Na tragedię 10.04. nie wolno patrzeć przez pryzmat "własnej wyobraźni" http://blogpress.pl/node/7806 Na tragedię 10.04. nie wolno patrzeć przez pryzmat "własnej wyobraźni" - Free Your Mind w wywiadzie dla Blogpress.pl Blogpress, sob., 05/03/2011 1) Od kiedy datuje sie Twoja aktywnosc w internecie? Jakie okolicznosci przyczynily sie do tego ze zacząłeś ja wykazywac? W tym roku mijaja bite 4 lata od pierwszego mojego wpisu w Sieci z 12 czerwca 2007 r. (http://freeyourmind.salon24.pl/58673,polska-jako-bufor), który przeszedl prawie niezauwazony :) Jak moje blogowanie sie zaczelo? Namówil mnie mój dobry kumpel, bloger RadioBotswana, który zaczytywal sie w blogach, choc sam pisal i pisuje niewiele. Mnie jakos zupelnie nie ciagnelo wtedy do blogosfery, gdyz bylem swiecie przekonany, ze w niej nie moze byc nic ciekawego i sensownego. Skoro zas wiedzialem, ze okupuja ja takze dziennikarze, to juz w ogóle watpilem w to, ze mozna cos tam wartosciowego poczytac :) Zaczelo sie wiec dosc skromnie w moim przypadku i "z taka pewna niesmialoscia", ale potem sie to pisanie online dosc szybko rozroslo i roznioslo :) Odkrylem z czasem, ze w blogosferze spotykaja sie normalni, sensownie i krytycznie myslacy Polacy, moze czasami narwani, jak to Polacy, ale generalnie intrygujacy, wartosciowi ludzie - ze tworza oni calkiem silne wspólnoty dyskusyjne, ze to wszystko stanowi niesamowita przeciwwage dla nudnego mainstreamu. No i ze jest to powiew autentycznego, wolnego slowa. To ostatnie chyba sie okazalo najwazniejsze. 2) Z Twoich wpisów, jak i artykulów publikowanych w prasie (Gazeta Polska czy Nowe Panstwo) bije wrecz nieprawdopodobna wiedza na temat dzialalnosci sowieckich sluz specjalnych. Czy istnieja jakies wyjatkowe okolicznosci które przyczynily sie do zainteresowania taka wlasnie tematyka? Jesli tak to jakie? Nie powiedzialbym, ze moja wiedza jest jakos nieprawodopodobna. Jak sie troche juz w Polsce zyje, jak sie widzialo peerel, jak sie czytalo W. Bukowskiego, Suworowa, Golicyna, Volkoffa, Besaincona, Mianowicza, Gana Ganowicza, Darskiego, itd., jak sie bylo kiedys tam przez esbeków przesluchiwanym, itd., to sie nabiera pewnego dystansu do politycznej rzeczywistosci, która rzadzona jest przez agenture. "Wyjatkowe okolicznosci", o które pytasz, to wspólczesna Polska, która nie rozliczyla sie z komunizmem i z komunizmu (o czym pisalem w mojej, wydanej online w ub. roku, ksiazce "Spoleczenstwo zamkniete..." - w tym roku ukaze sie najprawdopodobniej drukiem). Powiem tak, historia Polski w XX w. to generalnie, w duzym uproszczeniu, historia podbijajacej ja (te Polske) agentury. Przed agentura penetrujaca Polske przestrzegal J. Pilsudski. Ta agentura przejelaby juz wladze w 1920 r., gdyby armia czerwona (prosze zachowac te pisownie) zwyciezyla pod Warszawa i juz wtedy powstalaby "polska republika sowiecka". Taka republike zaczeto tworzyc po kolejnym sowieckim ataku na Polske, dokonanym 17 wrzesnia 1939. Finalizacja konstruowania tejze republiki przypadla na lata 40. (poczynajac od 1944 r.). Niestety polskiemu narodowi nie udalo sie agentury zlikwidowac i, jak pisalem w mojej ksiazce, przeszlismy z okresu komunistycznego do neokomunizmu, czego straszliwym finalem jest mord smolenski dokonany w kwietniu ub. roku przez ruskich czekistów z jakas (wciaz trudna do okreslenia) "pomoca polska". Nie mozna wiec nie interesowac sie agentura, skoro jej rola w naszej rzeczywistosci jest tak wielka. Oczywiscie, mozna udawac, ze nie tylko agentury ani agenturokracji nie ma, ale nawet, ze nie jest to dla nas zaden powazny problem. W ten sposób jednak tylko dajemy przyzwolenie na dalsze trwanie obecnego stanu rzeczy. Ja sie na ten stan rzeczy nie godze. 3) Twój pierwszy wpis na blogu po 10 IV pojawil sie 14 IV i zdawal sie byc zainspirowany artykulem red. Warzechy. Jakie okolicznosci i kiedy sprawily, ze zaczales podejrzewac ze katastrofa smolenska mogla byc zamachem? To troche jednak bylo inaczej niz piszesz. 10 Kwietnia napisalem o 13 post zwiazany z tym, co sie stalo: http://freeyourmind.salon24.pl/168730,w-cieniu-katynia, której pierwsze zdania brzmialy nastepujaco: "Przerazajace, naprawde przerazajace jest to, ze dopiero skapanie sie Polski w niewinnej krwi powoduje zwykle otrzezwienie, oprzytomnienie naszego narodu. Od dzis wiec slowo "Katyn" znaczyc bedzie dla nas wiecej niz znaczylo do tej pory. Ciezko uwierzyc, ze cala ta niewyobrazalna doprawdy tragedia wydarzyla sie przypadkowo, zwlaszcza ze zginelo tak wiele tak waznych dla polskiego panstwa osób, a rosyjskie sluzby nie tylko zrazu utrudnialy dostep Polakom na miejsce katastrofy, ale i stwierdzily, ze nie moga znalezc czarnych skrzynek. Ginie cale dowództwo polskiej armii (to juz kolejny raz w przeciagu paru lat), gina ludzie z polskiej elity politycznej, ginie polska para prezydencka, a strona rosyjska zachowuje sie tak, jakby ta straszliwa katastrofa to byla jej sprawa." Potem zas byla specjalna katynska odslona "POLIS Miasto Pana Cogito" (http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=category&layou...). Napisalem wtedy tekst: "Koniec kadencji" (http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=679...) "Zostawmy to w tym momencie i zastanówmy sie nad nastepujaca kwestia, która uwazam za kluczowa dla calej sprawy "drugiego Katynia" - przy czym moje rozwazania prosze potraktowac wylacznie jako hipoteze odwolujaca sie do pewnych historycznych faktów, nie zas jako wnioskowanie oparte na pewnych, udowodnionych dzialaniach. Jednym z najbardziej wyrafinowanych dzialan sowieckich i posowieckich sluzb specjalnych bylo (i jest) pozorowanie