Zwarcie potężnych szermierzy
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
04.03.2021.

 

 

Zwarcie potężnych szermierzy

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4909

Felieton  •  tygodnik „Najwyższy Czas!”  •  4 marca 2021

Kto by pomyślał, że praworządność ma aż tyle wstydliwych zakątków? Weźmy taki na przykład system koncesyjny. Obrót paliwami płynnymi uchodzi za działalność zyskowną nawet w czasie pandemii, która też ma swoje tajemnice i na przykład nie słyszano, by zbrodniczy koronawirus pojawił się w więzieniach. Myślę, że ten fenomen mógł zainspirować administrujących pandemią mądrali do rozmaitych „lockdownów”, które przecież też są rodzajem więzienia.

Przypomina to co prawda wyśmiewane „zmawianie” choroby, ale kiedy w grę wchodzi przetrwanie Ludzkości, albo chociaż przyspieszenie rewolucji komunistycznej, to nie wolno pomijać niczego tym bardziej, że nikt nie przeprowadzał komisyjnych badań nad nieskutecznością „zamawiania”, więc żadnych „twardych dowodów”, które utrzymałyby się przed niezawisłym sądem nie ma.

Wróćmy jednak do paliw płynnych, które – z powodów ekologicznych być może – wchodzą już w los ultimos podrigos, ale póki co ich sprzedaż przynosi podobno zyski. Z tego właśnie m.in. powodu obrót tymi paliwami jest koncesjonowany. Koncesja polega na tym, że władza jednemu obywatelowi pozwala w ten sposób zarabiać, podczas gdy innym nie pozwala. W przypadku obrotu paliwami delikwent musi najpierw wystarać się o promesę koncesji, która wydawana jest w trybie postępowania administracyjnego. Jeśli dostał taką promesę, to w okresie jej ważności musi dostać koncesję. Ale ustawa nie precyzuje czy w przypadku spełniania wymaganych warunków przyznanie promesy jest obligatoryjne, czy urząd może jednak odmówić jej wydania. To może być właśnie ten wstydliwy zakątek, bo jeśli by się okazało, że może, to by znaczyło, że musiał posłużyć się w tym celu jakimś kryterium pozaprawnym. Jakim? – Tego nawet nie śmiem się domyślać.

Ale to jeszcze nic w porównaniu do obostrzeń planowanych w związku z pojawieniem się „trzeciej fali”. Jak wiadomo, zgodnie z zapowiedzią Wilusia Gatesa, który, jak przypuszczam, należy do ścisłego grona administratorów pandemii, ta trzecia fala miała się pojawić na przełomie lutego i marca, no i pojawiła się zgodnie z planem. Bo od czasów stalinowskich wiele się zmieniło. Pamiętam czytankę dla klasy drugiej, w której było porównanie między ZSRR i USA. Pierwszy punkt głosił, że w ZSRR istnieje planowa gospodarka państwowa, podczas gdy w USA „pracuje się bez planu”. Teraz planowa gospodarka państwowa rozwija się w USA w najlepsze, co stanowi znakomite potwierdzenie teorii konwergencji, sformułowanej jeszcze w latach 60-tych przez prof. Zbigniewa Brzezińskiego. Wracając do „trzeciej fali”, to Wielce Czcigodny poseł Arłukowicz, co to z niejednego komina wygartywał, „zapoznał się” z rozporządzeniem, wprowadzającym nowe, albo zatwierdzającym istniejące ograniczenia. Uwagę jego zwróciła okoliczność, że nawet w sytuacji, gdy zamknięte były bary, czy smażalnie ryb, to w kasynach można było, jak gdyby nigdy nic, nie tylko grać w ruletkę, czy inne gry, ale też wypić i zakąsić na miejscu.

