O ufności
Wpisał: Ks. Jan Jenkins   
12.10.2007.

Ks. Jan Jenkins 

O ufności 

Drodzy Wierni,
Chrystus Pan jest naszym Zbawicielem, narodził się i zamieszkał między nami, by obdarować nas prawdą oraz łaską życia wedle prawdy. Każde z Jego dzieł ma moc udzielić nam łaski i uwolnić nas od grzechów oraz błędu, jednak opisanych w Ewangelii cudów dokonuje, aby nas pouczyć i okazać swą Bożą moc. O tym, kim jest i co dla nas czyni, dowiadujemy się przede wszystkim z Jego cudów.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus w cudowny sposób karmi zgromadzenie ponad pięciu tysięcy mężczyzn. Owo cudowne rozmnożenie chleba było jedynie znakiem i symbolem tego, co Zbawiciel czyni dla nas każdego dnia w Najświętszej Ofierze Mszy, gdy daje nam swoje Ciało i Krew - jako nasz duchowy pokarm.
Ewangelia wspomina, że Chrystus Pan przemierzał Galileę i że towarzyszyły Mu wielkie tłumy ludzi. Ewangelista podaje nawet powód: szli za Nim, ponieważ widzieli cuda, jakich dokonał uzdrawiając chorych. Ludzie szli za Zbawicielem, ponieważ byli chorzy, cierpiący i nękani rozmaitymi dolegliwościami. Przychodzą do Pana Jezusa, gdyż potrzebują lekarstwa – zwłaszcza duchowego, potrzebują uzdrowienia od swych grzechów. Zawracamy się do Chrystusa, ponieważ jest naszym Zbawicielem; nie dlatego, że w jakiś sposób na to zasługujemy, ale dlatego, że Go potrzebujemy. Musimy zawsze pamiętać - zwłaszcza kiedy widzimy wiele upadków u ludzi w naszym otoczeniu - że my sami moglibyśmy upaść jeszcze bardziej, gdyby nie Boża łaska. Kościół istnieje, aby umożliwiać ludziom zbawienie, by prowadzić ich do doskonałości – co oznacza, że wielu jego członków ma wciąż wiele do zrobienia, by osiągnąć doskonałość, której Zbawiciel pragnie nam udzielić poprzez swoją łaskę.
Pan Jezus - jak opowiada Ewangelista - udał się następnie na górę i siedział tam razem z uczniami. Wchodzi na szczyt, gdyż Jego celem jest uwznioślić serca ludzi, zaprowadzić ich do nieba. Siedzi, co oznacza, że naucza z wysoka - na mocy posiadanej przez siebie władzy. Siedzi razem z uczniami, co znaczy, że również Apostołowie nauczają tego, co słyszą z Jego ust. I Ewangelia wspomina, że „była blisko pascha, dzień święty żydowski”. Za kilka lat, podczas tego święta Chrystus złoży sam siebie w ofierze na Krzyżu, a przed dniem swej męki i śmierci ustanowi Eucharystię. Cud, którego Pan Jezus dokonuje w dzisiejszej Ewangelii, jest więc czymś więcej, niż tylko cudem – jest też zapowiedzią tego, co Zbawiciel dokona niebawem na naszym ołtarzu.
Pan Jezus pyta się Filipa, czy mają gdzie kupić chleb, by nakarmić te tłumy. Ewangelista zaznacza w tym miejscu, że Zbawiciel próbował w ten sposób Apostoła, ponieważ „wiedział, co miał czynić”. Tak, jak wezwał Apostołów, aby poszli za Nim, a następnie – by nauczali w Jego Imię, obecnie wzywa ich, by uczestniczyli w owym karmieniu tłumu, co zapowiadać miało przyszłe składanie ofiary na ołtarzach. Filip, widząc tak wielkie rzesze, nie potrafi sobie wyobrazić, ile żywności byłoby potrzeba dla nakarmienia tak wielu ludzi, gdyż nadal brakuje mu zaufania do Pana Jezusa – dlatego właśnie Ewangelista dodaje, że Chrystus zapytał go, aby go wypróbować. Inny Apostoł, brat św. Piotra, św. Andrzej, obdarzony większą wiarą, mówi Zbawicielowi, że coś znalazł, jednak tego z pewnością nie wystarczy – i w domyśle prosi Pana Jezusa, żeby uczynił coś z tą odrobiną. Można więc powiedzieć, że Chrystus czyni ów cud w odpowiedzi na wiarę św. Andrzeja, ofiarującego Mu wszystko, co posiada, choć jest tego tak niewiele.
