Postawić maskomaty i pojemniki na zużyte namordniki.

Beata Pachnik - Łodzińska 

Nie widzę powodu aby ubezpieczeni Polacy nabywali obowiązkowe (przecież) maseczki za własne pieniądze. Jeżeli jest to materiał zabezpieczenia medycznego, powinien być dostępny w aptece na receptę albo w inny sposób, np maseczkomaty.

To co "gniecie" Horban o przebranżowieniu przedsiębiorców na szwalnie maseczek jest żenujące i obraźliwe, zwłaszcza że utrzymuje się ów jegomość z publicznych pieniędzy i jak mniemam NIGDY ŻADNEJ MASECZKI NIE NABYŁ ZA WŁASNE PIENIĄDZE!!! 

Do życzenia pozostawia też fakt, że ludzie nie zmieniają maseczek z zalecaną częstotliwością (co pół godziny), miętolą maseczki w kieszeniach i wielokrotnie używają "dla świętego spokoju, hodując w zanadrzu swoich kieszeni bakterie, wirusy i grzyby - wszystkie chorobotwórcze rzecz jasna. Na pewno przed taką hodowlą nie chroni czarny kolor maseczki!

Ani rząd, ani administracja terytorialna, ani SANEPID ani NFZ nie zatroszczyły się o udostępnienie obywatelom pojemników na odpady medyczne, bo przecież czym są, jak nie odpadami medycznymi zużyte maseczki, skoro jak twierdzą specjaliści doradcy rządu, zabezpieczają przez zakażeniem. Jeżeli zabezpieczają to znaczy, że zatrzymują po obu stronach niebezpieczne bakcyle. Jeżeli ich żywot kończy się (najczęściej jest używany od prania do prania - jeśli w ogóle) na ulicach, w publicznych pojemnikach, na miejskich wysypiskach śmieci, to jaki jest sens w ogóle zasłaniania sobie ust i nosa wątpliwej czystości maseczkami. 

Prawidłowe zabezpieczenie wymagałoby więc systematycznej zmiany maseczek co pół godziny i pozostawianie zużytych w bezpiecznym pojemniku na odpady medyczne.

Zatem panowie 'doradcy wypadałoby postawić maseczkomaty i pojemniki na zużyte maski. 

Skoro i tak pacjenci nie mogą korzystać z opieki medycznej pozacovidowej, zaoszczędzone na skutek tego środki z NASZYCH SKŁADEK NA NFZ  powinny być przeznaczone na prawidłową profilaktykę chorób zakaźnych.