nieszczesliwych wypadków. Efekt nieszczesliwego wypadku uzyskiwano poprzez odkrecenie srub w kole samochodowym, uszkodzenie przewodów hamulcowych, zaprószenie ognia itd. Taki efekt zrzucal odium zbrodni z tych, co ja przygotowywali - na sama ofiare (nieumiejetnosc prowadzenia samochodu, moze kierowanie po pijanemu, slaba widocznosc, zle warunki atmosferyczne, niesprawny pojazd, niezadbanie o bezpieczenstwo budynku itd.). Poza tym prowadzil do zatarcia sladów zbrodni - auto/budynek zwykle ulegalo/ulegal powaznemu zniszczeniu. Pomijam w tym miejscu to, iz w krajach sowieckich (a i posowieckich) zwykle przybywala na takie miejsce ekipa, której zadaniem wcale nie bylo wykrycie nieznanych sprawców, lecz zatuszowanie sprawy i klepniecie propagandowej wersji o nieszczesliwym wypadku wlasnie. Wspomnialem o metodzie "nieznanych sprawców" i "nieszczesliwego wypadku". Otóz moglo byc tak, iz 1) (sugerowal to jeden z ekspertów lotnictwa na lamach "NDz") dokonano sabotazu zwiazanego np. z ukladem sterowniczym samolotu, co uniemozliwilo skuteczne manewrowanie pilotowi przy ladowaniu lub 2) zainstalowano jakis niewielkich rozmiarów ladunek, który (odpalony w ostatniej chwili) doprowadzil do uszkodzenia jednego z silników (swiadkowie donosili o dziwnym zachowaniu samolotu - nieprawidlowej pracy wlasnie silnika i mocnym przechyle), lub tez 3) z rozmyslem blednie naprowadzano pilotów w trakcie ladowania (ta ostatnia wersja wydaje sie najbardziej prawdopodobna, ale tez nie wyklucza poprzednich). Podejrzewam, ze sprawcom tego zamachu chodzic moglo o "nieszczesliwy wypadek" w sensie awarii samolotu i jego uszkodzenia, które poskutkowalyby po wyladowaniu np. pozarem czesci pokladu i akcja ratownicza, ale niekoniecznie totalna katastrofa (masakra) z udzialem wszystkich pasazerów. Mozna bowiem bylo zakladac, ze znakomici, doswiadczeni polscy piloci osadza maszyne, mimo problemów i jakichs strat w ludziach. Ogloszono by wtedy wersje, ze "uparty jak osiol" Prezydent lub ktos z generalicji, nie chcieli slyszec o nieladowaniu i o tym, ze nie zdaza na uroczystosci katynskie, a to doprowadzilo do tragedii, a jednoczesnie calkowitej kompromitacji i Prezydenta, i generalicji polskiej na arenie swiatowej. Ta wersja i tak krazyla po mediach zaraz po rozbiciu sie samolotu pod Smolenskiem i komentowana byla w tym charakterystycznym dla epoki jeszcze "antykaczystowskiej" tonie przez ekspertów z sugestia, ze albo Kaczynski, albo ktos z najwyzszych wojskowych (przypomne, ze jeden z nich, tj. gen Gagor typowany byl niedawno na jednego z dowódców NATO) swoim uporem i/lub glupota zawinil przy tej katastrofie." I z tego, co pamietam, dopiero po pracy nad katynska odslona POLIS MPC napisalem tekst zwracajacy uwage na to, ze dziennikarze raczyli postawic pewne znaki zapytania w zwiazku z tym, co sie stalo 10 Kwietnia, czyli notke:http://freeyourmind.salon24.pl/170512,wyjasnic-przyczyny-katastrofy. Jesli mówimy o poczatkach tego calego (przeciez nie tylko mojego) obywatelskiego sledztwa, to trzeba caly czas pamietac o kontekscie i o tym, jak wygladala wtedy wiedza, a jak rozwinely sie wypadki potem. Nikt z nas nie podejrzewal, ze oficjalne sledztwo bedzie wygladac tak, jak potem wygladalo, ze Ruscy (Zaznaczam - "Ruscy" odnosi sie do wladz i sluzb FR) beda robic co im sie zywnie podoba, a Polacy (prokuratura, gabinet ciemniaków, "komisja Millera", "akredytowany Klich") beda udawac, ze nic zlego sie nie dzieje. Chyba dla kazdego myslacego Polaka jasne bylo, iz delegacja prezydencka nie miala lotniczego wypadku, ale dopiero na przestrzeni nastepnych tygodni i miesiecy zaczela wychodzic przerazajaca prawda o tym, co sie naprawde moglo stac. W tych pierwszych natomiast dniach po tragedii (przypomne wspaniale manifestacje polskiego patriotyzmu na ulicach zwlaszcza Warszawy) chyba dla wszystkich nas, którzy przed 10 Kwietnia nawet w najczarniejszych snach nie snili o tej masakrze, byl to czas bardzo powaznego wstrzasu, zwazywszy na fakt, ze tylu wartosciowych, wspanialych Polaków jednego dnia poleglo na ruskiej ziemi. To wydarzenie, to bylo cos tak potwornego, ze nie moglismy dojsc do siebie - totez np. nie analizowalo sie na zimno tego, co np. 10 Kwietnia pokazywaly media. Na taka analize mozna bylo sie porwac dopiero, gdy tragedie smolenska zaczeto zamieniac w jakis sabat antyPolaków, w jakies szyderstwo z polskosci, w jakis diabelski taniec hien na grobach. Od razu czulo sie, ze cos z ta "katastrofa" jest nie tak - ze pewnie Ruscy "pomogli" samolotowi zejsc z kursu i rozbic sie w lesie, ze na pewno nie byl to zwykly lotniczy wypadek. Nie, na pewno nie tekst red. Warzechy byl dla mnie takim impulsem, raczej publikacje "Naszego Dziennika", który, co trzeba przyznac, z marszu zajal sie sprawa Smolenska. Pózniej oczywiscie dolaczyla tez "Gazeta Polska" i "Nowe Panstwo". Do tego jednak by zajac sie ta sprawa, nalezalo oczywiscie zdobyc wiedze - zaczalem wiec studiowac przerózne publikacje dot. katastrof lotniczych, ogladac filmy, czytac ksiazki, zbierac notatki itd. Na szczescie bylo tych publikacji tak duzo (takze na temat kryminalistycznego badania zamachów dokonywanych na pokladzie samolotów, zamachów wymierzonych w statki powietrzne), ze wnet zdobylem dosc pokazny zakres wiedzy pozwalajacej na w miare samodzielne poruszanie sie w materii tego, co sie stalo 10 Kwietnia. Bezcenne byly takze publikacje róznych blogerów, analizujace np. aspekty techniczne lotu i podchodzenia do ladowania oraz analizujace materialy np. fotograficzne ze Smolenska. Sledztwo blogerów rozwijalo sie zatem stopniowo, ale z czasem, wydaje mi sie, nabralo ono rozmachu wiekszego niz inne sledztwa prowadzone w Polsce (nie wiem zreszta, czy w przypadku prokuratury wojskowej i komisji Millera mozna w ogóle mówic o sledztwie; co innego prace zespolu Macierewicza, one jednak postepuja dosc wolno i ograniczane sa instytucjonalnie przez dzialania ciemniaków z gabinetu Tuska). Zachodzi pewne (dobrze rozumiane) sprzezenie zwrotne miedzy blogerami, dziennikarzami sledczymi "NDz" i "GP" oraz zespolem Macierewicza, co rokuje nadzieje, iz uda sie wnet uzyskac pelny obraz zbrodni z 10 Kwietnia. 