15 milionów Polaków - i chwatit! http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110420&typ=my&id=my03.txt Jan Łopuszański Jednym z najbardziej nagłośnionych programów globalistycznych był raport "Granice wzrostu", przygotowany dla Klubu Rzymskiego w 1972 roku przez zespół naukowców z Massachusetts Institute of Technology (USA), pod kierownictwem małżeństwa Dennisa i Donelli Meadowsów. Posłużyli się oni wypracowaną przez Jaya W. Forrestera metodą dynamiki systemów, na podstawie której opracowali komputerowy model służący do symulowania w czasie globalnego rozwoju i jego zaburzeń. Konstruując model rozwoju, uwzględnili łącznie pięć czynników - liczbę ludności, produkcję żywności, wykorzystanie zasobów naturalnych, wielkość produkcji przemysłowej, zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Ustalili, że powodem narastających kryzysów jest nierównomierność procesów wzrostu. Wnioskiem z raportu był postulat standaryzowania wzrostu w skali globalnej przez standaryzowanie w skali globalnej wszystkich jego czynników. Jednym ze standaryzowanych czynników miał być zatem także przyrost demograficzny. W istocie ten "wniosek" był zawarty już w założeniach badawczych projektu Meadowsów, w którym na jednym poziomie usytuowano zarówno materialne czynniki niezbędne ludziom do życia, jak i istnienie samych ludzi. Założenia te były formułowane pod wpływem opinii międzynarodowych środowisk politycznych i finansowych. Na przykład sekretarz generalny ONZ Sithu U Thant w 1969 roku przestrzegał przed "groźbą eksplozji demograficznej". To stanowisko podtrzymane zostało w kolejnych raportach Klubu Rzymskiego. W pochodzącym z 1991 roku raporcie "Pierwsza rewolucja globalna", uzasadniając potrzebę globalnej polityki ludnościowej, stwierdzono na przykład, że "można sobie tylko próbować wyobrazić, jak bogate byłyby dziś takie kraje jak Indie - hojnie wyposażone przez naturę - gdyby mogły swe zaludnienie utrzymać na poziomie z początku XX wieku". Wracano w ten sposób do tez zawartych w "Eseju o populacji" Thomasa Malthusa (1798), promowanym szeroko już w XIX wieku przez brytyjską Kompanię Wschodnio-Indyjską. "Maltuzjanizm" służył w istocie jako uzasadnienie ograniczenia populacji krajów kolonizowanych, tak aby metropolie kolonialne mogły pozyskiwać z nich możliwie największe korzyści przy możliwie najmniejszych kosztach administrowania koloniami. Skutkiem tego stanowiska stało się między innymi typowanie dopuszczalnych liczb ludności dla poszczególnych krajów świata i postawiony w latach 90. XX wieku postulat światowej policji populacyjnej, stojącej na straży tych limitów. Światową policję populacyjną postulował m.in. Boutros Boutros Ghali, polityk egipski, sekretarz generalny ONZ w latach 1992-1996. Plan ustanowienia policji populacyjnej na kongresie demograficznym w Kairze w 1994 roku został zablokowany głównie dzięki energicznej akcji Stolicy Apostolskiej i osobiście Jana Pawła II. Wracając do programów dla Polski. Po kongresie demograficznym, który odbył się w Bukareszcie w końcu 1974 roku, profesor Meadows udał się w objazd stolic ówczesnych krajów socjalistycznych, między innymi do Warszawy. Z tej okazji ukazujący się w PRL tygodnik "Kultura" (nr 2/604 z 12 stycznia 1975 roku) przeprowadził wywiad z Meadowsem zatytułowany "Granice prognozy". To właśnie w tym wywiadzie profesor Meadows stwierdził, że około 15 milionów ludności dla Polski "gwarantowałoby równowagę". Natomiast według danych, które nieco wcześniej pozyskali poufnie koledzy z mego środowiska politycznego, na rok 2040 (taką perspektywę czasową przyjęły wówczas środowiska zbliżone do Klubu Rzymskiego) planowano dla Polski dokładnie 14,6 miliona mieszkańców. Dane te pokrywają się z informacją Meadowsa. Warto pamiętać, że w tamtym czasie ludność Polski liczyła ponad 38 milionów. Podobną liczbą ludności dysponował wtedy, przykładowo, Egipt. Dziś Egipt liczy ponad 80 milionów ludności i nadal powiększa swą populację. Polska liczy dziś mniej więcej tyle samo ludności co w połowie lat siedemdziesiątych, jednak ulega gwałtownym procesom starzenia. Wywiad z Meadowsem zawierał inne jeszcze rewelacje. Na pytanie peerelowskiego dziennikarza, jak wyobraża sobie drastyczne zahamowanie rozrodczości, Meadows odpowiedział: "Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości". Indagowany, czy rodzina może chcieć mieć dzieci i czy ma do tego prawo, odparł: "Absurd". Na sugestię, że nie można lekceważyć tradycji i biologii, stwierdził: "Łatwo je zmieniać". Na pytanie, czy odmawia ludziom prawa wolności posiadania potomstwa, odrzekł: "Sądzę, że społeczeństwo (...) powinno rządzić się logiką (...). Można stworzyć politykę kierującą rozrodczością". Oto, co miał do przekazania zniewolonym przez sowiecki socjalizm Polakom przedstawiciel "wolnego świata". Na razie - na skutek "polityki kierującej rozrodczością" oraz w wyniku długotrwałej, masowej emigracji zarobkowej wymuszonej warunkami ekonomicznymi - Polska stanęła w obliczu załamania systemu ubezpieczeń i systemu finansów publicznych.
|