"Polska jest poligonem doświadczalnym w celu eksportowania reakcyjnych pomysłów do innych krajów".
Wpisał: Agnieszka Stelmach   
29.05.2021.

 

 

"Polska jest poligonem doświadczalnym w celu eksportowania

reakcyjnych pomysłów do innych krajów".

Kto atakuje Ordo Iuris, czyli ofensywa zagranicznych postępowców przeciwko polskiej „reakcji”

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/opinie/ofensywa-zachodnich-postepowcow-przeciwko-silom-reakcyjnym-w-polsce/

Ataki na Ordo Iuris i inne organizacje broniące tradycyjnych wartości w Polsce, Europie i na świecie wpisuje się w szerszy kontekst walki z kontrrewolucją konserwatywną – która zdaniem progresistów zaczęła przybierać na sile po konferencji ludnościowej w Pekinie w 1994 r. i „przegranej Watykanu” w sprawie aborcji oraz ideologii gendera także z populizmem, zyskującym na znaczeniu po kilku kluczowych kryzysach.

Histeryczne działania europejskich aktywistów proaborcyjnych i propagatorów uroszczeń tzw. mniejszości seksualnych w ostatnich kilku latach wymierzone były w sposób szczególny w Ordo Iuris i organizacje, z którymi Instytut współpracował. Progresywni aktywiści i politycy z Zachodu przestraszyli się znacznego przesunięcia okna Overtona w kierunku konserwatywnym i utraty korzyści, jakie odniósł radykalny ruch lewicowy w ostatniej dekadzie: upowszechnienie aborcji i legalizacja tzw. homo-małżeństw w niektórych państwach, adopcja dzieci przez pary tej samej płci.

Gdy jesienią ubiegłego roku trwały protesty przeciwko decyzji TK w sprawie likwidacji dopuszczalności tzw. aborcji eugenicznej, radykalny aktywista proaborcyjny, współpracownik Federacji Planned Parenthood w Europie, a obecnie Sekretarz Europejskiego Forum na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych, Neil Datta pisał, dlaczego „polska wojna o aborcję” powinna niepokoić każdego w Europie.

Pośród kilku argumentów najistotniejszy był ten, iż „Polska jest poligonem doświadczalnym w celu eksportowania reakcyjnych pomysłów do innych krajów.”

Datta zaznaczył, że „organizacje pod kontrolą Ordo Iuris stworzyły macki w wielu państwach członkowskich UE” i „rozpoczęły testowanie” swojego programu, to jest walki z aborcją, z tzw. konwencją stambulską, uroszczeniami osób LGBT itp.

Aktywista, pisząc na stronie epfeb.org w poście z 3 lutego 2021 r., podkreślił, iż zgodnie ze śledztwem dziennikarskim lewicowej Fundacji Reporterów Ordo Iuris miało wydać „ miliony euro na założenie zagranicznych filii”. Chodzi o śledztwo w sprawie Ordo Iuris, TFP oraz Stowarzyszenia ks. Skargi, które zostało opłacone z wartego 45 tys. euro grantu współfinansowanego przez Komisję Europejską, Open Society Foundation George’a Sorosa oraz kilka organizacji „filantropijnych”.

Radykalny działacz dodaje, że teraz każda z tych filii „będzie próbowała naśladować to, co osiągnięto w Polsce. A Ordo Iuris ma większe ambicje.”

Datta dodał, że to może być dopiero „początek erozji praw podstawowych wskutek prowadzenia procesów pseudo-prawnych, najpierw wymierzonych przeciwko kobietom, a następnie przeciw mniejszościom seksualnych. Wkrótce wszyscy będą zaniepokojeni” – ostrzegł.

I dalej dowiadujemy się, że to „także początek eksportu polskiego ultrakonserwatyzmu poza granice”, a „dzięki międzynarodowej sieci Ordo Iuris to, co dzieje się w Polsce, nie zostanie jedynie w Polsce.”

