam. Zadajcie sobie pytanie ile osób umiera dziennie? Nie na covid. Ile osób umiera w wypadkach lub na onkologii? Ile umiera na zawał, udar, czy inne gówno bo ,UWAGA, nie mógł się kurwa doprosić pomocy medycznej z powodu covid!!!? Jeśli tak na to spojrzymy to luz. Istnieje tylko covid. I na to wszyscy koniec końców umrzemy. Wróć. Przez TO koniec końców umrzemy.
Dziękuję. To wszystko. Możecie hejtowac. Mam wyjebane.

Zmieniony ( 24.10.2020. )