Herezji nikt nie zji
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
23.04.2011.

Herezji nikt nie zji

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2014

Stanisław Michalkiewicz  Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    22 kwietnia 2011

Zbliża się Wielkanoc, a wraz z nią - trudny moment dla dialogu z judaizmem. Chodzi oczywiście o ewangeliczny opis, jak to żołnierze pełniący straż przy grobie Jezusa zameldowali arcykapłanom, co widzieli – że mianowicie Jezus powstał z grobu. Że arcykapłani „po naradzie” – w następstwie której musieli podjąć decyzję o skomponowaniu fałszywej wersji wydarzeń, podobnej do konfabulacji tajnych współpracowników, co to „bez swojej wiedzy i zgody” – no i żeby dać żołnierzom „sporo pieniędzy”, zobowiązując ich jednocześnie do rozgłaszania wersji o błędzie pilo... to jest pardon – oczywiście o wykradzeniu zwłok Jezusa przez uczniów. I tak rozeszła się ta wieść między Żydami – powiada natchniony ewangelista – i trwa do dnia dzisiejszego. Ewangelista taktownie nie dodaje, że na tej właśnie „wieści” opiera się judaizm, który w przeciwny razie nie miałby racji bytu – ale taki wniosek każdy może sobie wyciągnąć i bez tego.

Strzeżcie się kwasu faryzeuszów” – przestrzegał swoich uczniów Pan Jezus – ale następcy apostołów, angażując się w dialog z judaizmem, najwyraźniej musieli tę przestrogę zlekceważyć. Dialog bowiem ma swoje wymagania; przede wszystkim elementarna uprzejmość wobec partnera nakazuje powstrzymanie się przed otwartym powiedzeniem mu prawdy. No a skoro nie można powiedzieć mu prawdy, to siłą rzeczy trzeba wymyślić jakąś możliwą przezeń do przyjęcia wersję od prawdy odbiegającą. Krótko mówiąc – zanim jeszcze dialog się rozwinie – już trzeba skapitulować. I wychodząc naprzeciw potrzebie dialogu postępowi teologowie, jeden przez drugiego zalewają zdumioną publiczność napuszonym bełkotem, z którego wyłania się jednak wyraźny przekaz: Zmartwychwstanie nie było wydarzeniem historycznym. Oto co – przezornie powołując się na Obertheologa Hansa Kunga - pisał przed dwoma laty na ten temat Główny Teolog michnikowszczyzny Jan Turnau: „Zmartwychwstanie nie było faktem historycznym”. Czym zatem było? Było „wydarzeniem rzeczywistym”. Czym różni się „wydarzenie rzeczywiste” od „faktu historycznego”? W tym miejscu Obertheolog zaczyna bełkotać, że „wskrzeszenie nie jest aktem czasowo-przestrzennym. Nie oznacza cudu łamiącego prawa natury, stwierdzalnego w obrębie świata (...) Wydarzenie zatem niehistoryczne, a przecież rzeczywiste. (...) Chodzi o akcję realną, ale tylko dla kogoś, kto chce być nie tylko neutralnym obserwatorem, ale kto z wiarą się w nią angażuje”.

No proszę! Zmartwychwstanie nie jest aktem „czasowo-przestrzennym”? To co w takim razie oznaczają opowieści, że Zmartwychwstanie nastąpiło w grobie, który przecież znajdował się w bardzo konkretnym punkcie przestrzeni – no i „trzeciego dnia” – a więc w ściśle określonym momencie czasowym? I jakże tu uzależniać „realność akcji” od zaangażowania „z wiarą”, skoro rzymscy żołnierze byli jak najbardziej „neutralnymi obserwatorami”, zaś arcykapłani – obserwatorami zaangażowanymi wprawdzie w „wiarą” – ale przecież perwersyjną. Nie kwestionowali bowiem meldunku żołnierzy, nie oskarżyli ich o halucynacje po pijanemu. Przeciwnie – natychmiast przyjęli ich relację do wiadomości, jako rzeczywistą, a więc - „stwierdzalną w obrębie świata” – ale „po naradzie” postanowili ten „fakt historyczny” ukryć w powodzi plotek mających pozory prawdopodobieństwa. Na tym właśnie polegają akcje dezinformacyjne również i dzisiaj – i pseudonaukowa wersja szerzona za pośrednictwem funkcjonariuszy żydowskiej gazety dla Polaków rzuconych na odcinek religijny, jest takiej akcji znakomitym, żeby nie powiedzieć – wzorcowym przykładem.