Datta straszył Europejczyków, że brak zdecydowanej reakcji wobec „dramatycznych zmian” w naszym kraju, niewykorzystanie „wszystkich dostępnych narzędzi, by stać na straży demokracji i praworządności” – w tym brak silnego wsparcia dla radykalnej lewicy – zaowocuje postępem konserwatywnej kontrrewolucji w innych krajach.

Wojna kulturowa, radykalizacja prawicy i lewicy, znika centrum

Poglądy wyrażone przez proaborcyjnego działacza odzwierciedlają powszechne obawy liberalnych think tanków narzekających, że w ciągu ostatniej dekady skurczył się stary „centrowy konsensus” i pojawiły się nowe podziały.

Brookings Institution zauważa, że radykalizacja postępuje nie tylko po prawej, ale także lewej stronie. W rezultacie szerzej otwarło się okno Overtona, czyli poszerzył się „dopuszczalny zakres dyskursu politycznego” w społeczeństwie.

Zgodnie z koncepcją politologa Josepha Overtona, niektóre idee są tak kontrowersyjne, że nie są traktowane poważnie przez społeczeństwo. W efekcie także politycy nie chcą się nimi zajmować, by nie uchodzić za radykałów.

Wg Thomasa Wrighta z Brookings Institution, europejskie okno Overtona było nieznacznie uchylone i zdominowane w erze postzimnowojennej przez tzw. centrolewicę i centroprawicę. W zasadzie różniły się one jedynie w kwestii podatków i wydatków, ale zgadzały się co do konieczności kontynuowania procesów globalizacyjnych i budowania tzw. społeczeństwa otwartego.

To okno otwierało się z czasem szerzej w odpowiedzi na niepowodzenia polityki, w tym wojnę w Iraku w 2003 r., kryzys finansowy 2008-2009 i kryzys uchodźczy z 2015 r.

Obywatele europejscy zniechęceni licznymi problemami coraz chętniej przyjmowali nowe pomysły, nowe alternatywy dla status quo. Sytuację mieli wykorzystać radykałowie tak z prawej, jak i z lewej strony, sprytnie używając narzędzi komunikacji za pośrednictwem mediów społecznościowych, które pozwoliły im ominąć media głównego nurtu zamknięte na pewne idee.

Jeszcze w 2008 r, wyjście z Unii Europejskiej w ogóle nie istniało jako poważny temat w brytyjskiej Partii Konserwatywnej. Wtedy jedynie kilku posłów opowiadało się za „brexitem.” Brytyjczycy co najwyżej skupili się na zapobieganiu pogłębieniu integracji i odmowie przystąpienia do strefy euro. Samo słowo „brexit” pojawiło się 2012 r. – nawiązując do „grexit”, idei, że Grecja może opuścić strefę euro. Wkrótce jednak udało się wytworzyć atmosferę, sprzyjającą rosnącym wpływom Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Zdobyła ona zaledwie 2,2 proc. głosów w 2005 r. w wyborach powszechnych i 3,1 proc. w 2010 r. Ale już trzy lata później zyskała znacznie w wyborach samorządowych, a w 2014 poparło ją 27,5 proc. społeczeństwa. Jeszcze w 2011 r. 81 konserwatywnych posłów przeciwstawiło się premierowi i opowiedziało się za referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. Ostatecznie, 52 proc. Brytyjczyków zagłosowało za opuszczeniem UE.

Wright twierdzi, że również w innych krajach „prawicowi lub lewicowi populiści” zyskali od tego czasu na znaczeniu. O ile „prawica” wykorzystała obawy dot. polityki migracyjnej, kwestionując podstawowe zasady UE, w tym gospodarczą i polityczną solidarność między państwami członkowskimi, o tyle „lewica” – jego zdaniem – uderzyła w globalizację i kapitalizm (New Labour – tzw. socjalizm etyczny Tony’ego Blaira i program: Agenda 2010 Gerharda Schrödera).

Zdaniem Wrighta, tak prawicowe, jak i lewicowe ugrupowania przeżywają poważny kryzys tożsamościowy, co doprowadziło do pojawienia się bardziej skrajnych partii po obu stronach sceny politycznej.

