Opowieści i przygody wielkanocne.
Wpisał: Mirosław Dakowski   
06.04.2021.

 

 

Opowieści i przygody wielkanocne.

Mirosław Dakowski, wtorek po Wielkanocy, 6 kwietnia

Jak zwykle w czasie świąt Wielkanocnych zbieramy się w wiele bliskich sobie osób i opowiadamy o tym co nas boli, a co śmieszy. Przy doskonalych naleweczkach, które z różnych waznych Okazji przysyłają mi Czytelnicy. Dziękuję!!

===========

Dowiedziałem się na przykład, że Romek który pracuje w dużej firmie mającej pretensje czy tendencję do bycia korporacją, dowiedział się że szef znalazł sposób by uzyskać spore pieniądze z tarczy anty kowidowej. Powiedział: W tym celu, Chłopaki, musimy mieć w Firmie trochę covid’a. Oni na to, że są zdrowi. Ale tu chodzi o spore pieniądze z tarczy!! krzyknął szef. No i wypadło badanie - między innymi na Romka. Pierwsze badanie, z nosa nie dało konkretnych wyników, więc natychmiast zrobiono następne, które było już pozytywne. Oj tam oj tam krzyknęli koledzy - to tak jak ta koza i papaja w Afryce! - nie przejmuj się.

Ale Romek musiał pójść na kwarantannę do domu. Parę dni przed Świętami, w Wielkim Tygodniu zadzwoniła do niego lokalna pani z Sanepid, czyli Sanepidka. Pyta: to pan ma gorączkę, tak? On mówi: Nie, nie mam gorączki. A to pan ma dreszcze?! Nie, proszę Pani, ja jestem zdrowy. To może pan ma chociaż kaszel i chrypę - pyta z nadzieją Sanepidka. Nie, proszę Pani, odpowiada Romek - ja jestem zupełnie zdrowy. No to co ja mam z panem zrobić?? pyta z żalem i rozpaczą Sanepidka. Dajcie mi spokój - odpowiada Romek. Może się panu pogorszy? odpowiada z widoczną nadzieją rozmówczyni.

- Czy pan sam mieszka? TAK, kłamie Romek, by nie pogrążyć w kwarantannie reszty rodziny. To kto tam tak gada?? zapytała Sanepidka. - Było to małoletnie rodzeństwo Romka, które pokłóciło się o misia. Romek przytomnie odpowiedział: A nie, to słychać zza ściany, od sąsiadów. Mamy niestety akustyczne ściany. Aha - uspokoiła się Sanepidka.

Po paru dniach, chyba w Wielki Czwartek, Sanepidka zadzwoniła znowu: No jak, ma pan może już tę temperaturę? Nie proszę pani, jestem zdrowy. Ojej, to co ja z panem zrobię? zafrasowała się Sanepidka. To ja do pana jeszcze zadzwonię - zakończyła.

Z tego powodu Romek nie mógł przyjechać ani na Rezurekcję ani na inną mszę w Niedzielę Wielkanocną. No bo jeśli Sanepid się zorientuje, że nie ma mnie w domu, to wejdzie z policją, na to nie mogę sobie ani innym pozwolić.

Co będzie z Romkiem dalej nie wiem, bo dopiero odbębnił pięć dni tej tarczy antykowidowej, ale zapewne po 10 dniach go wypuszczą z powrotem do pracy i tam pewnie go szef pochwali.

============

Zadzwonił również Maciek, który - po życzeniach świątecznych - powiedział, że Marysia jest w szpitalu i ma już tylko 60% płuc. Ojej, to ona złapała covid’a!! - No nie, ale ona się zaszczepiła przeciw kovid - i na drugi dzień miała już objawy kowid-owe.

Ciocia: - Jeśli na własne życzenie, to nie ma się co wydziwiać. Ale żałować głupiej trzeba – dodała Ciocia.

Oczywiście – nie zgłosili tego jako NOP – jej krewni są „po stronie władzy”.

================

Na dziś, wtorek po świętach, zostałem wezwany do Instytutu Kardiologii na kolejne badania. Miałem być w pokoju 152 na pierwszym piętrze po lewej. Poszedłem do Instytutu - bo to blisko - i wszedłem na mój oddział kardiologiczny, w którym byłem tydzień czy dwa temu, a tam do pokoju 152. Rzuciła się na mnie z krzykiem jakaś Ukrainka, że nie wolno wchodzić a trzeba mieć maseczkę krzyczy. Ja miałem ten namordnik na gardle, nawet nie mówiłem jej że Profesor zakazał mi zakładać jako choremu maseczkę na usta i nos [brak mi tlenu].

Okazało się jednak, że w tym pokoju zabiegowym nikt nic o mojej wizycie nie wiedział. Po pewnym czasie domyślili się, że to chodzi zapewne o inny pokój 152, w którym inny pan profesor bywa. Możliwe że to on mnie wezwał?

Ogromne odległości. Poszedłem na drugą stronę budynku, gdzie znalazłem ten inny gabinet o tym samym numerze w tym samym budynku [sic!!] i siadłem grzecznie na krzesełku, czekam. Z boku, ze sporej odległości odzywa się poirytowany pacjent: proszę założyć maseczkę. Spokojnie milczę. Mówi do swej sąsiadki: pewnie nie słyszy.

Po pewnym czasie - czekam dalej na Profesora - ci ludzie wstają i przechodząc koło mnie, oboje dla mnie krzyczą: Proszę natychmiast założyć maseczkę. Ja się pytam tego pana: Czy pan jest może minister Szumowski? Bo on kiedyś najpierw zakazywał, a później nakazywał noszenie maseczek. On tu pracuje... Co pan mówi!! to pana obowiązek - krzyczy. Kiedy siedzę spokojnie, wrzeszczy dalej na mnie: Przekazuję panu znak pokoju !!!. A ja na to, specjalnie łagodnym głosem: A ja przekazuję Panu gest Kozakiewicza.

=============

Krzysztof Krawczyk, znany piosenkarz [?? nie znam , nie słyszałem], uległ propagandzie i pozwolił sobie wstrzyknąć preparat covidowy z materiałem genetycznym Sars-CoV-2 i glikolem polietylenowym i zachorował na covid-19. Zachorował trzy tyg. po drugiej dawce. Zmarł.

Ofiara nieubłaganego kovida, oczywiście..



Zmieniony ( 06.04.2021. )