4) Wiele osób twierdzi, ze Rosjan nie bylo stac na wyrafinowany zamach bo panuje u nich zbyt duzy balagan, ze sa po prostu do tego zbyt slabo przygotowani czy zorganizowani. Czy Twoim zdaniem istnieja dowody na przeprowadzenie przez Rosje spektakularnych akcji (z ostatnich lat) o podobnym "rozmachu" a negujace poglad o zlej organizacji? Prosze zobaczyc, jak Ruscy od wielu lat organizuja wizyty swojego premiera (gdziekolwiek). Jest tam naprawde jakikolwiek balagan? Prosze obejrzec sobie film "Lekcje rosyjskiego", by zobaczyc przyklad "spektakularnej akcji" Rusków, albo poczytac ksiazki Litwinienki, Politkowskiej, Bukowskiego, S. Kowaliowa itd. Nie wiem, jakie osoby twierdza, ze czekistów "nie stac" na zaden wyrafinowany zamach z powodu bajzlu. Jesli ktos tak twierdzi, to albo nie zna historii sowieckiej Rosji, albo nie zna historii sowieckich sluzb, albo wcale nie sledzi historii Rosji za czasów Putina. Zalecam wiec lekture chocby Litwinienki - to czlowiek ruskich, putinowskich sluzb - zabity przez te sluzby za to, ze osmielil sie wyjawic prawde o sposobach dzialania tychze sluzb, wlasnie za czasów Putina. Ksiazki Litwinienki sa dostepne po polsku, wiec nawet nie trzeba daleko szukac. Jesli ktos zas "wie lepiej", jak jest w ruskich specsluzbach, bez lektury Litwinienki, to ja z taka osoba wole nie dyskutowac :) Tak czy tak osoba, która takie banialuki o ruskim BALAGANIE glosi, nie zasluguje na uznanie. Owszem, mozna sie zadowolic twierdzeniem: nie wierze, ze doszlo do zamachu. Albo: nie wierze, by Ruscy byli az tak okrutni. Mozna sobie racjonalizowac tragedie z 10 Kwietnia na wiele sposobów. Mozna w ogóle o niej nie myslec. Mozna sie nawet z niej smiac, jak Z. Laskowik czy A. Grabowski, czy szmaciarze z kabaretu NeoNówka. Mozna. Tylko ze to nic kompletnie nie zmienia w tym, co sie rzeczywiscie zdarzylo owego piekielnego dnia. I w peerelu bylo wielu ludzi, co sobie glowy nie zawracali ludobójstwem katynskim, wychodzac z zalozenia, ze "jakos trzeba zyc" i "najwazniejsze, by bylo co do garnka wlozyc". Te postawe z calkiem niezlym skutkiem zajmuja niektórzy ludzie w Polsce i dzis. Mysle, ze zasluguja oni na miano peerelaków, ale juz nie Polaków i nawet nie powinni sie za Polaków uwazac. Mimo wszystko z narodowoscia polska wiaze sie krew i pewien ethos, pewien mocny system wartosci, pewna swiadomosc tradycji, pewna wiez wlasnie z poleglymi, z tymi, co zycie oddali za kraj, za polska kulture, za honor Polski. Jesli wiec ktos to wszystko obraca w szydercza kpine, to niech tez nie uwaza sie za Polaka. Wole osobiscie postawe osób, które wstrzymuja sie od glosu, nie wiedzac, co zaszlo 10 Kwietnia i nie sledzac publikacji na ten temat - anizeli postawe tych ludzi, co nie sledzac publikacji i nie wiedzac w istocie, co zaszlo - feruja wyroki, jak moglo byc. To po prostu zalosne tak samo jak promoskiewska propaganda Ministerstwa Prawdy i calego mainstreamu. Ja juz to wiele razy pisalem, ale powtórze, bo byc moze ktos to moje spostrzezenie przeoczyl. Na tragedie polskiej delegacji z 10 Kwietnia nie wolno patrzec przez pryzmat "wlasnej wyobrazni" i tego, "co sie w glowie miesci", a co sie w niej "nie miesci". Mnie po dzis dzien nie miesci sie w glowie, ze mozna bylo wywozic ludzi bydlecymi wagonami na Sybir, albo ze mozna bylo zabijac jenców wojennych strzalami w tyl glowy, a potem lgac, ze zrobili to Niemcy. Wiele z tego, co robili Ruscy, nie miesci sie w glowie - lecz nie zmienia to faktu, ze tego, co "nie miesci sie w glowie" Ruscy wlasnie z zimna krwia dokonywali. To wiec, czy jakas zbrodnia przekracza ramy czyjegos myslenia lub wyobrazenia o wspólczesnym swiecie, nie jest zadna podstawa do uznania, ze tej zbrodni nie bylo. Skoncentrujmy sie wiec NIE na tym, co sobie wyobrazamy o czekistowskiej, wspólczesnej Rosji i jej mozliwosciach dzialania - lecz na tym, co naprawde mogli czekisci zrobic z Polakami 10 Kwietnia. 5) Przejdzmy do sledztwa obywatelskiego - na jakim obecnie jest etapie? Czego jestescie Ty i grupa bloggerów która nazywasz "All brothers and sisters" w znacznej mierze pewni? Czy mozesz wymienic kilka przelomowych momentów i dowodów, które zawazyly na tym ze sledztwo jest wlasnie na takim etapie? Haslo "All brothers and sisters" skierowane jest do wszystkich odwiedzajacych mojego bloga, gwoli scislosci. Ma konotacje chrzescijanskie, rzecz jasna. To obywatelskie sledztwo zas, z którym ja sie obecnie utozsamiam, jest na etapie takim, ze lotnisko Siewiernyj i pobojowisko (sfilmowane przez S. Wisniewskiego) zostalo odrzucone jako miejsce katastrofy polskiej delegacji prezydenckiej. Czesc zas blogerów pozostaje w kanonie analizowania tragedii w perspektywie wlasnie tego lotniska, ale ja osobiscie te perspektywe definitywnie porzucilem po przesluchaniu wlasnie obszernych zeznan Wisniewskiego. Problem jednak znów nie polega na tym, do jakiej wersji jestesmy przywiazani, lecz na tym, jak naprawde bylo 10 kwietnia. Nie powinno wiec grac tu roli zadne inne kryterium poza kryterium prawdy. Znaczy to ni mniej ni wiecej tylko tyle, ze NIE MA