Poszerzające się okno Overtona

Okno Overtona szerzej otwarło się także w kwestiach społecznych. Pewne idee, zasady, które jeszcze do niedawna wydawały się nie do pomyślenia, radykalne i nieakceptowalne dla liberałów, którzy zdominowali przekaz oficjalnych mediów, nagle stały się akceptowane, dyskutowane, „normalizowane” i wprowadzane w życie.

Pewne pojęcia „wchodzą” i „wychodzą” z tego okna. Kilkanaście lat temu Hilary Clinton argumentowała, że aborcja powinna być „bezpieczna, legalna i rzadka, a prezydent Barack Obama zapewniał Amerykanów, iż małżeństwo może zaistnieć wyłącznie między jednym mężczyzną i jedną kobietą.

Od tego czasu każda sugestia, że aborcja powinna być „rzadka, została uznana za „zawstydzającą i szkodliwą” przez feministki (#shoutyourabortion, czyli akcja, mająca przekonać, że „aborcja jest normalna”). Z kolei Obama z krytyka homo-małżeństw stał się ich gorącym orędownikiem.

Radykalna lewica przekonuje, że „aborcja na życzenie,” przyznanie przywilejów wszelkim „mniejszościom seksualnym,” ograniczanie wolności słowa pod pretekstem „mowy nienawiści”, to są „dobre wartości,” ba nawet „prawa człowieka,” które wzmacniają spójność społeczną i prowadzą ku lepszej przyszłości.

Postępowcy przedstawiają tradycyjne wartości jako przestarzałe, wstydliwe, a także szkodliwe i chcą niejako wypchnąć je i przyspieszyć zamknięcie okna Overtona na pewne normy, by były w nowej rzeczywistości nie do pomyślenia.

Ale w następstwie przesuwania środka ciężkości w kierunku skrajnie lewicowym, nastąpiła polaryzacja opinii publicznej i reakcja oburzonej konserwatywnej części społeczeństwa.

Postępowcy konsolidujący swoje zyski posunęli się za daleko, stosując cancel culture (nową formę ostracyzmu, wyrzucając pewne osoby – w tym bardzo wpływowe – niejako poza społeczeństwo, czego najbardziej skrajnym przykładem jest „zbanowanie” prezydenta Donalda Trumpa w mediach głównego nurtu i mediach społecznościowych).

Naciskanie na korporacje branżowe, by stworzyły nowe kodeksy etyczne profesjonalistów, zabraniające np. pracownikom służby zdrowia czy wykładowcom akademickim wypowiadania prywatnych opinii na dane kwestie w mediach społecznościowych, jedynie wzmogło opór.

Australian Health Practitioner Regulation Agency (AHPRA) zaktualizowała swoje wytyczne dotyczące mediów społecznościowych, ostrzegając pracowników służby zdrowia przed wyrażaniem „osobistych opinii” w mediach społecznościowych, które mogłyby „wpłynąć na czyjeś poczucie bezpieczeństwa kulturowego lub prowadzić do tego, że dana osoba mogłaby poczuć się osądzona, onieśmielona lub zawstydzona.”

Nie skończy się na zamykaniu ust chrześcijanom, czy wykluczaniu przedstawicieli pewnych zawodów. W razie braku reakcji na działania radykalnej lewicy, zakres dozwolonej mowy będzie coraz mniejszy. Okno Overtona będzie się domykać, by pewne treści w ogóle zniknęły z przestrzeni publicznej.

Postępowcy nie chcą zaakceptować, że progresywizm, który lansują, jest w rzeczywistości iluzją. Z wielkim rozczarowaniem i niedowierzaniem przyjęli np. bardzo ważną decyzję brytyjskiego SN z grudnia ub. roku (sprawa Bell przeciw Tavistock), zakazującej podawania dzieciom środków farmakologicznych, hamujących ich naturalny proces dojrzewania.

