Rodzice przechytrzyli MEN. Wysyłają dzieci do szkoły, a dyrektorzy mają związane ręce. Do dzieła!
Wpisał: Rodzice, co przechytrzyli MEN   
13.11.2020.

 

 

Rodzice przechytrzyli MEN. Wysyłają dzieci do szkoły, a dyrektorzy mają związane ręce. Rodzice do dzieła!

https://kobieta.wp.pl/rodzice-przechytrzyli-men-wysylaja-dzieci-do-szkoly-a-dyrektorzy-maja-zwiazane-rece


Dziewiątego listopada wszystkie szkoły musiały przejść na tryb edukacji zdalnej. Jednak w ministerialnym rozporządzeniu jest zapis pozwalający na naukę stacjonarną. Rodzice zaczęli lawinowo składać wnioski. W jednej z podstawówek na terenie Tarnowskich Gór przychodzi do szkoły ok. 70 proc. uczniów.

========================

Według wielu rodziców edukacja online nie sprawdza się w dłuższej perspektywie. Część z nich już w czerwcu wyliczała powody - konieczność pomagania dzieciom w przerabianiu materiału, problemy ze sprzętem czy wygospodarowaniem zacisznego skrawka mieszkania dla każdej pociechy.

Tymczasem ostatnio rządzący ogłosili, że zajęcia stacjonarne zostają zawieszone do 29 listopada. Dla wszystkich uczniów. Wiadomość o powrocie do nauki zdalnej zbulwersowała wiele osób. Bardziej dociekliwi zaczęli studiować treść rozporządzenia i szybko okazało się, że jest sposób na ominięcie zakazu.

W rozporządzeniu MEN czytamy: "Dla uczniów, którzy ze względu na niepełnosprawność lub np. warunki domowe nie będą mogli uczyć się zdalnie w domu, dyrektor szkoły będzie zobowiązany zorganizować nauczanie stacjonarne lub zdalne w szkole (z wykorzystaniem komputerów i niezbędnego sprzętu znajdującego się w szkole)".

Adam Mazurek, jeden z rodziców i przeciwników edukacji zdalnej, tłumaczy. – Wystarczy zwykłe podanie do dyrektora szkoły z krótkim uzasadnieniem np. brak sprzętu, internetu, opieki, konieczność pracy poza domem, choroba rodzica, opiekuna. Wówczas każdy dyrektor ma obowiązek zorganizować naszemu dziecku naukę w szkole. Nawet gdyby było tylko jedno takie dziecko w placówce - tłumaczy. - Mamy informacje, że właśnie tak dzieje się w wielu szkołach w Polsce. Rodzice do dzieła – zachęca.

Mazurek twierdzi, że rząd igra z ogniem. – Na początku października wydali oświadczenie, że absolutnie nie planują zamykania wszystkich szkół. Co więcej, mówili, że placówki edukacyjne odpowiadają tylko za ok. 2 proc. zarażeń. A później nagle zamknęli wszystkie – oburza się.

Skomplikowana edukacja

Wiele osób poszło jego śladem, co niekoniecznie podoba się dyrektorom i nauczycielom. Małgorzata, germanistka w jednej z podstawówek na terenie Tarnowskich Gór, alarmuje, że do szkoły zapisanych jest 127 uczniów i ok. 70 proc. z nich przychodzi na lekcje.

Rodzice podpisali oświadczenia o braku warunków w domu, a dyrekcja nie może odmówić przyjęcia wniosku. Jedyne co pozostaje, to uprzejme rozmowy z rodzicami i dopytywanie, czy na pewno ich dziecko nie może uczyć się z domu – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.

Nauczycielka wie, że niektórzy rodzice nie są do końca szczerzy. – Dzieci potrafią się wygadać. Nie raz już słyszałam, że mamusia jest w domu – wspomina. [----]

Adam Mazurek, który nie tylko sam jest rodzicem, ale również i byłym nauczycielem z 8-letnim stażem pracy, podkreśla, że posyłanie dzieci do szkół nie ma na celu utrudniania pracy nauczycielom. – Oni także są poszkodowani z powodu zamknięcia placówek. Mają o wiele więcej pracy za tę samą pensję. Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest prowadzić jednocześnie zajęcia online i w klasie, dlatego dzieci i nauczyciele powinni jak najszybciej wrócić do szkół – podkreśla.

Poprosiliśmy Ministerstwo Edukacji Narodowej o komentarz i przedstawienie pomysłu, na rozwiązanie sprawy, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Zmieniony ( 13.11.2020. )