To dla nas bardzo pouczająca lekcja, drodzy Wierni. Bardzo często nasza rezygnacja wynika po prostu z naszego egocentryzmu. Zbyt często, kiedy się modlimy, myślimy w głębi serca – „to niemożliwe”, podobnie jak Filip, który myśli o trudnościach i nie ma nawet odwagi poprosić Pana Jezusa, by coś na to zaradził. Zbyt często krępuje nas pycha i wysokie mniemanie o sobie, wolimy nie robić nic, niż przyznać się, że potrzebujemy pomocy z zewnątrz. ?atwiej nam narzekać i szemrać. ?atwiej nie robić nic i pozostawić wszystko tak jak jest, ponieważ nie mamy wystarczającej odwagi i ufności, by ofiarować Zbawicielowi jakikolwiek wysiłek z naszej strony. Podobnie jak Filip - jesteśmy tak pochłonięci troskami materialnymi, że ignorujemy prośbę Chrystusa. Zbawiciel nie wymaga od nas rzeczy niemożliwych, prosi jedynie, byśmy współpracowali z Nim trochę, aby mógł zdziałać cud.
Kryzys w Kościele, drodzy Wierni, nie wynika z braku zdolności czy pieniędzy. Moderniści, patrząc na to po ludzku, mają wiele zdolności, z pewnością mają też dość pieniędzy do swojej dyspozycji. Brakuje im jednak ufności i wiary w Pana Jezusa. Są zbyt zaabsorbowani troskami doczesnymi i zdobywaniem szacunku tego świata. Troszczą się o to, jak świat ich postrzega, co liberalna demokracja sądzi o chrześcijaństwie, co myślą protestanci czy inni heretycy. Zamiast więc trwać wiernie przy Chrystusie, usiłują „zmodernizować” Kościół wedle swych ograniczonych wizji, skażonych pragnieniem ludzkiego szacunku, przejmując się jedynie kalumniami i kłamstwami współczesnego świata. Zamiast prosić Pana Jezusa, by kontynuował cud, którego dokonał w Wielki Piątek – czyli Najświętszą Ofiarę Mszy, zmieniają ją w rodzaj wspólnotowej uczty, rozdawania chleba ubogim, czyli coś, co mogłoby być „akceptowalne” przez współczesnego człowieka i  tych, którzy nie wierzą w Chrystusa, coś odpowiadającego ich mentalności. Jednak tymi głupimi ideami nie da się nakarmić dusz.
Pan Jezus bierze to, co ofiaruje Mu św. Andrzej, a następnie karmi tym cały zgromadzony wokół siebie tłum. Zmienia rzeczy materialne w rzeczywistość, która ma moc przemienić nasze życie. I nie przestaje tego czynić przez wszystkie wieki, dokonuje cudów jedynie ze względu na wiarę i ufność swych uczniów. Istnienie kościoła w którym się znajdujecie drodzy Wierni, jest cudem. Wybudowanie naszej szkoły jest cudem. Kontynuacja Tradycji jest cudem. Pomyślcie o początkach Bractwa Św. Piusa X, kiedy to sześciu młodych ludzi przybyło do emerytowanego Arcybiskupa z myślą o założeniu seminarium. Przyszli do biskupa, który już zakończył swą posługę, nie mającego pieniędzy, nie posiadającego wpływów, wzgardzonego przez władze rzymskie. Jakież to nieprawdopodobne plany! A jednak obecnie mamy rozwijające się zgromadzenie, przekazujące wiarę i zapewniające dostęp do sakramentów w ponad 60 krajach. Nie sposób przypisać jego istnienia samym tylko wysiłkom ludzkim. Jesteście świadkami - nie zawaham się tego powiedzieć - cudu podobnego do rozmnożenia chleba. A wszystko to dlatego, że Arcybiskup miał ufność kontynuować to, co Kościół zawsze czynił. Podobnie jak św. Andrzej, ofiarował po prostu Chrystusowi tę odrobinę, jaką miał, to, co sam otrzymał, a Pan Jezus pomnożył to w sposób przekraczający wszelkie oczekiwanie.