Wpływowy amerykański magazyn „Foreign Policy” komentował, że to zagraża bezpieczeństwu nie tylko transseksualistów, ale wszystkich „mniejszości seksualnych” na całym świecie. Pismo zauważyło, że sąd odwołując się w uzasadnieniu wyroku kilkadziesiąt razy do kwestii płodności, ujawnił „konserwatywne nastawienie” i zdementował system, który „miał na celu dać nastolatkom możliwość określenia, jak chcą żyć i wyglądać, bez przechodzenia przemian związanych z niepożądanym dojrzewaniem.” Dodano, że „ta subtelność została teraz wymazana z brytyjskiego prawa.”

Postępowcy są wstrząśnięci rozwojem ruchu pro life, antygenderową ofensywą i tym, że ktoś taki, jak Donald Trump mógł objąć władzę w USA. Pokazuje to, iż okno Overtona może się przesunąć w nieoczekiwany sposób.

Starsi radykałowie, którym udało się znormalizować pewne skrajne idee, są przerażeni możliwością utraty tego, co dotychczas osiągnęli. To jest też problem współczesnej chadecji, która próbuje się odnaleźć w obecnej sytuacji podważania – jak im się wydawało – niepodważalnego „konsensusu.”

Im bardziej postępowcy będą próbowali naciskać w sprawie realizacji swojej rewolucji, tym większej mogą spodziewać się reakcji konserwatystów. Przekonali się o tym w sposób szczególny wraz z pojawieniem się Ordo Iuris, które mocno wchodząc w przestrzeń publiczną, podjęło działania w obronie wolności obywatelskich, jednocześnie inicjując szereg rozwiązań prawnych w istotnych dziedzinach życia.

Liberałowie, którzy ignorowali dotychczas aktywność innych organizacji, broniących tradycyjnych wartości, poczuli się zagrożeni. Oto okazało się, że to co znajdowało się poza dyskusją mediów głównego nurtu, nagle zyskało na znaczeniu. Faktycznie oddolne NGO-sy zaczęły wywierać większą presję na partie polityczne. Z tego powodu postępowcy zaczęli się obawiać, że „konserwatywne” ugrupowania, z którymi zawarli „konsensus” nagle mogą przesunąć się zanadto w prawo.

Czego obawiają się progresiści?

Jak tłumaczył chorwacki aktywista Gordan Bosanac w wywiadzie dla progresywnej organizacji CIVICUS, kluczowe jest wspieranie przez liberałów partii konserwatywnych, by one same poradziły sobie z „fundamentalistami i radykałami prawicowymi.” Tak, jak papież Franciszek świetnie radzi sobie z ekstremizmem i fundamentalizmem w Kościele katolickim.

Bosanac współautor studium przypadku dotyczącego „odradzania się fundamentalizmu w Europie Wschodniej” w raporcie Global Philanthropy Project pt. „Religijny konserwatyzm na scenie globalnej: zagrożenia i wyzwania dla praw LGBTI”, wyraził zaniepokojenie profesjonalizacją ruchu kontrrewolucyjnego i zdolnością do transnarodowej współpracy oraz wpływania na politykę międzynarodową.

Absolwent Wydziału Fizyki Uniwersytetu w Zagrzebiu i studiów nad pokojem Centre for Peace Studies, a także University School of London, School of Public Policy, od 1998 r. zajmuje się bezpieczeństwem, prawami człowieka, walką z dyskryminacją, polityką migracyjną itp. Jest też członkiem grupy rządowej ds. międzynarodowej współpracy rozwojowej.

Przekonuje, że wzrost nacjonalizmu i ataki na prawa migrantów oraz „prawa seksualne i reprodukcyjne” (aborcja, sterylizacja, antykoncepcja) są częścią tego samego zjawiska i wszyscy są częścią tego samego globalnego ruchu, który odrzuca idee liberalno-demokratyczne, Wszyscy mobilizują się przeciwko „mniejszościom” lub „grupom wrażliwym.”