zadnej wersji "obowiazujacej", czyli musimy badac sprawe tak dlugo, az zacznie sie zbierac dostatecznie duzo dowodów potwierdzajacych jakas hipoteze a obalajacych inna. Oczywiscie nie chodzi o calkowita dowolnosc w stawianiu hipotez - jestesmy powaznymi ludzmi i bierzemy poprawke na historyczne i polityczne realia. Nie uwzgledniamy zarazem scenariuszy kompletnie irracjonalnych, typu "uprowadzenie przez Marsjan" czy "otwarcie sie ziemi pod Smolenskiem". Ale juz scenariusz... uprowadzenia delegacji prezydenckiej przez Rusków jest jak najbardziej prawdopodobny i realny. Stawianie tu pytania, typu, "czy Ruscy byliby zdolni", "czy odwazyliby sie na takie kroki" - nie ma zadnego sensu. Pamietac bowiem musimy o jednej podstawowej kwestii - osób z delegacji prezydenckiej z 10 Kwietnia nie ma. Te osoby zostaly zabite. Naszym psim obowiazkiem zatem jest dotarcie do prawdy o zbrodni dokonanej na tychze osobach. Tu ponownie jakby wracamy w sfere ludzkiej wyobrazni. Tak jak niektórym ludziom nie miescilo sie w glowie, ze to nie mógl byc wypadek (sam dostawalem takie telefony od znajomych) - tak niektórym ludziom nie miesci sie w glowie, ze polska delegacja mogla zostac wymordowana, czyli, ze nie zginela w lotniczej katastrofie. Czesc osób, jak widze po róznych reakcjach (czasami zgola histerycznych) nie przyjmuje takiej - calkiem mozliwej podkreslam - wersji zdarzen na zasadzie "nie, bo nie" lub "nie, bo nie miesci mi sie to w glowie", "nie, bo to nieprawdopodobne", "nie, bo to niemozliwe". Tymczasem nie mozna patrzec na tragedie z 10 Kwietnia wylacznie przez pryzmat "dzialan slepych sil fizycznych na ciala ofiar",gdyz moze to byc zupelnie bledna perspektywa. W tej perspektywie (tak samo jak w "perspektywie wypadkowej", tzn. ze 10 Kwietnia to glupi lotniczy wypadek) ustawili nas, zdajmy sobie z tego sprawe, sami Ruscy. Z reguly zas miejsca, z których Ruscy kaza patrzec na jakies wydarzenia (zwlaszcza te, w których oni brali udzial) sa jakos spreparowane, falszywe, a perspektywy zdeformowane, zaklamane. Ruscy chca bysmy mysleli o 10 Kwietnia w dwóch kategoriach: Siewiernyj, katastrofa (dla ciemniaków wersja: glupi wypadek lotniczy). Teraz wiec uwaga: jesli jednak (co glosi hipoteza dwóch miejsc) do tragedii wcale NIE doszlo na Siewiernym, to przyjecie tej perspektywy, która nam narzucili Ruscy, uniemozliwia nam raz na zawsze dotarcie do prawdy. Bedziemy wiec naginac nasze spostrzezenia i wnioski do ruskiej wersji, nie zas traktowac wykryte sprzecznosci, niescislosci, klamstwa, falszerstwa, niszczenie dowodów, jako przeslanki do porzucenia zdeformowanej perspektywy. Pierwszym przelomowym dla mnie momentem bylo (po wielu miesiacach analiz pozostajacych wlasnie w perspektywie: Siewiernyj, katastrofa (spowodowana rzecz jasna przez czekistów)) uswiadomienie sobie, ze Ruscy traktuja to MIEJSCE zdarzenia jako "niepodwazalne", a przeciez jest mnóstwo dowodów swiadczacych, ze wlasnie z tym MIEJSCEM jest cos ewidentnie nie tak. Nikt, kto czytal moje teksty smolenskie, a bylo ich naprawde bardzo duzo, nie moze mi zarzucic, ze ja od razu zajalem perspektywe negujaca dogmat "Siewiernyj, katastrofa". Wprost przeciwnie, staralem sie na rózne sposoby zrekonstruowac przebieg zamachu, przyjmujac, ze doszlo do wysadzenia samolotu albo podczas przyziemiania, albo nad ziemia, albo za pomoca celowo spowodowanej kolizji z inna maszyna znajdujaca sie w powietrzu. Najpierw wiec postawilem sobie pytanie: dlaczego Ruskom tak usilnie zalezy na tym, by nasze mysli krazyly wylacznie wokól Siewiernego, skoro jest tak wiele znaków zapytania, dotyczacych rozkladu szczatków, braku cial ofiar, braku foteli etc.? Wiedzac o czekistowskiej manii lgania w kazdej sytuacji, postawilem wiec nastepne pytanie: a moze zalezy im na tym z tego wlasnie powodu, ze tam zadna katastrofa polskiego tupolewa sie NIE wydarzyla? Oczywiscie natychmiast uruchamia sie u Czytelnika tych slów mechanizm obronny: "nie, to niemozliwe", "nie, to nieprawdopodobne"... :) Prosze jednak sprawdzic, jak wiele rzeczy natychmiast daje sie ze soba logicznie powiazac, jesli odrzuci sie dogmat Siewiernego. Proponuje w ramach lektury uzupelniajacej poczytac ten mój post: http://freeyourmind.salon24.pl/279085,poza-ruska-zone. A poza tym cykl "Oko zaby" (1, 2, 3) i "Dziwne szpule" (1, 2, 3). Ewentualnie notke "Drugi Katyn". Wystarczy poczytac zeznania swiadków. O tym takze obszernie pisalem. Przywolam chocby jedno: pielegniarki opowiadajace, jak znalazly ok. 90 cial. Wczesniej zakladalem, ze te kobiety klamaly. Któregos dnia jednak obudzilem sie i mówie do zony: a jesli one nie klamaly? Jesli rzeczywiscie byly gdzies, gdzie od razu dalo sie te wszystkie ciala znalezc? Jak wiemy, 10 kwietnia sa relacje (nawet Szojgu to przekazuje Putinowi na OFICJALNEJ naradzie, która byla sledzona przez telewizje), ze wydobyto wszystkie ciala ofiar (np. RMF o tym pisal na swojej stronie 10 Kwietnia, prosze sobie sprawdzic). Jakzez wiec sie stalo, ze w nastepnych dniach zaczeto "znowu" wydobywac te ciala spod wraku na Siewiernym? Owszem mozna ponownie uruchomic sobie "mechanizm obronny" i powiedziec: eee, Rusek sie pomylil. Tylko, czy w sprawie takiej tragedii mozna sie w taki sposób pomylic, bedac w gronie najwyzszych wladz i majac dostep do miejsca zdarzenia? Wiedzac zatem, ze na Siewiernym nie sposób bylo w pierwszej godzinie "po zdarzeniu" policzyc ciala i doliczyc sie 90 - ba, tego nawet NIE robiono (w "raporcie komisji Burdenki 2" nie ma mowy o tym, zeby policzono niemal wszystkie ofiary w pierwszej godzinie!) - pozostaje nam przyjac, ze te obliczenia dotyczyly ofiar