Umiłowanym Przywódcom - pro memoria
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
02.02.2021.

 

 

Umiłowanym Przywódcom – pro memoria


Stanisław Michalkiewicz

Artykuł  •  specjalnie dla www.michalkiewicz.pl  •  2 lutego 2021

Stany Zjednoczone są obecnie Naszym Najważniejszym Sojusznikiem. Taka sytuacja ma oczywiście same plusy dodatnie, ale – jak każda sytuacja – również plusy ujemne. Przyjaźń bowiem jest wspaniałą rzeczą, ale jeszcze wspanialszą rzeczą jest braterstwo. A co to jest braterstwo? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza porzekadło popularne w niektórych środowiskach: brat brata w dupę harata.

Właśnie na kanale National Geografic, które jest jedną z propagandowych tub Naszego Najważniejszego Sojusznika – znaną na całym świecie z rzetelności i żarliwego obiektywizmu, który można porównać chyba tylko z obiektywizmem pana red. Tomasza Lisa, a i to porównanie nawet ze stojącą na czele polskiej mutacji tej firmy, panią Agnieszką Franus, z wykształcenia geologiem, która na tym stanowisku zastąpiła panią Martynę Wojciechowską - wypadnie na jego korzyść.

Na tym kanale 29 stycznia obejrzałem sobie program z cyklu „Wcielenia zła” - poświęcony złym dyktatorom. Bo – jak wszystko na tym świecie – również dyktatorzy dzielą się na złych i dobrych. Granica jest oczywiście płynna, bo na przykład na jednym etapie dyktator jest do tego stopnia dobry, że nawet zostaje przez Departament Stanu USA wciągnięty na listę „naszych sukinsynów”, ale kiedy etap się zmieni, to nie tylko zostaje dyktatorem złym, który z listy „naszych sukinsynów” zostaje usunięty, ale w dodatku trafia na rusztowanie. Tak właśnie stało się z Saddamem Husajnem, o którym traktował ten odcinek cyklu.

Saddam Husajn był typem antypatycznym, kimś w rodzaju „Wujka Joe”, którym zachwycała się zębata Eleonora Roosevelt – oczywiście do czasu, kiedy zrobił swoje. Potem już ani Churchill, ani prezydent Harry Truman , ani prezydent Eisenhower, za którego niegdysiejszy „Wujek Joe” już był dogorywał, bo w marcu 1953 roku umarł – już się nie zachwycali, ponieważ zmienił się etap.

Na poprzednim etapie „Wujek Joe”, wojował z Adolfem Hitlerem, ale więc nawet Winston Churchill chętnie z nim popijał i nawet podarował mu miecz, którym Wujek następnie obcinał głowy mniej wartościowym narodom, które najbardziej cywilizowane spośród dzikich narodów mu w Jałcie podarowały, żeby je sobie powyrzynał.

Potem oczywiście wszystko się zmieniło i zarówno Churchill, jak i następcy Franklina Roosevelta w jednej chwili przepoczwarzyli się z płomiennych szermierzy wolności.

Więc Sadam Husajn postępował dokładnie tak samo, jak „Wujek Joe”, ale nikomu to nie przeszkadzało, chociaż przeprowadzona przezeń nacjonalizacja przemysłu naftowego w Iraku już mogła wzbudzić niepokój „wolnego świata”. I pewnie by wzbudziła, gdyby nie to, że w 1978 roku wybuchła islamska rewolucja w Iranie, w następstwie której ówczesny faworyt Naszego Obecnego Najważniejszego Sojusznika, szach-mat Reza Pahlavi, został obalony, a jego miejsce zajął ajatollah Chomeini, który ogłosił doktrynę „dwóch szatanów”; Mniejszego i Większego, czy nawet „Wielkiego”. Mniejszym szatanem był Izrael, który rzeczywiście sprawia wrażenie krosty na ciele świata, a Większym, czy nawet „Wielkim” - Nasz Obecny Najważniejszy Sojusznik. W tej sytuacji każdy, kto mógłby zasłonić bezcenny Izrael przed naporem sfanatyzowanych Irańczyków ajatollaha Chomeiniego, był na wagę złota. Toteż Sadam Husjan, wysłuchawszy zachęty sekretarza obrony USA Donalda Rumsfelda, ruszył na złowrogi Iran. Ale jeszcze za poprzedniego reżymu Reza Pahlavi, za pieniądze zarobione na ropie, całkiem solidnie Iran uzbroił, więc dzięki temu uzbrojeniu i fanatyzmowi młodych, 17-letnich Irańczyków, którzy byli wysyłani na samobójcze ataki, inwazja utknęła w martwym punkcie, zamieniając się w wojnę pozycyjną. Zanim zostało podpisane zawieszenie broni, wojna pochłonęła co najmniej milion ofiar, ale dzięki temu bezcenny Izrael zasłonięty przez Irak, zwyczajnie zyskał na czasie i mógł pławić się w pokoju i demokracji..