Dla mnie te grupy są dokładną odwrotnością ruchu praw człowieka, w którym pewne organizacje koncentrują się na prawach kobiet, inne na prawach LGBTQI, jeszcze inne na migrantach lub ludach tubylczych albo prawach społecznych, kulturowych lub środowiskowych, ale wszyscy mamy filozofię opartą na pozytywnym spojrzeniu na prawa człowieka. Wszyscy jesteśmy częścią ruchu praw człowieka. W ich przypadku jest na odwrót: wszyscy mają negatywny pogląd na prawa człowieka, nie uważają, że są uniwersalne lub nie postrzegają wszystkich ludzi jako równych. Tak czy inaczej, mobilizują się przeciwko prawom człowiekatwierdzi.

Wg Bosanaca, ostatni punkt zwrotny w Europie Wschodniej miał miejsce na początku 2010 roku i w wielu przypadkach była to reakcja na krajowe debaty polityczne na temat mniejszości „LGBTQI” i „praw reprodukcyjnych.”

To wtedy – jak sugeruje – organizacje takie, jak TFP, a później Ordo Iuris miały zintensyfikować współpracę na szczeblu krajowym i międzynarodowym, niezależnie od struktur Kościoła katolickiego, który pozostał na drugim planie.

Staroświeckie, fundamentalistyczne organizacje zmodernizowały się, stały się bardziej profesjonalne, wykorzystały media społecznościowe i zdobycze demokracji np. referenda, czy wreszcie zaczęły atrakcyjniej pisać petycje. „Ruch konserwatywny” odnowił się, jego nowi przywódcy byli młodsi i bardziej elokwentni, a także świadomi potencjału instrumentów demokratycznych.

Zaczęli też odżegnywać się od religijnej symboliki, przechodząc do bardziej „współczesnych, kolorowych i radosnych wizualizacji” np. atrakcyjne Marsze dla Życia, akcje uliczne na małą skalę, takie jak modlitwy przeciwko aborcji przed ośrodkami aborcyjnymi czy przed teatrami przeciwko bluźnierczym „sztukom” itp.

Chorwacki działacz podkreśla, że konserwatyści z sukcesem skopiowali zasady działania postępowych organizacji na rzecz praw człowieka, ale ich sukces bierze się również z „odgórnego instruowania” i wykorzystywania ludzkich lęków

Swoją popularność zaś budują na uprzedzeniach i strachu. Strach wydaje się być łatwym sposobem mobilizowania społeczeństwa, ale ludzie na lewicy nie chcą go wykorzystywać (sic!), ponieważ uważają, że manipulowanie innymi jest niesprawiedliwetwierdzi.

Grupy te są obecne w różnych przestrzeniach, nie tylko w społeczeństwie obywatelskim. Ich celem są konserwatywne partie głównego nurtu, a zwłaszcza te, które są członkami Europejskiej Partii Ludowej, centroprawicowego ugrupowania w Parlamencie Europejskim. Próbują przesunąć partie centroprawicowe i konserwatywne w kierunku skrajnej prawicy. To jest ich kluczowa walka, ponieważ może wynieść ich do władzy. Konserwatywne partie na całym świecie są odpowiedzialne za opieranie się tym atakom, a w interesie grup postępowych jest również ich ochrona, ponieważ jeśli przegrają, wszyscy przegramy – wyjaśnia.

Chorwacki progresista, który sam pełni funkcję w rządzie, jest pełen obaw co do przyszłości. Sugeruje, że walczy z kontrrewolucją konserwatywną od wielu lat i jest to „naprawdę trudne, zwłaszcza że globalna fala również się zmienia: istnieje ogólny prawicowy trend, któremu bardzo trudno jest przeciwdziałać.”

Radzi jednak, by inne NGO-sy i progresywni dziennikarze wskazywali, iż te nowe kontrrewolucyjne organizacje to „religijni fundamentaliści, neonaziści, którzy ukrywają swoje prawdziwe twarze.” Liczy, że dzięki temu uda się podkopać ich autorytet i wzbudzi podejrzenie wśród opinii publicznej. Ma także nadzieję, że uda się „wytropić” „ślady brudnych pieniędzy,” zasilających obrońców tradycyjnych wartości i, że „ludzie zareagują.”

