Sekrety strategii premiera | |
Wpisał: pawel-lisicki | |
13.03.2011. | |
Sekrety strategii premiera[ Cyryl jak Cyryl, ale te Metody... md] Sposób zarządzania emocjami społecznymi przez Donalda Tuska i jego ekipę przestał być wreszcie, mniemam, sekretem. Nie jestem na tyle naiwny, by twierdzić, że tylko Tusk tak potrafił. Tyle że on dotychczasowe metody udoskonalił i przez długi czas skutecznie stosował. Pierwsza metoda to lekceważenie trudności, robienie dobrej miny do złej gry, udawanie, że nie ma problemu. W ten sposób premier zareagował na pierwsze doniesienie o tym, że MAK zamierza niezwłocznie, bez uwzględnienia polskich racji, opublikować swoją wersję raportu na temat katastrofy. Przypominam, że na dzień przed zwołaniem konferencji w Moskwie rzecznik rządu utrzymywał, że premier nie przerwie urlopu, bo nie ma po co. Druga to odwracanie kota ogonem albo też zamiana ról. Ten z kolei zabieg doskonale sprawdził się w przypadku afery hazardowej. Mimo że to premiera i jego otoczenie można było winić za błędy i zbytnią bliskość z lobbystami, Tusk ogłosił, że jest ofiarą brutalnej wojny wywołanej przez opozycję. Trzecia to pospieszne obietnice i odkładanie ich spełnienia ad calendas greacas. Posunięcie, które sprawdziło się w przypadku stoczni (zaraz znajdzie się inwestor) i wydawało się przynosić rezultaty przez kilka miesięcy po 10 kwietnia (śledztwo jest transparentne, polsko-rosyjskie rozmowy na dobrej drodze). Podobnie brzmiała pierwsza reakcja na raport MAK: Polska miała się natychmiast zwrócić do Rosji z żądaniem negocjacji w sprawie ostatecznej treści raportu. Tyle że tak jak nie znaleziono inwestora z Kuwejtu tak też do Rosji nikt się o nic nie zwrócił. Czwarta to straszenie dojściem PiS do władzy. Może i Tusk popełnia błędy, ale przecież jego przeciwnicy są nieporównywalnie gorsi. Poza tym ci, którzy mu błędy wytykają albo są świadomymi agentami wroga, albo naiwnymi głupcami. Przez trzy lata metoda nad wyraz skuteczna. Kiedy jednak do kategorii głuptasów trafili Leszek Balcerowicz i Aleksander Smolar, nawet dziennikarze „Polityki” mają trudności, by platformerską gawiedź zapędzić do zagrody i potem poprowadzić do urn. Nic nie pomaga spuszczanie ze smyczy Stefana Niesiołowskiego. Wprawdzie po staremu ujada za swoim panem, tyle że szkody nie czyni. Piąta wreszcie metoda to odwracanie uwagi za pomocą tzw. wrzutek. Przykładem choćby sprawa Dubienieckiego, nagle najważniejszy temat debaty publicznej czy wcześniej wysokość odszkodowań dla rodzin ofiar ze Smoleńska. Dzięki takim posunięciom opinia publiczna łatwo zapominała o błędach i słabościach rządu. Teraz się to trochę zmieniło. Premier wspomniał ponoć o tajemniczym przestawieniu wajchy. Hm, myślę, że jest coś na rzeczy. Strategia opierała się na właściwej komunikacji z mediami. Premier wysyłał sygnał, który podejmowano zgodnie z jego intencjami. Sygnały płyną dalej, tyle że chęć do ich odbioru zmalała. Ciekawe na jak długo. |