Nowe rozporządzenie do gry się nie wtrąca, ale już nie pozwala wypić i zakąsić. Wielce Czcigodny poseł Arłukowicz twierdzi w związku z tym, że „w hazardzie nie ma przypadków”. Z jednej strony trochę to dziwne, bo panuje powszechne przekonanie, że przypadki są właśnie w hazardzie i chociaż bardzo wielu ludzi w pocie czoła pracowało nad usystematyzowaniem np. gry w ruletkę, to żadnego „systemu” jak dotąd nie udało się wynaleźć. Nawiasem mówiąc, jedną z ofiar poglądu, że w hazardzie nie ma przypadków, tylko istnieje jakiś „system”, był Bolesław Leśmian, który, co zarobił jako rejent w Zamościu, to tracił w Monte Carlo. Z drugiej strony Wielce Czcigodny poseł Arłukowicz może jednak mieć rację, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie sławną „aferę hazardową”, której „nie było”. Jak pamiętamy chodziło tam o wprowadzenie do ustawy hazardowej czegoś w rodzaju „systemu” korzystnego dla wybrańców losu, między innymi robiącego interesy w branży hazardowej pana Ryszarda. „Rzeczpospolita” mianowicie „dotarła” do podsłuchów rozmów Wielce Czcigodnego posła Chlebowskiego z panem Ryszardem, w której Czcigodny zapewniał swego rozmówcę o podejmowanych staraniach: „walczę, Rysiu!” Kto i dlaczego wetknął „Rzeczypospolitej” nos w ten trop, to sprawa osobna, ale walka Wielce Czcigodnego posła Chlebowskiego miała na celu, by w trosce o moralne zdrowie narodu, ograniczyć grono szczęśliwców mogących działać w branży hazardowej. Okazało się jednak, że nie tylko Wielce Czcigodny poseł Chlebowski, ale nawet sam premier Donald Tusk trafił między ostrza potężnych szermierzy, z czego wynikła afera hazardowa, której „nie było”. To znaczy – najpierw była, jakże by inaczej – ale kiedy Nasza Złota Pani, która w Donaldu Tusku szczególnie sobie upodobała, załatwiła dlań Nagrodę im. Karola Wielkiego, afera hazardowa natychmiast przestała istnieć.

Wcześniej jednak Sejm w stachanowskim tempie uchwalił stosowaną ustawę, która została tak skonstruowana, by w branży hazardowej mogli funkcjonować wyłącznie, albo prawie wyłącznie bezpieczniacy. Dzięki temu mamy kolejny dowód, że zbrodniczy koronawirus jest wyrobiony politycznie, dzięki czemu rząd pana premiera Morawieckiego może chronić obywateli przed epidemią, ale tak, by nie zagrażało to żadnym naprawdę ważnym interesom. Ciekawe tedy, czy Wielce Czcigodny poseł Arłukowicz będzie nadal drążył ten temat, czy też przypomni sobie sentencję Adama Mickiewicza: „kto tam, gdzie trzeba, zamilczy roztropnie, a wytrwa choć pod młotem – celu swego dopnie”.

Tymczasem Adama Mickiewicza najwyraźniej posłuchał Naczelnik Państwa, bo – jak czytamy - „usunął” swoją kartę podczas głosowania nad ustawą promującą wytwarzanie energii elektrycznej w farmach wiatrowych morskich (i kolonialnych). Podobnie swoje karty usunęli inni, ważni członkowie klubu „Zjednoczonej Prawicy”. Jeden z nich wyznał, że uczynił tak, bo „nie wszystkie przepisy mu się podobały”. Wcześniej jednak musiały mu się podobać, podobnie jak innym członkom klubu, bo klub „Zjednoczonej Prawicy” ją poparł, podobnie jak prawie cała opozycja i nawet Senat pana marszałka Grodzkiego nie miał do niej zastrzeżeń. Promocja polega na pokrywaniu „ujemnego salda” w sposób bardzo skomplikowany: sumuje się wszystkie litery stosownych dokumentów, z tej sumy wyciąga się pierwiastek kwadratowy, potem odejmuje się od tego roczną produkcję parasoli i już.

W tej sytuacji wyjaśnienia wymagałoby tylko to, „pod kogo” ta ustawa jest przygotowywana, bo w odróżnieniu od hazardu, w którym przypadki jednak się zdarzają, to w energetyce, niechby nawet i wiatrowej, przypadków chyba być nie może. Możliwe jednak, że ma to związek z „dekarbonizacją” gospodarki, na której wywrócił się pan wiceminister Janusz Kowalski.

Skoro padają takie ofiary, to znaczy że znowu zwarli się potężni szermierze.

Zmieniony ( 04.03.2021. )