Prezes Trybunału Konst. Rzepliński "otwarty inaczej" | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
19.04.2011. | |
Prezes Trybunału Konstytucyjnego "otwarty inaczej" Stwierdził, że absolutnie nie zgadza się, aby debatę poprowadził red. Warzecha W poniedziałkowy wieczór odbyła się debata "Quo vadis, Polonia?", poświęcona obszernemu tomowi, noszącemu taki tytuł. Była to ostatnia książka, jaką zredagował ś.p. Janusz Kochanowski i także jemu była debata poświęcona. Miało to szczególne znaczenie, jako że właśnie w poniedziałek wypadały urodziny zmarłego tragicznie w smoleńskiej katastrofie rzecznika praw obywatelskich. Kształt debaty został ustalony wiele tygodni temu. Mieli w niej wziąć udział: Barbara Fedyszak-Radziejowska, Rafał Ziemkiewicz, Antoni Dudek, Zdzisław Krasnodębski, Marek Cichocki. O poprowadzenie debaty poproszono Łukasza Warzechę - także z powodu dobrej znajomości ze ś.p. Januszem Kochanowskim. To Łukasz Warzecha przygotował jej konspekt i merytoryczny kształt. Organizatorzy szukali miejsca, gdzie debata mogłaby się odbyć, gdy zaproszenie skierował do nich prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński. Propozycja była atrakcyjna. W ramach uzgodnień, jego urzędnikom organizatorzy dostarczyli wszelkich informacji związanych z przebiegiem debaty, w tym o nazwiskach panelistów i prowadzącego. Wszystko wydawało się uzgodnione. Jak dowiaduje się portal wPolityce.pl, niespodziewanie w poniedziałek rano prof. Rzepliński zatelefonował do organizatorów i oznajmił, że nie miał informacji o nazwiskach panelistów oraz prowadzącego (organizatorzy mają potwierdzenie, że odpowiednie dokumenty trafiły do Trybunału). Stwierdził, że absolutnie nie zgadza się, aby debatę poprowadził red. Warzecha. Zaproponował, by zastąpił go dr Antoni Dudek. W ten sposób prezes TK postawił organizatorów pod ścianą. Po kilku nerwowych godzinach postanowiono ustąpić. Nie było innego wyjścia - porozsyłano zaproszenia, publiczność zarejestrowała się elektronicznie, a przede wszystkim chodziło o to, aby przypomnieć postać i dorobek ś.p. Janusza Kochanowskiego. Pozostaje kwestia, czego tak bardzo przestraszył się prof. Rzepliński. Jak to możliwe, że nie zgłaszał zastrzeżeń przez kilka tygodni, po czym uczynił to w tak ostrej formie w dniu wydarzenia? Jakim naciskom uległ? Czy ktoś chciał rozwalenia całej imprezy poprzez postawienie organizatorów w trudnej sytuacji? I wreszcie najważniejsze: czy możemy mieć zaufanie do Trybunału Konstytucyjnego, którego prezes wykazuje się taką chwiejnością i wydaje się niezwykle podatny na naciski? |