Akt ofiarowania Zbawicielowi tego, co posiadamy, będzie zawsze owocne, aż do końca czasów. Kościół katolicki mógłby wyjść z obecnego kryzysu już jutro, gdyby tylko jego władze miały ufność użyć tych środków, jakimi Chrystus je obdarzył. Jednak one tego nie chcą uczynić. Wolą realizować swe własne pomysły. Wolą zastanawiać się, ile pieniędzy i wpływów kosztowałoby ich uwolnienie tradycyjnej Mszy. Obawiają się, co powiedzą ludzie, co o nich pomyślą. Jakiż to brak wiary, jakie marnotrawstwo łaski i zarazem marnotrawstwo czasu. Dusze idą do piekła, ponieważ oni boją się, co pomyślą ludzie. Taka jest przerażająca rzeczywistość.
Nie mamy jednak czego się bać, drodzy Wierni. Kościół przetrwa pomimo tego wszystkiego. Musimy jedynie mieć odwagę prosić Zbawiciela, by dokonał cudów, których zawsze dokonywał. Musimy jedynie powiedzieć Mu, czego potrzebujemy i ofiarować Mu tę odrobinę, którą mamy. Musimy jedynie pokazać Mu dusze, które muszą być zbawione, za które umarł na Krzyżu. Ludzie potrzebują Mszy, potrzebują więc kościoła – oto więc jest. Dzieci muszą się uczyć, trzeba je ustrzec od przewrotności współczesnego świata, potrzebujemy więc szkoły - i będziemy ją mieli, o ile tylko będziemy mieli wiarę w Zbawiciela. Pan Jezus obiecał, że da nam wszystko, czego potrzebować będziemy do zbawienia, jeśli tylko będziemy Go o to prosić i współpracować z Jego łaską. Jedyny prawdziwy problem polega na tym, że nie dość prosimy, nie mamy dość ufności – wolimy narzekać zamiast zdobyć się na wysiłek, by coś z tym zrobić. Zamiast okazać posłuszeństwo Zbawicielowi, komplikujemy sobie życie, próbując pełnić swoją własną wolę, usiłując uczynić siebie samych i swoje błahe troski centrum wszystkiego. Ludzie, którzy narzekają, zazwyczaj nie mają odwagi złożyć najmniejszej ofiary z czegokolwiek, albo też są zbyt pochłonięci swoimi własnymi sprawami, by ktokolwiek inny mógł mieć z nich jakiś pożytek.
Tak więc, drodzy Wierni, weźmy sobie do serca naukę, płynącą z dzisiejszej Ewangelii. Zamiast uskarżać się, że tyle nam brakuje, ofiarujmy coś Chrystusowi. Z całą pewnością nic z tego, co moglibyśmy Mu ofiarować, nie byłoby wystarczające, podobnie jak to, co ofiarowali Mu Apostołowie, nie mogło starczyć do nakarmienia tłumów. Wystarczy Mu to jednak, aby zdziałał dla nas cud. Możemy też ofiarować Mu nasze serca, by mógł przemienić je swoją łaską, byśmy mogli posiąść taką odwagę i ufność jak Niepokalana, która jako troskliwa Matka pragnie tego samego dla nas wszystkich, w naszym Panu Jezusie Chrystusie. Amen.
Warszawa, Lublin - 18.III.07