znajdujacych sie w INNYM miejscu. Do takiej interpretacji wydarzen sklania tez kolejny ewidentny fakt - ZANIM cokolwiek sprawdzono na Siewiernym, zanim weszly tam jakies sluzby medyczne, to przeciez z marszu stwierdzono "wsie pogibli" i "nikt nie przezyl". Jak to mozliwe, by ustalono to PRZED przybyciem medyków? Mozna znowu wlaczyc sobie "mechanizm obronny" i wytlumaczyc sobie, ze "po skali zniszczenia samolotu" widac bylo, ze nikt nie mógl przezyc. Ale co to w ogóle jest za "wyjasnienie"? Przeciez najpierw wysyla sie ekipy ratunkowe, najpierw sie przeczesuje pobojowisko, gdy ulegnie katastrofie jakis samolot - najpierw wiec uznaje sie pasazerów za ZAGINIONYCH, a dopiero potem, tj. po USTALENIU PRZEZ LEKARZY, ze doszlo do smierci tychze pasazerów, oglasza sie komunikat o tym, ze tyle a tyle jest ofiar itd. Kazdy z nas widzial migawki z akcji po katastrofach lotniczych i uwijajacych sie medyków posród szczatków - na Siewiernym tego nie bylo! S. Wisniewski, który zeznawal przed komisja sejmowa, wzial sie za karkolomne tlumaczenie opieszalosci ruskich sluzb i braku akcji ratunkowej (brak tejze akcji jest nawet wbrew przepisom obowiazujacym, gdy do takich zdarzen dochodzi) w ten sposób, ze musialy byc one uprzedzone, ze doszlo do tak potwornej katastrofy, iz "nie ma kogo ratowac". Tylko ze to zgola absurdalne tlumaczenie. To, czy jest kogo ratowac, czy nie, ustalaja lekarze, a nie np. specsluzby czy jakis dyplomata, co stoi na brzegu pobojowiska. To medycy sa od szukania rannych i ratowania zycia, tudziez od ustalania zgonów - nikt inny. 10 Kwietnia jednak bylo odwrotnie - ktos "JUZ" wiedzial, ze "nie ma kogo ratowac", a w zwiazku z tym... nie ratowano. Taki scenariusz wydarzen jest do wyjasnienia przy zajeciu perspektywy zwiazanej z hipoteza dwóch miejsc. Nie bylo akcji ratunkowej na Siewiernym, bo wiedziano (po przeprowadzonym zamachu terrorystycznym w innym miejscu), ze faktycznie wszyscy zostali zabici. Ruskie wladze wiec oglosily "wsie pogibli", wskazujac na skale zniszczen wraku na Siewiernym, ale mialy na mysli delegacje zamordowana w innym miejscu. Siewiernyj z jego ksiezycowym krajobrazem, po którym wedrowal polski montazysta (ani przez chwile nie sadzacy, ze ma do czynienia ze szczatkami polskiego tupolewa z delegacja prezydencka, podkreslam), to bylo "alibi" zamachowców. Zadzialalo to alibi na zasadzie: "widzicie, ludzie?, po takiej katastrofie nikt nie mial prawa przezyc przeciez, tam nie bylo kogo i co zbierac". Problemem jednak byl brak cial ofiar i brak foteli czy innych rzeczy, które zwykle leza na miejscu po katastrofie. Takie swiadectwo "nietypowosci" miejsca dal nie tylko Wisniewski, ale i Bahr. Tych cial nie bylo nie tylko na filmie montazysty, lecz tez na zdjeciach ze Smolenska. Ciala "odnalazly sie" dopiero po dluzszym czasie w dosc zagadkowej wg mnie i nieskladnej relacji M. Wierzchowskiego (http://freeyourmind.salon24.pl/278778,syrena-ruska) oraz na filmie przekazanym przez ruskie sluzby portalowi "e-ostroleka". I dla czesci osób z blogosfery te relacje mialy "falsyfikowac" hipoteze dwóch miejsc, no bo skoro "sa ciala", to do makabrycznej inscenizacji dojsc nie moglo. Zaczeto wiec znowu przyjmowac ruska perspektywe zgodnie z sugestia: "cial zrazu nie bylo widac, gdyz lezaly gdzie indziej". Jakkolwiek niedorzecznie to nie brzmialo, dla niektórych osób stanowilo to jakies "wyjscie" z labiryntu, zwlaszcza ze Wierzchowski mial kilka martwych osób zidentyfikowac. Twierdzenie, ze ciala te mogly zostac przetransportowane na Siewiernyj (po zamachu terrorystycznym) odrzucano na zasadzie "to niemozliwe", "to nieprawdopodobne". Ale czy nie mogly byc przetransportowane? Czy widziano tam wszystkie ciala ofiar? Czy dokonano ich natychmiastowej identyfikacji? Przeciez nie. Co wiecej - zdarzaly sie przeciez potem takie sytuacje, jak ta opisywana przez M. Wassermann, ze rodzinie przekazano informacje o stuprocentowej identyfikacji zwlok, potem zas byla informacja, ze zwlok wcale nie zidentyfikowano (http://freeyourmind.salon24.pl/272972,identyfikacja)! Czesc rodzin w ogóle nie miala mozliwosci zobaczyc cial, czesc cial w ogóle nie nadawala sie do identyfikacji. Jak wiec mozliwe, ze pierwszego dnia doliczono sie od razu wszystkich ofiar? Ano tak, ze widziano je w innym miejscu, nie na Siewiernym, niestety. Kolejnym przelomowym momentem byla analiza przekazów medialnych z 10 Kwietnia z pierwszych godzin. Prosze zwrócic uwage na to, jak wiele jest sprzecznosci, jak jest mowa o "prezydenckim jaku-40", o awaryjnym ladowaniu, o awarii, o zapasowych lotniskach, na odlecenie na które "namawiano polska zaloge, lecz odmawiala" itd. Z tych relacji wylania sie obraz chaotyczny do momentu, gdy nie przyjmiemy, ze Ruscy jednego dnia mieli "dwa zdarzenia" - jedno to maskirowka na Siewiernym - drugie zas to zamach terrorystyczny dokonany w innym miejscu. O jednym informowali, ale o drugim jakos tez sie przebijaly wiadomosci, byc moze z powodu braku koordynacji spowodowanej jakimis nieprzewidzianymi w planie zamachu wydarzeniami. Inny przelomowy moment to lektura "polskich uwag do raportu", z której wynika, ze nie przekazano Polsce ZADNYCH, podkreslam, ZADNYCH dokumentów, dowodów, materialów, ekspertyz, zdjec etc. istotnych dla sprawy. Ani prokuratura, ani komisja Millera nie maja NIC. Oczywiscie ludzie z tych instytucji nie wygladaja na szczególnie zmartwionych takim stanem rzeczy, mimo ze lada chwila uplynie ROK od smolenskiej tragedii - prawda jednak jest taka, ze powinno byc ogloszone zupelnie nowe sledztwo i to poprowadzone przez inne, jakies zdolne do analizy sytuacji i materialów