Główną rolę powinni odgrywać wierzący, którzy nie powinni godzić się na nadużywanie religii do celów ekstremistycznych. Wierzący są najbardziej autentycznymi rzecznikami przeciwko fundamentalizmowi, a ich głosy mogą być znacznie silniejsze niż głosy zmobilizowanych świeckich czy opozycji politycznej. Problemem może być jednak brak takich grup na szczeblu lokalnym, wynikający z nacisków ze strony lokalnych władz wyznaniowych. Papież Franciszek poważnie osłabił grupy fundamentalistyczne i jest doskonałym przykładem tego, jak przywódcy religijni mogą zwalczać religijny ekstremizm i fundamentalizm – mówił.

Wezwał także do używania przeciwko działaczom, broniących tradycyjnych wartości humoru, bo sarkastyczne, humorystyczne sytuacje mają sprawiać, iż „czują się zagubieni”, a to zagubienie „może wzbudzić podejrzenie” wśród innych.

Na koniec pozwólcie, że powiem to jeszcze raz, ponieważ jest to kluczowe. Może się to wydawać sprzeczne z intuicją, ale bardzo ważne jest, aby wzmocnić pozycję konserwatywnych partii na całym świecie, tak aby nie ustępowały i przeciwstawiały się próbom przejęcia przez skrajną prawicę. Postępowcy muszą chronić partie konserwatywne przed ekstremistycznymi atakami, w przeciwnym razie staną się wehikułami wynoszącymi do władzy skrajną prawicę, a wtedy będzie za późnokonkludował.

Jego kolega Neil Datta w wywiadzie udzielonym w listopadzie 2020 r., który przedrukował 8 lutego 2021 r. „Frankurter Kunstverein” zaznaczył, że „ofensywa antyaborcyjna w Polsce jest częścią globalnej strategii,” a Ordo Iuris jest jedną z najbardziej aktywnych organizacji walczących z aborcją. To, co wydarzyło się w Polsce, nie wydarzyło się dlatego, że Polska jest tradycyjnie konserwatywna i katolicka. To tylko część historii. W rzeczywistości kierunek, w jakim zmierza kraj, jest wynikiem celowych działań określonych osób i organizacji, funkcjonujących nie tylko na poziomie krajowym, ale także międzynarodowympodkreślił, zwracając uwagę na domniemane związki Ordo Iuris z TFP i dobre relacje z PiS.

Zaniepokoił go fakt, że podobne organizacje powstały w innych krajach: w Estonii, Słowacji, Szwajcarii, Chorwacji i Holandii. Obawia się, że również działający tam konserwatyści staną się tak aktywni jak Ordo Iuris w Polsce.

Przypomniał, że w lutym 2017 r. OI uzyskało status doradczy przy ONZ, a w maju 2017 r. zarejestrowało biuro w Brukseli, z kolei w październiku 2018 r. przedstawiło Parlamentowi Europejskiemu alternatywę dla tzw. konwencji stambulskiej: Konwencję o prawach rodziny, a także odniosło sukces mocno nagłośniony na arenie międzynarodowej w sprawie dot. Norweżki szukającej schronienia w Polsce przed norweskim urzędem opieki społecznej.

Radykalny działacz ubolewał, że tego typu organizacje są w stanie pozyskiwać fundusze, w dodatku wspierają je arystokraci. To nie jest jedynie polski problem, ale potencjalnie dotyka każdego kraju europejskiego, ponieważ w każdym z nich istnieją i działają organizacje antygenderowe, mogące – w zależności od potrzeb politycznych – znaleźć większe lub mniejsze pole manewru (…) Ważne jest, aby podkreślić, że mamy do czynienia z nowym ruchem, który różni się od ruchów na rzecz rodziny lub w obronie życia z ostatnich dziesięcioleci, ponieważ ten nowy ruch ma struktury profesjonalne zdolne do działania na poziomie krajowym i międzynarodowym (…) Należy pamiętać, że większość tych organizacji nie czuje się związana demokratycznymi zasadami. Jest to bardzo ważne, ponieważ mogą pojawić się spory w obszarach, które uznaliśmy za skonsolidowane. Na przykład mobilizacja tych grup przeciwko konwencji stambulskiej była dla mnie zaskoczeniem. Myślałem, że osiągnęliśmy szeroki konsensus w sprawie przemocy wobec kobiet i nigdy nie sądziłem, że będziemy zaangażowani w takie spory, nawet w krajach, które już ratyfikowały konwencjęocenił.

