Na Podhalu do podstawówek wrócili także starsi uczniowie
Wpisał: Olga Szpunar   
22.01.2021.

Na Podhalu do podstawówek wrócili także starsi uczniowie

Olga Szpunar https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,26706228,goralskie-veto-w-szkole-w-podstawowkach-na-podhalu-lekcje.html


Dyrektorka szkoły w Krempachach: – U nas we wsi nie ma żadnego przypadku koronawirusa. Tylko patrzeć, jak otworzą się wszystkie szkoły na Podhalu. Wiem, że rodzice się organizują. Mają już dość.

Powrót po feriach do szkoły

Po feriach do szkół podstawowych w całym kraju wrócili uczniowie z klas I–III. O tej decyzji rządu szef resortu zdrowia Adam Niedzielski mówił, że była niezwykle trudna i podejmowana w warunkach ogromnej niepewności co do rozwoju pandemii koronawirusa w Polsce.

Minister edukacji Przemysław Czarnek przekonywał, że nauczanie zdalne w najmłodszych grupach jest najmniej efektywne i że jego resort odbył szereg konsultacji na temat powrotu uczniów do szkół. Eksperci jednym głosem stwierdzili, że jest on możliwy i potrzebny. Wyznaczyli reżim sanitarny, którego szkoły mają przestrzegać „w miarę możliwości”. Klasy powinny przebywać w różnych częściach budynku, cały czas w jednej sali i z jednym nauczycielem (zapomnieli, że nawet w nauczaniu wczesnoszkolnym to niemożliwe, bo angielskiego i religii uczą inne osoby).

Minister poinformował, że kolejnym krokiem będzie powrót klas ósmych i maturalnych. Kiedy rząd podejmie taką decyzję? Nie wiadomo. Na Podhalu już podjęli ją rodzice uczniów podstawówek.

W wielu podhalańskich miejscowościach w poniedziałek lekcje pod tablicą zaczęli nie tylko najmłodsi uczniowie, ale również uczniowie starszych klas. Tak jest m.in. w szkołach podstawowych w Ostrowsku, Ludźmierzu i Krempachach.

Mieli już dość zdalnych lekcji

Jak to możliwe? Zgodnie z obowiązującym prawem dyrektor szkoły musi zapewnić dziecku naukę w szkole, jeśli rodzice oświadczą, że nie mają warunków, by zdalnie uczyło się w domu.

Rodzice z Podhala postanowili to wykorzystać. – Mieli już dość tej zdalnej nauki. Byli na skraju wytrzymałości. Łącza internetowe się rwały, dzieciaki miały coraz większe zaległości. Umówili się, ruszyli szturmem na szkołę i złożyli nam takie oświadczenia. My ich nie sprawdzamy, bo to oni biorą odpowiedzialność za to, co podpisują. A że podpisała większość rodziców z klas IV–VIII, to mamy je teraz prawie wszystkie w szkole – słyszymy w sekretariacie podstawówki w Ostrowsku.


Na podstawie oświadczeń rodzicielskich do podstawówki w Ludźmierzu najmłodsi uczniowie wrócili już pięć tygodni przed świętami. Potem sukcesywnie zaczęły dochodzić starsze klasy.

Przyjechał sanepid, żeby sprawdzić reżim sanitarny. Kontrola wypadła pozytywnie. Dyrektor Edward Pazdur: – Mamy dużą szkołę, z przestrzeganiem zaleceń sanitarnych nie mamy kłopotu.

Do podstawówki w Krempachach w poniedziałek wróciły klasy od I do VIII. – Co miałam poradzić, jak mi rodzice przynieśli oświadczenia? Podważyć ich nie mam prawa, nawet jakbym wiedziała, że są lekko naciągane. To nie moje zadanie. Poza tym mamy dużą szkołę z czterema wejściami i 12 toaletami. Zalecenia sanitarne to dla nas nie problem – mówi Lidia Kamoń, dyrektorka.

W Dębnie problem

Problem ma za to Jacek Zoń, dyrektor małej szkółki w Dębnie. Właśnie dostał oświadczenia od 90 proc. rodziców klasy VI, że nie są w stanie zapewnić dzieciom warunków do zdalnej nauki w domach. Zastanawia się, co zrobić. – Przecież nie będę chodził po domach i sprawdzał im przepustowości łącza – mówi.

Boi się, że jak zgodzi się na stacjonarną naukę dla szóstoklasistów, to za kilka dni do szkoły będą chcieli wrócić następni.

– Tymczasem klasy IV i V mają część łączonych lekcji, mamy siedem sal lekcyjnych i dziewięć oddziałów, wspólną toaletę tylko na parterze. O standardach sanitarnych w takich warunkach nie może być mowy. Nie wiem, jaką podejmę decyzję, ale jak się wszystkie szkoły naokoło otworzą, a wygląda na to, że tak się stanie, nie będę się wygłupiał i też tak zrobię – przyznaje.

Strajk rodziców

Wykorzystanie oświadczeń rodzicielskich, by zmusić szkołę do otwarcia, to nie całkiem nowa praktyka. Wzór oświadczenia pojawił się już w listopadzie na założonej na Facebooku grupie „Strajk rodziców” (liczy ponad 6 tys. osób). Niezadowoleni z zamknięcia szkół rodzice już wtedy namawiali innych, by składać je w szkołach i tym samym zmusić je do otwarcia dla uczniów. Tak jeszcze w ubiegłym roku stało się w Żorach (województwo śląskie), gdzie oświadczenia złożyło kilkunastu rodziców uczniów jednej klasy. Co ciekawe, rodzice ci nie zgłaszali kłopotów ze zorganizowaniem dzieciom zdalnej nauki w domu ani w ubiegłym roku szkolnym, ani we wrześniu, kiedy mieli się na ten temat wypowiedzieć w ankiecie. Dzieci z Żor siedziały w klasie z nauczycielką, która jednocześnie prowadziła zdalne lekcje dla ich pozostałych kolegów, którzy nie wrócili do szkoły.

 

Czytaj także:

Dzieciom brakuje ruchu. Zdalne lekcje wuefu to fikcja

W szkołach na Podhalu też zdarzają się takie sytuacje. Zdarzają się i takie, że dyrekcja nie godzi się na powrót uczniów do szkół, bo oświadczenia złożyło zbyt mało rodziców z jednej klasy. Wtedy nauczanie zdalne trwa, a dzieci, które faktycznie nie mają warunków do nauki w domach, przychodzą do świetlicy, gdzie dostają kącik do nauki i laptop, by połączyć się ze swoją klasą.

Dyrektorzy zgodnie podkreślają, że w tej sprawie mogą podejmować niezależne decyzje, których nie muszą konsultować ani z gminą, ani z kuratorium oświaty. W małopolskim kuratorium oświaty zadaliśmy pytanie, ile szkół w województwie otworzyło się dla uczniów starszych klas. Na odpowiedź czekamy.

Zmieniony ( 22.01.2021. )