Chrześcijaństwo a joga - sprzeczność
Wpisał: M. Basilea Schlink   
25.01.2011.

 Chrześcijaństwo a joga - sprzeczność

Chrześcijanie A PROBLEM JOGI

 [zetknąłem się ostatnio z entuzjastami „chrześcijańskiej jogi”. Prowadzi to ksiądz - apostata. Umieszczam artykuł z 1975 roku, bo kuszenie „potęgą swego ducha”, czy „siłami z innych poziomów energetycznych” jest stare jak świat, jak kuszenie szatana, a tekst sprzed 35-ciu lat jest jak najbardziej AKTUALNY. MD]

 

M. Basilea Schlink

Tytuł Oryginału "Christen und die Yoga Frage"

Przełożyła ERIKA HILER Wydawnictwo Effatha Wrocław 1994

 

Nie ma możliwości kombinacji jogi i wiary chrześcijańskiej. To samo odnosi się do Zen, odpowiedniej nauki japoń­skiej, wywodzącej się z buddyzmu i tak samo szerzącej się na Zachodzie. Takie pomieszanie jest synkretyzmem.

 

            Joga znajduje się obecnie coraz bardziej w centrum zainteresowania krajów zachodnich. Zachwalana jest przez wielu jako rozwiązanie duchowej i psychicznej pustki, szerzącej się na skutek racjonalizmu, materia­lizmu i ateizmu. Jednak jej źródło znajduje się w In­diach, i zakorzeniona jest w hinduiźmie. Joga nie jest jednorodnym pojęciem, ale jej formy obejmują kolorową paletę metod, od ćwiczeń, praktyk życiowych, do celów duchowo-religijnych włącznie. Ten błyskotliwy obraz odpowiada także wspólnocie jogi, składającej się obecnie na Zachodzie z ludzi o bardzo różnych motywacjach oraz wszystkich stanów wiekowych i warstw społecznych. W samych Niemczech Zachodnich szacuje się obecnie [1975 md] liczbę praktykujących ją osób na 100000.

            Z różnorodnych szkół jogi szczególną jej formą jest Medytacja Transcedentalna, zwana "Wiedzą Inteligencji Twórczej". Jako pierwotne odgałęzienie magicznej mantra-jogi, ruch otrzymał szczególne znamię przez jego popularyzację wśród mieszkańców krajów zachodnich. W roku 1974 liczbę jego zachodnich zwolenników sza­cowano na około pół miliona. Jego założyciel i przy­wódca, Maharishi Mahesh Yogi, który na początku lat sześćdziesiątych podróżował po USA, Anglii i Republice Federalnej Niemiec, posiada od roku 1972 plan świa­towy: wychodząc z 3600 ośrodków - dla każdego miliona ludności światowej po jednym - Medytacja Transce­dentalna i Wiedza Inteligencji Twórczej mają być szerzo­ne w systemie śnieżki (tzn. iż każda wprowadzona w Me­dytację Transcedentalną osoba jest zobowiązana prze­kazać ją innym).

Joga, w swych różnorodnych formach, jest na najlepszej drodze do dosłownego podboju Europy - także wielu kręgów chrześcijańskich. Należy jednak podkreślić – jak donoszą nasi hinduscy przyjaciele - że w Indiach odgrywa ona obecnie tylko rolę drugorzędną. Ludzie tamtejsi wielokrotnie stwierdzili, że nie jest ona w stanie dać im tego, czego w swej rozpaczliwej sytuacji oczekują. Hin­duscy chrześcijanie odrzucają zatem w sposób katego­ryczny kombinację jogi i chrześcijaństwa. To, że ta nauka znalazła grunt pod nogami tu, w dawnym "chrze­ścijańskim Zachodzie", wynika z odpadnięcia i odrzu­cenia Chrystusa, uwidacznia to także, jak bardzo jest ona antychrystusowa.

Co to jest joga?         .

