Gdzie leży granica zidiocenia i barbarzyństwa? Ministerstwa Zdrowia i PiS - pytam?!
Wpisał: Matka Kurka   
29.10.2020.

 

 

Gdzie leży granica zidiocenia i barbarzyństwa?

Ministerstwa Zdrowia i PiS - pytam?!

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/gdzie_le_y_granica_zidiocenia_i_barbarzy_stwa_ministerstwa_zdrowia_i_pis_pytam



Dziecko, które raz wsadzi palce do gorącej herbaty więcej tego nie zrobi, co bardziej bystre, po takim doświadczeniu sprawdzi trzy razy, czy herbata na pewno nie jest gorąca.

Patrząc na działania rządu i szczególnie ministra Niedzielskiego, przy którym Szumowski był geniuszem, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że do tych ludzi nic nie dociera, na najbardziej prostym, behawioralnym poziomie. Oni wkładają łapy nie tylko do gorącej herbaty, ale do gorącego oleju i wszystkiego, co jest coraz bardziej rozgrzane. Wnioski z eksperymentu? Jeszcze więcej wkładania łap do wrzątku! O co tutaj chodzi? Jeśli nawet całkowicie wyłączone jest myślenie, to przecież coś takiego powinno cholernie boleć i wręcz odruchowo łapki się cofają.

Przyjmuje wariant kombinowany plus nowy, kluczowy czynnik, który praktycznie wyjaśnia wszystko. Myślenia rzecz jasna nie ma, ten proces zastąpiono pseudo eksperckimi modelami, symulacjami, krzywymi i codziennym bełkotem: dystans, dezynfekcja, maseczki.

Z kolei obróbka cieplna łapek nie dotyczy twórców eksperymentu, ale Bogu ducha winnych ludzi. „Ekspertów” i „wirusologów”, to nie boli i nie piecze, bo to nie ich ręce i reszta części ciała. Wyjść z tego zaklętego kręgu można na dwa sposoby. W pierwszym niedouczeni i pełni pychy sadyści, przechodzą przez ekspiację, w co nie jestem w stanie uwierzyć.

W drugim zdesperowane króliki doświadczalne w końcu się buntują i rzucają do gardeł patologicznych „naukowców”, jednak na to musi przyjść odpowiedni moment. Obecny etap należy opisać, jako przejściowy i da się to porównać do wizyt u lekarza, gdy z każdą wręczoną kopertą stan zdrowia nie tylko się nie poprawia, ale pogarsza, mimo to pacjent nadal wierzy, ze terapia przyniesie skutek. Kiedy może nastąpić przełom? Wszystko zależy od mentalności pacjentów, ich odporności psychicznej i przede wszystkim zdrowia. W skrajnym przypadku dopiero ciężki stan zdrowia, czy brak możliwości ratowania życia i zdrowia bliskich, wywoła odpowiednią reakcję i wówczas nie chciałbym być na miejscu rządzących.

Oczyszczając myśli i fakty z wszystkich środków stylistycznych, dochodzimy do bardzo czytelnych konkluzji. Mamy do czynienia z takim stanem rzeczy, w którym grupa kabotynów przekonana o swojej genialności doprowadziła do tragedii. Niezmiernie ważne w tym wszystkim jest to, że zwykli ludzie, nie profesorowie i wirusolodzy, krzyczeli od wielu miesięcy o co chodzi w tej prostackiej inżynierii społecznej, która nie ma nic wspólnego z medycyną. Biorąc pod uwagę przedstawione okoliczności, jest jasne, że półbogowie w białych kitlach i pozostali „menedżerowie” udający Ministerstwo Zdrowia, nie przyznają się do błędu. Oni nie potrafiliby się przyznać, gdyby racje mieli inni naukowcy, co dopiero „pospólstwo” bez wykształcenia medycznego. W związku z powyższym na tytułowe pytanie nie ma jasnej odpowiedzi, Ministerstwo Zdrowie i cały rząd PiS przeprowadza eksperymenty na żywych organizmach, ale nie są to ich organizmy. Z tej przyczyny nie ma najmniejszego znaczenia, jakie opłakane skutki, wbrew oczekiwanym efektom, przynoszą kolejne, coraz bardziej niedorzeczne i barbarzyńskie restrykcje.

Zgodnie z zasadą półbogów w kiltach, operacja się udała, a to, że pacjent ledwie zipie albo umarł, nie ma żadnego znaczenia. PiS wpakował się w „pandemię” po uszy i teraz nie ma żadnego pomysłu, jak się z tego wycofać. Gdyby chcieli to zrobić ktoś musiałby oddać najmniej 200 miliardów, które poszło na walkę z wiatrakami, no i ktoś musiałby odpowiedzieć za śmierć najmniej kilku tysięcy pechowych pacjentów, z negatywnym wynikiem na „pandemię” i pozytywnym na raka, czy inne ciężkie i „niemodne” choroby. Makabryczny teatr będzie trwał i przerwać go może wyłącznie bunt żywych organizmów poddawanych nieludzkim eksperymentom.

Przykro mi, że nie mam żadnego pocieszenia, ale opisuję tylko i wyłącznie obecny stan rzeczy, a ten jest dokładnie taki i pewnie długo się nie zmieni.

Zmieniony ( 29.10.2020. )