Neverending story
Wpisał: Free Your Mind   
19.04.2021.

 

 

Neverending story

Free Your Mind [specjalnie na stronę dakowski.pl]


Na początku marca 2017 r. prof. P. Witakowski, wtedy jeszcze należący do Podkomisji Smoleńskiej, napisał w imieniu jej członków list do min. A. Macierewicza1, w którym przypominał, że, cytuję: Na każdej komisji badania wypadków lotniczych spoczywają 3 podstawowe zadania: 1) przebadanie szczątków konstrukcji, 2) przebadanie miejsca katastrofy, 3) przebadanie szczątków ofiar. Witakowski dodawał: Komisja Millera nie wykonała żadnego z tych zadań, co budzi zrozumiałe oburzenie z powodu zaniechania ich wykonania. Obowiązek ten ciąży obecnie na Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Fakt, że Podkomisja też dotychczas nie wykonała żadnego z tych zadań, grozi negatywną oceną również naszej pracy. List Witakowskiego kończył się następującą konkluzją: Wymieniliśmy wyżej trudności, których istnienie wyklucza sukces prac Podkomisji, a które nie mogą zostać usunięte przez starania jej członków. Zwracamy się więc do Pana [Ministra – przyp. F.Y.M.] o podjęcie stosownych działań celem usunięcia tych trudności i umożliwienia Podkomisji wykonania jej zadań. Jednocześnie informujemy, że brak tych działań i pozostawienie spraw dotychczasowemu biegowi doprowadzi do kompromitacji Podkomisji w sposób identyczny z kompromitacją Komisji Millera.

Nie przejmując się tego typu głosami2 Podkomisja zajęła się w swoich „badaniach” niemal wyłącznie symulacjami stanowiącymi, że się tak obrazowo wyrażę, „modelowanie końcóweczki”. Na słynnym i szeroko komentowanym w prorządowych mediach filmie3 podsumowującym kilkuletnie prace Podkomisji symulacji jest tak wiele, że można odnieść wrażenie, że to film animowany, a nie dokumentalny. Pokazane są symulacje (tu: traktowane jako fałszywe) skrzydła „prezydenckiego tupolewa” niszczonego przez brzozę i symulacje (tu: traktowane jako prawdziwe), na których skrzydło to z łatwością przecina brzozę. Powiedziane jest również, że brzoza nie mogła zostać uszkodzona przez Tu-154M PLF 101, ale nikt nie stawia pytania: jeśli brzozy nie zniszczyło skrzydło, to kiedy i jak została złamana, w jakim celu i – co najważniejsze – dlaczego stała się elementem oficjalnej narracji wypadkowej? I czy takich fałszywych, z premedytacją przygotowanych, elementów nie jest więcej w oficjalnej opowieści o „smoleńskiej katastrofie”? Jak wspomniałem, symulacji Podkomisja przygotowała multum, ale przecież nie zaprezentowano tej podstawowej symulacji, jaka powinna być drobiazgowo przeprowadzona: jak zachowałby się tupolew z zapasem kilkunastu ton paliwa, gdyby eksplodowały w jego skrzydle i centropłacie ładunki wybuchowe – i jakie byłyby skutki dla otoczenia? Dodajmy, że chodzi wszak o samolot znajdujący się (wedle oficjalnej narracji – zarówno wypadkowej, jak i wybuchowej) w niedużej odległości od stacji benzynowej i różnych budynków, także mieszkalnych4.