Joga w hinduizmie to grupa metod, które przy pomocy ascezy, ćwiczeń cielesnych, technik oddechowych i me­dytacji mają wyzwolić ludzką duszę z wszystkiego, co ziemskie. Pożądane wyzwolenie ma tu podwójne zna­czenie. Chodzi nie tylko o obecną indywidualną egzy­stencję człowieka, który uprawia jogę, ale przede wszystkim o krąg powtórnych narodzin, zwany także wędrówką dusz. Nieoświecona dusza człowieka musi pod presją swojej 'karmy', jej poprzedniego działania, ciągle od nowa wchodzić do jakiegoś łona i z niego się rodzić. Dopiero, gdy uda jej się uwolnić z tego o własnych siłach, osiąga wyzwolenie a przez to uwolnienie z konieczności kolejnego wcielania się (reinkarnacji). To wyzwolenie oznacza równocześnie poznanie, że jednostkowa dusza (atman) jest w końcu identyczna z duszą świata (Brahman). U podstaw hinduskiej jogi leży więc pojęcie, że każda dusza według swojej natury i substancji, jest w najgłębszej jedności z boskością.

            Tu kryje się tajemna pokusa jogi: Uczy ubóstwiania człowieka. Dla niej człowiek nie jest uszkodzonym przez grzeszny upadek, obrazem Boga, lecz samym bogiem.

            Różne szkoły jogi różnią się od siebie przede wszystkim wyborem ćwiczeń. Hata-joga kładzie duży nacisk na czysto cielesne techniki, np. na oczyszczenie prze­wodu żołądkowo-jelitowego, na pozycje (asany) i techniki oddechowe (pranayamy). U ostatnich chodzi przede wszystkim o to, aby oddech dowolnie zwolnić. Powoduje to. według doświadczeń, spowolnienie myśli oraz sztu­czne opróżnienie świadomości.

            Inne szkoły wolą raczej techniki medytacyjne, np. mantra-jogę, z głośnym, cichym lub bezgłośnym powtarzaniem mantr. Mantry te są formułami magi­cznymi, często nie mającymi żadnego znaczenia języko­wego lub gramatycznego. np. mantra OM. Mają one po prostu wyrażać boskie lub kosmiczne siły pierwotne, np. bożki Wisznu, Sziwa albo duszę świata Brahmana. Przy pomocy nie kończących się powtórzeń takich formułek Hindusi, jak wierzą, identyfikują się z mocami, które one reprezentują. Człowiek nie staje już z pokorą przed swoim Stwórcą, ale próbuje przy pomocy mantry urzeczywistnić swoją ukrytą tożsamość z Bogiem - tzn. z pogańskim bożkiem.

            Większość szkół jogi na Zachodzie znajduje się obecnie pod wpływem hata-jogi. Ćwiczenia, których tam uczą, mają przede wszystkim wzmacniać ciało, utrzymywać

elastyczność stawów, odchudzać organy. uspakajać nerwowy, a tym samym pomóc człowiekowi prowadzić życie harmonijne, aby mógł łatwiej znosić współczesną walkę o byt. Często takie kursy jogi przeprowad~a się już z dzie­ćmi. W zachodnich szkołach jogi rzadko mówi się o wyzwalaniu duszy z kręgu powtórnych narodzin, o wiele częściej natomiast o ziemskim sukcesie. Następstwem zmiany znaczenia jogi na Zachodzie jest to, że błędnie uważana jest ona za rodzaj sportu lub gimnastyki.

            Nowicjusz odczuwa czasem najpierw pewne pozytywne oddziaływania rozluźnienia, łatwiej znosi ekstremalne sytuacje stresowe. Te początkowe, często tylko pozornie pozytywne, doświadczenia z jogą zachodnią zwodniczo prowadzą wielu ludzi do bliższego zajęcia się jogą i głęb­szego wnikania w jej naukę. W ten sposób wielu ulega pokusie i wpada.