Sadam Husajn uważał, że za tę przysługę powinien zostać jakoś wynagrodzony, ale Nasz Najważniejszy Sojusznik jakoś nie wysuwał żadnej propozycji. Tedy Sadam Husajn postanowił ująć tę sprawę w swoje ręce i doszedł do wniosku, że zajęcie Kuwejtu by go usatysfakcjonowało, a dochody z tamtejszej ropy nawet wystarczyłyby na spłatę długów zaciągniętych na wojnę w obronie Izraela.

Ale tutaj Nasz Najważniejszy Sojusznik przypomniał sobie, że jest płomiennym szermierzem wolności i demokracji i pogonił Sadama Husajna z Kuwejtu. Ten, najwyraźniej rozgoryczony, zaczął się odgrażać, że w transakcjach eksportu ropy odejdzie od dolara i będzie kazał płacić sobie europejskim euro, albo japońskim jenem. Takiej zbrodni nikt już tolerować nie mógł, toteż Nasz Najważniejszy Sojusznik zmontował koalicję pod swoim politycznym kierownictwem. Zaprosił do niej nawet Rosję, która swoją ropę i gaz sprzedawała za dolary i w związku z tym pogróżki Sadama Husajna też potraktowała poważnie. W rezultacie Irak został rozgromiony i w programie National Geographic jakiś bezpieczniak z CIA, czy jakiejś innej bezpieczniackiej bandy Naszego Najważniejszego Sojusznika, z satysfakcją komentował egzekucję Sadama Husajna. W rezultacie na irackiej ropie położył łapę „na umyśle słaby” prezydent Jerzy Bush junior i jego nienasycony zastępca Rysio Cheney.

Wskutek „Pustynnej Burzy” w Iraku utrwalił się burdel, który trwa do dnia dzisiejszego i sprawia wrażenie zorganizowanej trwałości.

Wspominam o tym wszystkim ku przestrodze Naszym Umiłowanym Przywódcom, którzy chyba trochę lekkomyślnie bratają się z Naszym Najważniejszym Sojusznikiem, bez żadnej alternatywy. W tej sytuacji Nasz Najważniejszy – jeśli tylko zechce – to wyharata ich w dupę tak samo, jak swojego koniunkturalnego sojusznika Sadama Husajna, który został oskarżony o wyprodukowanie broni masowej zagłady. Nie można jej jednak było nigdzie znaleźć i sytuacja stawała się kłopotliwa do czasu, kiedy to pan red. Bronisław Wildstein, nie ruszając się z Warszawy, jednym rzutem oka spenetrował prawdę, że Sadam Husajn ukrył tę broń „w miejscach niemożliwych do wykrycia”.

Ponieważ po objęciu stanowiska prezydenta Naszego Najważniejszego Sojusznika przez Józia Bidena, Ameryka akcent kładzie na krocze, to znaczy – na genitalia i związane z nimi komplikacje - może warto jakoś zabezpieczyć nasz i tak przecież wystarczająco nieszczęśliwy kraj przed oskarżeniem o lekceważenie dobrostanu sodomitów, lesbijek, onanistów, nekrofilów, masochistów i sadystów. Skoro Józio zaczął obwąchiwać się z Putinem, to wszystko się może zdarzyć, zwłaszcza że padgatowka w postaci „rewolucji macic” właśnie wchodzi w kolejny etap.

Zmieniony ( 02.02.2021. )