Sprawa Boniego - dwadzieścia lat później | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
01.11.2007. | |
Po dwudziestu latach od ujawnienia agenturalnej działalności Michała Boni (grupa WOLA), a piętnastu od opisania tego w literaturze przedmiotu (TW Znak, nr. rej. 54 946) - przypomniał sobie o tym tak delikwent, jak i jego kolega z KLD i rządu Bieleckiego - Donald Tusk. Czy nie jest groźne desygnowanie na premiera człowieka z takimi zanikami pamięci? D.Tusk mówi, że Boni "powinien odpracować swe błędy" (w rządzie), "a jest zdolny".. Jakżeż zdolny w finansach był "Dziad" z Wołomina, niestety już nie odpracuje. Ale są żołnierze Baraniny, też zdolni, panie Kandydacie... Czy nam odpracują?
Mirosław Dakowski Sprawa Boniego – dwadzieścia lat później. W mej wypowiedzi dla TVN potwierdziłem jedynie to, co parę godzin wcześniej łzawo wyznał Boni w oświadczeniu dla szerokiej publiczności: że był ubeckim Tajnym Współpracownikiem. To nic nowego. Ludzie środowiska WOLI wycisnęli z niego to przyznanie się dwadzieścia lat wcześniej. Wiedzieli o tym (wtedy!) Andrzej Urbański, Maciej Zalewski, szefowa Międzyzakładowego Komitetu Koordynacyjnego „Celina”. Kto jeszcze? Ostrzeżenia dotarły wówczas zapewne do ok. 15-20 osób. Szeptanka zaś – do całego środowiska podziemnej Warszawy. Amnezja Andrzeja Urbańskiego wynika najpewniej z przepracowania. Szeroka publiczność poznała te fakty w parę lat później, po sporządzeniu list Milczanowskiego i Macierewicza. Ta ostatnia opublikowana została w wielu pismach 15 lat temu. Ostatnie wystąpienie Boniego poznawczo nie wniosło więc nic nowego. Poza tym, że chciałby zapewne wzorem Olechowskiego wyprzedzić lustrację, nieuchronną w przypadku przyjęcia stanowiska ministra, czyli rozbroić bombę przed wybuchem. Głównym powodem mego wystąpienia w związku z wyznaniem Boniego jest jednak postępowanie Donalda Tuska, a nie samego delikwenta. Fakt, do którego przyznał się Boni, tj., że donosił pod wpływem szantażu, eliminuje go przecież z prac o znaczeniu państwowym: Tylko człowiek silny, odporny na szantaże, może być we władzach państwa. Dwadzieścia lat robienia kariery politycznej w kłamstwie wobec społeczeństwa, powinno skłonić Boniego do wyboru innego zawodu niż piastowania posady np. doradcy premiera czy ministra. Czy więcej w jego wyznaniach krótkowzroczności czy bezczelności? Z tej przykrej sprawy wypływa wniosek oczywisty: Konieczne jest szybkie i pełne otwarcie archiwów IPN, by wszyscy mogli odpowiedzieć sobie na pytania, np: - Co i na kogo donosił Boni (TW Znak), lub ks. Czajkowski (TW Jankowski), czy TW Filozof i podobni, którzy podobno nie szkodzili nikomu, lecz np. dzielili się radościami.. - Jakie jest pełne dossier pp. Frasyniuka czy Bujaka, - W zasobach IPN (a może WSI) na pewno są dokumenty, mówiące, kto wsypywał drukarnie. Przy okazji okaże się, dlaczego wpadaly offsety Woli, bo szpicle musieli być wewnątrz. Jakie stanowiska piastują teraz? Przy okazji prostuję (zgodnie z wolą Boniego) : Tylko przez pośpiech dziennikarzy przypisano mi pogląd, jakobyśmy ok. 86-87 roku uznali, że to przez Boniego wpadały drukarnie. Było odwrotnie: Przy okazji nerwowych i intensywnych poszukiwań przyczyn różnych wpadek - Michał pękł i powiedział paru osobom o swej współpracy z SB. Zresztą w innej wersji, niż ta, którą podał do wierzenia ostatnio: Mianowicie, że go dopadli, gdy z ekipą, nad ranem malował hasła koło Dworca Wschodniego. I że potem się złamał. Ma wyraźne kłopoty z wyborem wersji. Jego potencjał intelektualny można ocenić czytając stare numery WOLI i paru innych pism. Według jednego z kolegów – prześmiewców z tamtych czasów: Trzeba go odciąć od techniki, niech dalej pisuje te wypracowania z polskiego – czyli jałowe analizy polityczne. Michał Boni idąc za przykładem Beaty Sawickiej chciał przez swe łzawe wyznania przed wielomilionową publicznością przerobić występek w cnotę. Tak czy owak - nie ma kwalifikacji do rządzenia społeczeństwem. Zabrałem głos w tej sprawie tylko po to, by utrudnić Donaldowi Tuskowi konstruowanie rządu z agentów i byłych agentów. |
|
Zmieniony ( 04.01.2009. ) |