            Jednak te ćwiczenia cielesne są nierozerwalnie związane z czymś duchowym - niechybnie zostaje wciągnięty w to również duch człowieka. Za kursami jogi kryją się ich właściwi inicjatorzy, jogowie, wyszkoleni w jodze hinduizmu hinduskiego, których zamiarem jest doprowadzenie uczniów do celu hinduskiej jogi. Dlatego znajdująca się na pierwszym planie droga ćwiczeń cielesnych, oddechowych i relaksowych musi doprowa­dzić do dalszych ćwiczeń samopoznania, technik opano­wania ducha i duszy. Dzieje się to przez rodzaj ascezy i techniki uzdrawiania, która ma swoje ostatecznie ujście w hinduistycznej, pogańskiej religii. Tu znajduje się odpo­wiedź na często stawiane pytanie, że metod jogi nie da się oddzielić od hinduizmu. To, co się tu, w krajach zachodnich, praktykuje nie jest wyłącznie gimnastyką zdrowotną. Kto tak sądzi ulega wielkiemu złudzeniu, gdyż ćwiczeń jogi nie da się ostatecznie oddzielić, jak się często twierdzi, od szczególnej koncepcji hinduizmu, od okultystycznego świata duchowego, który za tym się kryje. Twierdzą to również bez ogródek rzecznicy jogi. Pozornie niewinna i nie-religijna hata-joga, w której chodzi tylko o uświadamianie sobie sił ciała z ćwiczeniami cielesnymi przekazywanymi w kursach gimnastyki, jest przecież przygotowaniem do "drogi królewskiej" raja-jogi. Pewne aspekty hinduistycznego sposobu myślenia akceptowane muszą być również w hata-jodze. A rzekome ćwiczenia gimnastyczne są sterowane duchowo, mają oddziaływanie duchowe. Widać to już w ich nazwach, takich jak "pozycja dosko­nałego", "pozycja heroiczna", "pozycja lotosu" itd. Akty­wizuje się tu nie tylko określone części i członki ciała, ale ma to również oddziaływanie na organy wewnętrzne i gru­czoły, a z drugiej strony na pewne ośrodki nerwowe.

Jakie są przewodnie cele wewnętrzne jogi?

Jeśli poszczególne szkoły jogi mają nawet nauki specjalne, to w jodze "klasycznej" chodzi jednak w pier­wszym rzędzie o to, aby odkryć swoje "sam", istotowo czyste i boskie, a więc odnalezienie boga w człowieku. Według nauki, leżącej u podstaw jogi, twierdzi się, że natura - szczególnie natura ludzka - w swoim rdzeniu jest wartościowa i dobra. Wszyscy jogowie wierzą w siebie samych jako w boga lub część boskości. Stąd "guru", przewodnicy, którzy tę naukę przekazują, mają taki niesamowity wpływ - jak to widzimy obecnie w całym świecie zachodnim -, ponieważ uważani są za uosobienie bóstw i autorytet ten wykorzystują. Leży się nawet u stóp 17 -letniego chłopca.

Jaką drogą zamierza się więc przez jogę odkrywać w so­bie boga, Pra-Ja, wyzwolić w człowieku boskość, która jest, powiedzmy, tylko uwięziona? Drogą tą jest opróż­nienie siebie samego - do czego służą też ćwiczenia cielesne -, aby otworzyć się w ten sposób na siły kosmosu. Wtedy człowiek będzie mógł zjednoczyć się ze źródłem mocy, obecnym wszędzie V:J kosmosie - np. w powietrzu i wodzie, w żywności. W ten sposób ma stawać się sam bogiem, tzn. winien wznieść się do swe­go pierwotnie niewinnego stanu, bez skazy, stawać się nadczłowiekiem. Osiąga przez to - jak się twierdzi­ pożądany cel: stan szczęśliwości, pełną harmonię, naj­wyższy stopień świadomości, prowadzący do boskiego Być.

