Usprawiedliwiona papieżem współpraca | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
25.10.2007. | |
Tomasz P. Terlikowski, Rzepa 25X Usprawiedliwiona papieżem współpraca Ks. Mieczysław Maliński powrócił. W swojej najnowszej książce, a także na łamach “Tygodnika Powszechnego” zapewnia, że nie współpracował (a przynajmniej nie szkodził nikomu) z bezpieką, i że oczywiście rozmawiał z bezpieką, ale “ostrożnie”. A na dodatek dorzuca, że o wszystkim (no prawie o wszystkim) wiedział kard. Karol Wojtyła. Dopytywany uzupełnił, że tylko on, bo kard. Franciszkowi Macharskiemu nic nie powiedział. I choć nie jestem specjalnie podejrzliwy od razu zadałem sobie pytanie, dlaczego jeden wiedział, a drugi nie. I niestety nie mam najmniejszych wątpliwości, że nie chodzi o słynną (zawodową wręcz) przyjaźń między ks. Malińskim a Janem Pawłem II, a o kwestie o wiele bardziej przyziemne. Jan Paweł II już nie żyje i nie może zaprzeczyć rewelacjom ks. Malińskiego, zaś kard. Macharski wciąż (i oby jak najdłużej) żyje - i mógłby zaprzeczyć, że ktoś go kiedyś o kontaktach z bezpieką informował. Wiem, że zaraz padnie zarzut, że taka nieufność względem zasłużonego kapłana nie przystoi. Może. Ale, jak na razie sam ks. Maliński nie zrobił nic, by mu zaufać. Przyznaje się do rozmów, ale twierdzi, że nie szkodził, i że były to rozmowy duszpasterskie. Ciekawe tylko, dlaczego z owych rozmów oficerowie SB byli w stanie zebrać bardzo grubą teczkę, z której wprawdzie niewiele przetrwało, ale która jasno pokazuje, że jej zawartość była potężna. Mam też dziwną cechę, która bardziej każe ufać (nawet nielicznych) zachowanym dokumentom niż opowieściom mitomana, który od zawsze żył z papieża, a teraz próbuje - już po jego śmierci - usprawiedliwić własne grzechy (lub przynajmniej karygodną głupotę) tamtą znajomością. Jakby nie rozumiał, że w ten sposób oczernia papieża… |