Sprawa „pancernej brzozy” wiąże się, jak sugerowałem wyżej, z szerszym zagadnieniem autentyczności materiału dowodowego, a więc z podstawową kwestią dla jakiegokolwiek śledztwa czy badania przyczyn i przebiegu jakiejkolwiek katastrofy. Nadmieniałem o tym przy innej okazji5, ale zacytuję wypowiedź Macierewicza ponownie, gdyż warta jest ona głębszego zastanowienia: Nie ma wątpliwości i komisja to ustaliła bezspornie, chcę powiedzieć bezspornie, że były interwencje rosyjskie w kopie zapisów zarówno rejestratora głosowego CVR, jak i rejestratora parametrów lotu. One były przez Rosjan manipulowane, przy czym warto też pamiętać, że strona polska nigdy nie miała pełnego dostępu do oryginałów. Nigdy nie miała pełnego dostępu do oryginałów. Rosjanie odczytali CVR zanim Polacy przyjechali – jest pełen materiał dowodowy wskazujący na to – a następnie nie dopuścili Polaków do odczytania, do odsłuchania oryginałów tylko przekazali kopie – zresztą najpierw skrócone, też sfałszowane, później takie, w których interwencje zostały, nasza komisja wykazała.

W związku z tym przed naszą komisją stanęło niesłychanie trudne zadanie, niesłychanie, wyodrębnienie z tych fałszowanych, manipulowanych materiałów [i tu freudowska pomyłka mistrza przyp. F.Y.M.] te części, te fragmenty, te zapisy, które są fałszywe i te, które są kłamliwe [tak w oryginale – przyp. F.Y.M.], te, które są zmanipulowane i odróżnienie ich. To olbrzymia praca, niesłychanie trudna, ale została przez nas zrobiona…6

Abstrahując już od tej freudowskiej pomyłki, można postawić pytanie: w jaki sposób Podkomisja była w stanie znaleźć niesfałszowane fragmenty zapisów CVR (czy zapisów parametrów lotu), nie dysponując przecież ani oryginałami tychże zapisów ani kryminalistyczną analizą dotyczącą ich nośników. Nie trzeba przypominać, że to właśnie rozmowy pilotów stanowiły jeden z głównych dowodów w narracji wypadkowej. Po czym Podkomisja poznała, że dane zdanie (a są tam przecież także wypowiedzi przypisywane „mińskiej kontroli”, „moskiewskiej kontroli” i „północno-smoleńskiej kontroli”) pochodzi z porannych godzin 10 Kwietnia, a nie zostało spreparowane w jakimś innym czasie analogicznie jak przygotowano – dość nieudolnie zaznaczmy – do „lotniczego wypadku” brzozę? Problem wartości i ważności materiałów dźwiękowych z CVR dotyczy też, jak pisałem w Maskirowce smoleńskiej7 komunikatów polskojęzycznych. W 4-tej wersji „stenogramów” o godz. 8:07:31 pojawia się frapująca i do dziś niewyjaśniona wymiana zdań między anonimowymi rozmówcami: Która godzina? - W pół do ósmej. Gdyby ją potraktować serio (a więc jako rzeczywistą), to znaczyłoby iż „prezydencki tupolew” wyleciał z Okęcia 37 minut wcześniej aniżeli to oficjalnie podawano. Konsekwentnie więc dużo wcześniej (wbrew zarówno wypadkowej, jak i wybuchowej narracji) byłby nad Smoleńskiem. Nie muszę dodawać, że na ten szczegół nie zwróciła uwagi zajęta wieloma szczegółami konstrukcyjnymi Tu-154 Podkomisja.