            Joga jest więc w swojej istocie samo-zbawieniem! Ale próbując wyzwalać indywidualną duszę z rzekomej uwięzi i pielęgnować jako coś dobrego, hoduje ona naprawdę grzeszne ego a tym samym egoizm. Uczeń jogi zajmuje się więc w rzeczywistości ciągle samym sobą. Kręci się wokół swojej osi i staje się coraz mniej zdolny do więzi z ludźmi. Dlatego to rzekome samo-zbawienie jest oszustwem. A skoro ma się to dokonać w człowieku przez dopływ sił kosmosu, decydującą jest sprawa: nie ma żadnych sił neutralnych, jak sądzą niektórzy zajmujący się beztrosko jogą. Za każdą dopływającą siłą raczej ukrywa się duchowa osobowość, bóstwo. Problem jednak w tym, które? Jezus stwierdza: On jako Syn Boży przychodzi z góry - ale istnieje także przeciwnik Boga, potężny anty-bóg, pochodzący z dołu (Jan 8,23). On także powoduje dopływ sił w człowieku i może użyczyć mu różnych zdolności.

A więc skąd do uczniów jogi dopływają siły w jodze hinduskiej, i z kim jednoczą się, gdy osiągają cel ćwiczeń jogi, bycie półbogiem, nadczłowiekiem? Jak już powie­dziano, w jodze przyjmowane są ostatecznie siły hinduskiej duszy świata, Brahmana. Nie może być inaczej, bo jogowie żyją przecież w tradycji hinduskiej. Wierzą z jednej strony w siebie samych jako w bogów, mają jednak jeszcze osobiste bóstwa, takie jak Kriszna, Sziwa. Celem uczniów jogi jest nawiązanie łączności z tymi bogami; zmuszeni są do ich akceptacji. Oznacza to jednak, że chodzi o łączność z demonami, bo Apostoł Paweł mówi o ofiarach składanych bóstwom: "To, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu" (1 Kor 10,20).  _

            Kto uprawia intensywnie jogę, dostaje się niewąt­pliwie, choć często niezauważalnie, poprzez jej moce okultystyczne, coraz bardziej pod wpływ szatana. Przez dopływ sił z kosmosu (które nie są jednak niczym innym niż siłami pogańskich bożków) człowiek wysta­wiony jest na niebezpieczeństwo dostania się pod wpływ mocy z dołu, nawet jeśli sądzi, że uprawia jogę chrze­ścijańską. A w końcu uczeń jogi zamienia królestwo Jezusa. królestwo światłości, na królestwo ciemności, co uświadamia sobie przeważnie dopiero wtedy, gdy jest już za późno. Ale ta zamiana, rodząca skutki na całą wieczność, zamiana z królestwa Jezusa na królestwo demonów, następuje według duchowych źródeł jogi.