Nietrudno się też domyślić jaki cel jej przyświeca; oto stopniowo („nie płoszmy ptaszka...”) zmodyfikować pojmowanie jednej z podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej w taki sposób, by zlikwidować jej sprzeczność z dezinformacyjną wersją leżącą u podstaw judaizmu. Krótko mówiąc – ukrytym celem „dialogu” jest sytuacja, w której wersja wymyślona przez arcykapłanów stanie się prawomocna również wśród chrześcijan. Czy jednak będzie to nadal jeszcze chrześcijaństwo, czy tylko „grób pobielany”, w którym zagnieździ się „plemię żmijowe”? Po stokroć miał rację cytowany przez ks. Waleriana Meysztowicza („Poszło z dymem”) ks. Jan Uszyłło, kiedy mówił do alumnów wileńskiego seminarium: „nie po to was uczą teologii, byście myśleli, że wiecie o Panu Bogu więcej niż żebraczka pod kościołem, ale po to, byście nie próbowali wymyślać nowych herezji”. Ale jakże tu nie wymyślać nowych herezji, kiedy każda taka – a już specjalnie wychodząca naprzeciw wymaganiom „dialogu” – za sprawą nieprzyjaciół wiary Chrystusowej przynosi autorowi rozgłos, sławę i splendory?

I kiedy będziemy sobie niespiesznie rozważać te wszystkie rzeczy w gronie rodzinnym, również przy wódeczce i zakąsce („ukrajemy szyneczki, umaczamy w chrzanie; jakżeś dobrze uczynił, żeś zmartwychwstał, Panie”) – bo czyż nie lepiej snuć takie rozważania, niźli zajmować się egzegezą zapienionego w ataku politycznej wścieklizny bełkotu byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, właśnie wysyłanego do Tunezji gwoli znalezienia jakiegoś tamtejszego „Bolka”, żeby Francuzi mogli wystrugać sobie z niego tubylczego prezydenta? - do laski pana marszałka Grzegorza Schetyny trafi projekt ustawy penalizujący „mowę nienawiści” nie tylko ze względu na „narodowość, rasę i wyznanie lub bezwyznaniowość”, ale również – „orientację seksualną” i „tożsamość płciową”. Niezależnie od tego, że na naszych oczach aktywność płomiennych bojowników o sprawiedliwość społeczną, z rejonu serc gorejących przenosi się poniżej pępka („wyżej kolan, niżej pępka rośnie sobie czarna kępka”) – widać wyraźnie, jak szybko postępuje tworzenie narzędzi terroru. Przecież potomstwu ubowców sodomici są obojętni, niczym zeszłoroczny śnieg – nawet jeśli na tym etapie awansowani zostali na proletariat zastępczy – bo tak naprawdę stanowią tylko pretekst do przykręcania śruby w ramach przywracania totalniactwa po okresie pieriedyszki. Niedawno pan prokurator Seremet nakazał swoim podwładnym „poważne” traktowanie przestępstw na tle antysemickim – a SLD pragnie to rozszerzyć również na tło sodomickie. Okazuje się, że wcale nie Żydzi i cykliści, tylko pod szczególną ochroną prawa znajdą się Żydzi i sodomici. Czyżby nowa mutacja żydokomuny?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.