Współczesne znakowanie ludzi - coś mi to przypomina
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
29.05.2021.

 

 

Współczesne znakowanie ludzi - coś mi to przypomina

 

Ewa Działa-Szczepańczyk

I stało się, co stać się miało.

Wdrażanie paszportów szczepionkowych (kovidowych, immunologicznych, zielonych certyfikatów, jak zwał tak zawał ) stało się faktem (za sprawą decyzji zarządców UE).

Program znakowania ludzi łącznie z gromadzeniem o nich wszelakich możliwych danych (na razie są to ilość i jakość „zaliczonych” procedur medycznych) realizuje się na naszych oczach. By go sprawnie przeprowadzić wykorzystano „pandemię”, bowiem w innych okolicznościach byłby to trudne zadanie, wymagające i czasu i dodatkowych kosztów.

Docelowo zmierza ten program do taniego zarządzania zasobami ludzkimi przy wykorzystaniu wysokich technologii (np. poprzez gromadzenie danych w tzw. chmurze).

Jak do tej pory nie budzi jego wprowadzanie większych niepokojów społecznych, a powinno. Dlaczego? Odwołajmy się do przykładów z niezbyt odległej przeszłości. Pamiętamy „ambitny” plan eksterminacji ludzi i jego wcielanie w życie przez III Rzeszę. Skrupulatna ewidencja i znakowanie więźniów obozów koncentracyjnych miały w nim kluczowe znaczenie. Wykorzystano w tym celu osiągnięcia amerykańskiej firmy IBM produkującej kartoteki z możliwością segregowania więźniów według odpowiednich kryteriów. Firma ta skwapliwie eksportowała do Niemiec to nowoczesne, jak na owe czasy, narzędzie ewidencji więźniów, wiedząc czemu ono służy. Nie wspomnę już o przymusie noszenia opasek na ramieniu przez oznakowanych w ten sposób ludzi uznawanych przez III Rzeszę jako gorszy sort.

Jak ważna jest dla totalitarnego państwa ewidencja i znakowanie ludzi świadczy polityka ludnościowa ZSSR. Tam ludzie, którzy nie otrzymali dowodu tożsamości nie mieli prawa do swobodnego przemieszczania się po kraju „wiecznej szczęśliwości” i nie mogli opuszczać miejsca stałego pobytu. Słowem totalitaryzmy lubują się odgórnym zarządzaniu zasobami ludzkimi. By to było możliwe, każdego człowieka trzeba oznaczyć i zgromadzić na jego temat jak najwięcej danych (np. kod QR) przyznając mu stosowny certyfikat (patrz co się dzieje w Chinach). Ci co nie spełniają odpowiednich kryteriów, by ten certyfikat otrzymać, skazani są na życie na obrzeżach społeczeństwa lub w ogóle mają być z niego „wyautowani”. Pytanie – czy czeka nas taki scenariusz rozwoju wydarzeń? Poprzez analogię do podanych powyżej kilku historycznych przykładów (a jest ich o wiele więcej) można domniemać, że jest się czego bać.

Zmieniony ( 29.05.2021. )