            To, że w jodze chodzi naprawdę o siły magiczne, dowodzi już wymieniona praktyka mantry. Takie mantry praktykuje szczególnie bardzo popularna Medytacja Transcedentalna Maharishi Mahesh Vogi. Maharishi wprawdzie mówi swoim uczniom, że mantry mają hinduistyczne źródło, nie mówi im jednak nic o mo­cach, tj. o bożkach hinduistycznych, do których się odno­szą W pismach jego zwolenników twierdzi się nieustan­nie, że w mantrach chodzi o "fizyczne wibracje". Ale są to wyjaśnienia ukrywające prawdziwy stan rzeczy. W ten sposób magiczno-religijną technikę pochodzenia pogań­skiego przemianowano na "Wiedzę Inteligencji Twórczej". Nowicjusz nie zauważa, że przyjęcie do tej wspólnoty jest wyznaniem hinduistycznej tradycji. Indolog Ernst Gogler, mieszkający w Bazylei, napisał we wrześniu 1974 roku w "Kirchenboten", Bazylea, o mantrach co następuje: "Utrzymywanie mantr w tajemnicy przed otoczeniem oraz utrzymywanie w tajemnicy przed nowicjuszami mocy, które kryją się za nimi, potwierdza, że nie wolno porównywać mantry z modlitwą lub medytacją w sensie biblijnym. Mantry są sylabami magicznymi lub czarno­księskimi formułami. Bardziej odpowiadają gnosty­cznemu Abraxas lub diagramowi Sator-arepo, które przetrwało aż do Szóstej i Siódmej Księgi Mojżeszowej." To, że praktyki jogi w Indiach od samego początku zajmowały się magią i siłami okultystycznymi, staje się widoczne, gdy weźmiemy pod uwagę, iż tradycyjne książki na temat jogi obiecują uczniowi nadnaturalne siły (siddhis) jako zjawiska towarzyszące postępowi na tej drodze. Mercea Eliade, znany znawca jogi, pisze: "W Indiach jogin zawsze uchodził za Mahasiddha, za posiadacza sił okultystycznych, za czarownika." Do tych umiejętności należy "siła dotarcia do każdego obiektu z dowolnej odległości, niezłomna wola, pano­wanie nad elementami i spełnienie życzeń" (cytat wg Eliade, Yoga, str. 97). Posiadający te zdolności jogowie czynią także tak zwane cuda. We wrześniu 1974 roku np. gazety donosiły, że w Kolonii pewien joga biegał bosymi stopami po rozżarzonych węglach o temperaturze 1000°, a jego zwolennicy naśladowali go, i nie stwierdzono na ich nogach żadnych śladów poparzeń - oraz, że jakiś jogin spowodował całkowite zatrzymanie akcji swego serca przez 8 sekund. Ale jeżeli jednak są to moce ciemności, na które uczniowie jogi się ostatecznie otwierają, to nie mogą one przynosić rozwiązania, uwolnienia i harmonii, jak się w tej nauce łudzi. Szatan jest burzycielem wszel­kiego szczęścia, wszelkiej radości i harmonii, wszel­kiego dobra, a przecież on ukrywa się za wszelkimi bałwanami i bożkami, również za hinduistycznymi wiedzami tajemnymi. Pragnie przez nie zdobyć władzę nad człowiekiem w jego grzechu, aby go zniszczyć.

            Wierzący chrześcijanie mogą więc walczyć przeciw wszelkiemu okultyzmowi i demonom, przychodzącym do nas poprzez jogę, tylko z Jezusem. Bo Jezus Chrystus przyszedł po to, aby zniszczyć dzieła diabła i ciemności (1 Jana 3,8). On jest Panem i Księciem Zwycięstwa nad szatanem i wszystkimi demonami, wszelkimi zwierzchnościami i pierwiastkami duchowymi zła pod niebem.

            Jest więc oczywiste i jasne, że z samej istoty rzeczy nie może być żadnej "chrześcijańskiej jogi". Dlatego wstrząsający jest fakt, że wielu ludzi w krajach zacho­dnich praktykuje jogę używając chrześcijańskich znaków, np. w ćwiczeniach zamiast mantr wymawiają słowa chrze­ścijańskie i modlitwy, jak Ojcze Nasz i podobne. Niestety te ćwiczenia zalecane są nawet przez teologów i oferują je także grupy chrześcijańskie: Jako drogi ożywienia życia modlitewnego. Jogę przedstawia się jako neutralną drogę, przydatną do celów chrześcijańskich. Widać tu jednak jak na dłoni: Droga i cel jogi i wiary chrześci­jańskiej nie tylko się wykluczają, ale żywy Chrystus z Jego wezwaniem do naśladownictwa i celem oraz całe Słowo Boże są sprzeczne z nauką, drogą i celem tej, w końcu okultystycznej jogi.