dowodowych, instytucje. Z lektury "polskich uwag" mozna dojsc do jeszcze jednego wniosku: Polacy nie uczestniczyli w najwazniejszych badaniach dot. "miejsca zdarzenia". Mozna tez sadzic, ze braki w materialach, dowodach, ekspertyzach, fotografiach, filmach etc. wynikaja stad, ze Ruscy tych rzeczy zwyczajnie NIE zrobili. A nie zrobili dlatego, by nie zdemaskowac swej maskirowki. Waznym momentem bylo na pewno obejrzenie zdumiewajacej prezentacji "komisji Millera" i odkrycie, ze ludzie ci ida dokladnie tym samym tropem, jaki wyznaczyl Kreml. Wazne na pewno bylo przestudiowanie stenogramów rozmów ruskich szympansów na wiezy. Wazne bylo odkrycie montazowych ciec w materiale zwiazanym z zapisami CVR (te ciecia dyskwalifikuja zapisy CVR calkowicie; nie nalezy sie na tych zapisach opierac, sadze, gdyz Ruscy mogli dowolnie przemontowac rozmowy zalogi i usunac np. ustalenia dot. zapasowego lotniska). Najwazniejsze jednak okazaly sie zeznania Wisniewskiego. On jakby rozwial moje ostatnie watpliwosci i przestalem traktowac hipoteze dwóch miejsc wylacznie w kategoriach "myslowego eksperymentu". 6) Gdybys, w takim razie, mógl podac w kilku punktach najwazniejsze wnioski z analizy przesluchania Slawomira Wisniewskiego? Czy rzeczywiscie to glówny swiadek a jesli tak to czego? Tak, SW jest najwazniejszym swiadkiem. Nie ma wazniejszego. Ruskich swiadków w ogóle nie nalezy brac pod uwage. Swiadkowie, którzy dostali sie po SW tez juz przybyli "za pózno". Trudno zreszta powiedziec, czy SW zdazyl przyjsc "na czas", ale i tak udalo mu sie zarejestrowac to, co najwazniejsze. Wisniewski byl w "ruskiej zonie" (jak pozwolilem sobie nazwac Siewiernyj w linkowanym juz wyzej poscie), dotykal czesci wraku, nawet wachal je (i nie czul zapachu paliwa!), obszedl kawal pobojowiska i sfilmowal to, co udalo mu sie przez te kilka minut zobaczyc. Wiele poswiecilem miejsca analizie jego zeznan, odsylam wiec zainteresowanych do lektury zwlaszcza tych postów (chronologicznie je tu zamieszczam): http://freeyourmind.salon24.pl/283000,moonwalkerhttp://freeyourmind.salon24.pl/283188,pierwszy-polak-na-ksiezycuhttp://freeyourmind.salon24.pl/283610,dark-side-of-the-moon Oczywiscie, nalezy BARDZO precyzyjnie oddzielac to, co mówi Wisniewski o tym, co widzial, slyszal, dotykal itd. - od tego, co Wisniewskiemu powiedziano, wyjasniono juz "po zdarzeniu". Znalezli sie bowiem zyczliwcy w wojskowych mundurach (fachowcy), którzy wyklarowali Wisniewskiemu, ze to, co widzial, to jak najbardziej byla katastrofa tupolewa z polska delegacja, i juz. To bardzo wazne, by tych dwóch obszarów nie mylic, gdyz samemu swiadkowi sie te kwestie czesto myla. On stara sie za wszelka cene uzgodnic sprzecznosci swojej wersji z wersja oficjalna (czyli kremlowska). To jednak, co opowiada, ma kapitalne znaczenie dla zrozumienia ruskiej inscenizacji. Czego w skrócie dowiadujemy sie z zeznan Wisniewskiego?: 1. zaszlo jakies zdarzenie z malym samolotem, który spadl na Siewiernyj 2. nie byl to polski tupolew z delegacja prezydencka 3. nie ma sladów po katastrofie typowych dla zdarzenia z duzym samolotem 4. (wbrew temu co opowiada Wisniewski) slychac ptaki nad pobojowiskiem (wymiotlaby je eksplozja i huk) 5. nie ma oparów paliwa, nie ma wielkiego pozaru, nie ma sladów wielkiego zniszczenia okolicy 6. wrak to kilka kawalków samolotu 7. strazacy sie nie spiesza, dogaszaja jakies male ogniska 8. czesci samolotu (a ma to byc, pamietajmy, pare minut po zdarzeniu!) sa zupelnie zimne 9. nie ma cial, foteli, rzeczy itd. 10.nie ma leja, nie ma kolein po ryciu ziemi przez rozwalajacy sie samolot 11. Wisniewski mimo ze jest na miejscu, chodzi, dotyka, widzi, filmuje - ani przez chwile nie ma swiadomosci, ze widzi szczatki tupolewa, który mial przyleciec z prezydencka delegacja 12. Wisniewski dowiaduje sie o katastrofie tupolewa dopiero z tresci sms-a z Polski, którego dostaje, gdy jest przetrzymywany w aucie przez ruskie specsluzby. Pozwole sobie przy tej okazji zaprezentowac "ruska logike" wyjasniajaca te powyzsza sytuacje: "Dlaczego nie ma sladów po uderzeniu i ryciu szczatków polskiego tupolewa? Dlatego, ze ladowal on na plecach, a nie na brzuchu. Skad wiadomo, ze polski tupolew ladowal na plecach, a nie na brzuchu? Stad, ze nie ma sladów po uderzeniu i ryciu szczatków polskiego tupolewa. A dlaczego nie ma sladów po uderzeniu i ryciu szczatków polskiego tupolewa? :)" (http://freeyourmind.salon24.pl/283188,pierwszy-polak-na-ksiezycu) To cos podobnego jak z tym "wsie pogibli": Skad wiadomo, ze nie bylo kogo ratowac? Bo "wsie pogibli". A skad wiadomo, ze "wsie pogibli"? Bo nie bylo kogo ratowac. 7) Jeden z bohaterów filmu "Mgla" twierdzi, ze byl na miejscu katastrofy gdy rozlegly sie syreny strazackie ale strzalów ze slynnego filmu nie slyszal. Co dzisiaj sadzisz o filmie 1.24 ? Wspominalem juz o tej kwestii w poscie "Syrena ruska" (link byl wyzej). Moim zdaniem Wierzchowskiemu sie wiele rzeczy myli, ale to osobna kwestia. Znam kazda klatke z filmu Koli. Wgryzalem sie w niego dziesiatki razy. Pamietam, gdy pierwszy raz go posluchalem, to mialem poczucie niesamowitej grozy w przeciwienstwie do filmu Wisniewskiego, który od poczatku wydawal mi sie jakis dziwaczny. Z czasem jednak zaczela odzywac sie ta prosta swiadomosc: przeciez "1.24" to ruski material. Czy samym Ruskom zalezaloby na pokazaniu czegos, co godziloby w ich interesy? Czy Ruscy, którzy sa w stanie zabijac dziennikarzy za to, ze glosza prawde, pozwoliliby nagle na zdemaskowanie online tego, co sie dzialo 10 Kwietnia? Bylem ostrozny, czekajac na relacje polskich instytucji zajmujacych sie analiza tego rodzaju materialów. Wiele analiz "sciezki dzwiekowej" filmiku Koli szla tak daleko, ze ze sciezki dzwiekowej trwajacej ok. póltorej minuty robil sie podklad niemalze pelnometrazowego filmu. Osobiscie uwazam sie za osobe o bardzo dobrym sluchu i mimo wielokrotnych odsluchów na swietnych sluchawkach, nie znalazlem tam tego, co znajdowali inni, poza oczywiscie latwo wychwytywalnym "dawaj siuda paskuda", strzalami, smiechem czy wypowiedziami Koli. Ten smiech jest chyba tu szczególnie wazny, gdyz zupelnie nie pasuje do miejsca, jesliby tam doszlo do tragedii. Czekisci sie smieja, bo wiedza, ze za chwile zostana w to miejsce przyprowadzeni Polacy, którzy wpadna w histerie na wiesc o katastrofie tupolewa z delegacja prezydencka. Film Koli powiedzialbym dzis z przekonaniem to dokumentacja maskirowki, dokumentacja inscenizacji. 