Cytowany wyżej Macierewicz w tym samym programie mówi też (od 7’06’’), że… dyspozytor z lotniska Smoleńsk-Południowy, czyli z Jużnego był: świadkiem odejścia (na drugi krąg – przyp. F.Y.M.) PLF 101. W jaki sposób mógł być tym świadkiem, tego przewodniczący Podkomisji nie wyjaśnia, lecz można sądzić, że jeśli już, to dzięki działaniu radaru Jużnego. Natychmiast jednak pojawia się pytanie: skąd wiemy o zobrazowaniach radarowych z południowego smoleńskiego lotniska i gdzie są stenogramy rozmów z jego wieży? Nikomu interesującemu się „historią smoleńską” nie trzeba tłumaczyć, że Jużnyj pełni istotną rolę 10 Kwietnia8 - „kontrolerzy” z Siewiernego dopytują, jaka jest na Jużnym pogoda, zaś „kontrolerzy” z południowego smoleńskiego lotniska informują tych z północnego, że PLF 101 się zbliża (według oficjalnej narracji); tymczasem do dzisiejszego dnia (kwiecień 2021) nie dysponujemy nawet danymi kto/jak pracował na UUBS/LNX. Co więcej (vide polskie Uwagi do „projektu raportu MAK” 9) strona polska usiłowała (bezskutecznie) uzyskać wyjaśnienia dotyczące funkcjonowania Jużnego w korelacji z Siewiernym: czy informacje o planowanym przejściu punktu nawigacyjnego „ASKIL” przez samoloty lecące do lotniska Smoleńsk „Północny” są uzyskiwane na tym lotnisku od służb z lotniska Smoleńsk „Południowy” i z czego to wynika? A komunikacja XUBS-UUBS to przecież bardzo ważne zagadnienie, jeśli chodzi o rekonstrukcję zdarzeń owego tragicznego dnia, gdyż (ta komunikacja) zdaje się wskazywać na to, że Jużnyj (kryptonim „Buriełom”) mogło pełnić rolę pośrednika choćby dla załogi PLF 101 jeszcze przed połączeniem się tej ostatniej z „Korsażem”. Nie muszę dodawać, że ślad po prawdopodobnej korespondencji UUBS-PLF 101 w oficjalnej narracji zaginął.

Oczywiście nie tylko Jużnyj pozostaje za mgłą, jeśli chodzi o „historię smoleńską” – także „mińska kontrola” i „moskiewska kontrola”. Za mgłą jest również, sygnalizowana przed laty przez Zespół Parlamentarny w Białej księdze (s. 101)10 kwestia ostrzeżenia (z 9-04-2010 – przyp. F.Y.M.) o możliwości uprowadzenia statku powietrznego z lotnisk jednego z państw Unii Europejskiej. Z mgły nie wyłania się też dla Podkomisji legendarny moonwalker, czyli ówczesny montażysta TVP Sławomir Wiśniewski dysponujący dokumentacją smoleńskiego zamglenia, podchodzących do lądowania samolotów i… dziwnych dźwięków pod koniec mgielnego sitcomu, czyli filmu kręconego z hotelowego parapetu11. We mgle utonęła też zdumiewająca wypowiedź E. Jasiuk, która miała spytać po przybyciu na „miejsce katastrofy”: Co to za manekiny?12 – wypowiedź, która powinna postawić na równe nogi każdego, kto zajął się badaniem „smoleńskiego zdarzenia lotniczego”. Po 11-stu latach „badań” można stwierdzić przede wszystkim to, że ich historia może się toczyć bez końca, bo zawsze można podjąć jeden z dwóch wątków (wypadkowy lub wybuchowy) i ciągnąć go twórczo, przeciwstawiając jedne symulacje drugim. Ale wydaje się, że górę nad tym wszystkim bierze „Wielka Polityka”, czyli przekonanie ludzi władzy (tej bądź innej), że „maluczkim”, tj. zwykłym zjadaczom chleba, należy wyłącznie przedstawić coś do wierzenia, co przecież wcale nie musi być prawdą. Ludziom nic nie mówimy – zdecydowaliśmy – i musimy zapanować nad sytuacją, powiada konsul L. Putka13, stojąca 10 Kwietnia z oficjelami w Katyniu na wieść o „katastrofie”. 11 lat po tragedii sytuacja wygląda na opanowaną.

2 Por. też G. Jorgensen, Badanie tragedii smoleńskiej – co się dzieje?, Sieci 8 (2021), s. 56-63.

4 Por. Rozdział I. wysyp smoleńskich leśnych dziadków w mojej Czerwonej stronie Księżyca https://yurigagarinblog.files.wordpress.com/2014/02/fym-cz-1.pdf od s. 75. Tu też na s. 80 zdjęcie babuleńki smoleńskiej (z widokiem na stację benzynową), która zmywała okno „w czasie katastrofy”.

7 Maskirowka smoleńska, red. T. Pernak, Warszawa 2018, s. 77.

13 T. Torańska, Smoleńsk, Warszawa 2013, s. 72.

Zmieniony ( 19.04.2021. )