Mimo, że główne niebezpieczeństwo grozi ze strony tego demonicznego źródła, to jednak już sama nauka samo-zbawienia jest całkowicie sprzeczna z naszą wiarą chrześcijańską. My grzeszni ludzie nigdy nie mamy mocy, aby zbawić siebie samych poprzez ćwiczenia cielesne i duchowe, przez; które, jak sądzimy, możemy się wznosić coraz wyżej, aby stać się bogiem-człowiekiem. Każdy, kto jest z prawdy, wie, że w nim nie ma uwięzionego dobrego Pra-Ja, ale że jest on w naturalny sposób więźniem swojego grzechu a przez to szatana, z czego musi zostać wyzwolony. Nigdy nie zechce odkryć "boskiego Sam", aby tą drogą osiągnąć zbawienie; ponieważ poznał już własną istotę w pra­wdzie, odkrył ją jako złą (1 Mojżesz 8,21). On zna realność grzechu i winy, i potrzebuje, i ma Odkupi­ciela Jezusa Chrystusa.

            Jezus przecież po to stał się człowiekiem i umarł za nas na krzyżu, aby nas zbawić z naszego Pra-Ja, upadłego Ja, tego siedliska wszelkiego zła, samo­lubstwa, pychy, wszelkich złych popędów. Przez przelaną Swoją krew oraz czyn odkupieńczy w słowie: "Wykonało się!" grzech i szatan są pokonani. Kiedy nasz stary człowiek, z wiarą w to dzieło, umarł wraz z Chry­stusem, powstaje nowy człowiek, odkupione "Sam". Tylko Jezus, Syn Boży, ma moc dokonania tego w nas. Dla prawdziwego chrześcijanina Jezus jest wielkim Ty jego życia. Żyje z Nim, naśladuje Go, aby kiedyś na zawsze przebywać z Nim w Jego królestwie. Kto naprawdę kocha Jezusa, Baranka Bożego, jako swojego Odkupiciela i ma z Nim osobistą relację, nie może wykonywać ćwiczeń, za którymi kryją się mistyczne nauki tajemne i czarodziejskie formułki. Nigdy nie zwróci się do nieznanych Pra-Sił kosmosu i obcych bogów poprzez ćwiczenia jogi, aby uczyć się sztuki opróżniania świata myśli. Jego myśli natomiast skierowane są na Jezusa Chrystusa i w czasie ciszy zajmują się Nim i Słowem Bożym. Nie musi on ćwiczyć wyłączania przez jogę wszelkich funkcji duszy, bo jego dusza chce być właśnie żywa i kochać - kochać Jezusa, a w Nim ludzi i wszystko, co Bóg stworzył, ale zawsze tylko tak, aby Jezusa kochać ponad wszystko.

            Kto jednak sądzi, że winien uwalniać uwięzioną w sobie boskość, pozwalając, aby wniknęły w niego siły pochodzące ostatecznie z dołu, stanie się tą droga więźniem grzechu. Chrześcijanin, który to czyni, sam musi przy­pisać sobie winę, jeśli dostanie się pod wpływ takich mocy. Patrząc na jogę chrześcijanin ma więc tylko jeden wybór: Chrystus albo Belial. Bo nie ma możliwości kombinacji jogi i wiary chrześcijańskiej. To samo odnosi się do Zen, odpowiedniej nauki japoń­skiej, wywodzącej się z buddyzmu i tak samo szerzącej się na Zachodzie. Takie pomieszanie jest synkretyzmem. Pismo Święte pokazuje nam, w niezliczonych przy­kładach dotyczących ludu starotestamentowego, jak gniew Boży dotykał Izraela najcięższymi karami, kiedy próbowali połączyć wiarę w żywego Boga z bożkami, tzn. demonami innych religii. Bo przeważnie to było przecież ich grzechem - a nie czyste bałwochwalstwo.

            Usprawiedliwieniem nie może być często przytaczany argument przemawiający za jogą; Sprawiedliwy Bóg nie może przecież wykluczyć ze zbawienia szczerze zatro­skanego o to swoje zbawienie buddystę, hinduistę lub wiernego zwolennika innej religii, i dlatego, możemy także my wkraczać na tą "inną drogę". Błąd w tej argumentacji polega na tym, że wprawdzie łasce Boga z Jego strony nie są stawiane żadne granice, ale Istnieje zdecydo­wana różnica między tymi, którzy otrzymali obja­wienie Syna Bożego Jezusa Chrystusa, a tymi, którzy jeszcze o tym nie słyszeli. My, chrześcijanie, wiemy: "I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym mogli­byśmy być zbawieni, poza imieniem Jezus (Dzieje Apo­stolskie 4,12). Joga jest więc dla nas drogą odpadania, prowadzącą do zguby - dla pogan być może jest fałszywą drogą, którą Pan może jeszcze zmienić na prawdziwą drogę poznania Jezusa Chrystusa.