8) Jak oceniasz wypowiedzi ze spotkania z bohaterami z filmu "Mgla" którzy byli na miejscu katastrofy kilka (kilkanascie) minut po niej i twierdza ze widzieli kawalki cial? Wchodzimy na grzaski grunt :) Relacje swiadków sie b. róznia, nie tylko co do czasu, ale i co do cial. Brak cial mial potwierdzic nie tylko Wisniewski, ale i Bahr. Relacji o cialach jakos brakowalo w pierwszych dniach kwietnia. Ale tu nie chodzi o ciala, tak naprawde, lecz o CZAS. Pozwole sobie przypomniec, ze wlasciwie do dzis dnia nie wiadomo, kiedy dokladnie doszlo do tragedii. Na poczatku mówiono o 8.56 i powtarzano oficjalnie te godzine, choc nie miala ona nic wspólnego z rzeczywistoscia. Potem mówiono o 8.38, o 8.40, o 8.41 w koncu. Akty zgonu wystawiano na godz. ca. 8.50. Ja smiem podejrzewac, ze zadna z tych godzin nie jest prawdziwa. Mozemy przyjac, ze kolo godz. 8.20 pasazerowie jeszcze zyli, o czym swiadcza telefony Prezydenta i p. Tomaszewskiej (czy byly one z jednego samolotu czy z dwóch, to osobna sprawa) - nie wydaje mi sie bowiem mozliwe, zeby, jak zakladaja niektórzy, glos Prezydenta byl "odtworzony z tasmy", gdyz JK mógl w trakcie rozmowy zadac jakies pytanie, które demaskowaloby mistyfikacje. Czy jednak mozemy wykluczyc, ze Prezydent nie byl juz wtedy przetrzymywany przez terrorystów i np. zmuszony do wykonania rozmowy z bratem i udawania, ze nic niepokojacego sie nie dzieje? Gdyby np. na jego oczach trzymano pod pistoletem jakies osoby z delegacji i grozono ich zamordowaniem, jesli takiej rozmowy nie wykona, to czy nie wykonalby jej? Powtarzam wiec, ze mozemy zalozyc, iz jeszcze wtedy czlonkowie delegacji zyli - gdzie jednak dokladnie sie znajdowali (czy faktycznie jeszcze lecieli, czy juz zostali skierowani na inne lotnisko, gdzie miano dokonac zamachu), tego nie wiemy. O zagadce czasu pisalem w tym poscie:http://freeyourmind.salon24.pl/281532,efekt-motyla. Najwieksza trudnosc sprawia wlasnie ustalenie dokladnego, prezycyjnego czasu poszczególnych zdarzen. Co sie dzialo rano na Okeciu po wylocie jaka-40? Czy delegacje rozdzielono czy nie? Kiedy wylecial tupolew? Jaka byla jego trasa? Co sie dzialo po przekroczeniu przez niego punktu ASKIL? Tych pytan jest mnóstwo i mozna je tylko mnozyc, jesli sie wie, ze zapisy CVR sa sfalszowane i zmontowane (http://freeyourmind.salon24.pl/281024,dziwne-szpule-3). To odkrycie powinno spowodowac natychmiastowe uniewaznienie wartosci kopii CVR, ale jak wiemy, "strona polska", czyli instytucje takie jak prokuratura czy komisja Millera, nie ma zamiaru robic Ruskom jakichkolwiek problemów, wiec nawet sfalszowane materialy dowodowe traktuje jako bezproblemowe. Jestem pewien, ze kiedys osoby dopuszczajace sie takich wlasnie skandalicznych zaniedban w sledztwie w tak waznej sprawie, stana przed polskim wymiarem sprawiedliwosci. Przez jakis czas takim punktem odniesienia byla rozmowa miedzy zaloga jaka-40 a zaloga tupolewa, ale przeciez wiedzac, ze Ruscy mieli w swoich rekach nawet skrzynke CVR z jaka-40, to mogli zmienic "czasowe" polozenie tej rozmowy, by je dopasowac do swego scenariusza. Dlaczego taki jest problem z czasem? Dlatego, ze w Rosji panuje balagan? Nie, chyba dlatego, ze na Siewiernym nie doszlo do katastrofy, lecz do makabrycznej mistyfikacji, która ma oslaniac terrorystyczny zamach dokonany 10 Kwietnia na polska delegacje. Cóz bowiem mogloby stac na przeszkodzie, gdyby faktycznie doszlo do zwyklego lotniczego wpadku, by ustalic dokladna jego godzine? Mozna by sie pomylic o jakies ulamki sekund czy sekundy, czy nawet minute lub dwie - ale przeciez nie o kilkanascie minut, prawda? Sa przeciez obrazowania radarów, sa parametry w urzadzeniach pokladowych itd. A tymczasem co sie dzieje na Siewiernym? Podawana jest zrazu godzina 10.56 (czyli 8.56), a poza tym twierdzi sie, ze polski samolot znikl z radarów o godz. 10.50. No to chyba jesli przedstawiciel ruskich wladz podaje takie dane oficjalnie na konferencji z carem Putinem, to chyba wie, co mówi, nie? Byli na miejscu, sprawdzili, odczytali, zapisali, przed kamerami podaja, nie? I jest godzina 8.56 naszego czasu jako godz. katastrofy, zas Wisniewski przekazuje ok. godzine pózniej (jesli wierzyc jego zeznaniom) swoja bezcenna kasete z filmem z jego wedrówki po ruskiej zonie, zas polska telewizja (ruska zreszta tez, a od nich przeciez inne stacje wziely ten material) nie pokazuja parametrów "zegara kamery", które informuja o godz. 8.49.02 na pierwszym juz kadrze. Nikomu wiec w "wozie transmisyjnym" nie przyjdzie do lba wtedy, tj. 10 Kwietnia przed poludniem, ze cos jest nie tak? Pisalem o tym niedawno w poscie:http://freeyourmind.salon24.pl/283610,dark-side-of-the-moon. To jest takze niesamowita, kapitalna sprawa. Ludzie w wozie transmisyjnym dostaja na patelni material swiadczacy, ze