Musimy zdać sobie sprawę, że postęp w zakresie praw człowieka nie może być brany za pewnik, rzeczy mogą się cofnąć, prawa mogą zostać zniesione (…) W związku z tym coraz bardziej konieczne staje się tworzenie ponadnarodowych sieci między organizacjami społeczeństwa obywatelskiego w różnych krajach w celu wymiany informacji, ponieważ jedno jest pewne: jeśli te ruchy zainicjują coś w jednym kraju, inicjatywa ta wkrótce pojawi się w innych. Taktyka i strategie tych ruchów są takie same, a tworzenie sieci ułatwi ich identyfikację na czasmówił.

Nie mając argumentów na to, że ostatecznie organizacje takie, jak OI nie robią nic poza tym, co ruchy postępowe: tworzą sieci dla wspólnych celów, próbując wpływać na procesy legislacyjne i polityczne, odparł, że co prawda mają one pełne prawo mówić, co chcą, ale wiele z tych organizacji, na przykład w Stanach Zjednoczonych, jest klasyfikowanych jako grupy nienawiści, zwłaszcza wobec osób LGBTQI +.

Wolność wypowiedzi nie oznacza bezkarności za to, co się mówi (…) Organizacje te często mówią o prawach i wolnościach człowieka, ale jednocześnie starają się je podważyć i ważne jest, aby zarówno opinia publiczna, jak i decydenci byli o tym poinformowani – przekonywał, wskazując podobnie jak jego kolega Besancan, że należy podkopać zaufanie do proliferskich NGO-sów.

Oskarża je nawet, że za „zamkniętymi drzwiami” współpracują ze skrajną prawicą i faszystami, z którymi łączą je te same cele. – Nigdy by się do tego nie przyznali, ale teraz, gdy to zostanie ujawnione publicznie, są zmuszeni żyć z konsekwencjami tego wszystkiego – zaznaczył.

Operacja zniesławiania

Dziennikarze związani z Fundacją Reporterów, Okopress i podobne NGO-sy w krajach Grupy Wyszehradzkiej, otrzymujące granty od KE, a także Fundacji Sorosa oraz Billa i Melindy Gates na tzw. niezależne dziennikarstwo śledcze, na stronie vsquare.org piszą o międzynarodowej sieci ultra-konserwatywnych organizacji podważających liberalne wartości w Europie Środkowowschodniej.

Strona właściwie poświęcona jest prawie wyłącznie OI i TFP. Sugerują, że w krajach takich jak Polska, grupy te rozszerzyły swoje wpływy polityczne i zmieniły społeczeństwo, kwestionując „prawa grupy LGBT” i „prawa kobiet” pod pretekstem obrony „naturalnej rodziny.”

Fundacja Reporterów otrzymała nawet dofinansowanie 45 tys. euro w ramach unijnego funduszu wspierającego dziennikarstwo śledcze (grant IJ4EU – program KE, norweskiej organizacji Fritt Ord. Luminate i Open Society Foundations, zarządzany przez International Press Institute, European Journalism Centre oraz European Centre for Press and Media Freedom) na serię artykułów o OI.

Utworzenie ostatnio przez Fundację Edukacja do wartości uczelni Collegium Intermarium przelało czarę goryczy postępowców, ponieważ to kolejna inicjatywa wzorowana na Sorosowskiej kuźni kadr europejskich: Uniwersytecie Środkowoeuropejskim.

Dla progresistów to oznacza potencjalnie jeszcze skuteczniejsze przesuwanie okna Overtona w kierunku dla nich „nie do pomyślenia” i zagraża Europie kontrrewolucją.

Zmieniony ( 29.05.2021. )