            Dlatego Bóg wzywa nas, Swoją wspólnotę nowotesta­mentową, odkupioną przez ofiarę Jezusa, drogocenną krew Baranka, jeszcze dobitniej niż starotestamentowy lud Boży: "Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony?" A "biada" wypowiadane jest jeszcze w inny sposób nad nami, jeśli sądzimy, że możemy obok Jezusa ganiać za innymi bogami, pogańskimi bałwanami, które oferuje nam nauka jogi i guru. Bo za nasze odkupienie zapłacono drogo.

            Na zakończenie: Joga nie jest tylko prywatną sprawą życia religijnego jednostki. Jak powiedziano, Maharishi Mahesh Yogi ma plan dla świata. Pragnie on światu przynieść zbawienie i szczęście. Praktyko­wanie obecnie jogi wskazuje na to, że nauka ta będzie wywodzić się z powstającego obecnie, bezbożnego Światowego Kościoła Jedności. Można tu co nieco zrozu­mieć o idei światowego braterstwa, światowej religii, anty-chrześcijańskiego Kościoła Jedności, w którym jed­noczą się wszystkie religie, aby dążyć do nowego obywatelstwa światowego. Ze względu na tak wielkie zwodzenie Jezus wzywa nas obecnie w tych zaczyna­jących się czasach ostatecznych: Przyjdźcie do Mnie! Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Kto we Mnie wierzy, ma wieczne, Boże życie! Tak, tylko u Niego będziemy mieli udział w prawdziwym zbawieniu i odkupieniu z grzechu, który jest naszym nieszczęściem i zgubą. A kiedyś Jezus będzie nas oczekiwał w niebieskiej chwale, gdy przemie­nieni będziemy w prawdzie na Jego obraz. Wówczas na wieki będziemy mieszkać w Jego królestwie. Bo tylko Jezus ma jedyny ważny plan dla świata. W Jego planie zbawienia zawarta jest nie tylko doskonałość dla każdego, ale także odnowa świata, który On stworzył i odkupił Swoją ofiarą, i którą poprowadzi do nowego stworzenia przez sąd i łaskę. Jednak kto opuszcza Go i zwraca się ku innemu zbawieniu ­pochodzącemu z dołu, mianowicie do "dziurawych cystern" jogi, temu wyjdzie to na zgubę. "Wszyscy, którzy Cię opuszczają, będą zawstydzeni ... bo opuścili źródło żywej wody" (Jeremiasza 17,13). ­

            Tych, którzy opuścili to Źródło. Jezus, żywy Pan i Odku­piciel, wzywa: Zwróć się ku Mnie, wyrzeknij się mocy z dołu przyjmując w wierze Moją Krew, Krew Baranka! W niej jest uwalniająca. zwycięska moc łamiąca więzy mocy z dołu, szatana i jego demonów. Są oni zmuszeni do posłuszeństwa Jezusowi Chrystusowi, który jest Panem i Władcą.

            Po wyrzeczeniu się i wezwaniu zwycięskiego imienia Jezusa należy jednakże nadal podejmować bój wiary, bo będą miały jeszcze miejsce "potyczki" - najlepiej z po­mocą duszpasterza lub wspólnoty wierzących dla wsparcia modlitewnego. Ważne jest trzymanie się nieza­chwianej pewności: Zwycięstwo jest pewne, gdyż tylko Jeden, Jezus Chrystus, zwycięski, zmartwychwstały Pan, posiada moc, przed którą musi ustąpić wszelka inna moc.

Zmieniony ( 30.10.2011. )