Ruscy klamia, co do godziny katastrofy, ale nikomu nawet przez mysl nie przejdzie, by puscic TAKIEGO NEWSA w swiat. No bo to chyba historia nie z tej ziemi, ze oficjalna godz. katastrofy to 8.56, a film z "miejsca katastrofy" zaczeto krecic kilka minut wczesniej, prawda? Chyba ze w Rosji czas biegnie wstecz. Zwracam na to uwage, poniewaz "ruchoma godzina" katastrofy jest dodatkowym tropem swiadczacym o ruskiej inscenizacji. Jestem pewien, ze "alarm" na lotnisku (Wierzchowski nic kompletnie nie slyszal, zadnego huku ani uderzenia, sadzil nawet, ze samolot wyladowal, tylko Ruscy sie zagapili) wszczeto wtedy, gdy na Siewiernym juz gotowa byla inscenizacja. Zapewne wiec zawierala ona juz wtedy takze jakies ciala. Czy to jednak byly wszystkie ciala ofiar? I czy wszystkie ciala nalezaly do osób z polskiej delegacji? Czy dokladnie to sprawdzono? Czy byli na miejscu 10 Kwietnia jacys polscy lekarze w ogóle? Czy tez calkowicie zdano sie na ruska pomoc? Ja jestem bardzo ostrozny w kwestii relacji takich swiadków jak Wierzchowski, a zwlaszcza przybyly duzo pózniej Sasin, gdyz mogli oni juz widziec odpowiednio zaaranzowane miejsce zdarzenia. Poza tym byli w dosc duzym szoku, by na zimno ocenic sytuacje. No i chyba nikt z nich nie mógl wted podejrzewac, ze maja do czynienia z maskirowka. Prosze poczytac zmieniajace sie z wywiadu na wywiad zeznania Wisniewskiego. Swiadkom moga pewne rzeczy nie tylko bowiem zacierac sie w pamieci, ale i mylic z tym, co widzieli/uslyszeli potem w mediach lub od innych osób - i zapamietali, a nastepnie traktuja to jako wlasne wspomnienia z miejsca zdarzenia. 9) Jak jest rola p. Turowskiego - jak twierdzi jeden z bohaterów "Mgly" to p. Turowski mówil ze widzial ciala trzech osób które przezyly i które zabraly karetki? To b. skomplikowana kwestia. Podejrzewam, ze to wierzcholek góry lodowej. Turowski, Cyganowski... Mysle, ze jak sie dokona jeszcze paru kwerend posród rozmaitych "ludzi cienia", to wyjdzie niezla ekipa statystów, którzy wystepuja 10 Kwietnia w ruskim filmie. Trzeba robic kwerende taka jak C. Gmyz z "Rz" i przeczesac wszystkie dostepne materialy na temat tego typu ludzi. No i publikowac. Kiedys na pewno bedzie prawdziwe sledztwo ws. zbrodni smolenskiej i udzialu strony polskiej w tejze zbrodni. Byc moze to sledztwo bedzie zarazem koncem epoki totalitarnej w naszym kraju. Pod warunkiem, ze zapadna surowe wyroki. 10) A dlaczego nie meaconing? Podobno piloci JAKA-40 twierdzili ze ich przyrzady pokladowe pokazywaly przesuniecie pasa w lewo w stosunku do rzeczywistosci - wyladowali tylko dlatego ze skorygowali wskazania przyrzadów. To byli najlepsi wojskowi piloci. S.p. mjr A. Protasiuk byl zas najlepszy na tupolewie - jesli w jaku-40 poradzono sobie z meaconingiem, to tym bardziej (co nawet Ruscy w wieży docenili, krzyczac "maladiec") poradzilby sobie z nim Protasiuk ze swoimi kolegami. Dlaczego Ruscy tak wiele wysilku wlozyli w lzenie polskich pilotów? Dlatego, ze ci ostatni okazali sie sprytniejsi niz Ruscy przewidywali. Mamy tu, jak sadze, dwa mozliwe warianty zdarzen - 1) polska zaloga wymyka sie z pulapki zastawionej na Siewiernym i dokonuje jakiegos awaryjnego ladowania, by ratowac pasazerów oraz 2) polska delegacja zostaje skierowana na zapasowe lotnisko, gdyz wiadome jest, ze piloci nie dadza sie wciagnac w pulapke na Siewiernym. Innymi slowy nie wydaje mi sie, by nasi piloci wojskowi, latajacy w ekstremalnych warunkach, doswiadczeni, z mistrzowska klasa, dali sie latwo Ruskom podejsc. Nie wierze w to, ze daliby sie po prostu naprowadzic na smolenskie krzaki. Niemozliwe, by ryzykowali zycie swoje i pasazerów, schodzac na wysokosc zagrazajaca bezpieczenstwu delegacji. Takie brednie to moga glosic Ruscy i promoskiewskie pismaki w Polsce. Ale oczywiscie dokladnego scenariusza nie znam, bo wszystko jest w fazie rekonstrukcji z tych "odlamków" historii, które udaje nam sie w blogosferze odtworzyc. Podejrzewam, ze cos nadzwyczajnego ci dzielni mlodzi polscy oficerowie musieli wtedy zrobic, ze Ruscy potem tak sie pastwili nad nimi (i w swoim gównianym "raporcie", i wczesniej nad cialami zamordowanych) - nie wiem jednak na razie, czego takiego dokonali owi dzielni piloci. Kiedys im postawimy pomniki w wolnej Polsce, a o bohaterstwie Protasiuka beda sie uczyc dzieci w szkolach. 11) Pytanie banalne - czy poznamy kiedys prawde? Prawde juz poznajemy, ale mysle, ze problem nie polega wylacznie na tym, by calkiem rozwiac "smolenska mgle", lecz by poznac tez prawde o nas samych. Ta jest bowiem dosc wstrzasajaca. Symbolem jest Krakowskie Przedmiescie - z jednej strony modlacy sie za zabitych ludzie - z drugiej szyderczy, iscie szatanski karnawal tych, dla których "nic sie nie stalo", a nawet ofiary sa same sobie winne. Polska po 21 latach neokomunizmu to z jednej strony kraj odradzajacej sie wiary katolickiej, ale z drugiej, kraj przerazajacego regresu cywilizacyjnego i moralnego. Ten regres nie dzieje sie przypadkiem, jest skutkiem nierozliczenia komunizmu i budowania "nowego ladu" wlasnie wespól z czerwonymi zbrodniarzami. http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/kaczynski-fakty/new... http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/kaczynski-fakty/new... (z tej strony cytat:) "Ciala ofiar przetransportowano do Moskwy Sobota, 10 kwietnia 2010 (21:45) Wydobyto ciala wszystkich 96 ofiar katastrofy polskiego samolotu rzadowego, który rozbil sie w rano w Smolensku - poinformowal rosyjski minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. Szczatki zostaly juz przetransportowane do Moskwy." Bardzo dziekuje za wywiad.
|